Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2019, 22:37   #67
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Dzień Turnieju.
Kolejnej dzień zaczął się o wspaniale, choć w porównaniu do poprzedniego nawet najmniejsza poprawa byłaby odczuwalna. Lekarka po pierwsze się wyspała. Wielki plus. Zjadła normalne pożywne śniadanie, oczywiście boczek z jajecznicy został podzielony między nią a Butchem. Ash zaczęła zauważać drobne odruchy które można by uznać za rozpieszczające futrzaka.
Poranny spacer połączony z biegiem przyniósł Ash odpowiedni trening a psu odpowiednią ilość ruchu, o czym świadczył odpowiednio wywalony język i zmęczony chód na klatce kiedy wracali.
Po spacerze Ashley spędziła resztę dnia by ogarnąć siebie i mieszkanie na wieczorną ‘kolację’. Wyciągnęła elektrycznego grilla i składniki do głównego dania. Przygotowała dwie ananasowe pinacolady i wstawiła je do lodówki. Mnóstwa czasu zastanowiła się jeszcze nad deserem i przejrzała swoją małą spiżarnię. Hansen postanowiła pójść na całość i co zajęło czas do wyjścia na bilard. Opłacało się, mimo, że nie miała już czasu sprzątać po upieczeniu babeczek i ich ozdobieniu to sam deser wyszedł idealnie. Po za jedną babeczką...którą dała psu.


Przed wyjściem na ‘turniej’ przebrała się w raczej codzienny wygodny strój do gry. Nałożyła spokojny makijaż bardziej podkreślający pewne cechy jej urody niż dawał krzyczący szyk jak podczas poprzedniej imprezy. W końcu nie szła tam polować. A jej wieczorna randka i tak doceni jej figurę i wdzięki niezależnie od stroju.
Liczyła, że jednak ten turniej nie przemieni się w całonocną Bibę i popsuje jej plany.

Na miejscu byli już uczestnicy i kibice. Przywitała się ze wszystkimi i po zamówieniu sobie wody zasiadła koło Hamato na czas rundy Lili.
Następnie przyszła jej kolej więc rzuciła krótkie "Trzymajcie kciuki." I podeszła do stołu przejmując od Lili kij.
- No to zaczynajmy. - powiedziała do Marge stojącej przy stole bilardowym poprawiając kule i czekając, aż Hansen podejdzie.. Ashley nie zależało na wygranej, ale zamierzała się przyłożyć do gry. Przynajmniej na razie kiedy nie gonił jej czas.

Ashley skupiona na rozgrywce miała widoczną przewagę nad Marge, talentu i doświadczenia. I ten brak doświadczenia u Marge wychodził. Choć samej Ash też szło nie za dobrze. Co chwila biała bila chybiała o cale i Marge z Ash zastępowały się nawzajem przy stole.

- Powinnam potrenować.- westchnęła Marge wyrażając myśli ich obu, gdy znów musiała pozwolić Ash na przejęcie inicjatywy. Powinny potrenować, niemniej naturalne talenty i Ash powoli przechylały szalę. Jeszcze jedno trafienie i…

Marge westchnęła smutno, a Ash mogła cieszyć się ze zwycięstwa.
- Nie przejmuj się.Też nie jestem w formie dzisiaj. - Pocieszyła Marge, uznając, że jak nigdy poszło jej bez szału. Wróciła do stolika średnio z siebie zadowolona Ze swojej wygranej.
- No i proszę -van Erp skomentowała zwycięstwo lekarki. Jej samej pogratulował unosząc ku górze szklankę z piwem i z uznaniem kiwając głową.
- Teraz ty wielkoludzie.- Lili uśmiechnęła się do Dwighta.
- Będzie ciężko.- ocenił Pearson ponuro widząc w dużej łapie BFG trzcinkę jaką był kij bilardowy. Hamato opierający się o pobliską ścianę skomentował.- Nie sądź po pozorach. Może okazać się całkiem niezły w tej grze.
Marge podeszła do swoich i przez chwilę rozmawiali. Zapewne decydując kto ma się zmierzyć z BFG. Wypadło na niskiego rudzielca o imieniu Teofilo. Kruszynka przy Hauserze.

- Ronald, przestań uprawiać czarnowidztwo.- Elizabeth zganiła, jeszcze z uśmiechem na twarzy, mężczyznę.
- Pokaż im Dwight. - starała się dopingować kolegę z drużyny.
BFG nie radził sobie tak dobrze jak Ash… choć się starał. Niestety czarnowidztwo Ważniaka się sprawdzało, bo Dwight przegrywał. Co prawda starał się wyraźnie, a jego przeciwnik też orłem w bilard nie było to… BFG uderzał bez wyczucia i często za mocno. Co też skutkowało dość chaotycznym obijaniem się bil od łuz.
I przedłużało nieco pojedynek. Niemniej Teofilo powolutku powiększał zdobytą przewagę, aż wreszcie pojedynek zakończył się przegraną Hauser i skruszony BFG powrócił do stolika. A Ronnie wstał i z ponurą miną ruszył, by zmierzyć się ze swoim przeciwnikiem. Wysokim blondynem o imieniu Jeremi.
- Nie przejmuj się Dwight - Lili położyła dłoń na udzie mężczyzny gdy ten usiadł. - To ma być zabawa. A zachowujesz się jakby od tego zależało twoje życie. Olej Ważniaka i jego teatralne oburzenie.
- Głupio jednak było się pchać tutaj, wiedząc że się nie jest w tym dobry. Może następnym razem wybierzmy ujeżdżanie mechanicznego byka.- zaproponował mężczyzna lekko podbudowany jej słowami.
- To jest niezły pomysł. - Lili wyraziła swoje uznanie dla pomysły mocniej zaciskając dłoń na nodze rozmówcy
- Tylko chyba nie będzie kiedy go zrealizować.- odparł z uśmiechem Dwight, a Ronnie i Jeremi zaczęli grę.

Rozpoczęła się kolejna runda, w której mierzyli się ponurak Ronald i Jeremi. I Ważniak dość szybko objął przewagę, a następnie zaczął miażdżyć konkurencję, której wyraźnie nie szło.
Ten pojedynek był gwałtowny i energiczny. I rozgrzewał widownię. Jerem’iemu może nie szło, ale miał ducha walki. Niestety… duch walki to za mało i wygrać. I Ronald zwyciężył.

Tak więc po czterech pojedynkach, do półfinału dotarli: Ash, Gina, Ronnie oraz Teofilo.
I obie ekipy miały okazję się na radzić kogo wystawić do pierwszego pojedynku.
- Ash, ty i Gina?- Zapytała van Erp.
- Nie ma problemu. - Odpowiedziała Hansen ruszając do boju. Gina wstała od strony pilotów i podeszła do stołu, przyglądając się zbliżającej się lekarce.
- Ty pierwsza czy ja?- zapytała.
-Możesz zaczynać. -Hansen było wszystko jedno widziała jak gra pilotka i nie dawała sobie żadnych szans. Niemniej spojrzała na swój zespół i tych co przyszli ją kibicować, postanowiła się przyłożyć jeszcze bardziej by nie zrobić z siebie beztaleńcia.

Rozpoczął się kolejny pojedynek i ten.. był wyjątkowy. Gina była nieco lepsza, ale Ash nie zamierzała się poddawać. Walka robiła się intensywna. Obie kobiety popełniały niewiele błędów, starając się wygrać. I przez to dotąd raczej rozluźnieni widzowie, zaczęli intensywnie zagrzewać do boju swoją czempionkę. Nawet flegmatyczny zazwyczaj Hamato dopingował Ash… krzyki były rozpraszające, ale obie nie mogły sobie pozwolić na rozproszenie. Ostatecznie, bardziej wyćwiczona w skupieniu Ash wygrała. O bilę co prawda, ale jednak.
- Yes! - Ash pozwoliła sobie na chwile ślepej szaleńczej radości. Zwłaszcza, że trafił jej się przeciwnik który wyraźnie miał większe doświadczenie w grze. Ledwo powstrzymałą się by z radości wskoczyć pewnemu szkoleniowcowi na szyje.
Gina coś zaklęła pod nosem zapewne źle znosząc przegraną. Zaciskała przez chwilę pięści, by w końcu rozluźnić prawą dłoń i podać ją Ash w celu pogratulowania jej wygranej. Lekarka przyjęła gratulację i podziękowała za dobrą grę. A Greczynka mruknęła coś pod nosem i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia z pomieszczenia lodowato ignorując zaczepiające ją osoby.

- I to się nazywa "biorę to do siebie " - Skomentowała zgryźliwie acz cicho Elizabeth zachowanie Greczynki.
- Ash, jesteś boska!- Już bardzo głośno sierżant wyraziła uznanie dla lekarki.
Słowa poparła jeszcze unosząc do góry szklankę.
- Dawaj Ronald! -Lili powtórzyła gest w kierunku Ważniaka.
- Super.- odparł z uśmiechem Ronnie wstając i ruszając do stołu bilardowego.
- Dawaj Ronald!- Van Erp podniosła się z miejsca zdejmując bluzkę, a później zaczęła kręcić nad głową tą częścią swojej garderoby, niczym jakaś cheerleaderka. - Dawaj Ronald, dawaj!
To wydawało się pomagać, bo Ronnie dość szybko zyskał przewagę. Jego przeciwnk radził sobie znacznie gorzej i nawet gorące dopingowanie ze strony pilotów nie pomagało. A być może doping ze strony AST był lepszy? Tak czy siak Ronnie zwyciężył bez problemu i krzyknął z radości. Wygrali ten pojedynek z pilotami. Teraz… nie miało znaczenia czy walka Ronniego o pierwsze miejsce się odbędzie, wszak wszystko zostanie w rodzinie Doomguys.
Ash najpierw dopingowała wraz z resztą Persona a kiedy było już po wszystkim sprawdziła czas i postanowiła się zmywać. - Dobra na mnie czas. Dzięki za miły czas.- Powiedziała ciut głośniej do obecnych.
- Masz tu swoją część wygranej. - Lili uściskała lekarkę I wręczyła jej jedną z trzech butelek. - Szkoda, że już idziesz, bo piwem to chciałam wszystkich teraz poczęstować.
- Tia jakoś nie chce zarywać kolejnej nocy.- Pominęła informacje o swoich planach przyjmując butelkę. - Dzięki. - Ashley po pożegnaniu z resztą skierowała swe kroki do domu. Miała ważne plany na ten wieczór i nie zamierzała z nich rezygnować.
- Zasłużyłaś.- Lili raz jeszcze uściskała Ash
-Ronald - Jemu również wręczyła butelkę i również go uściskała.
- Dwight - To samo spotkało i BFG.
Następnie Lili podeszła do przeciwników, im uścisnęła tylko dłonie.
- Dzięki za wspólną zabawę.- powiedział przy tym.

A gdybyż gratulacje zostały złożone…
- A teraz szykujcie szkło, bo beczułkę opróżniamy wspólnie!
Impreza która rozpoczęła się później, była… grzeczna. Alkohol może i lał się strumieniami, ale brakowało tu “dzikiej imprezowiczki”, która mogłaby tę imprezę rozkręcić w coś pamiętnego. Było miło, było wesoło. Ronnie flirtował z Marge z przeciętnym skutkiem. Lili przyciągnęła uwagę dwóch pilotów nadskakujących jej i zasypujących komplementami… wręcz rywalizując w tym ze sobą. Dwight był nieco odsunięty na dalszy plan i nie potrafił z nimi konkurować, więc.. stał się aniołem stróżem pani van Erp. Yamato znikł dyskretnie po kilku drinkach, a Giles błąkał się gdzieś na boku. Wymienił parę uwag z mechanikami, a potem… również się ulotnił. Niemniej impreza była wesoła i udana. W każdym razie Lili za taką mogła ją uznać.

***
Po turnieju Ashley wróciła do mieszkania, miała w planach bardzo ważny wieczór.

Przygotowania trwały w trochę, ale dzięki późnym godzinom w jakich przychodził Kurishima zdążyła i wyszło idealnie.

Liczała na ten efekt “Idealnie”. Zapowiadało się że dokładnie tak będzie.

Hamato przyszedł w swoich godzinach, ona zaciągnęła go by się z nią “pobujał” do wolnej muzyki. Zjedli przygotowaną przez nią kolację porozmawiali a potem “zabłądzili” na długi czas w sypialni.

I rzeczywiście wszystko było idealnie aż do momentu kiedy dotarli do tego momentu kiedy Hansen przekonywała go by został do rana. Tym razem zamiast go namawiać i zachęcać jak tylko ona potrafi, zaczęła z nim ‘rozmowę’.

No może nie tyle rozmowę co bardziej monolog z jej strony. Hamato swoim zwyczajem milczał. Kiedy powiedziała, że się w nim zakochała, że chciałaby spróbować być z nim otwarcie a nie kryć się po kontach bazy. No i przyznała, że nie czuje się już dobrze będąc tą drugą, nawet posuwając się do tego, że źle się czuje z powodu Yoko wobec której jest to nieuczciwe.

Reakcja Hamata była dla niej do przewidzenia. Po pierwsze nie dał po sobie poznać co uważa na te rewelacje. Po drugie uznał, że musi to przemyśleć, więc ubrał się i wrócił do siebie.

Hansen i Butch zostali sami. Smutni, że zostali tak zostawieni, choć lekarka chyba bardziej. Dni do kolejnej misji spędzali głównie w swoim towarzystwie. Hansen próbowała się wyciszyć i nie mieć czarnych myśli, że swoją zbytnią szczerością mogła zepsóć z mężczyzna na którym jej zalezało. Obecność Butcha pomagała...jak i wiaderko lodów waniliowych w zamrażarce.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 01-06-2019 o 22:23.
Obca jest offline