Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2019, 12:10   #71
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację

W trakcie rozmowy Hanah z rycerzem

ely widząc jak Hanah póki co bezskutecznie próbowała się porozumieć z rycerzem, podeszła do Neffa i wskazała na kapłankę.
Neff czy mógłbyś może pomóc naszej towarzyszce swymi zdolnościami?– spytała sugerując umożliwienie Hanah porozumienia się z rycerzem za pomocą myśli.
Mistyk odwrócił głowę w stronę Dzierlatki, po czym zbliżył twarz do ucha Iskierki i cicho odpowiedział.
Czasem bezpośredniość i promienny uśmiech o wiele lepiej pozwalają się wzajemnie zrozumieć, niż wrzucanie innym słów prosto do głowy. Moim zdaniem świetnie sobie radzi, nie uważasz?
Półdrowka spojrzała w kierunku Hanah.
Nie do końca mi się wydaje, ale jeśli w nią tak wierzysz, to chyba i ja spróbuję. – odparła – Swoją drogą, jak będziesz miał wolną chwilę, to chciałabym potem z tobą pomówić.
Neff błagalnie wzniósł oczy ku niebiosom w niemej modlitwie. Co takiego było dzisiaj, że wszystkie kobiety miały do niego jakąś sprawę?
”Z tego co pamiętam, na jej pośladki jeszcze przecież nie zerkałem” - pomyślał i wytężył wolę, by nie odwrócić wzroku w stronę krągłości pół-elfki.
Chciałam z tobą pomówić na temat… – rozejrzała się na chwilę sprawdzając czy Mukale jest na tyle daleko by nie słyszeć ich rozmowy. – Em… Możemy przejść na chwilę na “niemą” konwersację?
Mistyk skupił się by połączyć swój umysł z Iskierką.
“Oczywiście. Jak mogę ci pomóc?”
Półdrowka spojrzała na mistyka z powagą.
“Podczas naszej drogi tutaj rozmawiałam z Mukale. Próbowałam wytłumaczyć mu parę rzeczy i widać, że zaczął się nad nimi zastanawiać. Między innymi dotyczy to Pelaiosa i tytułowania go Wielkim Bawołem. Gdy załatwimy wszystkie sprawy, które mamy do załatwienia tutaj, razem z Mukale chcemy udać się do Pelaiosa, by ten potwierdził bądź zaprzeczył moim słowom. Dlatego mam do ciebie prośbę, byś przestał upewniać Mukalego w błędzie, że Pelaios jest jego Wielkim Bawołem, a my Plemieniem i w momencie naszej rozmowy z Lisem czy jak ty zwykłeś go nazywać nie ciągnął tego teatrzyku, tylko wyjawił jak jest naprawdę. Nie przepadam za naszym egzotycznym wojownikiem, ale uważam, że jako naszemu towarzyszowi, należy mu się szczerość i nie należy robić z niego idioty.”
Neff wpatrywał się uważnie w dziewczynę, rozważając jej słowa. Uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział bezgłośnie.
“To nawet zabawne pod iloma względami jesteście do siebie podobni. Nasz wysoki przyjaciel kilka razy prowadził już ze mną rozmowy, które były dziwnie podobne do naszej” – przerwał na chwilę, a jego twarz również spoważniała – ”Mylisz się jeśli sądzisz, że robię z niego idiotę. Starałem się jedynie przedstawiać mu sytuację w sposób, który byłby mu łatwiejszy do przyswojenia. Ani razu nie nazwałem nas plemieniem i robię co mogę, by zmienić utarte w jego naturze stereotypy. A jeśli chodzi o Lisa… To czy naprawdę jesteś pewna, że nie można mu przypisać miana wodza? M-Mukale widzi w nim ucieleśnienie legendy. Może nawet personifikację jakiegoś ducha. Czy to prawda czy nie, to sama musisz przyznać, że coś sprawiło, że Pe-Pelaios mimowolnie stał się naszym przywódcą. Może był to wpływ naszego nowego kompana i jego bezmiernej wiary w swe przekonania, a może jakaś inna moc która nas prowadzi…” – jego mina ponownie nabrała łagodnego wyrazu – ”Jeśli jednak uważasz, że tym zachowaniem sprawiamy mu i innym krzywdę, to przyjmij me przeprosiny. Oczywiście wesprę cię przy waszej rozmowie. Wydaje mi się, że Lis również z ulgą pozbędzie się tego przydomku.”
– “Nie przeczę, że Pelaios stał się swego rodzaju liderem, jednak lider naprowadzający na dobrą stronę, a wódz czy król o nieograniczonej władzy nad innymi jak traktuje go Mukale to zupełnie inna sprawa. Cieszę się jednak, że zgadzasz się poprzeć mnie podczas tej rozmowy. Myślę, że gdy Mukale zrozumie funkcjonuje nasz świat, nam wszystkim łatwiej będzie funkcjonować w grupie. Dziękuję.” – uśmiechnęła się do mistyka, kładąc mu jednocześnie dłoń na ramieniu.
Neff dyskretnie zdjął jej dłoń ze swojego ramienia, by przypadkiem reszta nie zwróciła uwagi, że omawiają coś w tajemnicy przed nimi. Jej skóra była niezwykle delikatna, co wydawało się przeczyć ognistemu temperamentowi dziewczyny.
“Chcesz zrobić to przed swoją wędrówką do świata snów?” – elf zawahał się przez chwilę, a jego spojrzenie wyrażało troskę o bezpieczeństwo dziewczyny – ”Jesteś pewna swej decyzji, by skorzystać z tej mikstury?”
Dziewczyna skinęła głową twierdząco.
"Tak, muszę się dowiedzieć skąd i po co biorą się te wizje i jak się ich pozbyć. Nie jestem jednak pewna czy mamy na to w tej chwili czas."
Neff przytaknął, zgadzając się z podejściem dziewczyny. Ulżyło mu, że chociaż na razie nie będzie poddawała się żadnym eksperymentom.
Zerwał ich prywatny dialog i skierował uwagę na to, co w tym momencie robiła reszta ich kompanów.
lf zdał sobie sprawę, że ich wysoki przyjaciel mógł mieć problem ze zrozumieniem, o czym toczyła się rozmowa z tą nową, tajemniczą grupą. Szybko nawiązał kontakt telepatyczny z ciemnoskórym wojownikiem i streścił mu przebieg rozmowy na tyle, na ile pamiętał.
Mukale z pewną niechęcią podszedł powoli do wiedźmy, wywołany przez szamana. Na jego twarzy zagościł nieładny grymas.
“Rozmawiający z Duchami” - rzekł telepatycznie – “nie trzeba mi żadnej pomocy od tej wszetecznicy. Wykorzystajmy jej moce, by się przysłużyć naszej sprawie, a następny spalmy jej plugawe ciało w ogniu, ku przestrodze innych kobiet.”
”Gol… M-M-Mukale proszę, ta kobieta i jej towarzysze przyjęli nas pod swój dach w pokoju. Zaatakowali naszych wrogów by nas chronić, a teraz częstują nas strawą, o którą zapewne tu niezmiernie ciężko.”
”Nie ja jestem tu głową w tym plemieniu. Nie do mnie należy ta decyzja. Rzeknij jednak tej szkaradzie, że nie zamierzam mieć z nią nic do czynienia.” - Odrzekłszy tak, oddalił się.
Jedyne co Neff mógł zrobić to smutno pokręcić głową.
Wybaczcie. Na daną chwilę nie trzeba nam niczego, prócz posilenia się zupą dopóki jest jeszcze gorąca. Jeśli zamierzasz wrócić jeszcze do świątyni, pójdziemy z tobą. Razem tu przyszliśmy i razem powinniśmy się trzymać.
Ja jednak skorzystałabym z możliwości stworzenia tej mikstury. – powiedziała Cely spoglądając na Troę.
Pelaios posilał się. Choć w istocie zgłodniał, jadł powoli. Tak naprawdę trawił to co usłyszał. Zwłaszcza informację o tym, że cokolwiek by nie zrobili, nie uciekną stąd.
Obserwował przy tym to Valfarę, to Troę. Towarzyszami pierwszej stracił zainteresowanie, gdy tylko usłyszał że odpowiadają przed nią.
Wybaczcie nieufność i pytania. W takich okolicznościach pytania same cisną się na usta, wpychając przed kurtuazję. – odezwał się w końcu po przełknięciu ostatniej łyżki zupy. Nie sądził, by ktokolwiek z zebranych, może poza Neffem, znał słowo “kurtuazja” ale uznał że można zrozumieć z kontekstu. Odstawił miskę na ziemię. Wyciągnął brudnę chustkę i rozłożył ją na kolanie, by ponownie zacząć składać, tak by przenicować ją na trochę czystszą stronę. Przez moment można było ujrzeć wyhaftowany kształt rozpościerającego skrzydła orła. Chwilę później fałdy materiału znów ukryły symbol.
Hanah już się przedstawiła. To jest Astine, Cely, Delran – zaczął wskazywać kolejno towarzyszy. – Mukale, Neff… ja jestem Pelaios.

Zrobił pauzę, podczas której w końcu odpowiedział towarzyszom za pomocą neffowej telepatii.
”Oczywiście że coś ukrywa. Tak jak większość z nas. To jeszcze nie powód żeby jej nie ufać. Myślę, że można spokojnie założyć że jej własna skóra i skóra jej ludzi jest dla niej ważniejsza od naszej. Mając tą świadomość, dorzućcie do tego fakt, że rzeczywiście została tu wysłana by dowiedzieć się, czemu kabza Roderika nie napełnia się lokalnym złotem. Innymi słowy… nie jest naszym wrogiem.” – po chwili zaś dodał. – ”Ach… i jeśli się nie mylę, to nie warto jej denerwować. A jak już zdenerwujecie, to mam nadzieję, że macie posrebrzaną klingę.”

Spojrzał na Valfarę patrząc jej w oczy.
Cieszę się, że nie musimy się obawiać tego wilka. To zdejmuje przynajmniej jeden ciężar z serca. Po tych dyniach w wiosce… wyobraźnia zaczęła podsuwać naprawdę złowieszcze wizje. - uśmiechnął się do kobiety i zmienił temat.
Mój towarzysz rzekł prawdę. Aktualnie moim celem jest rozwiązanie tego… ambarasu. Odnalezienie ciebie, to był jeden z kroków jakie założyłem, w nadziei że będziesz bogatsza o wiedzę, której do tej pory nie posiadałem. Dołączysz do nas, czy jesteś zbyt ranna?
Miewałam już gorsze rany i z nimi stawałam w bój. To, że robię się stara nie znaczy, że mięknę – Valfara odrzekła posyłając mu krótki uśmiech, który jednak zaraz zniknął. – Ale wasz pomysł z powrotem do osady jest bez sensu. Niepotrzebne marnotrawstwo sił, a widzę, że tych wam ubyło, by dotrzeć tutaj. – Ruchem głowy wskazała na bandaże Pelaiosa i Hanah.
Diabelstwo sięgnęło pod płaszcz dotykając piersi.
Trzeba było zobaczyć tego drugiego – zażartował i wrócił do tematu – Nie będzie to duże nadłożenie drogi, a lepiej przez tą diabelską mgłę podróżować razem. W silniejszej grupie, mniejsza jest szansa, że nadwyrężymy nasze siły. W świątyni pozostała resztka ocalałych… – spojrzał na Hanah, a potem na Neffa rozważając coś. – Odbudowując aurę świątyni pozostawimy za sobą jakieś zabezpieczenie… na wszelki wypadek – dodał.
Wtem nagle do towarzystwa powrócił Mukale, krocząc szybko i nerwowo.
Czarownico! Nie chcę z tobą rozmawiać, ale czuję, że pragną tego Przodkowie. Racz wysłuchać mnie, gdy zakończysz rozprawę z Wodzem. – Następnie zwrócił się do Pelaiosa. – Racz wybaczyć frywolność twemu słudze, milczę już niczym głaz.
Po tych słowach znów się oddalił.
Pelaios drgnął zaskoczony powrotem Mukalego czując przez moment jakby serce miało wyskoczyć mu z gardła. Odprowadził spojrzeniem swojego towarzysza, po czym wrócił uwagą do Valfary i Tro'y. Nie powtarzał jednak pytania, które zadał wcześniej wiedząc że i tak zostanie odpowiedziane - w ten czy inny sposób.
Niespodziewane wpadniecie dzikiego wojownika poskutkowało chwilowym urwanie się dotychczasowego wątku, lecz ten zwany Zaszirem wrócił rozmową na istotne tory.
Nie mówi głupio. Nierozsądnie byłoby tracić w takiej chwili jakichkolwiek sojuszników, nawet jeżeli dotarcie do źródła problemu musiałoby zostać odłożone w czasie.
Valfara wpatrywała się w niego przez chwilę, po czym spojrzała na łucznika.
Herd, co ty o tym powiesz?
Eh… Im szybciej się za to weźmiemy tym prędzej będzie po wszystkim. I tak byśmy tu siedzieli czekając na nich – przyznał kwaśno.
Kiedy skończył z rogu pomieszczenia rozległ się po raz kolejny trzask rękawic uderzającej o napierśnik.
Ciebie nie pytałam – Valfara rzuciła w kierunku rycerza, który odpowiedział jej metalicznym wzruszeniem ramion. Kobieta westchnęła i popatrzyła ponownie na Pelaioas.
Chyba postanowione… Pelaiosie.
Diabelstwo skinęło głową uśmiechając się na “wymianę” zdań Valfary i rycerza i spojrzało na gospodynię.
Ruszysz z nami?
Tak planowałam, ale jeżeli chcecie bym przygotowała dla towarzyszki miksturę będę potrzebowała trochę czasu. Wam też by się on przydał, by opatrzyć wasze rany. Mogłabym też oczami Vatara, mojego kruka – który nagle pojawił się na jej ramieniu. – spróbować przeczesać okolicę i znaleźć dla nas bezpieczną drogę.
Pelaios podniósł brwi znów zaskoczony. Nie lubił jak rzeczy i istoty pojawiały się tak po prostu w jego otoczeniu. Czuł się nieswojo będąc świadomy, że dziś to kruk przyjaznej wiedźmy, lecz jutro może to być ostrze pod żebrami.
Tak. Zdecydowanie przyda nam się chwila oddechu… oraz dalsza pomoc lub odpowiedzi – dodał zerknąć na Mukalego – Wpierw jednak pozostańmy w temacie przepowiedni i zła. W istocie czuję się trochę… wolniejszy w tej mgle. Jesteś w stanie nas przed tym uchronić? Miksturami bądź wsparciem patrona?
Wiedźma zastanawiała się przez dłuższą chwilę.
Nie jestem pewna. Być może mogłabym odprawić odpowiedni rytuał, ale trudno mi rzec jak długo utrzyma się jego moc. Zwłaszcza w sercu tego wszystkiego. Mam też uwarzony olej który powinien obłożyć nasz oręż mocą Opiekuna Kości, lecz jest go niewiele. Najlepiej byłoby go zachować na źródło naszej zguby.
Rozumiem. Następne pytanie jest ważniejsze ponieważ nie lubię niespodzianek. Do tej pory spotkaliśmy dynie, człekokształtne dynie, jedną olbrzymią dynię i wielkiego potwora z kosą. Czy ta lista pokrywa się z waszą, czy też powinniśmy przygotować się na inne… formy zagrożenia.
Trafiliśmy na dynię, która miała chędożone szczypce z chędożonych kos – rzekł Herd po chwili zastanowienia.
Tak… – Zaszir potwierdził że smutkiem. – Ich szczypce były zabójcze, ale same też padały po silnym ciosie, dwóch. Nie natrafiliśmy jednak na takiego z jedną kosą. Jak wyglądał i co potrafił?
Ja zaś oczami kruka widziałam jedną, która wyglądała jakby zbierała ciała poległych i wkładała je sobie w pękate ciało. Trudno jednak powiedzieć coś więcej. Monstra te są dziełem wykraczającym poza nasze rozumienie – wtrąciła swoje trzy grosze wiedźma.
Diabelstwo opisało pokrótce Kosiarza, nie wchodząc w szczegóły jak wyglądała walka. Zwróciło jedynie uwagę na to, w jaki sposób ich podszedł oraz zachowanie podczas potyczki.
Te istoty są o tyle przebieglejsze, z ilu ciał się składają. – zauważył. – Są podatne na ogień… możliwe też że osłabia je światło. Czaszki trzeba niszczyć, aby powstrzymać ich przyrost… coś jeszcze? – zapytał głośno i powiódł spojrzeniem po wszystkich zebranych.
Pozytywna energia – doszło od strony kapłanki rozmawiającej z rycerzem.
Możliwe też że kwas, wnioskując z tego jak wściekł się po twoim akrobatycznym wyczynie. W każdym razie energia negatywna nie czyni im krzywdy. Mają coś na kształt świadomości. Możliwe nawet, że kierowanej przez coś. Próba wymuszenia na nich kontaktu telepatycznego spotkała się z potężnym odparciem przez… coś. – dodał Neff.
Strzały z łuku też niewiele im robią… ale to pewnie już wiecie – Astine popatrzyła na Herda.
Może gdyby je podpalić? – zasugerował Pelaios.
Cely zainteresowana odwróciła głowę w kierunku rozmawiających, gdy wspomniano o ogniu. Chcąc lepiej słyszeć rozmowę podeszła bliżej.
Podpalić co? – spytała zaintrygowana.
Tiefling uśmiechnął się.
Strzały… aby były skuteczniejsze. Może nasączyć groty w oleju. Powinien wystarczyć taki do lamp.
Sam olej nie wystarczy. Trzeba obwiązać strzały nasączonym materiałem, zrobić z nich coś pokroju pochodni – wtrącił się łucznik.
Ja mam pochodnie… w sumie one same też są dobre – kapłanka dołączyła ponownie do pozostałych. – No i w zasadzie muszę i tak zdjąć tą poszarpaną koszulę to może pójść na szmaty. Tunika mi wystarczy póki co.
No dobrze… przygotujmy się, odpocznijmy i ruszajmy. – rzekł Pelaios po chwili. Z chęcią by oparł się o ścianę i zmrużył na moment oczy, ale wszystko wskazywało na to, że czeka ich jeszcze trochę rozmów. Sam zamierzał popytać o to i owo “kościaną” kobietę.
 
Koime jest offline