Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2019, 13:43   #81
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
A NASTĘPNEGO DNIA...


Mervi od poranka zauważyła, iż Eutanatos nic nie jadł i bardzo mało pił - ograniczając się do wody. Wstał dużo wcześniej od niej, na tyle, iż zdążył jeszcze podjechać na miasto gdy ona odsypiała ciężko noc pełną wycieńczające gorączki, dreszczy oraz dość niespodziewanego bólu wątroby.
Zdążyła się już przyzwyczaić do pozornej małomówności Tomasa która w połączeniu z typowym dla niego, zimnym, grobowym tonem stwarzała wrażenie nieprzystępności. Kilka razy nawet zapomniała się, iż w sumie dało się z nim zwyczajnie porozmawiać…
- Mervi…
Odezwał się nagle znad komputera w którym pisał pewne spostrzeżenia, z tego co mówił, w zakresie zebrania, lecz nie do końca mu wierzyła.
- Pora chyba na zajęcie się twą kondycją fizyczną - nie odwracał wzroku od ekranu.

Adeptka nie była pewna czy w tym momencie powinna się cieszyć z nadchodzącej ulgi, czy martwić tym, co mógł planować Eutanatos...
- Wiesz... To zdanie brzmi niepokojąco. Zupełnie jakby wymawiał je jakiś boss mafii nad skrępowanym biedakiem...
- Wybacz - uśmiechnął się smętnie do ekranu, następnie odwrócił się w jej stronę - przyzwyczajenia z poprzedniej pracy.
Mag wstał od komputera.
- Bardzo cieszy mnie, iż nie nalegałaś na leczenie. Ciężar oczyszczenia jest ważny, lecz to nie powód aby torturować nim się w nieskończoność. Szczególnie gdy mamy ważniejsze rzeczy na głowie, a ty jesteś potrzebna fundacji.
Na chwilę zatrzymał. Chyba chciał zrobić sympatyczną minę, średnio mu to wychodziło.

- Mogę całkowicie oczyścić twe ciało z toksyn, zniszczyć u podstaw ich pragnienie w aspekcie fizycznym. Nie będą ci groziły żadne objawy fizyczne, chociaż musisz być świadoma dwóch rzeczy. Umysł ma sporą władzę nad ciałem, więc może ci się wydawać, że coś jest nie tak. Zawroty głowy, potliwość, czasem objawy układu pokarmowego. Wszystkie objawy jakie może spowodować stres, dalej będą się pojawiać, a rzucanie uzależnienia jest dość stresujące.
- Jest też druga sprawa. Jeśli oczyszczę twój organizm, a ty wrócisz do ćpania, to najpewniej przyćpiesz tyle ile zawsze. W takim wypadku, dla świeżego organizmu, będzie to złoty strzał.

- Zaczynam się zastanawiać, czy jednak nie odradzasz tej odstawki lub leczenia, ale nie martw się - jeżeli znowu zacznę ćpać to będę dawkować rozważnie. - uśmiechnęła się z lekką nerwowością.
- Nie dasz rady - Eutanatos odpowiedział jej zimnym głosem. - Jeśli zechcesz wziąć znowu, umysł będzie potrzebował więcej. Nie tyle ile poprzednio, jednak ciało ma na to wpływ, lecz dużo więcej niż zniesiesz. Jeśli pękniesz w pierwszej decyzji aby znowu ćpać, gwarantuję ci, nie powstrzymasz się aby zażyć więcej, gdy to co weźmiesz nie starczy.
Mag był poważny. Śmiertelnie poważny.
- Pięknie... - westchnęła - Obrazisz się, jeżeli kiedyś pojawię się przy tobie z karteczką "pomocy"? Zastanawiam się właśnie czy nie pozostawić w uśpieniu programu 911 po prostu, na krytyczną sytuację...
- To standardowa rzecz w każdej grupie leczenia uzależnień. Z tego wziął się termin grup wsparcia, aby o dowolnej porze zadzwonić do innego członka W prawdziwych grupach zawsze przyjeżdżają wtedy dwie osoby - zamyślił się - szczegóły. Zdecydowałaś?
Mervi wyglądała na prawdziwie zestresowaną koniecznością podjęcia takiej decyzji... choć wiedziała, że była ona ważna.
- Jeżeli tego nie zrobimy, to może się to jeszcze mocniej odbić na zdrowiu, prawda?
- Wtedy będziesz musiała podjąć zwyczajną terapię, jak każdy śpiący, łącznie z wyborem zamiennika. Będziesz też mniej użyteczna dla fundacji, jeśli jeszcze w niej będziesz.
- Jak przedawkuję śmiertelnie to na pewno nie będę... - mruknęła.
- Wszyscy podejmujemy ryzyko - kiwnął głową w oczekiwaniu.
- Nihil novi... Zgadzam się.
- Dobrze.

Eutanatos poszedł do okien, powoli zasłaniając je. W tym czasie mówił.
- Rozbierz się. Masz szczęście, że nigdy nie darzyłem szczególną sympatią tradycyjnej akupunktury, zatem obejdzie się bez igieł. Zaczniemy od pleców.
- Będzie bolało, doktorze? - kobieta uśmiechnęła się bez siły, jednocześnie rozbierając się jak chciał Tomas.
- Trochę, bardziej może być dziwnie - Tomas przyznał spokojnie - jeśli nigdy nie swędziała cię trzustka lub nie miałaś wrażenia, że nerki zmieniły się ro robaki i zaczyną pełznąć łaskocząc serce, to masz okazję.
- Nowe doświadczenia zawsze w cenie... - westchnęła.
- Połóż się na kanapie, na brzuchu - Tomas polecił spokojnie - spróbuj przy tym się trochę rozluźnić.

Mag poczekał aż technomantka wykona jego polecenie. Stanął nad nią, kilka chwil obserwował. Mervi słyszała, jak oddycha... dziwnie. Raz dyszał szybko, rytmicznie hiperwentylując się, następnie czynił głębokie, powolne wdechy.
Eutanatos zamachnął się pięścią prosto w kręgosłup technomantki. Na moment spięła mięśnie w prostym odruchu obronnym. Co on wyprawiał?!
Fala przyjemnego ciepła rozeszła się wzdłuż kręgosłupa, sięgając żeber, podstawy czaszki oraz miednicy. Kobieta dosłownie czuła przyjemny żar płynący z tych kości. Nie poczuła też ani uderzenia, ani nawet dotyku eutanatosa. Dopiero po chwili poczuła zimne palce maga ugniatające jej łydkę. Trochę zbyt mocno, boleśnie wbijał palce jak pazury. Czuła skurcze.
- Rozluźnij nogę - polecił spokojnie.
Ból trochę zelżał… czy po prostu przestała czuć nogę. Po chwili drugą. Poczuła rozpaloną, niemal gorącą dłoń eutanatosa dotykającą całą powierzchnię jej łopatek. Swędziały ją płuca, wątroba piekła. Miała wrażenie, że po skórze chodzi jej tabun robaków.
Tomas pomógł jej przewrócić się na plecy. Poprosił aby wyciągnęła do przodu ręce. Mag obejrzał pod kilkoma kątami jej ramiona, ścisnął w kilku miejscach, aż zaczęła czuć zawroty głowy.
- Ręce na dół.
Polecił spokojnie. Kciukiem dotknął jej czoła, potem obojczyka, skroni, lewego żebra, kostki u nogi. Zamyślił się czyniąc ten dziwny gest. Położył dwie ręce na brzuchu Mervi. Jedna wydawała się paląco, acz przyjemnie gorąca, druga - chłodna jakby wyciosana z zimnej stali.
Coś dziwnego pojawiło się na twarzy maga.
- Poczekaj.
Polecił, wychodząc z pokoju. Ciekawe gdzie miała uciec gdy nie była pewna czy jej nogi nie mają czucia czy też faktycznie są sparaliżowane? Mrowienie skóry przeradzało się w uczucie dziwnie przyjemnego, osobliwego jakby złuszczania się jej - jak schodzący naskórek po zbyt długiej kąpieli - mimo, iż nic takiego się nie działo.
Eutanatos wrócił trzymając coś w dłoni. Przyłożył zawinięty w pięść symbol do swej klatki piersiowej.
- Napnij mięśnie brzucha. Daj opór.
Mocno nacisnął dłonią jej brzuch. Zabolało, zabolał wysiłek, zabolała siłą jaka mężczyzna włożył do tego. Miała wrażenie, iż coś pełza w środku jej ciała - jakieś drażniące wicie z trudem omijające nerwy, czasem powodując łaskotanie (łaskotanie nerek?), czasem pieczenie przepony, wrażenie ucisku serca czy dotykania płuc. Tomas lekko poczerwieniał na twarzy z wysiłku. Oderwał dłoń od jej brzucha, zaczynając uciskać okolice trzustki.
Ponownie dotknął jej kostki, lewego żebra, skroni, czoła, a na koniec, położył na jej splocie słonecznym… kość. Jakby z ludzkiej dłoni. Kilka chwil ciszy.
Mervi czuła się nieswojo.

Mag chwycił kość w dłoń.
- Gotowe - uśmiechnął się blado - chwilę nie wstawaj, możesz przez pewien czas mieć problemy z czuciem w dolnych partiach ciała. Objawy ustąpią do kwadransu, zawroty głowy… Lepiej nie pij dziś mocnej kawy.
Wyglądał na bardzo zadowolonego ze swych dokonań. Mervi szczerze mówiąc nie czuła poprawy, ale cała adrenalina związana z tą sytuacją skutecznie znieczuliłaby wszystko. Zobaczymy pod koniec dnia na ile magya Tomasa zadziałała.
- Pozwoliłem sobie coś ci zabrać - przyznał szczerze podając jej koc do okrycia się.
Mervi odkryła się otrzymanym kocem, utrzymując poważną minę. Zapytała powoli.
- Czy w takim razie... - wzięła głęboki oddech - ...myśmy coś... no wiesz. Bo z twoich słów taki obraz się buduje.
Tomas wyglądał na zaskoczonego.
- Wziąłem sobie raka. Małe skupisko, tuż nad trzustką, dałoby o sobie znać za kilka, może kilkanaście lat - odpowiedział spokojnie.
- Och. Dzięki wielkie. - uśmiechnęła się z ulgą - Po tym dyszeniu można było wiele wnosić. - dodała z rozbawieniem.
- Nigdy nie widziałaś ekspresyjnej medytacji? - zapytał lekko speszony - Na przykład haka.
- A także takie praktykujesz? Ja tam wolę medytować nad rozwiązaniami matematycznymi. - uśmiechnęła się z wesołością.
- Myślałem, że rozwiązań się używa, a nie medytuje nad nimi - trudno powiedzieć czy Eutanatos żartował. - Idę schować moją zapłatę - odpowiedział ruszając z kością w dłoni ku innemu pomieszczeniu.
- Tomas? Po co ci ta kość była? - zapytała jeszcze.
- Rak. Dałem go na przechowanie przyjacielowi - eutanatos uśmiechnął się pod nosem.
- Czy ten przyjaciel jeszcze żyje? Ten, którego to kość? Czy to kość jest kumplem? No i... - spojrzała ciekawsko - Na co ci rak?
Mag nie odwrócił się, dając jasno do zrozumienia, iż nie ma zamiaru jej dokładnie tłumaczyć.
Mervi już dłużej nie męczyła Tomasa w tej kwestii. Nie teraz przynajmniej. Westchnęła jedynie lekko, gdy zrozumiała, że teraz nic nie ugra. Ważniejsze było w tym momencie poinformowanie Firesona o dokładnej godzinie spotkania (bo chyba tak dokładnie to mu wtedy nie podała...) oraz zbadanie co siedziało jej w głowie, gdy atakowała Patricka... Sądziła, że to samo, co w momencie zabójstwa mikrofalówki.

Jaki wtedy miała thought process?
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline