Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2019, 14:37   #73
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Na zewnątrz

dy Pelaios znalazł się na zewnątrz, wpierw uważnie się rozejrzał po okolicy, nasłuchując dźwięków, których już nasłuchał się w wiosce. Dźwięków zwiastujących zbliżające się dynie. Dopiero po chwili, trochę spokojniejszy, oddalił się na kilka kroków od chatki i przystanął zadzierając głowę do góry, szukając nieba.
Cely czując muśnięcie dłoni tieflinga na swojej talii spojrzała za nim zdziwiona, jednak bez pytania udała się za nim. Stanęła obok niego, również spoglądając w niebo i westchnęła.
Ech… nie ufam jej, nie podoba mi się.
Coś konkretnego wzbudza nieufność, czy to ogólne wrażenie?
Choćby to, że chowała w pośpiechu jakąś błyskotkę na szyi tak, żebyśmy jej nie zauważyli, no i ogólnie, mam dziwne wrażenie, że ona nie mówi nam wszystkiego. – odpowiedziała. – A ty chciałeś o czymś konkretnym porozmawiać? – spytała nawiązując do sygnału, który diabelstwo dało jej w środku.
Pelaios spojrzał na Cely szukając w mroku jej oczu, by po chwili znów spojrzeć w górę.
Po prostu nie chciałem przy nich rozmawiać o nieufności. Zaczepiłaś mnie w dość niekorzystnym miejscu.
W jego głosie nie było słychać irytacji ani złości. Raczej rozbawienie.
Oczywiście że coś ukrywa. Wszyscy coś ukrywamy. I każdy ma ku temu jakiś powód. Słyszałaś moją poprzednią odpowiedż na temat Valfary, czy Neff urwał kontakt?
Masz na myśli to o posrebrzanych mieczach? Tak słyszałam. Sądzisz, że ten wielki wilkopodobny stwór, którego ślady widziałyśmy z Astine to… jej? – spytała. Sama miała podobne podejrzenia, jednak nie do końca chciała w to wierzyć.
Diabelstwo niemo przytaknęło. Siegnęło do pasa i wyciągnęło z sakiewki kilka srebrnych monet. Błysnęły w świetle księżyca, po czym zniknęły wrzucone do kieszeni płaszcza.
Tak jak wspomniałem, nie radzę jej denerwować. Jeśli mam rację, to przez tą wieczną pełnię musi mieć nie lada problem z utrzymaniem klątwy w ryzach. Kto wie… może wisior jej w tym pomaga? – Pelaios przerwał odrywając wzrok od księżyca i wracając na ziemię – Sama widzisz… może ukrywać coś co by mogło nas odstraszyć gdybyśmy wiedzieli. A tak… jest zwykłym żołdakiem na usługach hrabiego. Osobiście nie mam jej za złe że chce być właśnie tak postrzegana.
W sumie masz rację. Ja chyba powinnam rozumieć ją najbardziej. – pół-elfka uśmiechnęła się pod nosem. – W końcu również ukrywałam przed wami kim jestem, bojąc się braku akceptacji. Swoją drogą dziękuję, że poradziłeś mi żeby powiedzieć prawdę. – spojrzała na łotrzyka z uśmiechem.
Nigdy nie uznawałem kłamstwa za coś wartościowego. Wręcz przeciwnie… kłamstwo szkodzi przede wszystkim kłamcy – podszedł do jednego z okolicznych drzew i oparł się plecami o pień.
Co za koszmary cię męczą?
Nim Cely zdążyła odpowiedzieć z wnętrza chaty wyszła Hanah. Miała skwaszoną minę. Nie poświęciła jednak uwagi dwójce na zewnątrz a skierowała się między grządki, czy tam chwasty. Dla niej to akurat mogło być jedno i to samo. Byle żywe i zdrowe.
Widzę w snach postać drowa, który mówi mi o tym, że jest moim ojcem, mimo że nigdy go nie widziałam. Pokazuje mi on obraz wioski z której pochodzę w dniu gdy jego enklawa ją napadła. Te krzyki, ogień pochłaniający część domów i moja matka… – dziewczyna zawiesiła głos. – Moja matka, którą on… – nie potrafiła dokończyć, a jej czerwonych oczach stanęły łzy.
Pelaios nie poganiał Cely. Ale nie odwracał też spojrzenia od jej oczu.
–[i] A on, stoi obok mnie i z okrutnym uśmiechem wpatruje się w te wizje, jednocześnie opowiadając mi co czuł, gdy… gdy krzywdził moją matkę. Oprócz tego mówił mi coś o jakimś smoczym dziedzictwie, o tym, że jestem jak on… A ja, ja nie jestem… – z każdym słowem była coraz bardziej roztrzęsiona. Nie będąc już w stanie powiedzieć ani jednego słowa więcej, wtuliła się w diabelstwo i schowała zapłakaną twarz w jego piersi.
Tiefling odruchowo objął dziewczynę, by dopiero po chwili zganić się w myślach za brak ostrożności. To była jednak krótka myśl, szybko ulatująca z głowy. Jedną ręką obejmował jej plecy, drugą ułożył na włosach.
No… wyrzuć to z siebie. – powiedział cicho i umilkł wyczekując momentu, w którym wybuch płaczu przebrzmi zostawiając po sobie szlochające echo.
Po kilku minutach pół-drowka uspokoiła się, po czym podniosła wtuloną w pierś diabelstwa głowę i spoglądając mu w twarz, powiedziała zawstydzona.
Ja… ja przepraszam… nie powinnam.
Pewnie nie – diabelstwo uśmiechnęło się – Ale nie masz za co przepraszać. Trochę lżej?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i pokiwała twierdząco głową, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że dalej obejmuje łotrzyka.
To dobrze – mruknął. – Czasem trzeba sobie na to pozwolić… wygodnie ci? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem pełnym ostrych zębów.
Tak...– odpowiedziała, gdy nagle uświadomiła sobie, że dalej znajduje się w objęciach Pelaiosa. Zamrugała szybko oczami, po czym poczuła, że gdyby tylko jej skóra nie była ciemnoszara, to jej twarz oblała by się czerwienią równą jej włosom.
Yyyyy… To znaczy… To może ja już cię puszczę. – zawstydzona spuściła wzrok.
Oczywiście – odpowiedział rozluźniajac objęcie – Nie będę powstrzymywać.
Zanim jednak ją puścił wsunął dłoń pod włosy ujmując policzek i wejrzał głęboko w oczy, mówiąc poważniejszym tonem.
Jesteś tym kim zdecydujesz się być… żadne sny, przeznaczenie, czy przepowiednie tego nie zmienią. Mam nadzieję, że zdecydujesz dobrze.
Też mam taką nadzieję, dziękuję. – odparła uśmiechając się lekko. Z pewnym wahaniem wypuściła tieflinga z objęć.
Chciałeś jeszcze o czymś porozmawiać? Czy wracamy do środka? – spytała starając się zamaskować swoje zawstydzenie.
Opuścił dłoń i wzruszył ramionami.
Możemy wrócić… Tam niby cztery ściany, ale chyba tu mi jest cieplej. – uśmiechnął się trochę słabiej niż wcześniej, po czym zerknął ponad Cely na krzątającą się obok domu Hanah. – To chyba zasługa tego smoczego dziewi...dziedzictwa – poprawił się natychmiast.
Jeśli faktycznie ci ciepłej, to w razie czego służę swoim smoczym dziedzictwem. – zaklinaczka chciała udać bardziej rozluźnioną i zażartować, jednak szybko zdała sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało. "Ty idiotko, co ty wygadujesz!" Skarciła się w myślach.
Pelaios zaśmiał się cicho.
Diabłu dwa razy powtarzać nie trzeba – odparł – Kiedyś skorzystam z propozycji…
Heej! Znalazłam chyba dobre rośliny. Brakuje mi tylko je w coś zapakować – zajęta do tej pory wykopywaniem zielska stanęła obok z umorusanymi w ziemi dłońmi. Usilnie próbowała utrzymać osypujące się grudki w rękach, ale szło jej mizernie. Dopiero jak podniosła spojrzenie na dwójkę ściągnęła brwi.
Ja coś przerwałam prawda?
Pelaios spojrzał zdziwiony na Hanah, potem na Cely, a potem na sadzonkę i znowu na Hanah.
W zasadzie to nie... – odpowiedział. – Miałem tylko pobrać zaliczkę…
Po tych słowach raptownie pocałował Cely korzystając z momentu zaskoczenia, by po chwili wyprostować się z uśmiechem na ustach.
Dobrze że jesteś.
Hanah zamrugała kilkakrotnie aby zrozumieć co się właśnie stało. Bezceremonialnie posadziła diablęciu rośliny na głowie pomiędzy rogami.
No to nieś wielki wodzu nadzieję tego świata – parsknęła śmiechem.
Cely początkowo znieruchomiała zaskoczona pocałunkiem Pelaiosa, jednak gest kapłanki sprawił, że momentalnie wybuchnęła śmiechem.
Diabelstwo z początku miało kwaśną minę, ale zaraz się uśmiechnęło czując jak ciężar tego miejsca na moment opada. Ściągnął sadzonki z głowy i otrzepał ją z resztek ziemi.
Zgodziłbym się. – odpowiedział powoli odkładając rośliny na ziemię. – Ale na was potrzebuję obu rąk!
Ręce tieflinga wystrzeliły do obu kobiet, by złapać je w taliach. Towarzyszył temu chrapliwy śmiech.
Cely skrzywiła się nieco, gdy druga ręka diablęcia objęła Hanah, jednak szybko przywołała się do porządku nie chcąc dać poznać po sobie, że ten gest wywołał w niej lekką zazdrość.
Hanah ponownie parsknęła śmiechem. Założyła ramię na bark Pelaiosa w ogóle nie kłopocząc się bliskością.
Dobra, ale wracając do tematu, ma ktoś jakiś dodatkowy kawałek materiału..? – urwała na moment i pacnęła dłonią w swoje czoło zostawiając na nim nieco brudu. – Przecież mogę schować do garnka. Pożyczę tylko ten magiczny bukłak, dobra?
Pelaios gdy już naściskał i nastraszył kobiety, puścił je i skinął głową na pytanie Hanah. Resztki uśmiechu jeszcze plątały się w mimice twarzy, ale było to echo chwilowej radości.
Mam go w plecaku… – wskazał na chatkę, po czym westchnął ciężko czując jak atmosfera miejsca ponownie zaczyna zalęgać się sercu. – Wracajmy do środka. Kościana wiedząca będzie miała kilku petentów zanim ruszymy… ale skoro czas jest naszym przeciwnikiem…
Nie dokończył. Wsunął ręce do kieszeni, by odszukać schowane tam wcześniej srebrne monety. Wolał je mieć pod ręką. Skierował się do chaty zostawiając roślinkę, tam gdzie ją pozostawił.
Patrz go no, cwaniak jeden – powiedziała do półdrowki. Schyliła się po roślinkę i podniosła ją krytycznie oceniając ilość ziemi. Potem zdjęła plecak i zaczęła w nim grzebać szukając garnuszka.
A no cwaniak… – wydukała Cely, wpatrując się bez ruchu w oddalającą się w kierunku chaty diablęcia. Zastanawiała się, co tak właściwie się przed chwilą wydarzyło.
Kapłanka uśmiechnęła się pod nosem. Wyciągnęła garnuszek i usadowiła go na ziemi. Sadzonki zostały usadzone w naczyniu i zasypane dodatkową warstwą ziemi. tak zostały zaniesione z powrotem do chaty i pozostałych i podlane szczodrą ilością wody.
Kiedy kapłanka ruszyła w stronę chaty, Cely również skierowała tam swoje kroki. Nie miała zamiaru zostać tutaj na zewnątrz sama.


 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 24-05-2019 o 21:41.
BloodyMarry jest offline