Otwarte na oścież drzwi sugerowały, że w środku nie ma nic ciekawego, a sterta brudnych naczyń, kurz i unosząca się w powietrzu stęchlizna nie zachęcały do pozostania w pomieszczeniu. Skoro jednak podjęli się tego szczytnego zadania, trzeba było nie tylko wejść, ale i mniej więcej dokładnie sprawdzić całe pomieszczenie.
- Wygląda na to, że do tego miejsca też nie pasujemy - powiedział Konrad, przymykając drzwi. Uznał, że lepiej by było gdyby nikt ich nie przyłapał na myszkowaniu w tej izbie.
- Ale chyba nie smucisz się z tego powodu? - zapytała Liwia, której uwagę przykuła zdecydowanie wyróżniającą się deska podłogowa.
- O nie, moja droga - zapewnił ją Konrad, ostrożnie podnosząc brzeg siennika... pod którym, prócz brudu, nic nie było.
- U mnie też pudło - odparła z lekkim rozczarowaniem po tym jak w skrytce pod deską nie odkryła nic poza kurzem.
- Tu nic nie ma... - stwierdził Konrad, gdy przeszukanie ścian nie dało żadnego efektu. - Ale popatrz na te drzwi.
- Wygląda jakby ktoś bardzo chciał się stąd wydostać - odparła zamyślona.
- No to robił to w dziwny sposób - odparł Konrad. - Ja bym spróbował najpierw otworzyć lub rozwalić okno. A jeśli chodzi o drzwi... Skupiłbym się na zamku. Albo zawiasach. A ten, co walił w drzwi siekierą, miał trochę siły.
- Masz racje, ale z drugiej strony przy tak dużej ilości kurzu można utracić zdrowy rozsądek - odparła już pogodniejszym tonem.
- Może i masz rację - zażartował. - Lepiej stąd chodźmy, zanim zapomnimy, że drzwi otwierają się do środka - dodał takim samym tonem. - W każdym razie - zmienił ton na poważny - jeśli Breider ma jakieś mroczne tajemnice, to nie chowa ich w tym pokoju. Trzeba to powiedzieć innym. Chyba trzeba będzie pochodzić za naszym domniemanym kultystą i dowiedzieć się, dokąd chodzi po nocach, jeśli nie wraca do mieszkania.