Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2019, 17:27   #82
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Mervi była przekonana, że nigdy nie lubiła autohipnozy. Mogła śmiać się z Tomasa i tego głośnej medytacji, musiała jednak przyznać, iż był to chyba zdecydowanie wygodniejszy sposób od oglądania od pół godziny migającego wszystkimi kolorami tęczy ekranu (program nazywała dość dowcipnie zagładą epileptyków) podczas gdy kamera skanowała mimikę oraz siatkówkę uzupełniając model podświadomości. Dane na bieżąco strumieniowano do algorytmu estymującego.
To wszystko tylko po to aby dowiedzieć się co chodziło jej po głowie w nocy, gdy uderzyła Patricka łomem.
I to wszystko… prawie na nic. W modelu panował ogólny bałagan, rozgałęzienia gałęzi predykcyjnych ciągnęły się długo dając zupełnie zwariowane, nieprawidłowe wartości, a jednocześnie ich parametry ciągle oscylowały w wartościach nie pozwalających programowi pominąć tych wersji. Kompletny nieład., brak myśli przewodniej oraz użytecznej informacji.
Jednakże przebudzona wyciągnęła z tego istotny wniosek.
Tamtej nocy, w jej głowie panował CHAOS.

***

Leif zapadł w spokojny sen. W ostatniej chwili gdy oddawał się w objęcia siostrze śmierci, wydawało się mu, że słyszy jakiś głos, wołający z oddali, czuły lecz władczy. Dobiegał jakby z wielkiej odległości, nie mogąc się doń przebić.
Zignorował go. Kiedy jeszcze wszystkie rany po bitwie nie zagoiły się, gdy stracił Freję oraz w momencie rozmowy z dziwną istotą, potrzebował chwili dla siebie. Niezmąconego spokoju.
Czy mówiąc wprost, na tę noc miał już wszystkie powyżej dziurek w nosie.

***

Klaus przybył na naradę jako jeden z pierwszych, miał zatem okazję na krótkie, niezobowiązujące zapoznanie z Adamem Firesonem. Wirtualny adept zrobił na nim specyficzne wrażenie, wydawał się w podobny sposób do naukowca wycofany (czy raczej – nie przystający do społeczeństwa), a jednocześnie chyba lepiej sobie z tym radził. Pochwalił Klausa za sprawne pióro, stwierdził, iż czytał jego prace…
...po czym pozwolił sobie dodać, iż jest to całkiem przyjemna beletrystka. Inny słowy, nie potraktował syna eteru poważnie. Widać było, iż ma nawet chęć na dyskusję, gdyby nie pojawianie się Mervi w towarzystwie ponurego Tomasa. Fireson udał się się im na przywitanie.
Przystanął, nachylił się nad dziewczyną i zaciągnął nosem.
- Pachniesz dupą szatana.
Stwierdził zamiast przywitać się. Wirtualna adepta nie zdążyła nawet zmarszczyć czoła, gdy na zebraniu pojawił się Patrick, dołączający do ich grona.
- Kąpaliście się w tym samym bajorze?
Fireson zapytał z dziwną powagą patrząc raz na Marvi, a raz na Irlandczyka. Ostatecznie wzruszył ramionami.
- Zresztą, nie moja sprawa – przelotnie spojrzał na Tomasa, następnie odchodząc od nich aby złapać przed zebraniem Jonathana, widać było mi pilne.

***

Na zebraniu pojawili się wszyscy magowie za wyjątkiem Inkwizytora oraz mistrza Einara. Ten drugi, ustami Jonathana przeprosił za nieobecność tłumacząc się opieką nad uczniem. Możliwe też było, że po prostu Jonathanowi nie w smak była obecność potężniejszego hermetyka, a Einar w ten sposób został albo usunięty albo wyświadczał mu grzecznościową przysługę.
Iwan wyglądał na kogoś, kto dźwiga jakiś wielki ciężar. Dużo to mówiło o jego postawie, widać należał do tego typu ludzi którzy są tym silniejsi im więcej położyć im na barki. Prezentował się dumnie, spokojnie i w jakiś ukryty sposób – strasznie. Zajmujący obok niego miejsce Jonathan mógł żartować i być miłym gościem, a jednocześnie mistrzem. Do starego dochowanego to nie pasowało. Był trochę jak posąg, a trochę jak obnażono broń.
- Sprawy w mieście potoczyły się dużo szybciej niż początkowo przypuszczałem.
Zaczął pewnie, nie pozostawiać wątpliwości kto będzie prowadził dzisiejszą naradę. Tradycyjnie, poprosił wszystkich o krótką modlitwę lub chwilę milczenia.
- Wczorajszej nocy odszedł od nas Gerard Guivre, Inkwizytor Niebiańskiego Chóru, Mistrz Pierwszej, wspaniały mistyk oraz nieustraszony wojownik stojący na straży stada. Towarzyszyłem mu w jego ostatnich chwilach, a wraz z asystą Patricka zadbaliśmy o zatarcie nadnaturalnych śladów.
Rosjanin zręcznie pominął udział Klausa lub Adama, widocznie dając im do zrozumienia, iż stanie na warcie nie oznaczało wartej wspomnienia pomocy. Mistyk zrobił pauzę, dając zgromadzonym czas na przemyślenie informacji.
- Gerard został śmiertelnie ranny podczas starcia z istotą określaną przez nas jako burzowa istota. Zajmę się Szymichowskimi formalnościami. Przed odejściem, Gerard udzielił mi szeregu informacji. Na istotę natknął się przypadkowo podczas śledztwa związanego z seryjnym mordercą grasującym po Skandynawii. Przedstawiała się w postaci niewysokiej, rudej nastolatki o kręconych włosach. Dziewczyna miała nie więcej niż piętnaście wiosen. Jest to ważne, podczas poprzedniego spotkania Gerard wspomniał o tęgim jegomościu.
Iwan zaplótł place.
- Gerard stwierdził, iz w walce czystko fizycznej nie miał szans. Istota była tak szybka, iz zdawało się mu, iż myśli wolniej niż ona się porusza, a siłą wybiła dziurę w murze. Magya sił nie dała rady. Dopiero czyste uderzenie pierwszą siłą dało jakikolwiek efekt, lecz był tylko pozorny. Co ważne, Gerard nie zdołał jej spłoszyć. Zostawiła go na śmierć z premedytacją. Czuł też, iż jest w stanie zmieniać kształty, lecz z jakiegoś powodu nie czyniła tego w jego obecności.
- Chciałbym abyście pamiętali o ofierze naszego przyjaciela oraz mieli się na baczności. Jest to pierwsza, i mam nadzieję ostatnia ofiara z naszej strony w tym mieście. Sprawy toczą się szybko, robi się naprawdę niebezpiecznie.
Iwan rozdał magom teczki pełne kserokopii ręcznie pisanego dokumentu. Powiedział, iż jest to raport po wczorajszym spotkaniu z wampirami. Jonathan wyglądał na lekko zaskoczonego, lecz nic nie powiedział. Chyba ważył ewentualną awanturę ze sprytną, ponurą atmosferą związaną ze śmiercią Gerarda.
Duchowny wyłożył magom dokładnie przebieg spotkania, nie pomijając znaczących szczegółów. Wyjaśnił, iż w raporcie mają to samo, w razie gdyby podczas dyskusji chcieli odwołać się do części wydarzeń.
- Tak wyglądała narada. Z tego miejsca proszę aby każdy wrobił w sobie odruch spisywania informacji. Będzie to korzystniejsze na narady, jak mi wiadomo, wszyscy mają wiele do przekazania. Pozwolę sobie jednak jeszcze trzymać głos. Wraz z Patrickiem odkryliśmy, iż pośród wampirów z Sabatu panoszy się specyficzna zaraza. Przypomina formą agresywnego nowotworu, jednocześnie pogrążając umysł w obłędzie. Wampir z którego jaźni wydobyłem skrawki informacji, nie był się tyle zarażenia, co niepokoili go zarażeni. Wygląda to jakby nabywali agresywności, czy nawet potencjału bojowego.
- Zapewne interesuje was moje zdanie. Sądzę, że wszyscy obecni się zgodzą – spojrzał ukradkiem na Jonathana – iż w obecnej chwili powinniśmy wstrzymać się wobec jawnego okazywania wsparcia Camarili oraz Sabatowi. Jeśli jednak będzie trzeba podejmować współpracę, związaną z różnego typu działaniami, rekomenduję rozmawiać z Camarilią. Mówiąc działania, nie mam na myśli angażowania się w konflikty czy walkę, lecz zwykła działalność.
Jonathan wyrwał się z zamyślenia.
- Nie będę teraz wspominał dlaczego pomięto mnie na zebraniu – pokręcił głową z niesmakiem – lecz rad byłbym wysłuchać wieści od pozostałej części Fundacji, przed omawianiem spraw. Szczególnie, iż mamy nowego gościa.
- Słuszna uwaga, Mistrzu – Iwan protekcjonalnie kiwną głową. - Adam Fireson, tak?
Zmierzył wzrokiem wirtualnego adepta.
- Tak – odpowiedział cicho – znaczy… Tak. Chyba nie mam w tej chwili nic fajnego do powiedzenia – rozejrzał się po sali.
- Dobrze – Iwan westchnął cicho. - Zatem jak zaproponowano, kto zechce pierwszy podzielić się informacjami?
- Ja – Jonathan zaczął twardo. - Pozwoliłem sobie sprawdzić kilka kwestii. Sabat nie tylko fizycznie walczy z tutejszymi wampirami, nawet jeśli uznałbym, iż tylko jedna dziesiąta wszystkich większych incydentów i nagłych zgonów to kwestia wampirzej wojny, to i tak byłoby aż za dużo. Lokalni przedsiębiorcy, porachunki grup przestępczych, nowe szantaże, policja, spalenie starego tartaku, śmierć zastępcy komendanta, ruchy spółek podkupujących lokalne przedsiębiorstwa, do tej pory dobrze prosperujące i nie mające celu sprzedaży… Wyjątkowe silne wzmożenie. Dużo czasu zajęły mi formalności z Horyzontem – hermetyk wyglądał jakby bardzo próbował nie tłumaczyć się – lecz miejmy nadzieję, że był to ostatni list. Mam też trop miejsca potencjalnego węzła, niestety obszar poszukiwań jest dość duży. Wygląda jakby był pod ziemią. Głęboko. Poeozmawiamy o tym potem. Tomasie?
Jonathan tym małym gestem wywołania eutnatosa chciał jakby przejąć dowodzenie, w tej małej kwestii prowadzenia narady.
- Mervi została zaatakowana – Tomas powiedział ze standardowym, kamiennym wyrazem twarzy. - Pozwolę jej mówić o szczegółach. Posprzątaliśmy, urobiliśmy też policję. Mam kontakt z jednym oficerem, facet widział w życiu masę gówna, domyśla się nawet istnienia wampirów. Sądzę, że jest bliski bycia akolitą. Nie odkryłem przed nim kart, lecz bardzo szczerze porozmawialiśmy. Po tym co mówił ojciec Iwan, sądzę, że w policji trzęsie ten sam Olaf który przedstawił się jako zastępca księcia. Dodatkowo dużym burdelem w mieście zarządza wampirzyca. Sporo dziewczyn to ghule, ale jakby nie do końca. Wampir ma bardzo słabą krew albo jakiś problem z nią, nie trzyma tyle ile powinna. Nazywa się Maria, dziewczyny zwie sierotkami czy siostrzyczkami, coś podobnego… Jest raczej wycofana z polityki.
Waleria przysłuchiwała się mu. Gdyby nie ziołowy napar, byłaby nieco zbyt spięta niż powinna. Milczała jednak.
- Wirtualni adepci mają węzęł – powiedział nagle Fireson. - Oczywiście, będziemy starać się udostępniać jego zasoby.
Uśmiechnął się pod nosem chytrze. Wirtualni adepci mają węzeł, nie fundacja, nie paznokcie lokalizacji – zdawały się mówić tańczącego w jego oczach ogniki.
Iwan spojrzał nań krytycznie, po chwili wymienił spojrzenie z Jonathanem. Patrick mógłby przysiąc, że mistycy chyba jakoś rozmawiali.
- Rozumiem, acz nie pochwalam – Jonathann zaczął chłodno.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.

Ostatnio edytowane przez Johan Watherman : 26-05-2019 o 21:47.
Johan Watherman jest teraz online