Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2019, 14:44   #24
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację


Jak się okazało brama nie była przynętą na haczyku. Czwórka gigantów przeszła przez nią bez problemu. Chyba, że problemem można by nazwać lekki zawrót głowy i poczucie dezorientacji.
Znów znaleźliście się w waszej przytulnej kawernie.
Jeśli coś się zmieniło to nie dało się tego stwierdzić na pierwszy, a nawet drugi, rzut oka.
Na szczęście komnata była dość przestronna by pomieścić masywną sylwetkę lorda Zeno'Tzul i zapewnić mu pewną swobodę poruszania. Lord szybko jednak zdał sobie sprawę, że w tej przestrzeni będzie musiał odpuścić sobie latanie. Za mało miejsca na takiego jak on kolosa.
Wokół strażników unosił się ciemny dym z adamantytowej butli.
Czas płynął.


Niebezpieczeństwo pojawiło się nieoczekiwanie.
Jeszcze przed chwilą jedynymi towarzyszami były jęczący wiatr, unoszące się wokół drobiny pyłu oraz wypełzające z ciała Marduka larwy, dostarczające lordowi energii życiowej. Gdy nagle...
Z pokrytej skalnymi odłamkami posadzki wynurzył się portal, początkowo zamazany i drżący, szybko ustabilizował swe pole energetyczne.
Dało się odczuć pulsowanie krwi w żyłach strażników. W jednej chwili bramę, sześć na sześć kroków, otoczyła aura mocy, atakująca wszystkie zmysły obserwatorów.
Całą przestrzeń wewnątrz wypełniał blask, aromat i dźwięk spokojnego przepychu. Na jasnych ścianach jedwabne gobeliny i płótna mistrzów, chmura zapachu drogich pachnideł, łagodne brzmienie instrumentów w rękach wirtuozów. Ale wszystkie te osobliwości układające się w splot spokojnego luksusu bladły w porównaniu z tym, który pojawił się w zwierciadle bramy.


Mężczyzna ten musiał wydać się szalenie atrakcyjny każdej kobiecie i niektórym mężczyznom. Wysoki, o czystych liniach regularnych kształtów, z ciemną czupryną i płonącymi witalnością oczami, odziany w strój młodego lorda w barwach czerni i srebra. Biżuteria, drogie kamienie w uszach, na palcach i smagłej piersi. Był szczupły, co nie zmieniało faktu, że sprawiał wrażenie silnego i sprawnego. Niczym król cyganów w rozkwicie wieku i siły. W jednej chwili, jednym gestem, stłumił dobiegającą was muzykę artystów, po czym zaszczycił wasz wymiar swą obecnością.
Stanęliście wreszcie przed sobą. Oto, do waszego wymiaru, pofatygował się wreszcie, jeden z władców.
Shai'tan, Sathonys, Tloluvin, Lato, wiele imion próbowało go nazwać, ale żadne nie było w stanie określić, zamknąć w jednej formie.
Mężczyzna wyciągnął dłoń. Na Marduka spłynęła wizja byście wiedzieli co zostało uczynione.
Ogień spowijający Strzaskaną Krainę przygasł pozostawiając po sobie czarne liszaje na piasku, kamieniu i zwęglonym drzewie oliwnym. A na nim kołysało się, niczym upiorna huśtawka, ciało syna Jana, nagie i naznaczone męką, z odrąbanymi w łokciach rękami. Sądząc po krwawych śladach, Piotr do samego końca próbował zerwać kikutami pętlę. Nie mogło mu się to udać...
Odepchnąć! Odrzucić! Nie widzieć!
Łagodny szept niczym pieśń strumienia.
- Tak, to prawda. Nic wam nie pomoże zamykanie oczu. Zresztą dziwię się wam. A zwłaszcza tobie, Marduku. Dzieci Bhaala nigdy nie słynęły z bystrości, ale przecież ty jesteś nie tylko bystry, ale i na emocje niepodatny. Pomyśl tylko – głos Shai'tana zabrzmiał łagodną reprymendą – Stworzyłem najpotężniejszą żywą broń w historii ludzkości, a ty mnie odrzucasz? A przecież w przeszłości służyłeś mi wiernie – tak szczerego uśmiechu dawno nie widzieliście – Pomocą, jako sojusznik, oczywiście – władca demonów udał szacunek.
Coś było nie tak i szybko zrozumieliście co...


Z cienia Sathonysa wysunęły się paszcze, pazury i kilkadziesiąt ton stalowych mięśni, wszystko w odcieniu czerni. Tylko ślepia i kły gorzały bielą. Prowadząca sforę Nessiańskich Ogarów bestia, górująca nad nimi jak pies nad szczeniętami. Czarna sierść zjeżyła się wściekle, z pyska ściekała ślina.
Monstrualne psy rozbiegły się na wszystkie strony okrążając swe ofiary. Tak jak mówiły legendy ich łapy nie zostawiały śladów na ziemi czy trawie, można było je tropić tylko na kamieniu.
- Tak, Serberysie – władca demonów przemówił do prowodyra sfory – Sądzę, że ty i twoje dzieci będziecie gwarancją dobrej rozrywki dla dziecięcia Bhaala. A ja porozmawiam w tym czasie z lordem Mardukiem. Prawda, że porozmawiamy?
Sprawiał wrażenie absolutnie pewnego siebie. Co było dość dziwne przy takiej różnicy rozmiarów. Zdawało się, że kolos Marduk może zmiażdżyć mierzącego w tej formie niespełna dwa metry wzrostu, księcia, jedną macką.
Niemniej, Marduk nie przeżyłby tak długo, gdyby nie doceniał wrogów.
Kinbaraka/Kyla również to dotyczyło.
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 29-05-2019 o 16:37.
Jaśmin jest offline