Oswald wyszedł na przód osłaniając swoich towarzyszy, dając im tym samym czas na rozpalenie ognia. Bohater nie miał problemu z dostrzeżeniem dokładnej pozycji przeciwnika. Widział jak istota właśnie go obrała jako kolejny swój cel. Starał się być gotowy na nadchodzący atak.
W tym czasie Morwena nie miała problemu z rozpaleniem płomienia na swojej dłoni, od którego mogła bez problemu rozpalić świecę. Światło co prawda sięgało każdego z bohaterów, najmocniejsze było przy niej samej. Oswald stał najbardziej oddalony, do niego docierała go najmniejsza ilość.
Randulf z kolei widząc w mroku zarysy przeciwnika i będąc w dobrej odległości chwycił łuk i postanowił atakować z dystansu. Napiął cięciwę i skupiając się na strzale, tak aby ta zapłonęła wystrzelił. Mrok przecięła płonąca strzał, przed która stworzenie zdążyło się, jak gdyby się zdematerializować i przemieścić w przeciwny kąt pomierzenia, jednak bohater nie mając zamiaru na tym poprzestawać wystrzelił kolejną, która i tym razem zapłonęła w locie. Ten atak dosięgnął celu wbijając się w bark przeciwnika. Stworzenie zawyło donośnie, a bohaterowie odczuli, jak gdyby pomieszczenie się za trzęsło. Istota po raz kolejny się zdematerializowała, a strzała spadła na ziemię. Stwór pojawił się tuż obok Oswalda łapiąc go momentalnie za szyję. Bohater był szybki i chciał zarówno uniknąć jak i osłonić się przed ciosem, jednak łapskiego przeciwnika przeszły przez ciało bohatera łapiąc go dokładnie za szyję. Światło w dłoni Morweny zajaśniało, jak gdyby idąc za potrzebą bohaterki, która chciała dokładnie widzieć swojego przeciwnika. Gdy w pomieszczeniu stało się, jak gdyby jaśniej Oswald poczuł cielesność stworzenia. Był w stanie wyczuć swoimi dłońmi łapska stworzenia zaciśnięte na jego szyi.
Dało się zauważyć, że z miejsca, gdzie stwór został raniony wydobywała się, jak gdyby czarna ciecz, która to po chwili zamieniała się w dym znikając niemal tak samo szybko jak się pojawił.