Ciśnięta przez Cedmona dziewczyna przeturlała się po podłodze, po czym wybuchła perlistym śmiechem. Cedmon wskoczył do balii tak jak stał, w obraniu. Ciepła, pachnąca woda zamknęła się nad nim, wygłuszyła wszystkie dźwięki. Gmanagh poczuł się lekko i dobrze. Ciało zrelaksowało się, smród wielodniowej wycieczki po bezdrożach Hortorum i wnętrzności obżartucha zniknął. W mięśnie wlała się delikatna leniwość i Cedmon czuł, że mógłby pozostać pod wodą jeszcze długo. Wcale nie chciał się wynurzać. W jego nieco otumanionej świadomości pojawiła się myśl. Wspomnienie, którego nie mógł pamiętać. Świat wkoło zaczął pulsować równym, mocnym rytmem, a przez zamknięte powieki sączyło się do oczu przyćmione, czerwone światło. Było mu dobrze. Poczuł beztroskę. Świat odpływał, a on sam znajdował się w… łonie matki?
Niewolnik krzyknął i wywrócił się, rozlewając wino z pucharu, który z brzękiem potoczył się po posadzce. Thoerowi wystarczyło kilka kroków by znaleźć się przy jeńcu. Jęczał i zwijał się z rozkoszy i Ianus zorientował się, że tylko kilka ruchów pełnych ust kobiety wtulonej w jego krocze dzieli go od spełnienia. Wymierzył solidnego kopniaka w wypięty, krągły tyłeczek bachantki; potem następnego w żebra spółkującego obok mężczyzny. Usłyszał krzyki bólu. Ktoś zahaczył kończyną o wysoki świecznik, który zachwiał się i runął na podłogę. Czarna świeca upadła na dywan i zgasła.
- Mhhmmm… - leżąca nieopodal Enki przerwała wydobywający się z ust jęk rozkoszy i rozglądnęła się nieprzytomnie. Leżący obok niej muskularny mężczyzna, który do tej pory gmerał dłonią wewnątrz rozsupłanych spodni dziewczyny… zniknął. – Gdzie jest? – wymamrotała Enki na wpół przytomnie.