Gdy przechodzili obok obozowiska Klausa, Dietricha zaniepokoił brak trupa… ale szybko odpędził te myśli pakując koc do plecaka. Podobnie jak linę, ale tą idąc, zwinął w okrąg i przewiesił przez ramię. Było źle… nie wiedział tylko jak bardzo, a nie chciał czarno wieszczyć. To przynosiło pecha! W milczeniu przebijali się ku kracie.
***
Pieter zszokowany nie wydał z siebie najcichszego głosu, powoli krok za krokiem cofnął się do swoich przyjaciół mocujących się z wielką kratą.
-
Musimy się pośpieszyć! - szepnął do swoich towarzyszy, gdy był już blisko sięgnął po linę, którą wcześniej się przywiązali i podszedł do kraty. Obwiązał dwa środkowe pręty i zrobił pętlę, w którą wsadził swój dębowy kij i zaczął skręcać linę w nadziei że pręty puszczą lub wygną się na tyle że dadzą radę się przecisnąć.
-
Jeden niech pilnuje naszych pleców a reszta niech mi pomoże. - szepnął do przyjaciół gdy patrzyli z zaciekawieniem co wyczynia.
Reszta bez zbędnych pytań zabrała się do wsparcia Pietera. O czymkolwiek mówił, zabrzmiało poważnie. Poza tym sami słyszeli te dźwięki, to nie było nic, na co chcieliby się natknąć… Korwin stanął na czatach, obserwując krawędź. Pieter, Emil i Dietrich natomiast razem silnie zaczęli skręcać linę w nadziei, że uda im się nagiąć pręty na tyle, by się wydostać.
Rzut na Krzepę: 24 (udany)
Mimo włożenia sporej siły, pręty przegięły się jedynie lekko. Wystarczająco na szczęście, aby przy odrobinie szczęścia, dali radę przejść jakoś między nimi. Odgłosy z dołu były coraz głośniejsze, a Korwin powoli zaczynał dostrzegać, o czym mówił Pieter…
-O cholera… pośpieszcie się trochę! Kolejne czarnoksięskie twory są na dole! Obyśmy nie mieli pierdolonego cmentarza pod nogami… A mówili że w tych rejonach Sylvanii jest tylko trochę źle.- Korwin zaczął się rozglądać za jakimiś większymi kamieniami, czy czymkolwiek by rzucić, w tą pnącą się do nas górę szkieletów.
-Długo jeszcze będziecie przechodzić? Nie wiem ile moje starania, coś zrobią tym… trupom!-
Dietrich nie słuchał. Dietrich starał się przejść na drugą stronę krat. Na wydechu i wciągniętym brzuchem. Może i był szczupły, ale co szkodzi… Grunt by przejść na drugą i w razie czego przeciągnąć resztę.
Pieter zaparł się o kamienie. -
Wciągnij brzuch i na trzy, czte, ry! - pchnął ponownie w momencie gdy Dietrich wypuścił powietrze.
- A miałem zabrać słoik smalcu, wysmarowanemu łatwiej byłoby się przecisnąć... - Emil pacnął się w czoło.
Rzut dla Dietricha na Zręczność: (80, PS: 30 [udany])
Przejście, jakie udało im się własnymi siłami wytworzyć, na całe szczęście okazało się wystarczające dla Dietricha. Chłopak bez większych problemów, z wciągniętym brzuchem, przepchnął się przez kraty i stanął po drugiej stronie. Dopiero z tej perspektywy zobaczył dwa ciała leżące obok wejścia - ciała w rycerskich zbrojach. Było z nimi coś nie tak, ale zaaferowany, patrzył w tym momencie raczej, co się działo za kratą.
Tymczasem przestraszony Korwin poszukał na ziemi jakiegokolwiek większego kamienia i znalazłszy, cisnął, ile miał sił w kierunku wchodzącego na ich krawędź szkieletu. Niestety, prowizoryczny pocisk minął cel i poleciał gdzieś w dół. Mimo to Korwin usłyszał trzask łamanej kości - choć były tak kruche, że brzmiało to prędzej jak sucha gałąź.
Kolejny ruszył Pieter. Tak samo wciągnąwszy brzuch, spróbował przesmyknąć się przez kratę.
Rzut dla Pietera na Zręczność: 14 (udany)
I on przeszedł bez problemu. Tymczasem Korwin zaczął się cofać w kierunku Kraty. Pierwsi ożywieńcy wstąpili na płytki ich korytarza. Puste oczodoły, w których paliło się lekkie, zgniłozielone światło, postąpiły niepewne, jakby miały się zaraz rozpaść, w kierunku chłopaków.
- Pieter… - odezwał się Dietrich - ...coś jest nie tak z tymi truposzami, pomagaj przejść reszcie, a ja sprawdzę co z nimi.
Rudy wiedział, że jest źle i dlatego chciał przy okazji szukania przyczyn śmierci tej dwójki sprawdzić co mają przy sobie i zabrać co nieco. Opcja rychłej ewakuacji z miasta stawała się mocną rzeczywistością…
Emil zastygł, słysząc dziwny, suchy chrzęst. Odwrócił się wolno, spojrzał i… serce w nim zamarło, a lodowaty dreszcz strachu przebiegł mu po krzyżu. Wszystkie nocne koszmary i przesądne lęki obudziły się w jego duszy. Przełknął głośno ślinę i klepnął Wronę w ramię.
-
Idź przodem. Stojąc w tym miejscu narażasz się na kłopoty... którymi to ja powinienem się zająć - Emil chciał się jakoś zrewanżować koledze za to, co musiał przez niego wycierpieć. Co nie znaczyło, że nie bał się zostać na samym końcu. Drżał z lęku spowodowanego czymś gorszym niż groza śmierci. Obawiał się przemiany w ożywieńca. Mimo tego zacisnął dłoń na rękojeści miecza.
- Czego chcecie, zdechlaki... - Burknął pod nosem, stojąc w gotowości do zadania ciosu pierwszemu, który się do niego zbliży.
Korwin rzucił się biegiem ku kracie po słowach Beksy. Bezpośrednio przed nią wyhamował, złapał oddech i spróbował przejść.
Rzut na Zręczność dla Korwina: 100 (nieudany)
Pośpiech szybko okazał się złym doradcą. Wrona przeszedł do połowy bez problemu, lecz potem poczuł, że nie może się ruszyć. Ani w jedna, ani w drugą. Spojrzał ze strachem na stojących za kartą Pietera o Dietricha.
Ten drugi zaś rzucił okiem na trupy strażników. Nachylił się nad nimi z pewną rezerwą a następnie szybko oddalił się na kilka kroków. Twarze trupów byly opuchnięte, upstrzone czarnymi plamami, a z ust wypływała jakaś śmierdząca, smolista wydzielina.
W tym samym czasie na długość miecza Emila podeszli pierwsi ożywieńcy.