Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2019, 12:33   #19
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Gdy przechodzili obok obozowiska Klausa, Dietricha zaniepokoił brak trupa… ale szybko odpędził te myśli pakując koc do plecaka. Podobnie jak linę, ale tą idąc, zwinął w okrąg i przewiesił przez ramię. Było źle… nie wiedział tylko jak bardzo, a nie chciał czarno wieszczyć. To przynosiło pecha! W milczeniu przebijali się ku kracie.

***

Pieter zszokowany nie wydał z siebie najcichszego głosu, powoli krok za krokiem cofnął się do swoich przyjaciół mocujących się z wielką kratą.
- Musimy się pośpieszyć! - szepnął do swoich towarzyszy, gdy był już blisko sięgnął po linę, którą wcześniej się przywiązali i podszedł do kraty. Obwiązał dwa środkowe pręty i zrobił pętlę, w którą wsadził swój dębowy kij i zaczął skręcać linę w nadziei że pręty puszczą lub wygną się na tyle że dadzą radę się przecisnąć.
- Jeden niech pilnuje naszych pleców a reszta niech mi pomoże. - szepnął do przyjaciół gdy patrzyli z zaciekawieniem co wyczynia.
Reszta bez zbędnych pytań zabrała się do wsparcia Pietera. O czymkolwiek mówił, zabrzmiało poważnie. Poza tym sami słyszeli te dźwięki, to nie było nic, na co chcieliby się natknąć… Korwin stanął na czatach, obserwując krawędź. Pieter, Emil i Dietrich natomiast razem silnie zaczęli skręcać linę w nadziei, że uda im się nagiąć pręty na tyle, by się wydostać.

Rzut na Krzepę: 24 (udany)

Mimo włożenia sporej siły, pręty przegięły się jedynie lekko. Wystarczająco na szczęście, aby przy odrobinie szczęścia, dali radę przejść jakoś między nimi. Odgłosy z dołu były coraz głośniejsze, a Korwin powoli zaczynał dostrzegać, o czym mówił Pieter…
-O cholera… pośpieszcie się trochę! Kolejne czarnoksięskie twory są na dole! Obyśmy nie mieli pierdolonego cmentarza pod nogami… A mówili że w tych rejonach Sylvanii jest tylko trochę źle.- Korwin zaczął się rozglądać za jakimiś większymi kamieniami, czy czymkolwiek by rzucić, w tą pnącą się do nas górę szkieletów. -Długo jeszcze będziecie przechodzić? Nie wiem ile moje starania, coś zrobią tym… trupom!-
Dietrich nie słuchał. Dietrich starał się przejść na drugą stronę krat. Na wydechu i wciągniętym brzuchem. Może i był szczupły, ale co szkodzi… Grunt by przejść na drugą i w razie czego przeciągnąć resztę.
Pieter zaparł się o kamienie. - Wciągnij brzuch i na trzy, czte, ry! - pchnął ponownie w momencie gdy Dietrich wypuścił powietrze.
- A miałem zabrać słoik smalcu, wysmarowanemu łatwiej byłoby się przecisnąć... - Emil pacnął się w czoło.

Rzut dla Dietricha na Zręczność: (80, PS: 30 [udany])

Przejście, jakie udało im się własnymi siłami wytworzyć, na całe szczęście okazało się wystarczające dla Dietricha. Chłopak bez większych problemów, z wciągniętym brzuchem, przepchnął się przez kraty i stanął po drugiej stronie. Dopiero z tej perspektywy zobaczył dwa ciała leżące obok wejścia - ciała w rycerskich zbrojach. Było z nimi coś nie tak, ale zaaferowany, patrzył w tym momencie raczej, co się działo za kratą.

Tymczasem przestraszony Korwin poszukał na ziemi jakiegokolwiek większego kamienia i znalazłszy, cisnął, ile miał sił w kierunku wchodzącego na ich krawędź szkieletu. Niestety, prowizoryczny pocisk minął cel i poleciał gdzieś w dół. Mimo to Korwin usłyszał trzask łamanej kości - choć były tak kruche, że brzmiało to prędzej jak sucha gałąź.

Kolejny ruszył Pieter. Tak samo wciągnąwszy brzuch, spróbował przesmyknąć się przez kratę.

Rzut dla Pietera na Zręczność: 14 (udany)

I on przeszedł bez problemu. Tymczasem Korwin zaczął się cofać w kierunku Kraty. Pierwsi ożywieńcy wstąpili na płytki ich korytarza. Puste oczodoły, w których paliło się lekkie, zgniłozielone światło, postąpiły niepewne, jakby miały się zaraz rozpaść, w kierunku chłopaków.

- Pieter… - odezwał się Dietrich - ...coś jest nie tak z tymi truposzami, pomagaj przejść reszcie, a ja sprawdzę co z nimi.
Rudy wiedział, że jest źle i dlatego chciał przy okazji szukania przyczyn śmierci tej dwójki sprawdzić co mają przy sobie i zabrać co nieco. Opcja rychłej ewakuacji z miasta stawała się mocną rzeczywistością…

Emil zastygł, słysząc dziwny, suchy chrzęst. Odwrócił się wolno, spojrzał i… serce w nim zamarło, a lodowaty dreszcz strachu przebiegł mu po krzyżu. Wszystkie nocne koszmary i przesądne lęki obudziły się w jego duszy. Przełknął głośno ślinę i klepnął Wronę w ramię.

- Idź przodem. Stojąc w tym miejscu narażasz się na kłopoty... którymi to ja powinienem się zająć - Emil chciał się jakoś zrewanżować koledze za to, co musiał przez niego wycierpieć. Co nie znaczyło, że nie bał się zostać na samym końcu. Drżał z lęku spowodowanego czymś gorszym niż groza śmierci. Obawiał się przemiany w ożywieńca. Mimo tego zacisnął dłoń na rękojeści miecza. - Czego chcecie, zdechlaki... - Burknął pod nosem, stojąc w gotowości do zadania ciosu pierwszemu, który się do niego zbliży.

Korwin rzucił się biegiem ku kracie po słowach Beksy. Bezpośrednio przed nią wyhamował, złapał oddech i spróbował przejść.

Rzut na Zręczność dla Korwina: 100 (nieudany)

Pośpiech szybko okazał się złym doradcą. Wrona przeszedł do połowy bez problemu, lecz potem poczuł, że nie może się ruszyć. Ani w jedna, ani w drugą. Spojrzał ze strachem na stojących za kartą Pietera o Dietricha.

Ten drugi zaś rzucił okiem na trupy strażników. Nachylił się nad nimi z pewną rezerwą a następnie szybko oddalił się na kilka kroków. Twarze trupów byly opuchnięte, upstrzone czarnymi plamami, a z ust wypływała jakaś śmierdząca, smolista wydzielina.

W tym samym czasie na długość miecza Emila podeszli pierwsi ożywieńcy.
 
Lord Cluttermonkey jest offline