Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2019, 21:13   #101
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 36 - 2037.III.21; sb; ranek

Czas: 2037.III.21; sb; ranek; g. 07:20
Miejsce: Old St.Louis, Sektor VIII - Mehlville; droga obok Waffle House
Warunki: otwarty teren, chłodno, wilgotno, widno, rzadka mgła


“Udało się!”. Chyba wszyscy xcomowcy czy w pojazdach czy ci co byli w HQ w bazie zachłysnęli się entuzjazmem. Wjechali w paszczę lwa, nie stracili zimnej krwi i wyjechali z niej zwycięsko! Do mety zaproponowanej przez Lawa to samochodem nie było tak daleko. Parę skrętów w tę i w kolejną. Ciężarówka przejechała spokojnie obok policjantki Campbell i jej kolegi, potem minęła dwóch gliniarzy z bronią długą stojących za radiowozami i skręciła w prawo zaraz potem. Zaczęła zbliżać się do rzeki której jeszcze nie było widać a w końcu do już trochę znajomego rejonu dawnych koszar Gwardii Narodowej w której podziemiach do niedawna gnieździły się chryzalidy. Minęli je po prawej w odległości zaledwie kilkuset metrów. Z okien samochodów widać było wieżę na jakiej wcześniej miała posterunek Dunkierka i Law mógł z daleka dostrzec bydynek w jakim wówczas działali. Teraz wyglądał o wiele gorzej. Straszył wyrwanymi oknami i osmoleniami na murach. Widać wybuch wywołał pożar i oba te czynniki zostawiły swoje piętno na dawnym budynku koszar.

Budynek muzeum był po sąsiedzku. I był zbudowany w podobnym neoklasycznym stylu z czerwonej cegły. Główne wejście było dość wysoko i wchodziło się po kilku schodkach. Znad gruntu widać było małe, piwniczne okienka. Wszystko kiedyś musiało wyglądać ładnie i elegancko. Akurat jak na muzeum z epoki wojny domowej wypadało. - Dobra, to chyba tutaj. - Ruben zwolnił przed głównym wejściem i zerkał na bryłę budynku. No tak, musiało być tutaj. Nadal zachowała się zaniedbana ale czytelna tabliczka przed budynkiem.





- Tak to tutaj. - upewnił ich głos Chinki jaki zabrzmiał w komunikatorach. Czyli dojechali na miejsce. Tylko znów pojawiły się pewne komplikacje.

- Cholera gdzie tu zaparkować? - problem z ukryciem trzech wozów był widoczny. Zwłaszcza dla latających dronów trzy pojazdy w tym ciężarówka, zaparkowane przed opustoszałym muzeum mogły być widoczne. Przez chwilę trwała telekonferencja z udziałem Yoshiaki jako opiekuńczym okiem nad okolicą.

- Obok jest jakiś budynek. Chyba garaże. A z drugiej strony jest jakaś dziura w muzeum. Chyba bomba wybuchła bo jakiś lej jest. - głos Azjatki był skoncentrowany i mówiła trochę wolno gdy pewnie patrzyła w ekran z kamery drona.

- Sprawdzimy to. - rzuciła Dunkierka i razem z Juniorem ruszyli w kierunku garaży. Ruben zaś wolno objechał ciężarowką budynek aby zorientować się jak wygląda z tą dziurą.

- Ale pieprznęło. - mruknął gdy jedna ze ścian budynków runęła w jedno gruzowisko a na dole rzeczywiście kończył się lej po jakimś wybuchu który zachaczał krawędzią o ścianę. - No będzie ciężko. Ale spróbujemy. - kierowca powoli ruszył do przodu. Ciężarówka napierw niepokojąco przechyliła się na dół gdy pojechała w dół leja i zadarła nosem do góry gdy zaczynała z niego wyjeżdżać. Koła zabuksowały się walcząc z osuwiskiem ziemi i gruzu ale maszyna powoli zaczynała wyjeżdżać z tego dołka.

- Garaże są okey ale ciężarówka się nie zmieści. - usłyszeli w słuchawkach głos Dunkierki.

- No to się pakujemy. - Frank nie czekał tylko pojechał w tamtą stronę. Musieli jeszcze tylko wyłamać kłódkę i oba mniejsze pojazdy zniknęły wewnątrz małych garaży. Ciężarówka rzeczywiście była zbyt wielka, przede wszystkim zbyt wysoka aby móc się tam zmieścić.

- No dawaj mała, jeszcze trochę… - Ruben z przejęciem zaklinał ciężarówkę. Maszyna trzęsła się i zgrzytała gdy cały czas mieliła oponami gruz z drażniącym uszy i nerwy dźwiękiem. Wydawało się, że lada chwila coś musi się schrzanić. Ale niespodziewanie w pewnym momencie maszyna złapała przyczepność na już względnie stabilnej podłodze wewnątrz budynku i kryzys minął. Jeszcze trochę siłowała się z gruzem i rumowiskiem ale wyjechała na prostą. I to jak! Jak z procy! Przedni zderzak właściwie grzmotnął w jakąś ścianę wewnątrz budynku a dwójką załogantów mocno bujnęło ale byli wewnątrz. No tak prawie.

- Cholera trochę wystaje. - mruknął Ruben gdy wysiadł z szoferki i poszedł na tył aby sprawdzić jak to wygląda.

- No stąd widać. - potwierdziła Yoshiaki mając wgląd z drona. Zresztą teraz też widzieli krążącego w powietrzu drona. Tył ciężarówki i kontenera jednak trochę wystawał z dziury w ścianie. A przez te ściany nie można było wjechać nią głębiej. Z drugiej jednak strony trzeba by podjechać czy podlecieć akurat z tej strony budynku aby móc zobazyć dziurę w ścianie i to co się w niej zajmuje.

- Ale będzie słodko stąd wyjeżdzać. I to tyłem. - skrzywił się Ruben zerkając na lej jaki znajdował się tuż przed ścianą a jaki znów musieli pokonać przy wyjeździe. Odwrócił się bo usłyszeli za sobą kroki. Do sali wróciła obsada dwóch mniejszych pojazdów.

- No i jak? Idziemy do tego schronu z naszym blaszanym drwalem? - Dunkierka zapytała wskazując na kontener gdzie był MEC. No to poszli.


---



Na początku szedł Junior a za nim Dunkierka. Lei dudnił krokami gdzieś w środku i wskazywał drogę. Przeszli przez parter muzeum. Widać było, że dawno zostało rozszabrowane, zdewastowane, porzucone i zapuszczone wiele lat temu. Gruz, błoto, napisy na ścianach, wyrwane drzwi, zakleszczone drzwi stanowiły dość przygnębiający widok. Nadal jednak nawet po tylu latach i samych resztkach wystaw i eksponatów dało się poznać, że to było muzeum. Amerykańskie muzeum z amerykańskiej wojny Amerykanów z Amerykanami. Starodawne szare i granatowe mundury, rozbite gabloty nie wiadomo po czym, czarno białe zdjęcia ludzi w mundurach indywidualne albo zbiorowe. Opisy, mapki nawet jedna stara armata. Na podłodze leżały manekiny lub ich resztki wciąż reprezentujące wygląd dawnych armii.

- To wszystko kiedyś było nasze. - brodacz od zbrojnych zatrzymał się przed mapą dawnych Stanów zawieszonej na ścianie. Była trochę porwana i poplamiona, ktoś ją pobazgrał tam i tu ale nadal była czytelna. Były na niej zaznaczone miejsca najważniejszych bitew z wojny domowej, daty a w ramkach na obrzeżach pomocnicze napisy. No tak, kiedyś tak to wyglądało. Teraz granice na mapie wyglądały całkiem inaczej. I ani Amerykanie, ani ludzie, nie byli już władni wyznaczać jakiekolwiek granice bo nie byli już panami tej planety.

- Nie rozklejaj się, nie mamy czasu na zwiedzanie. - Dunkierka klepnęła go w plecy popędzając do dalszego marszu. No tak, sierżant Lei był zbyt gorącym i trefnym towarem aby paradować sobie po ulicach.

- O! Zobaczcie! - Junior pokiwał głową i ruszył dalej ale gdy uniósł głowę to dostrzegł coś ekscytującego. Wskazał to palcem i gdy reszta też podniosła głowy to dostrzegli stary, spłowiały, gwiaździsty sztandar.




- Idziemy, nie ma teraz na to czasu. - strzelec wyborowy znów klepnęła go w ramię chociaż flaga wyglądała jakoś tak, że łapała za serce. Pewnie nie tylko Juniorowi szkoda było jej zostawiać. No ale zostawanie na powierzchni rokowało zwiększenie ryzyka. Ruszyli więc dalej.

Z parteru przeszli do piwnicy. Ta była zagracona jakimiś paczkami i skrzyniami. Widac tu były kiedyś magazyny muzeum bo tak samo jak na górze widać było mniej lub bardziej zdewastowane resztki eksponatów. Na dole nadal zachowały się tabliczki i napisy w większości czytelne. “Magazyn B”, “Kotłownia”, “Szatnia”, “Droga Ewakuacyjna” czy to co najbardziej ich interesowało “Do Schronu” z odpowiednimi strzałkami.

- To chyba tutaj. - powiedział raczej proforma Junior gdy znaleźli się na schodach prowadzących w dół. Nie wyglądały zbyt przyjemnie. Czarne czeluści mrocznego korytarza. Zapalił więc latarkę w karabinie aby oświetlić wnętrze. Ukazał się zdewastowany, pełen kałuż i gratów korytarz. Dość wąski więc wygodnie się szło tylko w pojedynkę. Sierżant Lei musiał się mocno pochylić aby się zmieścić. Kolejka nieco rozproszyła się. Był krótki korytarz potem niewielkie pomieszczenie z prysznicami. Komora dekontaminacyjna. Ale dawno pewnie już nieszczelna i nie mogąca służyć oryginalnym zadaniom ale potwierdzała dobitnie, że są w jakimś schronie. Potem jeszcze kolejne drzwi i korytarze i nagle Junior dał znak aby się zatrzymać.

- Widzę światło. Ktoś tam chyba jest. - szepnął tak cicho, że usłyszeli go tylko dzięki sieci wspólnych komunkatorów. Dunkierka podeszła do niego gdy zrobił jej miejsce i też wyjrzała zza róg.

- No jest. Zostańcie tutaj, sprawdzimy to. - dwójka zbrojnych z uniesioną bronią ruszyła wzdłuż korytarza. Kolejnym był Law i Ruben więc to na nich spadło filowanie zza winkla. Na tle ciemności sylwetki żołnierzy X-COM były widoczne tylko jako mętne kształty przesłaniające promienie latarek taktycznych. Ale rzeczywiście na korytarz, ze trzy drzwi dalej były kolejne, chyba uchylone i z nich biła na ścianę korytarza jakaś poświata.

Właśnie dzięki tej poświacie dojrzeli wyraźniej sylwetkę Juniora który pierwszy doszedł do tego sektora. Dunkierka go ubezpieczała gdy ten ostrożnie zaczął zaglądać przez drzwi. Widzieli jego napięcie na brodatej twarzy u czujność gdy celował do wnętrza ze swojej broni gotów otworzyć ogień do wroga. I nagleuśmiechnął się. Machnął na szefową aby też zajrzała i jej reakcja była podobna. Zajrzała do środka czujna i nie wiadomo czego się tu było spodziewać ale gdy tam zajrzała też uśmiechnęła się. Oboje wyglądali na wyraźnie ubawionych. Snajper spojrzała w kierunku załomu korytarza gdzie czekali Law i Ruben i dała im gestem dwa znaki. Aby byli cicho i aby podeszli bliżej.

A gdy podeszli para zbrojnych odsunęła się aby przez szczelinę w drzwiach dwaj informatycy mogli zajrzeć do środka. Juz gdy podchodzili słyszeli jakieś dziwne, rytmiczne skrzypienie. Ale dopiero gdy zajrzeli do środka zobaczyli co je powoduje. Zobaczyli goły, szybko poruszający się tyłek jakiegoś chłopaka. I kawałek dziewczyny którą brał od tyłu. On był w samej podkoszulce ona chyba też. Wydawali się być całkowicie sobą pochłonięci. Wnętrze z tego kawałka co było widać chyba było poza tym puste.Wyglądało na jedno ze starych, mieszkalnych części schronu z ławkami i pryczami. Nie widzieli ani nie słyszeli nikogo innego. No ale gdyby zbliżył się MEC to pewnie nawet oni by się w tym zorientowali.

- Ja odlatuję na trochę bo tu jakiś dron leci. Chyba gliny. - w słuchawkach usłyszeli spięty głos Yoshiaki.

- To co z nimi robimy? - Dunkierka zapytała cicho Lawa. No tak. Parka wewnątrz wyglądała na jakichś młodzieniaszków bardzo sobą zajętych no ale MECa na pewno by nie przegapili. Nie było raczej szans aby dało się go ukryć w którymś z bocznych pomieszczeń bo ani cichy ani dyskretny nie był. Podobnie jak całej grupki uzbrojonych ludzi. Rozsądek podpowiadał, że najlepiej byłoby udać, że się tu w ogóle nie było i zmyć. Ale jak nad okolicą miał latać policyjny dron to mogło go to wszystko zainteresować czemu trzy pojazdu wyjeżdżają z terenu opustoszałego muzeum. Kuper ciężarówki wystawał nieco z dziury więc i MEC byłby do zauważenia gdyby zaczął wsiadać do kontenera bo wejście było właśnie od tyłu. No to niby można było zostać tutaj. No ale właśnie co z tą młodą parką wtedy zrobić?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline