Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2019, 23:47   #70
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17 - 1940.III.15; pt; południe; Zeebrugge

Czas: 1940.III.15; pt; południe; godz. 15:00
Miejsce: pd - zach Belgia; Zeebrugge; port, biuro magazynu portowego
Warunki: mżawka, ciepło, jasno, biuro magazynu



Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft)



Pogoda znów zaczynała grymasić. Ledwo Citroen z czwórką agentów na pokładzie wyjechał z Dunkierki a zachmurzyło się i w końcu ze stalowego nieba zaczęła padać mżawka. Na szczęście nie była to taka ulewa jaka złapała ich w nocy, po wyjeździe z francuskiej stolicy. Po prostu zrobiło się pochmurnie i kropiło. Do granicy francusko - belgijskiej dojechali bez przeszkód. Na granicy też uwinęli się całkiem szybko, trochę dłużej niż kwadrans stania w kolejce i odprawy. Czwórka brytyjskich paszportów na francusko - belgijskiej granicy zwróciła zaciekawione spojrzenia celników po obu stronach granicy ale papiery były w porządku więc przepuszczono ich bez problemów. Po obu stronach dało się odczuć pewną, wojenną nerwowość, celnicy byli skrupulatni ale w końcu mijali granicę między państwem w stanie wojny a neutralnym. Do tego według paszportów, byli obywatelami państwa sojuszniczego z Francją. No ale mimo to przebrnęcie przez granicę poszło całkiem łatwo.

Został ostatni odcinek drogi od granicy do belgijskiego portu. Trzeba było ominąć zjazd na Ostendę, za to przed Brugią skręcić ku wybrzeżu i po mniej więcej godzinie od przekroczeniu granicy wjeżdżali już do miejsca spotkania. Pogoda nadal była mokra, chłodna i nieprzyjemna. W porcie okazało się, że przybyli na miejsce spotkania pierwsi i wodnosamolotu z Anglii jeszcze nie ma. Czekali na niego jeszcze trochę ponad godzinę. No ale w końcu mieli do pokonania kilkukrotnie krótszą trasę niż przesyłka z Londynu. Ale w końcu się doczekali.





Lądująca łódź latająca cieszyła oko sojuszniczymi emblematami. No i tak jak to szefowa zespołu ustaliła z centralą, część załogi udała się do umówionego biura magazynu. Dźwigali całkiem sporą skrzynkę a wrócili na łódź już bez niej. I najwidoczniej jeszcze nie szykowali się do odlotu. Teraz agenci mogli pójść do tego samego biura i sprawdzić przesyłkę. Francuskojęzyczny magazynier bez zgrzytu przekazał im przesyłkę.

Okazało się, że z skrzynce była radiostacja. Zbyt niewygodna aby ją swobodnie przenosić i tak samo jak załoganci z Short Singapore najłatwiej ją było dźwigać we dwie osoby. Była jednak już na tyle mała, że mogła wejść do bagażnika Citroena lub kosztem kogoś z pasażerów nawet do wnętrza kabiny. Wraz z radiostacją była też dołączona książka kodów i częstotliwości aby można było połączyć się z sojuszniczymi jednostkami. Na szczęście każdy z agentów przechodził przynajmniej podstawowy trening z posługiwania się podobnym sprzętem więc z tym akurat nie było problemów.

Były też dokumenty i tak jak przez telefon zapowiedziała centrala tylko trzy komplety. Evelyn jako, że miała tylko brytyjski paszport nie miała właściwie szans aby dostać się na teren Rzeszy w jakikolwiek legalny sposób. Z pozostałej trójki dokumenty wyglądały nieźle.

Belgijka nadal była Belgijką. Tyle, że według legendy była aktywiską VNV* i DeVlag**. Organizacjom separastycznym mający ciągotki to suwerennej Flandrii albo nawet do włączenia jej do terenów Rzeszy. Była w drodze do Wilhelmshaven gdzie w jednym z hoteli miało się odbyć spotkanie aktywistów flamandzkich z niemieckimi towarzyszami.

Kenneth jako, że bardzo dobrze znał język niemiecki no ale nie aż tak aby uchodzić za rodowitego Niemca został Szwajcarem pochodzącym z francuskojęzycznych kantonów tego neutralnego państwa. Co prawda znajomość francuskiego była u niego podobna do niemieckiego no ale zapewne dla nie-Francuza była szansa, że jest wystarczająca dobra aby mógł pochodzić właśnie za francuskojęzycznego obcokrajowca. No a paszport ze szwajcarskim krzyżem neutralnego kraju robił odpowiednie wrażenie. Według legendy był przedstawicielem przemysłu zbrojeniowego który załatwiał w Rzeszy interesy dla swojej firmy.

George zaś został zatwardziałym komunistą. I to z samego Związku Radzieckiego. Ten potężny kraj a od pół roku i sąsiad Rzeszy na wschodzie był przecież od zeszłego lata w idealnie przyjaznych relacjach z państwem Hitlera więc obywatel tego kraju był traktowany jako sojusznik. Zwłaszcza jeśli według legendy był reprezentantem Floty Bałtyckiej z Leningradu który przybył w ramach wymiany do Wilhelmshaven. Co prawda Woods po rosyjsku mówił słabiej niż Kenneth po niemiecku no ale zapewne liczono, że nie trafi na zbyt wiele Rosjan czy osób znających rosyjski język lepiej od niego.

O ile indywidualnie dokumenty wydawały się być podrobione a legendy sensowne jak zwykle centrala wyposażała swoich agentów na misję to jednak jako zespół sprawdzały się dość słabo. Bo czemu Belgijka, Szwajcar i Rosjanin mieliby podróżować razem? To zapewne by wpadło w oku każdemu prawdziwemu celnikowi czy policjantowi o smutnych panach w prochowcach nie wspominając. No ale w tak krótkim czasie dało się zrobić tylko tyle i aż tyle więc resztę musili zaimprowizować agenci w terenie czyli trójka jaka miała podstawy aby działać na terenie Rzeszy.

No i był jeszcze raport. Ten przygotowany jako odpowiedź na wysłany po seansie w paryskim hotelu “Topaz” a który pewnie dotarł do Londynu rano. Pewnie gdy oni sami dojeżdżali, wyjeżdżali albo byli już w Melemhould. Sądząc po zapisach wysłano go z Londynu niedługo po telefonicznej rozmowie Faucher z Londynem w Dunkierce.

Raport co prawda nie wykluczał “innych sił” ale mocno podejrzewał Niemców o autorstwo tej całej francuskiej akcji. Centrala szacowała, że przeciwnik zapewne spróbuje wywieźć “paczkę” do siebie. Ostatnia część raportu, zapewne ta sporządzona kilka godzin temu już po rozmowie z Belgijką, sugerowała zacząć poszukiwania od Wilhelmshaven. To była duża baza Kriegsmarine i duży port. Była więc nadzieja, że skoro Niemcy wybrali drogę wodną to tam mieli swoją metę. Raport dawał jednak nadzieję. Biorąc pod uwagę szacowaną prędkość kutra rybackiego który i odległość do niemieckich portów oraz godzinę wypłynięcia była jeszcze jakaś szansa, że wciąż jest w drodze. Szacowano jednak, że jeśli nie przytrafiły by mu się żadne awarie i przeszkody to najpóźniej o zmroku powinien i tak dotrzeć do Wilhelmshaven. Flaga i nazwa jednostki jak podejrzewano w Londynie prawie na pewno były fałszywe. Dlatego ważny był rysopis jednostki zwłaszcza aby podać jako namiar celu.

A namiar celu był potrzebny patrolowcom i bombowcom. Z Anglii i Francji ruszyły bombowce aby odnaleźć i zniszczyć jednostki. Szacowano że w rejon przeszukiwania pierwsze eskadry bombowe dotrą prawdopodobnie ok 13:00 - 14:00. Patrolowce Royal Navy miały do pokonania podobny dystans no ale były o wiele wolniejsze od samolotów więc w rejon przeszukiwania mogły dotrzeć o zmroku. Trzeba było się liczyć z tym, że przybędą za późno by coś zdziałać niemniej nadal była szansa, że gdyby udało się spowolnić czy zatrzymać kuter to może jeszcze zdołają go zniszczyć czy może nawet przejąć.

Podane przy radiostacji kody i częstotliwości miały służyć do ewentualnej komunikacji z lotnikami i marynarzami. Ponieważ sterowanie tak mobilną akcją z Paryża czy Londynu za pomocą przesyłek robiło się skrajnie trudne. Oczywiście radiostacji nie można było wwieźć na teren Rzeszy ani inaczej nie można było pozwolić aby wpadła w ręcę Niemców.

Ostatnią zmianą planów w raporcie było oddanie do dyspozycji agentów łodzi latającej jaka przyleciała z rozkazami i przesyłką. No i przedostanie się do Rzeszy spadało już na ich własne barki i pomysłowość.

Raport jednak nie mówił o czymś oczywistym z czego po obu stronach Kanału zapewne zdawano sobie sprawę. Bombowce czy patrolowce, w biały dzień tuż pod nosem Niemców prosiły się o kłopoty. Czy do morskich baz Kriegsmarine czy lotniczych Luftwaffe było rzut beretem. Niemieckie myśliwce które tak dały się we znaki w Hiszpanii czy Polsce mogły znaleźć się nad obszarem poszukiwań w każdej chwili podobnie jak szturmowce. To nie wróżyło zbyt różowo alianckim lotnikom i marynarzom wysłanych na tą misję. Zapewne dlatego też nie wysłano żadnych większych jednostek. Przynajmniej nic o tym nie było w raporcie. Ale jednak obaj kapitanowie Agencji poruszyli niebo i ziemię i przekonali kogo trzeba aby ciężka woda nie wpadła w ręce Niemców.


---



*VNV - https://pl.wikipedia.org/wiki/Flaman...85zek_Narodowy

**DeVlag - https://pl.wikipedia.org/wiki/Niemie...C4%85zek_Pracy
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline