Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2019, 18:04   #279
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Mag.

ALICE I ANDY



Halsey w przykucniętej pozycji wycofała się za jakąś skrzynię, by mieć choć iluzję osłony na wypadek ataku.
- Chcesz z tym gadać? - rzuciła szeptem do Morrisona. - Bo jak nie to strzelam jak tylko się wychyli - wyjawiła własny plan.

- Dzięki, bez odbioru. - szturmowiec skinął głową słysząc odpowiedź “Cukiereczka”. Gdy zaskrzypiała podłoga odruchowo spojrzał w górę, w stronę sufitu. Słysząc blondynę sam się też zastanawiał kto tam mógł łazić. - A jak to tylko jakiś szczur? - zerknął na partnerkę. Co to mogło być? Kto? Znalazł się tam przypadkiem czy widział jak tu włazili? Szukał ich czy kogoś lub czegoś na górze? Zejdzie do piwnicy? Podobne myśli klębiły mu się pod brązową czupryną podobnie jak często w takich niejasnych sytuacjach. Czuł się spięty jakby lada chwila mieli się zacząć strzelać. Ale jak to tylko szczur czy dzieciak? Wolał nie obciążać swojego sumienia i pamięci takimi przypadkowymi postrzałami. Mogli zostać tu, w piwnicy ale tamten mógł zejść na dół albo zacząć zwłóczyć na górze. Mogli spróbować wyjść cichaczem przez okienko w piwnicy. Ale przed czym? Nie sprawdzić kto tu się rozbija? Uciec? ~ Niee noo, nie dajmy się zwariować… ~ pomyślał z przekąsem. W końcu się zdecydował.

- Wracamy na górę, sprawdzić co tam się dzieje. Osłaniaj mnie. - szepnął do Alice i skinął głową by podążała za nim. Sam z lekko pochyloną sylwetką i wycelowaną w schody na górę bronią ruszył w ich kierunku. Miał zamiar sprawdzić kto tam się włóczy.

- Szczur to na pewno nie jest. Przy nas podłoga tak nie skrzypiała - odparła Alice na pomysł towarzysza. W pierwszej chwili miała zamiar sprzeciwić się, bo wolała poczekać aż to coś przyjdzie samo i się na nich nadzieje. Jednak zrezygnowała z oporu. Skinęła głową i uśmiechnęła się pod nosem. - Osłaniam cię, ale nie wejdź mi w linię strzału - powiedziała.

Andrew powoli wchodził po schodach kiedy zbliżał się do drzwi usłyszeli z góry głośne wąchanie, ewidentnie na górze było zwierzę, raczej duże.

~ O cholera! ~ sapnął w myślach Andrew. Mimo wszystko spodziewał się jakiegoś rodzaju człowieka a nie czworonoga. A tu taki psikus! Nie był pewny czy zwierzak ich już zwęszył czy nie. Ale był pewny, że ciasnota pomieszczeń sprzyja raczej walce w zwarciu niż strzeleckiej. A skoro mieli broń strzelecką to wolał korzystać z przewagi zasięgu. Czyli musieli wydostać się na otwartą przestrzeń a nie te cholerne schody i korytarze. Dał gestem znak Alice by wrócić do piwnicy.

Halsey bez słowa cofnęła się do wcześniej zajmowanego przez siebie miejsca, znów przyjmując za osłoną pozycję wygodną do ostrzelania wejścia do piwnicy. Miała nadzieję, że zwierzę nie będzie długo się wahać, żeby dołączyć do nich tu, na dole.

Andrew podszedł do drzwi i zaczął je powoli zamykać, z zewnątrz rozległo się pośpieszne człapanie i w chwilę po tym jak Andrew zatrzasnął drzwi coś naparło na drzwi które mocno zatrzeszczały.

Alice uśmiechnęła się. - To co teraz? - zapytała. - Bo możesz stanąć z boku i na mój znak otworzyć drzwi, wtedy strzelę w to co wbiegnie - zaproponowała trzymając palec na spuście.

- Spieprzamy. - odezwał się krótko cofając się od drzwi i celując w nie z CX-a. - Przez okienka. - rzucił do blondyny. - Krzyknij jak zajmiesz pozycję do osłony. - dorzucił chcąc się upewnić, że się rozumieją. Gdyby zajęła miejsce na dole wówczas mogłaby osłaniać jego odwrót aż by znów się zmienili. Przestrzeń była mała to mógł ją potem zmienić na dole a ona by mogła wyrąbać drogę na zewnątrz przez te okienka. Jeszcze jakby się kolejne drzwi do piwnicy udało zamknąć to w ogóle miodzio.

- Morrison, chyba cię posrało - skomentowała Halsey nie ruszając się ze swojej pozycji. - Dobrze rozumiem, że chcesz wyjść na otwarty teren i uciekać przed zwierzęciem? - sarknęła. - Trzeba to zabić tu i teraz. Stań z drugiej strony i strzelaj jak tylko wpadnie tu, chyba że ta pukawkę swoją masz tylko na pokaz - powiedziała ostrym tonem.

- Takaś twarda? No dobra. No to się strzelamy. Tu i teraz. - Morrisona najpierw zaskoczyła reakcja blondyny a potem o mało go szlag nie trafił. Nie tak to sobie zaplanował! Ale dobra, sądząc po uderzeniach w drzwi bydlę standardowym jamnikiem nie było. Słabo uśmiechało mu się tłuc kolbą z czymś takim. Miał inny plan. Ale nie chciał ryzykować kłótni i szarpania się z Alice ani jej tu zostawić samej. Ale skoro “tu i teraz” to tu i teraz. - Ognia! - Nacisnął na spust i posłał w drzwi kolejne triplety. Tam gdzie wydawało mu się to coś walnęło w drzwi. Wąskie przejście na schodach zadudniło od wystrzeliwanego ołowiu a w nozdrza prawie od razu uderzyła ostra woń prochu. Liczył na to, że chociaż trochę trafi to coś po drugiej stronie drzwi i może zrani, może odstraszy albo chociaż osłabi zanim to coś wyrwie te cholerne drzwi.

Halsey w przeciwieństwie do swojego towarzysza, nie zaczęła strzelać do drzwi i czekała aż to coś za nimi, w wyniku działań Morrisona, wlezie do środka, by wtedy zacząć do tego strzelać.

Andrew oddał trzy szybkie strzały z CX4, które trafiły w drzwi, skrobanie się uspokoiło choć zza drzwi rozległ się jakiś gniewny pomruk.

- Kici kici, zawszona łajzo... - powiedziała Alice w kierunku drzwi, zachęcając zwierzę do wejścia do nich.

Andrew nie był pewny co się dzieje po drugiej stronie drzwi. Na słuch to coś nadal tam gdzieś było. Ale nie był pewny w jakim stanie i czy tuż przy drzwiach czy gdzieś dalej bo dzwoniło mu w uszach od tej strzelaniny w niezbyt obszernym pomieszczeniu. Ale atak na drzwi ustał co dawało pozytywny wynik. Postanowił kontynuować tą taktykę. Szybko puścił trzy, szybkie triplety przez drzwi mniej więcej tam gdzie wydawało mu się, że jest stwór. Miał nadzieję, że zniechęci drapieżnika od zwiedzania tego domostwa albo chociaż piwnicy.

Po chwili na drzwiach dało się zauważyć szpary w miejscu drzazg wyrwanych przez pociski przez które wpadało do środka światło, można więc założyć że cokolwiek wcześniej zasłaniało dopływ światła teraz się odsuneło.

Halsey kątem oka wypatrzyła jakiś śmieć na podłodze, puszkę czy słoik, biorąc to do lewej ręki. Uniosła przedmiot i wciąż celując prawą ręką z pistoletu w drzwi, rzuciła w nie tym co miała w lewej ręce, w celu podjudzenia zwierzęcia jakie stało za nimi. Nie przyniosło to żadnego widocznego efektu (jakiekolwiek słyszalne były obecnie dla was niedostępne)

- Osłaniaj mnie - powiedziała Alice do Morrisona, uwzględniając ich ogłuszenie po strzałach. Następnie podniosła się z klęczek i w lekko skulonej postawie, nisko na nogach, zaczęła ostrożnie zbliżać się do drzwi, w które cały czas celowała z pistoletu.

- Jasne. - mruknął Morrison widząc nadchodzącą schodami blondynę. Poczekał aż zbliży się na dwa czy trzy schodki od drzwi po czym otworzył je z powrotem celując z automatu przez wystającą szczelinę. Wolałby załatwić to inaczej ale zaczynał mieć tego wszystkiego już dość. I była szansa, że zwierzak może dał se siana szukając łatwiejszej zdobyczy. No ale trzeba było sprawdzić. Spoglądał na parter przez powiększającą się szczelinę drzwi napierając na nie ramieniem.

Za drzwiami było pusto jeśli nie liczyć śladów krwi, ewidentnie w coś trafiliście choć nie był to krwotok tętniczy, co jakieś pół metra widać było krwawe plamy gdzie krew skapywała najpewniej z futra zwierzaka

- Jaka szkoda - skomentowała Alice. - Wracamy do wozu. Mamy za dużo szpargałów, żeby iść za nim go dobić.

- Ano. - z tym szturman musiał się zgodzić. - Alice jak chcesz być w mojej drużynie to nie rób mi takich numerów jak tam w piwnicy. Akcja to nie demokracja ani czas na dyskusje. Tylko akcja. Przed i po możemy pogadać. A nie w trakcie. Jeśli jeszcze raz wywiniesz mi taki numer nasze drogi się rozejdą. Ale poza tym ładnie sobie poradziłaś, cieszę się, że byłaś tam ze mną. - Morrison rzucił do idącej obok blondyny gdy wracali do furgonetkowej drezyny na szynach i czekającego Cukiereczka.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline