Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2019, 22:20   #87
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=I6lT9RDRpl8[/MEDIA]

Na co komu radio w furze, jeśli miało się ze sobą jedną wyjątkowo towarzyską blondynkę i resztki kawy w termosie? Do tego kanapki i tortille zrobione przez inna blondynkę tego samego ranka… czy podczas podróży przez zalane deszczem Pustkowia trzeba było czegoś więcej do szczęścia? Starsza sierżant popalała papierosy, skubała prowiant i gadała, choć tutaj pałeczkę przejmowała skrupulatnie Eve, dzięki czemu Mazzi mogła żuć, przełykać i wybuchać śmiechem, jakby na przekór plusze po drugiej stronie szyb. Temat też się nawinął po dwóch godzinach iście wakacyjny. Widać każda z trzech przyjaciółek dobrze wspominała ostatnią wizytę w Honolulu.
- Chcesz wiedzieć co robiliśmy gdy wy poszliście do pokoju nagrywać film? - brunetka zrobiła zamyśloną minę, pukając do kompletu paluchem po dolnej wardze - No czekaliśmy na was, aż wrócicie - dodała absolutnie poważnie, dalej rżnąc głupa że wcale, a wcale nie ma pojecia o co blondi chodzi, ani tym bardziej nic zdrożnego miejsca nie miało.

Blondynka spojrzała na pasażerkę. Na drogę. Nic nie jechało, nie było zakrętów więc jeszcze raz na nią spojrzała. - No jak? To my poszliśmy nagrać filmik do pokoju a wy co? Siedzieliście, piliście drinki, gadaliście i nic więcej? No weeźź, Lamia co? - w trakcie mówienia Eve chyba zorientowała się, że kumpela sobie z niej żartuje więc w końcu poprosiła ją by zaspokoiła jej ciekawość nie zaspokojoną od weekendu.

- Dobra no… może tak przypadkiem Steve poprawiał spodnie bo coś go uwierało, ja zmieniałam miejsce, żeby zrobić więcej przestrzeli tej rudej i Val, która zaczęła ją testować. Oczywiście od butów, wiadomo - saper zabujała brwiami, przybierając pozę wcielenia niewinności - Ale tam było strasznie ciemno, trochę wypiłam. Zachwiałam się, albo potknęła i tak jakoś przewróciłam się że usiadłam na tym byczku… czystym przypadkiem, wiesz jak bywa. Chyba go wzięło to co odstawiłyśmy, sterczał jak szeregowy na pierwszej musztrze. Na baczność, prosty jak struna - parsknęła, uśmiechając się na samo wspomnienie niedzielnej nocy.

- O! Właśnie! Tak myślałam! To też mieliście fajne przygody! - teraz kierowca roześmiała się z ulgą gdy jej domysły okazały się słuszne. - I mówisz, że Steve stał jak należy a ty usiadłaś tak przypadkiem? No popatrz, popatrz jakie przypadkowo rzeczy mogą się zdarzyć po ciemku. Jak przyjedziecie do mnie w sobotę to też mam zgasić światło? - pokręciła krótko ostrzyżoną głową ładnie symulując naiwne niedowierzanie na takie przypadki. No ale skoro kończyły się pozytywnie i z zadowoleniem dla wszystkich to sama nie chciała być gorsza gdyby akurat mieli ją odwiedzić w tą sobotę. Poczekała chwilę zanim się roześmiała z uciechy.

- I tą nową Val sprawdzała? No pewnie, że od butów! Też bym tak mogła zaliczać. - uwaga o dwóch koleżankach z tamtego wieczoru również sprawiła jej przyjemność. - A w ogóle jak wyszło to sprawdzanie? Bo na koniec jak wróciliśmy to wydawało się, że jest w porządku z nią. - zaciekawiła się opinią kumpeli o ich nowej znajomej z którą Eve tak bardzo nie miała sposobności się zapoznać.

- Nie no… tym razem chcę drania widzieć. - odpowiedziała, zacierając ręce z uciechy. Poprzednio i jeszcze poprzednio i w ogóle za pierwszym razem wychodziło im raczej w ciemno, kierowali się dotykiem i poznawali po omacku. - Ciekawe czy ma dziary, bo blizny na pewno. Każdy trep przy Froncie je ma… zresztą sama wiesz jakie on ma bary… musi wyglądać zajebiście w negliżu - westchnęła rozmarzona i potrząsnęła głową żeby się ogarnąć.
- Val sprawdziła ją dokładnie, mówi że się nada. Też lubi zabawy jak to nasze niedzielne babskie spotkanie i strasznie się najarała na audiencję, zobaczymy co z tego wyjdzie i z niej wyrośnie… ale! - klepnęła dłonią w kolano - Mów lepiej jak było z chłopakami! Który ma największego? Na filmie ciężko porównać, no i jak reagowali? Dingo ich nie rozszarpał żeby być pierwszy? Który wpadł na pomysł z pokojem, Cichy? Coś słyszałam żę bełkotał jak zaczęli cię gonić po parkiecie. Sani prawie laczki pogubił - zaśmiała się trochę złośliwie, choć w przyjacielskim tonie. Sama by chętnie boltowego medyka wzięła na warsztat… gdyby nie jeden jakiś tam kapitan, eh. Chyba się starzała i zaczynały się problemy z demencją.

- Oj się nie dziw! Sama bym chętnie jeszcze raz udała się na audiencję do króla. Ostatnio było bosko! Nie dziwię się, że się ta ruda niunia najarała jak nagadaliśmy jej o tym wszystkim. I może być w niedzielę? A to by było ciekawe. - Eve jak na złość zaczęła od tego mniej istotnego kawałku przeciągając temat panów z jakimi miała przyjemność w zeszły weekend.

- A z chłopakami było super! - wybuchnęła nagle i od razu roześmiała się na to wspomnienie. - I daj spokój, nie mam pojęcia kto się zajął tym pokojem. Bo jak już mnie obskoczyli we trzech no to ja w ogóle nie miałam nic do gadania. Gadali jeden przez drugiego więc po prostu dałam się im zaprowadzić do tego pokoju. - machnęła ręką na tamten chaos w lokalu skracając drogę do owego pokoju.

- Ale fajnie wyszło bo za to byli tak nakręceni, że jak już znaleźliśmy się w tym pokoju to wszyscy byli gotowi na całego. Wszystko dostałam gotowe jak na tacy. No nic tylko szamać i próbować nowych smaków. - rozbawiona kumpela popatrzyła na kumpelę siedzącą obok.

- No ale wiesz, jak zostałam z nimi sama musiałam jakoś to ogarnąć bo ich trzech i to takie chłopy no zagnietliby mnie. Więc mówię im, że ktoś musi trzymać smartfon aby wszystko nagrać. Rany. Prawie się pobili. Znaczy ten wyszczekany i ten wielki. To wzięłam za rękę tego trzeciego, dałam mu buzi, z języczkiem, takie fajne, wręczyłam mu smartfon i uklękłam do berła. I mówię ci cud! Momentalnie się spokój zrobił! - Eve śmiała się już na całego z tego elementu klubowej przygody gdy pewnie znów stanęła jej przed oczami tamta scena.

- Gaduła to Don, wielki to Dingo. Trzeci to właśnie cichy - Mazzi szybko przypomniała kto, co i jak, wzdychając przeciągle - Trzech naraz… raany, zazdroszczę. No ale nie narzekam, też miałam pełną gębę roboty - puściła jej oko - Widziałam jak lecieli za tobą. W pierwszej chwili ich zmaurowało, ale jak zniknęłaś to mało nóg nie połamali tak lecieli byle tylko cię znaleźć. Steve miał minę jakby nie wierzył oczom i uszom, bełkotał że to na pewno żart… naiwniak - znowu zaśmiała się wesoło - I nie dziwię się że spokój zapanował, jakby się pobili to nici z zabawy, no i ej! Lepiej sie pogapić na taki pokaz niż marnować czas i okazję na durne bójki. Tak myślę co im wymyślić na niedzielę, po ciężkim tygodniu żeby się trochę rozerwali i oni. Są… - zamilkła na moment, szukając odpowiedniego słowa aż wreszcie sapnęła, kręcąc głową - Są jak moje chłopaki z Frontu. Ciężko ich nie uwielbiać, ani nie zaczynać się troszczyć i rąk załamywać, byle się im dobrze żyło. Póki żyją - wzdrygnęła się, gryząc w język. Szybko wróciła do wesołej paplaniny, udając że melodramatyczna wpadka nie miała miejsca - Pocieszne bydlaki, niech mają też trochę radochy i frajdy. Mówię ci, ten numer z tobą był dla nich jak prezent gwiazdkowy, przedterminowy. Wyglądali jak banda rozbujanych małolatów. Tylko pryszczy im brakowało… a właśnie! - pstryknęła palcami i spytała powaznym tonem - Który ma najbardziej pryszczatą dupę?

- Chyba ten pierwszy. - blondyna roześmiała się ponownie przez cały czas kiwając głową i uśmiechając się do tego co mówiła kumpela. Jakoś nawet ta cholerna ulewa zeszła na dalszy plan. - No właściwie to się nie trzeba chyba dziwić. Pewnie nie co dzień jedna laska wysyła drugą aby zrobiła filmik jak robi laskę trzem typkom. - Eve przyznała, że chyba ma pewien cień rozumienia dla wahania i niedowierzania jakie zapanowało w ostatnią niedzielę przy stole gdy jako pierwsza odeszła jeszcze sama.

- A potem było jeszcze lepiej. Wiesz, w sumie masz rację, całkiem pocieszni są. To im też chciałam sprawić przyjemność. No to pytam się tego pierwszego jak chce skończyć. No to chciał na twarz to tak mu zrobiłam. Potem był ten pyskaty bo jakoś przegadał tego Indianina. Z nim też poszło całkiem sprawnie. Ten z kolei chciał z połykiem no a ten wielki na cycki. Dlatego jak skończyliśmy to musiałam troszkę się doprowadzić do porządku. A jacy ujarani z radochy byli! Normalnie mówię ci warto było. I jeszcze miałam z tego filmik! I to jaki! Dlatego tak mi się podobało wtedy, świetny pomysł miałaś żeby to zrobić. Dlatego lubię te twoje pomysły bo są takie kozackie. - blondyna streściła swoje przygody z pokoju hotelowego nad klubem. Co prawda jak to się rozgrywało to już sporo widać było na nagranym filmiku ale jednak fotograf podzieliła się z wrażeniami z tego planu filmowego. Podobnie miała z tej przygody miłe wspomnienia i nagrane jeszcze milsze pamiątki.

- O tak… Don wygadałby od Szczura jego ostatnią parę butów, jeśli by mu zależało - Mazzi śmiała się na całego, klepiąc się przy tym z tej radochy w uda. Ominął ją niezły teatrzyk, ale jakoś nie żałowała. Dzięki temu miała okazję molestować jakiegoś tam byle i ledwo kapitana praktycznie sam na sam.

- Jak poszliście, kazałam Val sprawdzić rudą. Zaczęły od lizania stopy, potem wiadomo: łydki, kolanko, udo. Było na co popatrzeć, więc Krótki się lampił. Pomogłam mu z tym, siadając na kolana i przekręcając głowę w odpowiednią stronę. Na dobrą sprawę nie wiem kiedy i jak mnie nabił na działo, jakoś tak wyszło - rozłożyła trochę bezradnie ramiona - Byłam za bardzo zajarana żeby to odnotować. W jednej chwili siedzę mu na kolanach i miziam po szyi, a w drugiej skaczę na nim i dobijam o uda aż echo szło… w międzyczasie dziewczyny przeszły na głębszy poziom. Val robiła rudej dobrze stopą, też miały ubaw. Ruda o mało nie zleciała z kanapy… kurde, nie pamiętam jak ona miała na imię - sapnęła krótko, odpalając papierosa - No nieważne, przypomnę sobie. Jak wróciliście, to mieliśmy już etap “po”. Na szczęście zachowałam tyle rozsądku żeby w odpowiedniej chwili zeskoczyć mu z kolan na podłogę i dokończyć manualnie - obróciła głowę do Eve i sugestywnie wypchnęła wnętrze policzka językiem parę razy - Też nie marudził… hm - skrzywiła się, pociągając papierosa. Wstrzymała dym w płucach i wypuściła pod sufit.
- Trzeba im coś wymyślić ekstra na niedzielę, a co tam, niech mają dzień dziecka.

- Ojej to też się u was fajnie działo. No trochę też żałuję, że mnie tam nie było. No ale w pokoju też było kozacko. Ot, dylemat, no nie rozerwiesz się by zaliczyć wszystko co byś chciała. - fotograf za kierownicą pokiwała głową i wzruszyła ramionami wzdychając na ograniczenia tego ziemskiego padołu. - Ale zobacz, ty zrobiłaś dobrze Krótkiemu a potem ja zrobiłam dobrze tobie i wszystko się wyrównało. - dostrzegła w tym jakąś zasadę równowagi wszechświata czy podobną bo pokiwała na to palcem. - I Val zrobiła tej nowej dobrze stopą? Jej. Też bym tak chciała. To też musiało być super. - znów westchnęła z sentymentem gdy ta przyjemność też ją wtedy ominęła.

- A na niedzielę. A oni będą u Betty? Jakby byli to można by ich na ten seans zaprosić. No tylko właściwie to mieszkanie Betty to jej trzeba by zapytać. A jakby byli i tyle dziewczyn jeszcze no to chyba byśmy nie gadali o pogodzie nie? - zaczęła się zastanawiać nad tym co można by zdziałać w niedzielę. Zależało od tego kto by mógł być i gdzie. W końcu spojrzała koso na pasażerkę. No tak, zwykle nie spotykali się po to by gadać o pogodzie. A samych pań już teraz na wizytę u Betty albo mieszkających u Betty zapowiadała się ciekawa kompozycja. - Właściwie to kto by miał być w tą niedzielę u Betty? - zapytała pewnie uważając Lamię za bardziej zorientowaną w temacie.

- Val z tego co ogarniam raczej w najbliższym czasie nie ma w planach zmiany pracy, miejsca zamieszkania, miasta, ani naszego towarzystwa - Mazzi kiwnęła krótko głową, uśmiechając się pod nosem. Gapiła się na drogę, choć kątem oka obserwowała towarzyszkę - Na bank jak jej powiesz co i jak chętnie weźmie się do roboty. Ewentualnie pobawimy się tak w niedzielę. Kręcą ją rozkazy… to dostanie odpowiedni… i nie no - obruszyła się - Chcesz na nasz babski wieczór sprowadzać jakieś tam wydmuchane, rozbujane egiem bolce? Co jeszcze? Może od razu zaprośmy gadów z MP? - spytała jakoś powstrzymując śmiech.

- Słusznie. Co to za lesbijskie party z jakimiś drągami nie? Jakbyśmy własnych nie miały. No a u Betty to chyba tego jest na całe szuflady w tym jej loszku. Rany co za miejsce! Nigdy nie spodziewałam się, że ktoś może mieć coś takiego! I to u siebie na chacie! - Eve podchwyciła temat i co jakiś czas zerkała na pasażerkę obok ale jednak głównie patrzyła na drogę przed sobą. Niemniej temat musiał być jej przyjemny i bawić ją na całego.

- A Val rzeczywiście, lubi być uległa. Pasuje idealnie. Zresztą, ja chyba też. - niefrasobliwie machnęła dłonią i roześmiała się dłonią na tą wymianę opinii o sobie i wspólnej kumpeli.

- Ale to tak, ty, ja, Betty, Val… No chyba Madi jak u was mieszka… Jeszcze ktoś? - brwi krótkowłosej kobiety zmarszczyły się gdy na palcach jednej ręki odliczała kolejne osoby jakie powinny się zjawić u Betty na coś co coraz bardziej zapowiadało się na powtórkę ostatniej niedzieli. I sądząc z wyrazu jej twarzy tak złożona lista na razie bardzo cieszyła jej oko.

- Ej no, hobby jak hobby. - Lamia wzruszyła ramionami, grzebiąc w kurtce za paczką fajek - Jedni zbierają znaczki, inni pocztówki. Jeszcze inni noże albo zastawę… a Betty preferuje fallusy, obroże i pejcze. Są różne gusta, a ludzie cywilizowani i oświeceni nie dyskutują o nich, gdyż to prywatna rzecz - pokiwała głową, wyjmując papierosa. Wetknęła go między uśmiechnięte wargi i odpaliła - Amy pewnie się zmyje do tego swojego nowego przydupasa… kurwa no. Czekaj… - zmarszczyła czoło - Było coś o grillu chyba, ale nie wiem. Ostatni weekend, niedziela zwłaszcza, coś mi popierdoliło we łbie i zaburzyło ciąg czasoprzestrzenny. W każdym razie ty, jak, Betty, Val, Madi - zaczęła wyliczać, popalając śmierdziucha przy zamkniętych oknach, przez co powoli wewnątrz fury robiło się sino.

- Tak między nami myślę czy Steve’a nie liczyć jako obserwatora, albo i tego od kręcenia. Kamerą - doprecyzowała, rzucając niewinnie rzęsami - I tak w planach niby mam go od soboty popołudnia, do niedzieli wieczora. Nie kopnę go z tekstem “weź spierdalaj na 4 godziny bo musimy się pobawić same”. Zawsze przecież jak gdzieś zlegnie w kącie nic się nie stanie. Zobaczy co tam robimy jak mamy wolne, niewolne… i inne historie. Poza tym ostatnia kwestia: niedzielne Honolulu. Ustawiłyśmy się z ekipą Steve’a, pamiętasz? Wypadałoby im coś wymyślić.

- Byłam ciekawa czy o nim wspomnisz i specjalnie go pominęłam. - blond dziewczyna za kółkiem zachichotała jak nastolatka zerkając rozbawiona na kumpelę obok. Ale westchnęła, sapnęła i troszkę spoważniała. - No jasne, to by głupio wyglądało tak go spławiać, zwłaszcza jak pewnie spędzimy noc razem i razem pojedziemy do Betty na ten seans. A potem mamy z nimi plany na wieczór. No chyba, że sam ma jakieś plany i nie będzie chciał zostać. Ale jasne, mnie on tam nie przeszkadza. Wydaje się być w porządku ii… O! Czekaj! Rolę obserwatora? Lepiej! Damy mu kamerę! Niech nagrywa! Przecież to nie jest trudne. A jak jest ktoś z zewnątrz to zawsze lepiej niż kręcić z ręki podczas numerku no albo nieruchoma kamera. No i mógłby się trochę przyzwyczaić do tej roli to by chyba nam wszystkim wyszło na zdrowie i na dobre. - kierowca mówiła spokojnie przyznając Lamii rację co do tego, że spławianie Bolta aby miały trochę czasu dla siebie też jej niezbyt leżało. Ale nagle aż się zapowietrzyła gdy wpadła na pomysł jak można by wykorzystać Krótkiego na najbliższą wizytę u Betty.

- I tak, w niedzielę z całą ich paczką w “Honolulu”, tak… obciąganie na trzy druty w pokoju już było, macanki na sofie już były, testowanie nowej laski już było… Wiesz, właściwie to pewnie i tak najwygodniej będzie w pokoju hotelowym to można by od razu zamówić. Jak się zrzucimy to nie powinno wyjść tak drogo. Można by się zabawić na dole, w klubie, a jak nas najdzie wszystkich czy kogoś na coś jeszcze to można pójść do pokoju. Co myślisz? - nad tym niedzielnym wieczorem w najmodniejszym klubie w Sioux Falls fotograf na poważnie się zaczęła zastanawiać. Patrzyła teraz głównie na drogę i tylko od czasu do czasu zerkała na pasażerkę.

Ta też spoglądała na drogę przed nimi, przerabiając w głowie posiadane informacje, poczynione plany i dane obietnice. Wreszcie westchnęła.

- Wiesz, że to nie jest mój facet, prawda? - spytała, zaciągając się papierosem - Tylko znajomy, niedawno poznany. Ma swoje plany, ja mam swoje, nie muszą być kompatybilne. Jeśli zechce zostać, chętnie. Jeśli stwierdzi że zamiast nagrywać baraszkujące samice woli iść do kumpli, albo załatwić coś na mieście, nie będę go zatrzymywać. Jest dorosły, ma obsrany pagon… nic na siłę - mruknęła, przybierając lekki ton mimo wewnętrznego zgrzytu. Najchętniej nie wypuszczałaby go spod kurateli przez cały weekend. Ciekawiło ją co teraz robi, był pewnie na patrolu. Może też właśnie jechał furą z kumplami i wspominał ostatnia niedzielę… bo to, że obgadał już z Donem, cichym i Dingiem całe spotkanie było bardziej niż oczywiste.

- Wynająć pokój w Honolulu - powtórzyła jak echo, śmiejąc się cicho - Wiesz że jak go wynajmiemy raczej poza nim mało czasu spędzimy, no nie? Już widzę jak chłopaki pląsają na parkiecie, skoro na górze mają gniazdo kociaków… w różnych zestawach i konfiguracjach - tutaj zaśmiała się głośniej, uchylając okno tylko po to, aby wywalić niedopałek - Zajebisty pomysł, jestem jak najbardziej za… tylko nie wspominajmy o tym od startu, bo się nie opędzimy od nich. Niech wyjdzie niby przypadkowo, na spontanie… i właśnie - pstryknęła palcami, obracając twarz ku kierowcy - Dawaj im coś odwalimy, tak oczywiście nie po złośliwości, skądże znowu - zabujała rzęsami - Wyobraź sobie ich miny, gdybyśmy we trzy z Val odstawiły numerek jak w kiblu przed koncertem. Na stole i na ich oczach. - zamrugała szybko parę razy - Zabierzemy zestaw do reanimacji.

- My we trzy? Na ich oczach? No to myślę, że podziałałoby perfekcyjnie na wzajemną integrację. - kierowca pokiwała swoją krótko ostrzyżoną głową ściskając usta aby się nie roześmiać na całego. - A Steve jasne, że kumam. To taki tylko twój kolega. Ledwo się właściwie znacie to nawet tylko znajomy w sumie. Macie własne życia i plany i żadnych wzajemnych zobowiązań. Jak dla mnie brzmi super. - pozornie kierowca absolutnie zgodziła się z wersją przedstawianą przez siedzącą obok kumpelę i tak przejechały jakiś znak i budynek zalewane przez tą ścianę wody z nieba. - I właśnie dlatego chcesz abym zrobiła wam zdjęcia w sobotę. Tak, tylko by nie zapomnieć tego dupka i nic więcej. - pozezowała wesoło na pasażerkę.

- Daj spokój Lamia. Może jestem tylko głupią blondynką ale tak na czuja myślę, że nie będzie miał lepszych alternatyw niż te co mu przedstawimy na ten weekend. No chyba, że go wezwą służbowo ale na to ani on ani my nie mamy już wpływu to nie ma się tym co przejmować. - dziewczyna wyłuszczyła swoją filozofię życiową jaką miała względem Lamii, Krótkiego i nadchodzącego weekendu.

- A z tym pokojem święta racja. W ogóle nie wybawimy się na parkiecie jak im byśmy powiedziały od razu. A tak, jak będziemy się mieć ku sobie to po prostu pójdziemy na górę i tyle. - wzruszyła ramionami nie widząc z tym problemu żadnego. I zgadzając się z oceną sytuacji Lamii. - Myślisz, że to by im wystarczyło czy jeszcze coś? Właściwie to by nas było trzy a ich czterech. Niby nie problem i na pewno damy im radę no ale trochę niesymetrycznie… - kierowca przygryzła swoją pełną wargę i zmarszczyła brwi znów wracając do rozważania planów i opcji co do niedzielnego wieczoru.

- Dobrze, że rozumiesz… Krótki to tylko znajomy z dawnej roboty. - saper przytaknęła bez zająknięcia - Nawet nie z roboty, ale firmy. Sąsiednia branża, inna filia, lecz pod szyldem jednej marki - kiwała przy tym głową powtarzając samą prawdę i tylko prawdę - Chcę mieć fotę, bo wydaje się sympatyczny, a ja mam problemy z pamięcią, amnezję i inne takie. Szkoda by było, gdyby przypadkiem zgubił się nam kontakt. Wiesz… to oficer. Kapitan, te sprawy. Wyższa klasa, nie zwyczajny szpej z baraków. Samochód ma, da się z nim pokazać na mieście bo mało szpetny - nadawała dalej, wcale nie mijajac się z prawdą. Ani o milimetr - Jestem kaleką wojenną, mam na to papiery. Kto taką zatrudni, hm? Wiadomo, trzeba się dobrze ustawić… kto wie? Kapitanowie mają odpowiednie dojścia żeby podnieść rentę weterana czy coś - odpaliła nowego papierosa - Rzeczywiście ledwo sie znamy, widzieliśmy ze trzy razy na krzyż. Chwilę pogadaliśmy, spiliśmy ze dwa drinki i był tak miły, że odwiózł mnie najpierw do kołchozu weterana, a potem do domu. Zresztą to ostatnie widziałaś. Ciemno już było, późno. On miał na rano… powinien się wyspać. Wojskowe prycze niewygodne, nie jak zwykłe łóżko. Byłabym potworem, gdybym go tam spławiła od progu i kazała wracać do koszar… więc jak sama mówiłaś to tylko znajomy - pokiwała mądrze głową - Weźmy się spytajmy Madi czy by nie chciała nas zwyobracać w Honolulu. Kto wie? Sonia… ta ruda ma na imię Sonia, przypomniałam sobie. Pogadamy z Sonią, kto wie czy nie da się jej wynająć do obsługi prywatnej czy coś. Albo się laska urwie na kwadrans. Chce zasłużyć na audiencję, ułatwmy jej to. Będzie nas piątka na ich czwórkę. już wygląda lepiej, nie?

- No wieczorem to już będzie po audiencji u Betty. - Eve zauważyła ten detal w propozycji kumpeli ale za bardzo się tym nie przejęła. - No ale może pracować na następny weekend. W następny robię chyba jakiś ślub to mnie pewnie nie będzie. - mówiła lekko mrużąc oczy gdy próbowała sobie przypomnieć swój grafik za dwa tygodnie. - Ale czemu nie, można ją spróbować zwerbować. Może nawet na dole na jakiś szybki numerek w kiblu? Coś sobie przypominam, że nieźle nam to wychodzi. - spojrzała w bok na Lamię z bezczelnym uśmieszkiem. Widać bawiło ją to przednie i kojarzyło się z czymś przyjemnym.

- A Madi pewnie! Ona tak świetnie zapina! No ty też. - zwróciła się znowu z ciepłym spojrzeniem ku pasażerce. - Zresztą i tak przecież wszystkie będziemy w dzień u Betty to można ją zapytać. Fajnie jakby poszła. - z tym pomysłem saper zgodziła się bez zastrzeżeń.

- A z tym Krótkim no pewnie, nie musisz mi tłumaczyć. Tylko kolega i nie było tematu. - machnęła ręką znów koncentrując się na drodze bo wydawało się w świetle reflektorów, że coś tam leży. Samochód zwolnił ale z bliska okazało się, że to jakaś większa gałąź. Eve wyminęła ją powoli i znów przyspieszyła do rozsądnych w takich warunkach prędkości.

- Ale co do pracy to nie denerwuj mnie. Ja cię zatrudnię! A właściwie to siebie nawzajem. Przecież zostałyśmy wspólniczkami w interesach, pamiętasz? No. I nikogo więcej nie potrzebujemy, pójdziemy na własny rachunek. Same będziemy sobie szefami. Zwłaszcza opcja jakbyś była na górze i od tyłu to by mnie bardzo odpowiadała i interesowała. - powiedziała bez zająknięcia ćwierkając sobie wesoło nawet przy końcówce która miała podejrzanie kosmaty podtekst. Nagle jednak oczy jej się otworzyły i zrobiła nieme “Oooo!”. Zupełnie jakby skojarzyła sobie czy przypomniała o czymś bardzo istotnym. Albo coś takiego dojrzała na drodze. No ale droga wydawała się tak samo monotonnie zalewana potokami deszczu i kałuż jak do tej pory.

- Wiem co można by zrobić ekstra na ten wieczór w “Honolulu”! - zawołała podekscytowana i spojrzała rozpromieniona na pasażerkę. - Ale trzeba by sporo zabulić ale myślę, że nikt nie pożałuje. A połączymy przyjemne z pożytecznym. Zgadnij na co wpadłam? - mówiła radośnie podjarana chichrając się wesoło gdy spoglądała na kumpelę obok.

- Nie mów że chcesz urządzić seans filmowy - saper uśmiechnęła się pod nosem, puszczając kierowcy oczko - Piszę się w ciemno na wszystko, co nie zawiera niczego czego następnego dnia rano będziemy żałować. Sprzedania nerki, podpisania zaciągu na kolejne pięć lat… różnie bywa.

- Nie, nic z tych rzeczy. - krótkowłosa pokręciła głową zadowolona chyba, że nie wpadła na coś tak oczywistego, że można z miejsca to odgadnąć. - Ale tak właśnie pomyślałam sobie o tej naszej spółce i planach. I słuchaj. Może po prostu wynajmijmy Tashę na wieczór? - zerknęła na siedzącą obok aby sprawdzić jej reakcję. A potem tłumaczyła dalej. - No ona jest zawodowcem to na pewno odstawi świetne show. Tylko dla nas, w pokoju. Za dopłatą można się będzie z nią zabawić. No będzie oczywiście drogo bo wynajęcie dziewczynki poza klubem w jakim pracuje no zawsze drożej. No i najpierw trzeba by pojechać do niej i ugadać się z nią. Nawet przetestować na miejscu. Tylko też nie za darmo. Myślę, że na miejscu to chyba ze stówkę za numerek i połowę za prywatny pokaz w loży VIP-ów. Jakby nam się spodobała można spróbować się z nią dogadać na niedzielę. No ale na wypad poza klub to już chyba ze dwie stówki przynajmniej trzeba liczyć. Może nie aż tak, nie jestem dokładnie w temacie na bieżąco ale mniej więcej orientuję się w temacie bo za rozbierane sesję płacę podobnie. Co ty na to? Mogłabym się dołożyć do interesu z Tashą. - zerknęła wyczekująco na Lamię ciekawa jak ta zareaguje na cały ten pomysł.

Zapanowała cisza, sierżant ograniczyła aktywność do palenia i gapienia w przednią szybę. Myślała, kalkulowała, dumała, aż wreszcie westchnęła głucho.
- Co powiesz na czwartek? Od południa będę wolna, aż do piątku wieczora. Tylko w międzyczasie muszę skoczyć do szpitala miejskiego odwiedzić chłopaków i zawieźć im racje… mam takich paru, w sali obok leżeli. Też byś ich polubiła - oparła potylicę o zagłówek i zamknęła oczy - Skoro już planujemy balet na wypasie, weźmy jeszcze żarcie do tego pokoju i alko. Nie trzeba będzie latać do baru po każdego drina i da się odwalić numer ze spijaniem tequili z pępka. Tasha odstawi pokaz, potem weźmiemy ją w obroty… kurwa to jest genialny plan. Będziemy zmęczone po naszym babskim spotkaniu, Madi na ostro ją obrobi, my w tym czasie wymyślimy sobie zajęcie. Poza tym… przydałaby się nam małolata - nagle uchyliła powieki - Weź wyrwiemy coś w 41 albo innym klubie. Gówniarę, smarkulę. Taką z twarzyczką dziecka. Niewinną z wygladu i rogatą w obejściu. Przydałaby się… upadły aniołek - wyszczerzyła się - Brakuje nam takiej, nie sądzisz? Ale do nadrobienia. Wtedy jest ty, ja, Val, Madi, Tasha i Sonia plus smark, kontra Steve, Don, dingo i Cichy… brzmi lepiej.

- Oooo! Lamia jesteś genialna! - Eve trudno było pocałować Lamię gdy prowadziła samochód dlatego złapała jej dłoń i ją pocałowała. Pomysł przypadł jej do gustu i przez chwilę coś nawet zaczęła nucić i ruszać barkami jakby próbowała tańczyć na siedząco.

- W czwartek? Od południa? Dobra, ja sobie załatwię wolne. W końcu chodzi o przyszłość naszej firmy! - zawołała buńczucznie unosząc pięść pod sufit. - I tak im bliżej wieczoru tym chyba lepiej. Wiesz one zazwyczaj zaczynają jak się ciemno robi i barowa pora bo dla pustej stali przecież nie będą tańczyć. W czwartek może być. - zgodziła się obmyślając plan na nadchodzący czwartek.

- A Madi na pewno się ucieszy z nowej laski do zapinania. - roześmiała się znów pogodniejąc gdy wspomniała o ich wspólnej kumpeli i jej preferencjach. - Z Tashą no trzeba by zapytać. Ale to profesjonalistka więc za odpowiednią sumę myślę, zgodzi się na wszystko. Zresztą, w czwartek możemy z nią pogadać i same sprawdzić. Tylko mówię, to trochę się wykosztujemy no ale dla takiej imprezy i naszej firmy to myślę, że warto. - pokiwała głową spoglądając na pasażerkę i puszczając jej to swoje charakterystyczne, filuterne oczko.

- I mówisz, jakiś upadły aniołek na niedzielę? - zastanowiła się nad pomysłem kumpeli. - Taka co wygląda niewinnie a ma diabła pod skórą? - zmrużyła oczy i zapatrzyła się na zalewaną deszczem drogę. - No a wiesz? Chyba znam taką jedną. No ale dawno jej nie widziałam. Jakoś tak kiedyś, w klubie, tak mi wpadła w oko. Tak ją bajerowałam i w ogóle. Że fotografem jestem, że ona pasuje na modelkę, że sesja i takie tam. Myślałam, że taka płocha i w ogóle najwyżej całować się tylko będziemy maks. A w sumie nie doszłyśmy nawet z samochodu do mojego mieszkania. Obrobiłyśmy się na schodach. I to ona zaczęła! No nie spodziewałam się w ogóle ale bynajmniej nie narzekam. Było tak nagle, i brudno, i z zaskoku tak jak lubię. - twarz blondynki trochę odpłynęła w tych wspomnieniach i machinalnie znów przygryzła swoją wargę. Ale po chwili wróciła do rzeczywistości. - No ale dawno jej nie widziałam. - nieco wzruszyła ramionami przypominając, że ten adres ma ten właśnie drobny feler.

- Z partyzanta zawsze najweselej - Mazzi zgodziła się z nią bez mrugnięcia okiem, pocierając kciukiem nasadę nosa. Robiło się coraz ciekawiej, coraz więcej do ogarnięcia, za to efekt będzie epicki, a co! Należało im się coś od życia - Spróbujemy, jak nie coś się ogarnie do tej niedzieli. Myślę, że damy radę. Dobra, to rano w czwartek pojadę do chłopaków, a po południu lecimy po Tashę. Mam odłożone parę talonów z żołdu, miałam kupić motor… - westchnęła, machając zaraz ręką - Kupię go kiedy indziej, chuj z tym. Motor nie zając, a nie codziennie się wyprawia bibę tego kalibru. Szkoda że Betty nie gustuje w podobnych imprezach. - posmutniała, kręcąc głową - Spytam się jej, przecież może z nami tylko posiedzieć, rozkazywać co która ma robić i komu. Świsnąć pejczem, albo przygnieść obcasem… pogadam z nią - na jej twarz wrócił uśmiech - A w ogóle wpadł mi do głowy pewien pomysł, do którego będę potrzebowała waszego wsparcia. Myślisz że znalazłybyśmy chwilę żeby przed Honolulu zahaczyć o Dom Weterana? - łypnęła chytrze na blondynę - Powiedzmy że zapomniałam czegoś z pokoju, a że słabo się czuję ostatnio i trzeba mnie pilnować, wspierać i takie tam, poszłybyście ze mną na chwilę. Oczywiście odstawione, jako że następny punkt programu to impra.

- Do Domu Weterana? W niedzielę w drodze od Betty do “Honolulu”? Myślę, że nie ma problemu. Samochodem to chwila moment. Ale znaczy wejść do środka? A wpuszczą nas? I właściwie po co miałybyśmy tam zajeżdżać? - blondyna zmarszczyła brwi ale samo zajechanie pod wskazany adres nie wydawało jej się zbyt trudne gdy miało się cztery kółka do dyspozycji. A ona miała, jakby Madi jechała to też, Steve miał samochód jakby z nimi jechał. Nie wyglądało na zbyt trudne zajechać do centrum w drodze na zachód miasta gdzie był “Honolulu”.

- A Betty no tak, z tymi jej rozkazami, obcasami, obrożami no gacie same spadają z wrażenia! Też bym w końcu chciała mieć z nią przyjemność. Gorąca babka. I taka władcza. - na temat ulubionej łaskawej pani Lamii widocznie Eve miała bardzo podobne zdanie bo gdy o niej mówiła miała podobny wyraz twarzy jak i ona.

- I taki nieplanowany seksik z kimś gorącym no miodzio! Jak wtedy jak mnie znienacka wzięłaś jak otwierałam drzwi do siebie. Jej, wiem, że już mówiłam ale no świetne to było. A tamta co mówię no taka, słodziutka czarnulka. Cholera, jak ona miała na imię… - brwi zmarszczyły jej się gdy próbowała sobie przypomnieć detale przelotnej znajomości jaką wspominała widać bardzo przyjemnie.

- Do capstrzyku, normalnie jak w szpitalu, masz odwiedziny. Wejdziemy na miękko. - sierżant uspokoiła blondynkę, klepiąc ją po kolanie, bo mogła - A chcę jednej bladzi ciśnienie podnieść. Powiedzmy że… ostatnio wypisałam się z tego pierdolnika na życzenie, bo nie złapałam wspólnego języka ze współlokatorami - wzruszyła ramionami - Ból dupy o was, o Steve’a, o tamtych trzech darmozjadów z Boltów. O Honolulu, o Claudio Estebana… jego też zaliczyłam - puściła Eve oko - Właściwie razem z Betty, ale nie wiesz o tym póki sama ci nie powie. Wpadłyśmy na drinka, wypadłyśmy następnego dnia. Stary satyr… jednak parę ma i co on potrafi robić z językiem - westchnęła na samo wspomnienie - Nie tylko w kabaretach i monologach się sprawdza, nieważne no - machnęła ręką - Tak sobie pomyślałam, że wpadniemy im do mojego starego pokoju, zostawiłam tam bluzę. Noce zimne, wiadomo. Trochę ich powkurwiamy, tak pro forma. Dla sportu i bo skurwysyny zasłużyły - prychnęła, zaraz potem sapnęła przez nos i żeby się uspokoić zapaliła nowego papierosa.

- A w ogóle jakbyś chciała wpaść do miejsca pełnego tresowanych samców, przed Tashą chętnie zaproszę cię na stołówkę w kołchozie. Zrobi się mały test zainteresowania firmowym projektem. Bez wyskakiwania z ciuchów… jeśli jednak usiądziesz mi na kolana, nakarmimy się i pomiziamy bez zwyrolstwa - zawiesiła głos, spoglądając na kierowcę znacząco.

- Zaliczyłaś Claudio Estebana?! I nic się nie chwalisz?! Ty wredna zołzo! - Eve wyłapała najważniejszą informację i aż krzyknęła aby ochrzanić kumpelę za to poważne niedopatrzenie. - I mówisz, że fajnie było? Dobrze robi językiem? Ciekawe. Jakoś tak? - zapytała już bardziej jak ciekawska kumpela i otworzyła swoje pełne usta i zaczęła demonstrować w powietrzu swoje językowe talenty. I nawet tak “na sucho” wyglądało to bardzo atrakcyjnie i sugestywnie. Skończyła po chwili bo znów naszła ją fala wesołości i wygłupów.

- I chcesz dać nauczkę jakiejś wrednej pindzie? No pewnie! Spoko, pogadam z dziewczynami i zobaczysz! Będziesz naszą Księżniczką a my twoim haremem gorących kociaków! Wszystkie pały stanął i wytrysnął z zazdrochy i wrażenia! - zawołała z wesołym, bojowym nastroju bo gdy poznała motywację Lamii od razu świetnie się w nią wczuła i poparła w całej rozciągłości.

- A! Wiem! Uma! Ta ze schodów co ci mówiłam! Ma na imię Uma! Nawet trochę podobna do tej Umy z Pulp Fiction. Może właśnie dlatego. - palec blondyny wystrzelił do góry gdy niespodziewanie przypomniała sobie o imieniu które w pierwszej chwili wyleciało jej z głowy.

- Cholera, Eve… - ze wzruszenia saper ścisnęło krtań. Gapiła się mokrym wzrokiem na blondynę, pociągając nosem - Weź wyjdź za mnie i Betty… no może kiedyś w pakiecie ze Stevem - pocałowała ją w policzek - Dziękuję, za wszystko co robisz. Bez ciebie bym zginęła marnie… a z pewnością na sucho - zachichotała jak nastolatka - Dobra, czyli zgarniamy też Umę, jeśli się ją uda namierzyć. Dobra… dobra… pogadam jutro z RB czy zechce się podymać przed kamerą. Też jest niezły w te klocki i wcale nie odwaliło mu od sławy albo promili. Byłby do bootcampu albo innego filmu. Scenariusz się wymyśli - machnęła znowu łapką.

- Hajtnąć się z tobą i Betty? Na raz? - pomysł wyraźnie rozbawił kierowcę. Roześmiała się rozweselona tą myślą. - No bardzo chętnie. Byśmy były wspólniczkami w interesach, małżonkami i kochankami. Ciekawie by było. No i jeszcze może Steve do tego. - oczka rozpromieniły jej się od tej wesołości na przekór tej paskudnej pogodzie jaka próbowała zalać ich na tej pustej drodze. Nagle roześmiała się na całego przerywając samej sobie. - Pomyśl co by sobie Steve pomyślał jakbyś mu powiedziała, że jesteś pohajtana z dwoma innymi laskami! - nie mogła wytrzymać i aż zwolniła samochód bo tak mocno zaczęła się śmiać z tego pomysłu. W końcu aż otarła palcem łzę z kącika oczu i popatrzyła wciąż ubawiona na pasażerkę. - No to jeszcze tylko znaleźć kogoś kto udzieli ślubu trzem laskom na raz i możemy się hajtać. - dopowiedziała nadal ubawiona tą całą hecą.

- No to pogadaj z Rude Boy’em jutro a ja spróbuję złapać tą małą. Ale nie obiecuję. Nie wiem nawet czy jest jeszcze w mieście. No ale spróbuję. - dodała aby chociaż trochę wrócić do poważniejszych tematów i spraw jakie jeszcze miały do załatwienia przed i w trakcie weekendu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline