Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2019, 22:21   #88
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=O89_U1gZfYU[/MEDIA]

Dojazd i zakwaterowanie w hotelu trochę zajęły, lecz wreszcie udało się im zadokować w recepcji, gdzie Mazzi bez mrugnięcia zamówiła pokój małżeński sztuk jeden. Głupio wszak byłoby nocować oddzielnie, albo we dwie gnieść się na pojedynczej pryczy. Do tego w podobnym przypadku gdyby chciały kogoś dokoptować do zestawu zrobiłoby się już wyjątkowo mało komfortowo, a tak nawet z kimś gabarytów Steva, wyspałyby się jak dzieci.
Gdyby oczywiście wreszcie zasnęły.

Na razie rzuciły torby do pokoju, wzięły kąpiel i miały długą chwilę aby cieszyć się swoją obecnością i planami na nadciągające dni w okolicach weekendu. Oczywiście zaczęło się od dowcipów, ustaleń branżowych przyszłego biznesu, któraś rzuciła propozycję, druga zaproponowała pomoc… i tak mycie przeciągnęło się póki woda nie ostygła, a one nie wytoczyły się zmęczone na posadzkę. Ale za to jakie szczęśliwe.

Objęte wróciły do głównej sali, zamawiając żarcie i siadając przy stoliku przy oknie, dzięki czemu mogły podziwiać iście listopadową pluchę. Napatoczył się ponownie temat co dalej? Jak zagospodarować czas do otwarcia biur w koszarach.

- Jaki mamy plan na wieczór? - saper zaśmiała się, podrzucając frytkę i łapiąc ją zębami gdy spadała. Przegryzła ją, przepiła piwem i przybrała ton rodem z odprawy - Jak to co? Kompania, po obiedzie przystępujemy do desantu na najbliższy bar. Celem wykonania rozpoznania oczywiście.

- Chcesz iść się szlajać po barach? - Eve wymownie przesunęła koniuszkiem języka po trzymanej w palcach frytce. Wydawała się bardzo zaciekawiona pomysłem kumpeli. - A ja co mam robić w tym czasie? - zapytała w końcu jeszcze bardziej wymownie powoli wsuwając tą oblizaną frytkę do swoich pełnych ust.

- Jak to co? - Mazzi udała zdziwienie - Też idziesz, w końcu rozpoznanie najlepiej robić we dwójkę. Żeby się ubezpieczać na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo czy nie natkniemy się na przeważającą siłę wroga, bądź nie weźmie nas z zaskoczenia. - położyła dłoń na dłoni blondyny - Jesteśmy jednym oddziałem, robimy wszystko razem i nikogo nie zostawiamy z tyłu… no chyba że sam zechce. - dokończyła parskając.

- Dobrze, skoro tak mi mówi mój osobisty wojskowy ekspert no to zdam się na jej opinię. - Eve wzięła dłoń Lami w swoją dłoń aby podkreślić jak bardzo ceni jej zdanie i ufa jej w tych wojskowych materiach. - A przeważające siły wroga i branie z zaskoczenia nie musi chyba być takie straszne jak się wydaje. Zwłaszcza, że przecież można wszystko skamerować aby mieć potem dowód. - blondyna zwróciła uwagę na ten temat z ironicznym uśmieszkiem. - Chyba pamiętam gdzie tu jest jakiś bar. - zerknęła przez okno wystawowe na teraz całkiem słoneczną ulicę i parking gdzie stał jej samochód jakby próbowała przypomnieć sobie gdzie jest ten bar i jak się tam jedzie.

- Zawsze możemy spytać obsługi, albo w recepcji. - saper podniosła drobną łapkę do ust i pocałowała ją w podzięce za zrozumienie bez szemrania hierarchii i zawiłych arkanów wojskowej strategii - Niech coś polecą, muszą się orientować we własnym mieście. Weź telefon, kto wie co uda się upolować? Okazja czyni złodzieja… albo reportera.

- Mam wziąć telefon? - brwi blondyny uniosły i zatrzymały się nieco w górze. - No chyba masz rację, może się przydać. - pokiwała zgodnie główką i popatrzyła na końcówkę dania na swoim talerzu. Zamieszała kolejną frytką w plamie keczupu i tak bawiła się chwilę kreśląc czerwone wzorki na talerzu. - A z tą okazją to myślisz, że powinnam przed wyjściem zamoczyć kuperek czy to nie będzie konieczne? - zapytała niewinnym tonem bawiąc się tą frytką i keczupem na talerzu.

- Weźmiemy torebkę, a w niej cały niezbędny sprzęt - saper zawyrokowała, biorąc porządny łyk kawy - W razie konieczności szybko rozdysponujemy środki przed starciem, dobierzemy odpowiednio do kalibru celu. - pokiwała mądrze głową nim spytała - Prezent od Madi zostanie w pokoju. Załatwmy sobie na dziś żywą wersję, co? Masz ochotę?

- Czy mam ochotę na żywe mięsko? - Eve uniosła spojrzenie znad talerza aby popatrzeć na kumpelę. Właściwie odpowiedź podała już w tym momencie ale jednak te przeciąganie zabawy zaostrzało erotyczny apetyt. Blondyna jeszcze raz jak w zwolnionym tempie uniosła do ust umoczoną w keczupie frytkę a następnie powoli zlizała z niej keczup cały czas wpatrzona w twarz Lamii. Na koniec objęła swoimi pełnymi ustami ową trzymaną frytkę i wsunęła, potem wysunęła i wreszcie jeszcze raz wsunęła frytkę do środka. - Zawsze preferuję żywiec. Zwłaszcza przed kamerą. - uśmiechnęła się słodziutko.

Saper widząc ten mały pokaz zamruczała z aprobaty, a na twarzy pojawił się jej wygłodniały uśmiech. Wychyliła się do przodu i pocałowała usta blondi, zlizując z ich kącika kropkę ketchupu.
- Więc mamy plan, czas go zrealizować. Kończymy jeść, dopijamy i lecimy… czas operacyjny pięć minut, potem wymarsz.

- No to zadzieram kiecę i lecę! Hmm… No tak… Muszę się w coś ubrać… - fotoreporter dała się pocałować i wyglądała na zgodną i pogodną na współpracę przy wykonaniu tego planu. Ale jednak chyba skojarzyło jej się to z jakimś wypadem na miasto czyli potrzebą odpowiedniego dobrania stroju.

- A nie możesz się rozebrać? - saper odbiła piłeczkę, lampiąc się kosmatym spojrzeniem po sylwetce naprzeciwko. Zabujała brwiami, udała że podkręca wąsa którego nie miała, ale kto by tam dbał o podobnie bzdurne detale? - W samej obroży będziesz wyglądać zajebiście… i wyobraź sobie te wszystkie spojrzenia dookoła - pokiwała głową na poważnie.

- Rozebrać? Tak całkiem? Tutaj? - pomysł widocznie całkowicie zaskoczył fotograf. Zaskoczona zaczęła machinalnie żuć jedną z ostatnich frytek jakie zostały jej na talerzu i rozglądać się po hotelowej stołówce. Tłumów może nie było. Ale też i nie były tu same. Ze trzy czy cztery stoły były zajęte tam czy tu przez jakichś przypadkowych gości hotelowych. Za ladą baru kręciła się jakaś barmanka i kolejną widać było w okienku na przyjmowanie brudnych naczyń. Eve w końcu wróciła spojrzeniem do kumpeli naprzeciwko. - Tutaj to mi się niezbyt podoba. - powiedziała powoli przełykając frytkę i zaczęła się bawić trzymaną połówką przesuwając po swoich pełnych, umalowanych na różowo wargach. - No ale jakbym miała tą obrożę to chyba bym musiała robić to co mówisz. Ale mam ją w torbie w pokoju. A sam pomysł no rany… - mówiła wolno jakby analizowała na poważnie ten pomysł i chyba dostrzegała całkiem sporo jego zalet. Zaśmiała się trochę chrapliwie i powoli wsuęła do ust trzymaną frytkę. - Właściwie tutaj bywam bardzo rzadko. To aż tak na opinii mi nie zależy jak u nas. A ta obroża jest sexy. Lubię ją. - wyznała wesoło podpierając dłonią bok głowy i patrząc koso na Lamię.

Technik odwzajemniła spojrzenie, przygryzając wargi i wychylając się do przodu, aby oprzeć głowę na zgiętym ramieniu.
- Nic na siłę, nic czego byś nie chciała albo miałoby ci sprawić kłopot. Nie na tym to polega, sama wiesz - zapewniła, wstając i wyciągając zapraszająco dłoń - Chodź, ogarniemy się i wycinamy w miasto. Uczynisz mi ten zaszczyt i będziesz moja przewodniczką? Może i tu byłam kiedyś, ale wiesz - uśmiechnęła się kwaśno - Nie pamiętam.

- Wiesz ja tu byłam kilka razy ale nigdy dla przyjemności. Zawsze służbowo, jakiś wywiad, sesje czy coś podobnego. Ale nie martw się, na pewno znajdziemy jakąś fajną imprezę. - dziewczyna złożyła na talerzu sztućce na znak, że skończyła jeść i wstała od stołu. Droga do pokoju na drugim piętrze obyła się spokojnie i po chwili obie znalazły się w nim same. - No tak. I odwieczny problem: “W co ja mam się ubrać?”. Dobrze, że u siebie nie jestem i mam tylko to co zabrałam na drogę. - blondynka roześmiała się, żartując sama z siebie gdy rzuciła swoją podróżną torbę na łóżko i zaczęła wyjmować z niej ubrania. Najpierw te dżinsy i flanelę które posłużyły jej do odegrania krnąbrnej Kitty, potem letnią sukienkę w jakiej ostatecznie tutaj przyjechała, obrożę z napisem “TOY” i jeszcze ze dwa komplety czystych ubrań. - Mam jeszcze to ale w tym to bym chciała pójść do urzędu. - oznajmiła wyciągając trzeci komplet który powiesiła na wieszaku a wyglądał w sam raz na takie oficjalne okazje.

- Wiesz… najlepiej i najbardziej do twarzy ci w niczym - Mazzi podeszła do bagaży, przyglądając się poszczególnym ciuchom, aż podniosła błękitną sukienkę przed kolano.
- Ta jest spoko… chociaż jak już mówiłam. Najlepiej ci w niczym - rzuciłą blondynie ciuch, przy okazji puszczając jej oczko. Sama uzbroiła się we własną obrożę, pozbywając się starych ciuchów na rzecz podobnej kreacji, tyle że ciemnoczerwonej.
- Muszę pamiętać, żeby jutro do koszar nie zapomnieć jej zdjąć - puknęła w skórzany okrąg na szyi.

- Dzięki, ty też jesteś bardzo ładna. - zaczęła sprawnie przebierać się na wieczorowe wyjście. Ubrała się w ciemną, obcisłą kieckę bez rękawów i kończącą się trochę nad kolanami. - Ubierasz swoją? - spojrzała ciekawie widząc jak Lamia mocuje swoją “PRINCESS” na szyi. - No dobra, to ja wezmę swoją. - schyliła się i sięgnęła po obrożę i zaczęła ją zakładać ale w międzyczasie podeszła do kumpeli odwracając się do niej tyłem. - Zapniesz mnie Lamia? - zapytała odwracając do niej głowę i przez ramię posyłając jej filuterne spojrzenie.

Nie musiała powtarzać. Saper od razu skoczyła jej za plecy, zderzając się z nimi torsem.
- Ups, wybacz. Niezdara za mnie - mruknęła jej do ucha, kładąc dłonie na ramionach i powoli zjechałą nimi aż do karku. Tam pomajstrowała chwilę jakoś specjalnie się nie spiesząc - Powinnam wziąć od Madi parę lekcji. Kto jak kto, ale ona w zapinaniu nie ma sobie równych. Przy niej młody leszczu ze mnie… jednak się staram. Nadrabiam tym no, entuzjazmem. - pocałowała blondynę w kark pod obrożą.

- Jak chcesz to możemy dzisiaj poćwiczyć. Mamy przecież cały wieczór i noc do samego rana. - Eve pochyliła głowę ku twarzy Lamii i szepnęła do niej kusząco i zapraszająco. Aż przez niezbyt grube materiały dało się wyczuć przyjemne, gładkie krągłości jednego i drugiego ciała. Sam skecz z niezdarnym wpadaniem na nią i legalnym obmacywaniem rozbawił ją bardzo. W końcu gdy obie obroże były założone jak należy blondyna przekręciła się aby stanąć frontem do frontu lami i objęła ją jakby tańczyły jakiegoś wolnego przytulasa. - A czy mi się wydaje, czy ja teraz nie mam takiego stroju jakbym miała u ciebie i Madi? To co tam ci obiecałam? Może poćwiczymy dzisiaj aby nie rozczarować Madi? Co myślisz? - zaczęła delikatnie bawić się drobnymi włoskami na karku Lami podrażniając je i wywołując przyjemne mrowienie aż gdzieś w potylicy.

Od razu sierżant zaschło w ustach, wciągnęła też powietrze jak pies gończy i rozbłysły jej oczy.
- Ja nie myślę - wymruczała ochryple, przyciskajac ja do siebie ramieniem przez pas. Uśmiechnęła się szeroko, patrząc jej w oczy z odległości nie większej niż szerokość dłoni - Od myślenia są oficerowie… jednak sądzę, że wyglądasz jakbyś zeszła z okładki Hustlera… tutaj. Do mnie - pocałowała ją czule - Napijmy się, zobaczmy co słychać na mieście… a potem wracamy na trening. Pasuje?

- I wypad na miasto w obrożach i potem trening tutaj? Jej Lamia! Mówisz dokładnie to co najbardziej chciałam usłyszeć! Kochana jesteś! Normalnie spełniasz moje marzenia i fantazje! Zwłaszcza te bardzo mokre i bardzo brudne! Skoro jesteś taka kochana to na mieście tylko daj hasło i dla ciebie zostanę w samej obroży. Tylko weź tak z głową aby z miejsca nas gliny nie zgarnęły. - Eve wyglądała na rozczuloną i zachwyconą odpowiedzią kumpeli. Uściskała ją mocno, pocałowała jeszcze mocniej i sama pociągnęła ją za rękę w stronę drzwi na korytarz.


Gdy odjeżdżały spod hotelu przydały się jakieś kurtki. Bo aura znów sprawiła psikusa. Zapadał już zmierzch i był piękny zachód Słońca. Ale za to paradoksalnie było chłodniej niż w dzień gdy padał grad i koczowały na zapomnianej stacji benzynowej zajmując sobie czas i znajdując ciekawsze zajęcia. No ale z kurtkami na wierzchu, potem w samochodzie to nawet było do wytrzymania. Blondyna rozmówiła się wcześniej z recepcjonistą. Rozmowa przebiegała w typowy sposób gdy ktoś stąd, próbuje wytłumaczyć komuś stamtąd jak gdzieś tutaj trafić w konkretne miejsce. Padały nazwy które Lamii nic nie mówiły i chyba Eve też niespecjalnie. A do tego typowe zwroty “za krzyżówkami”, “za niebieskim domem”, “obok starego Tesco”, “przy spalonym drzewie” i tak dalej. Eve chyba w końcu poczuła się usatysfakcjonowana bo razem opuściły hotel i poszły do jej samochodu.

- Tutaj? To jakiś pub dla tatuśków. Nie mam na to ochoty. - blondyna pierwszy adres odnalazła szybko i sprawnie. Ale gdy zatrzymały się na chwilę i popatrzyły przez okno wystawowe widok nie był za bardzo zachęcający na szukanie mocnych wrażeń. Jakby szukały miejsca gdzie można by pogadać i napić się piwa to było spoko no ale nie tego przecież szukały.

Kolejny adres okazał się nie do znalezienia. Krążyły po jakimś kwartale gdzie powinien być, Eve nawet zaczepiła jakiegoś przechodnia, okazało się, że to w kolejnym kwartale no i tak znów nie mogły go znaleźć to w końcu blondyna machnęła na to ręką. Trzecim adresem okazała się jakaś jadłodajnia. Ktoś ze starego autobusu sprzedawał szybkie żarcie i nawet grała jakaś muza z boomboksa i ktoś tam nawet się gibał ale właściwie trudno było to nawet nazwać knajpą. I nagle natrafiły na swojego anioła stróża a nawet przewodnika.

- Ale prują. Ciekawe. Zobaczymy dokąd? - odezwała się fotograf gdy wyprzedziły ich dwa motory. Sylwetki w hełmach, na chromowano - czarnych maszynach, w skórzanych kurtkach, ćwiekach i dżinsach. - Zobacz, ta po twojej to chyba laska. - Eve zmrużyła oczy próbując dojrzeć detale jadącej przed nimi sylwetki. No rzeczywiście spod hełmu furkotały długie, czarne włosy a sylwetka była podejrzanie szczupła jak na mężczyznę. I tak, za dwójką przewodników dojechały prawie chyba na koniec miasta. A tam motory zjechały na parking przed lokalem. Kierowca zjechała na parking przed lokalem. Z wnętrza dobiegały dźwięki jakiejś muzyki contry. Chyba nawet ktoś śpiewał na żywo. Jakaś kobieta. I pianino.

- Ojej… ale bym jej zrobiła sesję zdjęciową… - Eve westchnęła cicho gdy para motocyklistów zsiadła ze swoich stalowych rumaków i jedną z nich rzeczywiście okazała się kobieta. Jakaś Indianka albo Azjatka sądząc po rysach w tych półmrokach wieczoru.
Jej szczupłe nogi opięte były skórzanymi spodniami a mieszania skórzanej kurtki, spranej, dżinsowej kamizelki, mnóstwo naszywek i przypinek, bandana na głowie rzeczywiście stanowiły wpadającą w oko mozaikę. Oboje weszli do środka i przez chwilę gdy były otwarte drzwi śpiew i muzyka była słyszalna wyraźniej.

- To co? Tutaj, wracamy, czy szukamy czegoś dalej? - zapytała gdy stracili z oczu obie sylwetki.

Niby mogły lecieć dalej, znaleźć inny lokal… pytanie czy i w tamtym byłby koncert na żywo. Muzyka sącząca się w budynku działała na sierżant jak magnez. Drugim magnesem był koleś z motoru. Zarośnięty, ale bez przesady, do tego… rudy. Ponoć rudzi ludzie nie mieli duszy.
- Całkiem dobra dupa - Lamia odprowadziła gangera wzrokiem - Wygląda nieźle, no… nie jest tak szeroki w barach jak Steve, ani tak wysoki… ale widziałaś te piegi? Ciekawe czy tam na dole też je ma.

- Dla każdego coś dobrego. No to postanowione! - kierowca zgodziła się z decyzją kumpeli i zgasiła silnik. Jeszcze tylko przejść kilka kroków i już znalazły się wewnątrz lokalu. Wewnątrz zaś był typowy, prowincjonalny bar. Stały mniejsze i większe stoły i stoliki różnorodnego pochodzenia. Ale na środku było całkiem sporo miejsca, zwłaszcza przed mini sceną na jakiej stało pianino na którym grał jakiś starszy facet a śpiewała też już niemłoda kobieta. Do tego siedział ubrany po kowbojsku facet który grał na gitarze. Całkiem przytulnie. Zwłaszcza w tym naturalnym, ciepłym świetle od świec i olejaków. Do tego bar, wyglądający na standardowy i prowadzony przez jakiegoś łysiejącego grubcia. No i goście. Gości było tak z jedną trzecią składu sądząc po zapełnieniu stołków barowych i stołów. W większości mężczyźni, w większości albo po kowbojsku. Ale widać było też chyba jakiś podróżnych. Najgłośniej jednak wpadali w oko ludzie w skórzanych kurtkach. Może dlatego, że widocznie dotarła do nich ta para jaka nieco wyprzedziła dwie wchodzące właśnie kobiety. Tamci właśnie siadali do swoich znajomych. Sprawiali wrażenie jakiejś pomniejszej bandy czy nawet gangu bo mieli podobną stylizację wzorów na kurtkach. Siedzieli przy dwóch złączonych stołach, jakoś tak z pół tuzina czy podobnie, prawie sami faceci. Siedzieli, krzyczeli, śmiali się, przeklinali, pili jednym słowem korzystali z uroków baru na całego. Na tym wczesnym etapie wieczoru i imprezy chyba jeszcze w większości byli bardziej trzeźwi niż pijani.

- Och nie… spójrz kochana - Mazzi objęła przyjaciółkę w pasie, przyciągając ją ruchem właściciela od siebie. Pochyliła się żeby móc jej szeptać do ucha - Prawie wszystko zajęte, chyba będziemy musiały usiąść stolik obok tej agresywnej grupy gangerów… oby tylko umieli się zachować w cywilizowany sposób - dodała, przenosząc wzrok na miniaturową scenę. Stanęła tak zasłuchana przez chwilę. Nieźle, naprawdę nieźle… mogłaby tu siedzieć nawet bez dodatkowych atrakcji, po prostu słuchając. Kawałka właśnie granego nie kojarzyła, jednak przejmujący, lekko zachrypnięty głos starszej kobiety poruszał jakąś strunę w żołnierskim sercu.
- To co, po drinku i na razie siadamy? Dajmy sobie dwa utwory - pokazała wzrokiem na scenę - Potem zaczynamy balet. Kto wie ile zdjęć uda się dziś zrobić.

- Dobra. Ale powiem ci Lamia, że trochę się ich boję. No zobacz, ich jest cała banda a my jesteśmy tylko we dwie. Pewnie mają broń. A jak coś nam będą chcieli zrobić jak nie będziemy miały na to ochoty? - Eve wykorzystała swoje aktorskie talenty i bezbłędnie wcieliła się w rolę foczy przyklejonej do swojej dominującej przyjaciółki. Już sama jej uległość wyglądała kusząco zapewne nie tylko dla Lamii bo kilka głów zwróciło się ku nim widząc dwie, samotne laski które tak ciekawie kleiły się do siebie a w końcu wylądowały przy barze. A jednak mimo to, fotograf chyba jednak ogarnęły wątpliwości gdy zerkała na rozbawioną bandę przy stolikach. Głośni, hałaśliwi, agresywni jeszcze w normie ale wieczór się na razie dopiero zaczynał. Ładnie wpisywali się w stereotyp bandyty, gangera i zabijaki do jakiego bezpieczniej nie podchodzić. Zwłaszcza młodej i ładnej kobiecie bez wsparcia męskiego ramienia a najlepiej kilku. Dlatego pierwszego drinka blondyna skończyła zaskakująco szybko i trochę nerwowo.

- Spokojnie, nie dygaj - sierżant czułym gestem poprawiła jej kosmyk opadający na czoło, po czym starła z kącika ust zapomnianą kroplę whisky i powolnym, ospałym ruchem wsadziła go do swoich ust, oblizując dokładnie. - Jak zaczną się burzyć to po prostu zmykaj do fury, ja się tym zajmę. - powiedziała uspokajająco, wypijając drinka na hejnał - To że łażę w szpilach i kieckach nie znaczy, że nie umiem w mordobicia. Zresztą póki tu siedzimy, w barze… - wskazała za kontuar dyskretnym ruchem - Barman ma za ladą strzelbę, albo innego obrzyna czy śrutówkę. Coś na krótki dystans, dobrego do walki w zamkniętych pomieszczeniach i przy przewadze przeciwnika. Duży rozstrzał ammo. Uwierz mi, nawet największy kozak nie zaryzykuje spotkania z loftką jeśli nie musi. Druga rzecz, nie tylko oni mają broń. Nie wiesz kto z obecnych i co ma, a maja na pewno, takie czasy. Trzecia sprawa… no spójrz na nich - kiwnęła dyskretnie na hałasującą ekipę - Przyszli się tu zabawić, nachlać, odpocząć. Jak w wojsku: masz czas żeby zapierdalać w okopach i krwawić. Na wolnym wolisz unikać zbędnego zamieszania. Nie będą startować póki się ich nie zaczepi jawnie, nie potraktuje jak śmieci… to też ludzie, daj spokój. - prychnęła - Mam ci przypomnieć, że siedzisz z Bękartem któremu odpierdala? Mnie się nie boisz - zaśmiała się krótko - Nie chcesz podchodzić, sprawimy że sami to zrobią. Ci którzy chcą się zabawić. Scena, muzyka… pamiętam że zajebiście tańczysz - zbliżyła twarz do jej twarzy, całując w czubek nosa - gdy się ruszasz nie można od ciebie oderwać oczu, a łapy same się pchają byle cię dotknąć. W parze z kimś takim, nawet takie drewno jak ja wydaje się ponętne.

- Nie gadaj głupot Lamia, jesteś bardzo ładna laska, śliczna nawet. I mówi ci to profesjonalny fotograf. - Eve nawet się uśmiechnęła i chyba jej ulżyło od tego wszystkiego co mówiła jej kumpela. Też cmoknęła ją krótko w usta z wesołym uśmiechem który wypogodził jej twarz.

- No dobrze, nie będę z siebie robić ciamajdy i posłucham fachowca. Chodźmy do tego stolika. Wypijemy coś i może zatańczymy albo coś do nas zagadają. - blondyna wzięła się w garść i zamówiła kolejnego drinka. Po chwili obie odstrojone cizie zajęły jeden ze stolików obok tej rozwrzeszczanej bandy. Siłą rzeczy rzucili sobie zaciekawione spojrzenia gdy się mijali jak to zwykle w lokalu spogląda się na przechodzących obok klientów. I tak się złożyło, że akurat z ich strony była ta parka co przyjechała tuż przed nimi. No ale w końcu musieli usiąść z brzegu skoro przybyli ostatni.

Z bliska potwierdziło się, że rudy rzeczywiście jest mniej postawny niż Meyers, a Lamia skrzywiła się wewnętrznie. Po jaką cholerę porównuje kogokolwiek do wrednego oficerka boltów? Westchnęła, szybko przechylając szklankę aż opróżniła ją w połowie. Mrugnęła do Eve i rozparła się wygodnie na krześle, siedząc bokiem i zakładając nogę na nogę.
- No mówię ci kochana, ostatnio mam wrażenie że ktoś mnie przeklął. - zaczęła tonem podjętej pogawędki, przybierając smutną minę na wpół żywego z mrozu basseta, wystawionego na burzę śnieżną - Betty załatwiła mi wcześniejszy wypis, komplet papierów. Pojechałam z nimi do tego pieprzonego kołchozu. Dali mi norę. Wchodzę, rozglądam się. Metrażowo dupy nie urywało. Coś jak moja sypialnia, tylko podzielona na cztery zagrody, czy tam kojce. Myślę “no kurwa, w okopach było gorzej, tu przynajmniej tak nie śmierdzi, nikt nie rzyga pod nogi, ani nie napierdalają ci z moździerza nad łbem”. Całkiem w pałkę. Trafiła się ta pizda co ci już nawinęłam… i dwóch typów. Jeden od ciężkich maszyn, drugi od ciężkiej broni. Z wyglądu no powiem ci że całkiem prawilni, nie musiałabym bardzo się znieczulać aby podbić z bajerą i zrobić im musztrę. Wspólna, indywidualna, no jeden chuj. Albo dwa - zaśmiała się, wzruszając ramionami. Przepiła łyk drinka i nawijała dalej - Oczywiście z początku etap obwąchiwania. Skąd jesteś, na ile. Nikt nie pytał dlaczego, nie ma sensu. Sama wiesz jak jest - tu się lekko skrzywiła, ale humor szybko jej wrócił - Gadamy, no rozmowa się klei naprawdę spoko… już człowiek ma nadzieję, że wreszcie znalazł spokojny kąt z kimś ogarnietym… a tu chuj. Tym razem na smętnie - Nie wiem, nie ogarniam po prostu. Mam ochotę ewakuować się na biegun, lub zostać pełnoprawną lesbijką. Sami zaczęli gadkę, podpytywania. Aluzje, ten teges. Tutaj niewinny żarcik, tam już jawna prowokacja… jak przychodzi co do czego, okazuje się, że podkulają ogony, palą buraka i tyle w temacie - wzniosła wzrok do sufitu, biorąc Niebo na świadka swej niedoli - Chyba serio jestem przeklęta… albo to ten pech. Typ który w mordzie cwaniak nad cwaniaki, czego to on nie robił ,albo czego nie próbował… albo kurwa czego to mi nie zrobi, a jak przychodzi co do czego to robią… ale wielkie oczy. - wyjęła z kurtki fajka i zapaliła zirytowana - Miazga po całości. Nastawiasz się na numerek na poziomie, coś co się pozwoli wyładować… a trafiasz typa co trzy minuty nie może nad tobą powisieć bo go kurwa ręce bolą… albo od razu się bierze do wkładania, bo po dwóch minutach mu opada i nie chce stanąć. I nieważne co zrobisz. Czy mu usiądziesz na twarz, zrobisz głębokie gardło aż do zakwasów w szczękach. No nic, flak. Jebani impotenci - prychnęła, wydmuchując dym do góry - Chyba gorsza siara niż schlapać się jeszcze przy robótkach ręcznych. Weeeeź… - jęknęła - Trafiam ostatnio na erotomanów-gawędziarzy jak tamci.

Eve znów okazała wysoki poziom empatii i zdolności aktorskich. Przez całą rozżaloną paplaninę kumpeli robiła odpowiednio zdegustowane oczka, zasmucone minki i widać było, że bardzo współczuje swojej kumpeli. Nawet na pocieszenie potrzymała ją za rączkę aby jej chociaż trochę mniej smutno było.

- Jeśli to by ci w czymś pomogło to mi możesz usiąść na twarzy. Gwarantuję ci, że nie pożałujesz i na pewno zrobię co trzeba lepiej niż jakiś przypadkowy fajfus. A głębokie gardło też lubię ćwiczyć więc jeśli byś tylko miała ochotę to możemy spróbować razem. - fotograf gładko podjęła temat mówiąc do swojej niedocenianej i nierozumianej a przede wszystkim nie wypieszczonej jak należy przyjaciółki. A co ją już zdążyła Lamia poznać to właściwie mówiła samą prawdę. Ich rozmowy przy drinku coraz częściej przyciągały uwagi sąsiadów. Najbliżej był ten ciemny rudzielec i czarnowłosa dziewczyna w skórzanych spodniach.

- Hej, lubisz ćwiczyć głębokie gardło? I siadanie na twarzy? - rudzielec zagadał do nich przez odległość przejścia między stołami czyli tak jeden duży krok albo na dwie osoby aby mogły się swobodnie minąć więc nawet nie trzeba było za bardzo podnosić głosu. Ta czarnowłosa też popatrzyła z zaciekawieniem upijając z butelki chyba piwo.

- Tak? A co? - Eve bezbłędnie weszła w rolę prześlicznej i niezbyt rozgarniętej blondynki jak to całkiem często robiła czy przed kamerą czy dla zabawy albo by coś ugrać jak w tej chwili. Facet roześmiał się i ta czarnowłosa też jakby spotkali właśnie jakąś naiwniaczkę do oskubania.

- A nic. Tak z ciekawości pytam. - facet upił łyk ze swojej butelki i rozejrzał się po stoliku. Jego kolega obok też coś zaczynał zerkać ciekawie jakby usłyszał coś ciekawego. - Bo tak sobie właśnie pomyślałem, że dziwnym zbiegiem okoliczności ja lubię ładować w głębokie gardło. A Diana lubi siadać na twarz. - wskazał na dziewczynę siedzącą naprzeciwko o indiańskiej urodzie. Ona też zerkała przez w kierunku mniejszego stolika zajmowanego przez dwie, samotne kobiety.

- Naapraawdęę? - Eve tym jednym słowem zdobyła się na słodką esencję bycia nierozgarniętą blondynką. Tak mocno, że oboje motocyklistów roześmiało się przy drugim stołu. - Zobacz Lamia, może ci państwo by nam pomogli? Bo ja tu jestem z koleżanką. Mamy ten sam problem. - fotograf dalej kusiła swoją blond niewinnością i rudy w końcu nie wytrzymał.

- Jaki problem? Ona ma jakiś problem? - kolega rudego zaczął się dopytywać niepewny widać co dokładnie powiedziała blondyna.

- Nie, żaden problem, zajmę się tym. - rudy szybko zażegnał rodzące się podejrzenia i pretensje kumpla i szybko przesiadł się na krzesło obok Lamii. Zaś Indianka została na swoim miejscu ale wyraźnie bardziej interesowały ją ustalenia kumpla z nowymi, samotnymi laskami niż to co się dzieje przy jej stole. - A dziewczyny bardzo macie ten palący problem? Tak powiedzmy za kwadrans, za godzinę czy na wczoraj? Wiecie, że tu jest całkiem przyjemne do zwiedzania zaplecze? - nawijał wprawnie i bez zająknięcia jak wilk czy rekin który zwietrzył zapach świeżej posoki. Szybko zerkał to na blondynę to na ciemnowłosą dziewczynę i czekał jak zareagują na jego propozycję.

- No zobacz Lamia, co ten pan mówi. Co myślisz? - fotograf zwróciła się do kumpeli pozwalając aby ta przejęła pałeczkę w rozmowie z nieznajomym.

Mazzi podniosła posępny, melancholijny wzrok prosto na oczy faceta i patrzyła tak długo w milczeniu, paląc papierosa jakby nikt jej o nic nie pytał.
- Nie myślę, jestem sierżantem. Myśleć ma porucznik i w górę - westchnęła ciężko - Wiem jednak, że ostatnio dopadła mnie czarna passa… i naprawdę brzmi nieźle. - przeniosła uwagę na blondi - Tylko co jeśli znowu będzie to samo? Naprawdę jestem tym zmęczona… zaczyna się porządnie, a przy konkretach nadchodzi wielkie rozczarowanie. Nie wiem co zrobię, jeśli tym razem też się przejadę. - zgasiła niedopałek w popielniczce. - Nie mam gwarancji, że cała sprawa nie potrwa dłużej niż zajmie ściągnięcie łachów, a wiesz że tamten wybuch nie przeszedł bez echa. Jak już się rozbierać to pod konkret… no ale - zrobiła zadumaną minę, głaszcząc blondi po dłoni opuszkami palców - Zwiedzić zaplecze zawsze możemy.

- No! Zobaczycie, będzie zajebiście! Poznamy się lepiej. Jestem Josh. - facet nie tracił entuzjazmu i machnął na swoją partnerkę. Ta przesiadła się siadając obok blondyny w małej czarnej i znów upiła łyk ze swojej butelki bez żenady oglądając dekolt Eve i jej kumpeli siedzącej naprzeciwko.

- A ja Diana. Ładne obroże. - dziewczyna zerknęła na ten rzucający się w oczy element stroju dwójki nieznajomych.

- Oh, dziękuję. Ja jestem Eve a to jest Lamia. A obroże są piękne! Dostałam swoją od Lamii. Bo ja jestem jej zabaweczką a ona moją księżniczką. Więc muszę robić co mi każe. No ale poza tym jesteśmy też kumpelami i przyjaciółkami! - Eve dalej odgrywała swoje małe słodkie, jasno blond przedstawienie. A dwójka gości wydawała się być pod coraz większym zdziwieniem i wrażeniem.

- Jesteś jej zabaweczką? I zrobisz co ona ci każe? - Josh powtórzył z fascynacją wskazując palcem pomiędzy dwiema siedzącymi kumpelami, każda z inną obrożą. Zapewne aż trudno było uwierzyć, że coś takiego mogłoby być możliwe w realnym świecie.

Mazzi uśmiechnęła się niewinnie, kręcąc szklanką po drinku po blacie.
- Eve - zmieniła głos na suchy, wojskowy ton - Pocałuj ją, ale porządnie. Nie jakbyś chodziła do katolickiej szkoły.

- Dobrze. - Eve uśmiechnęła się wesoło i grzecznie spojrzała na twarz siedzącej obok motocyklistki. - Mogę? - zapytała tak samo grzecznie. Diana pozezowała na Josha, na Lamię i wróciła spojrzeniem do pytającej blondyny. Parsknęła chyba z zaciekawienia, skrzywiła na chwilę usta i wodziła oczami gdzieś w okolicy ust pytającej. - Wal. - powiedziała odstawiając butelkę na blat. - No to skoro ma nie być jak w katolickiej szkole… - Eve do końca zgrywała się na prymuskę katolickiej szkoły więc zapewne dlatego zaskoczenie było jeszcze większe. Położyła dłoń na policzku Indianki i zbliżyła swoje usta do jej. Chwilę trwał delikatny pocałunek ale szybko chyba przeskoczyło między paniami co miało bo obie zaczęły się całować zachłannie, głęboko i zdecydowanie. Josh krzyknął z zachwytu a i koledzy przy stole obok zaczęli dopingować obie całujące się dziewczyny. Ale i przedstawienie było pierwszorzędne bo w grę już wchodziły dłonie które zaczynały buszować po koszulkach. Zaś Lamia i Josh mieli widowisko w pierwszym rzędzie.

W końcu obie nieco zdyszane, z zaczerwienionymi policzkami i wyraźnie na siebie napalone oderwały się od siebie. - O wow… To było… No wow… - Diana zaśmiała się cicho kręcąc głową i była rozbawiona na całego.

- Cieszę, się, że mogłam pomóc. - Eve wprawnie wróciła do roli grzecznej blondyneczki jakby wcale przed chwilą nie całowała się z obcą kobietą w obcym barze przy całej masie obcych gości.

- I jak ona każe, że masz leżeć jak będę ci siadać na twarzy to to zrobisz? - motocyklistka wydawała się zafascynowana tym układem jaki łączył dwie kumpele i popatrzyła na nie na przemian.

- Oczywiście. Bardzo chętnie. - Eve z promiennym uśmiechem pokiwała twierdząco główką.

- A ty mówisz lubisz ćwiczyć głębokie gardło? - Josh zwrócił się do siedzącej obok Lamii. - Ej to wiecie co? Nie ma co tu smęcić, zawijamy na zaplecze! - powiedział wstając od stołu i Diana powtórzyła ten ruch. Eve popatrzyła pytająco na kumpelę ale chyba też miała ochotę na tą wizytę sądząc po jej spojrzeniu.

Utrzymanie zblazowanej, neutralnej miny kosztowało saper sporo wysiłku. Tak samo jak nie obcinanie nowych znajomych taksującym spojrzeniem zatrzymującym się na newralgicznych rejonach ich sylwetek. Popatrzyła też na pozostałą część ekipy gangerów. Jakoś żaden już nie wyglądał jakby miał zaraz im poprzestawiać zęby, magia.
- O ile jest na czym ćwiczyć - uśmiechnęła się tym razem kąśliwie, gasząc peta w szklance po drinku - A jak jest z tobą Josh? Erotoman-gawędziarz czy wychodzisz poza fazę werbalną? - Wstała powolnym ruchem, przeciągając się rozkosznie i wreszcie wyszczerzyła się wesoło - Istnieje chyba tylko jedna droga aby się przekonać. Eve, noga - klepnęła się w udo.

Kumpela Lami uśmiechnęła się wesoło, zerwała się z miejsca i przykleiła do niej pod jej władztwo i protekcję. Josh i Diana chyba byli pod wrażeniem tego popisu bo pokręcili głowami. - Dobra, to ja skoczę po klucz. - wyprzedził ich trochę i ruszył prawie truchtem w stronę baru. Diana niejako przejęła na siebie rolę przewodniczki prowadząc nowe znajome trochę w bok, ku jakimś widocznym drzwiom prowadzącym pewnie do kibli czy na inne zaplecze. Ale zdołały przejść tylko kilka kroków a Josh właśnie zaczynał gadkę z barmanem gdy zaczepiło ich kilka głosów z reszty bandy.

- Ej cizie! A dokąd to? - zawołał jakiś typek do trzech odchodzących dziewczyn.

- Ja idę jej siadać na twarz, a Josh ma sprawdzać gardło o tej. - Diana odwróciła się do nich idąc przez chwilę tyłem i wskazała kolejno na blondynę i brunetkę idące za nimi.

- Co?! Josh ma się sam zabawiać z trzema laskami! Co za cham! Nie ma tak! - koledzy wydawali się bardzo oburzeni takim podstępnym zachowaniem rudego kolegi i część skończyła na głosach rozbawionego oburzenia ale część wstała a paru nawet ruszyło za dziewczynami.

- Ej poczekajcie! Przecież ten fajfus tylu nie obrobi sam! - krzyknął ten który pierwszy wyczłapał się ze stolika.

Ale nastąpiła chwila walki o terytorium i dominację gdy Josh zorientował się, że mu konkurencja wyskoczyła za plecami, akurat jak odchodził z baru z jakimś kluczem w ręku. Chaotyczną mieszaniną krzyków, przekleństwi i pogróżek po tej małej scysji ostatecznie ustaliła się grupka jaka udawała się na zaplecze.

Parę szybko wymienionych zdań, trochę krzyków i już fala w skórzanych kurtkach porwała dwie, biedne, niewinne kobiety prosto do piwnicy… na zaplecze - w każdym razie z dala od wzroku postronnych i gdzie nikt nie usłyszy krzyków. Wylali się na podwórze, prosto w ciemną, zimną noc.
- Daleko to? Opłaca się odpalać fajka? - Mazzi zagadała idącego obok łysola, wyższego od niej o dobre półtorej głowy. Przedstawił się jako Stone, za nimi szedł równie wygolony Azjata czy inny żółtego, którego wołali Ping. Od strony Eve toczył się blondyn i ciągle zapuszczał żurawia w jej cycki. Adam, o ile saper dobrze słyszała. Pochód zamykał Randal, ale więcej się o nim powiedzieć nie dało, jako że od początku siedział w kapturze i pochylony, a podczas ustaleń też trzymał się z tyłu.

- O tutaj. - wygolony Azjata wskazał na idącego parę kroków z przodu Josha. Ten rzeczywiście podszedł już do jakichś drzwi co wyglądały jak od garażu chyba. Poprosił Diana aby mu oświetliła zapalniczką kłódkę i po chwili brama stanęła otworem. Ale wewnątrz było całkiem ciemno. Więc nastąpiło standardowe szukanie lamp i świec. Po ich odpaleniu zrobiło się nawet całkiem przyjemnie. To chyba rzeczywiście był jakiś garaż. Ale nie było w nim żadnych pojazdów. Za to pod węższą ścianą naprzeciw drzwi stał jakiś warsztat. A wzdłuż dłuższych jakieś stare drewniane szafki, biurka i dwie sofy. Był nawet jakiś piecyk, baniak na wodę z wodą i naczynia do robienia herbaty sądząc po opakowaniach. Po tych paru chwil krzątaniny drzwi zostały zamknięte i cała wesoła gromadka znalazła się w środku.

- No to zostaliśmy sami. - Stone spojrzał w dół przyglądając się trzem kobietom. Zwłaszcza dwie nowe dla niego budziły ciekawość.

- Ej, zróbcie to jeszcze raz. Bo te palanty mi zasłoniły i widziałem tylko końcówkę! - Adam poprosił i jednocześnie z miejsca się poskarżył na swoich kompanów. Mówił do Diane i Eve. Indianka uśmiechnęła się i podeszła do blondyny.

- Mogę? - Eve nie wychodziła z roli posłusznej zabaweczki i pytająco popatrzyła na swoją księżniczkę. Więc i chyba wszyscy teraz spojrzeli na Lamię czekając co powie.

Musieli poczekać, bo najpierw saper odpaliła papierosa, dopiero potem zaczęła zwracać uwagę na otoczenie. Zrobiła krok do przodu, łapiąc blondynę za brodę. Obejrzała jej twarzyczkę raz lewej, raz z prawej i na koniec uśmiechnęła się kosmato, wrzynając się wargami w jej wargi, jakby znaczyła teren.
- A nie chcesz mieć za dużo zabawy dla siebie? - zmrużyła oczy, udając groźny ton. Uniosła dłoń i pokiwała przyzywajaco na Indiankę, zapraszając ją bliżej.

Chłopaki byli wyraźnie zachwyceni tym pokazem. Nawet jeśli to nie ich kumpela zaczęła pierwsza całować blondynę. Rozległy się okrzyki zachęty i dopingu. Eve przyjęła pocałunek jak na uległą i mokrą zabawkę przystało. Dała swobodę manewru dłoniom Lamii znaczącej jej ciało i sama objęła ją mocno przyciskając do siebie. Diana do której saper zagaiła chwilę później też patrzyła na nią rozognionym wzrokiem. Podeszła do nich tak blisko, że właściwie stały tuż przy sobie w trójkątnym kółeczku. Spojrzenie zapowiadało tą samą pasję jaką ciemnowłosa kobieta ubrana w ciemno czerwoną sukienkę i skórzaną kurtkę odczuła od pierwszego dotyku. Indianka okazała się gorąca jak rozpalone żelazo. Całowała zachłannie i zachłannie jej dłonie błądziły po ciele Lamii. Sprawdzały jędrność jej piersi i zaraz później pośladków. Wsuwały się pod kurtkę i w końcu ją zsunęły na jej ramiona. W ciągu tych paru zaledwie chwil sytuacja doprowadziła mieszaną grupkę do stanu wrzenia. Zwłaszcza gdy dziewczyny złapały chwilę oddechu i teraz Indianka zaczęła całować się z blondyną. Panowie byli już rozgrzani i zniecierpliwieni. Patrzenie już nie starczało. Josh podszedł do Diany od tyłu i zaczął ją całować po policzku przypominając o sobie. Motocyklistka odsunęła głowę od blondyny i zaczęła całować się z nim. Pozostali panowie podobnie otoczyli dwie pozostałe dziewczyny zaczynając badać dłońmi ich ciała.

Saper skorzystała, że ma wolne ręce i paroma niecierpliwymi ruchami zrzuciła kurtkę, nie patrząc gdzie i na co pada. Byle dalej od jej ciała i gorących ciał tuż obok.
- Mam pomysł - mruknęła z twarzą przy uchu blondyny. Pogrzebała jej w przewieszonej przez ramie torebce, wyjmując znany telefon i chwilę się bawiła w ustawieniach aż znalazła nagrywanie. Oko kamerki od razu skupiło się na fotograf i jej twarzy, złączoną z twarzą Indianki i rudym bez duszy gdzieś obok. Obrazem trochę trzęsło, rozpraszały obmacujące zachłannie dłonie.
- Nie fair! - zaśmiała się, wskazując brodą smartfona - Zostaje mi tylko jedna ręka - dla udowodnienia uniosła wskazaną kończynę, chwytając nią przód podkoszulki wielkiego łysola, zmuszając aby się pochylił tam ,gdzie czekały rozchylone, gorące usta.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline