Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2019, 22:22   #89
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Eve wyglądała z początku na zaskoczoną czego szuka dłoń kumpeli w jej torebce. Ale gdy wyjęła relikt dawnych czasów oczka jej się zaśmiały jak za każdym razem gdy korzystały z funkcji kamerki. Ale panowie robili się natarczywi dając zajęcie całej trójce dziewczyn. Diana pospołu z Joshem pozbyli się swoich kurtek. Całowali się przekrzywiając głowy bo on cały czas stał za jej plecami.Jego dłonie zachłannie buszowały po jej koszulce ale szybko weszły pod nią. Był niecierpliwy więc bardzo szybko podkoszulka przeszła przez czarnowłosą głowę i dołączyła gdzieś przy kurtkach. Ukazał się wytatuowany tors Indianki zasłonięty już tylko biustonoszem. Oboje jednak szybko dążyli do pozbycia się tej ostatniej przeszkody.

- Śliczne ujęcie. - Eve sapnęła gdy mimo zaangażowania w zabawę z Adamem i Randalem którzy też okazali się całkiem pomysłowi i zdolni w zutylizowaniu jej kurteczki dojrzała jednak wytatuowane ciało smukłej Indianki. Ale sama też miała pełne ręce i usta roboty. Co chwila całowała się jak nie z jednym to drugim a obaj buszowali po jej ciele. Jeszcze przez sukienkę ale i tą już męskie dłonie podwinęły do góry odsłaniając czarne majtki blondyny i tam też już zaczynały znaczyć teren.

Stone zaś dawał zajęcie Lamii. I niejako przeszkadzał jej filmować bo interesowała go jej twarz a dokładniej usta. No ale na szczęście dla pamiątkowego nagrania szybko zaczął interesować się tym co ma pod ciemno czerwoną sukienką, zwłaszcza wypukłościami z przodu. - To działa? - Ping mimo wszystko chyba jako jedyny zwrócił uwagę na działający smartfon. Chwilę stał tuż za Lamią obserwując jak i co nagrywa. Ale szybko wrócił do sedna sprawy czyli do szukania sposobu jak ją wyzwolić z tej czerwonej kiecki.

- Działa… co ma nie działać? - odsapała nie wiedząc gdzie podziać ręce, gdzie oczy, a gdzie usta. Wreszcie otrzeźwiała na moment tylko po to, aby przekręcić kark i wysapać mu w twarz - Jest deal. Nagraj to. Mnie, Eve i was, a na koniec obie zrobimy ci podwójny numer sam na sam. - na otwartej dłoni podała telefon, czekając czy weźmie przyjmując układ, czy jednak trzeba kombinować dalej. Gdzieś na brzuchu czuła solidną dłoń łysola, wiec złapała ją za nadgarstek i skierowała niżej, pod bieliznę. Tam na zmianę i wspólnie z jego palcami zwiedzała swoje wnętrze wraz z najbliższa okolicą, sapiąc cicho i zerkając do góry.

Smartfon zniknął, zabrany przez Azjatę, co przywitała ze śmiechem radości. Od razu skorzystała z wolności, rozpinając olbrzymowi spodnie aby w podobnym tempie zabawiać jego, jak on zabawiał się z nią wspólnie.

Ping zgodził się być kamerzystą i zaczął nagrywać całą akcję. Stone powitał manewry Lamii z zadowoleniem. Zaczął się tam gościć na całego sprawdzając co ona tam ma pod tymi majtkami. A, że bielizna mu przeszkadzała to zsunął jej jednym szarpnięciem aż zjechały do kolan kobiety. Blondyna obok zaś przyjęła właśnie tą swoją ulubioną pozycję bo też rozpinała spodnie swoich kochanków aby dostać się do tego co mieli pod spodem. Sądząc z min i odgłosów całej trójce bardzo podobał się ten manewr. Ale została ostatnia dwójka. Doszli do rozpinania spodni Diany ale, że była to skóra opięta ciasno na gołej skórze to poza rozpięciem rozporka zapowiadało się trudne zadanie aby je ściągnąć. - Chodź na sofę. - mruknął rudzielec popychając kochankę w stronę tego mebla. Indianka skinęła głową i w końcu skończyło się nawet dość zabawnie. Bo ona siedziała na tej sofie a on ściągał z niej te ciasne spodnie.

Mazzi został jeden ponadgabarytowy, reszta rozeszła się po kątach i zajęła sobą, a żółtek kręcił co się dało. Powietrze robiło się gęste, gdzieś z oddali dochodziły przytłumione dźwięki muzyki, a w garażu dominowało sapanie i ciężkie oddechy.
- Dobra, jebać to - prychnęła w pewnym momencie, odpychajac od siebie głowę łysego i jego samego. Zrobiła to niespodziewanie i nagle, bez żadnego uprzedzenia. Tak samo jak nie poprzedziła klaksonem wysunięcia lewej nogi i podcięcia olbrzymia gdy musiał zrobić krok do tyłu. Rechotała przy tym wesoło, zrzucając przez głowę czerwoną kieckę.

Zabawa rozkręcała się na całego. Stone wygrzmocił się jak spadająca sosna przykuwając na chwilę uwagę wszystkich. Ale widząc co się dzieje wszyscy roześmieli się mniej lub bardziej i wrócili do przerwanych zajęć. Gdy tylko sytuacja się unormowała razem z powalonym olbrzymem Lamia zaczęła zabawę w rodeo i ujeżdżanie. Obok stał Ping którego jednak już prawie nie rejestrowała. Z drugiej strony czasem jej głowa uciekała w stronę sąsiedniej trójki. Eve była w swoim żywiole zaliczając swoim ulubionym sposobem kolejne egzaminy. Nie przerywając zajęcia puściła jej to swoje kosmate oczko gdy ich spojrzenia się skrzyżowały ze sobą. Była już prawie naga tyle, że jej sukienka po prostu stanowiła pas skotłowanego materiału na talii. Ostatnią parkę Lamia miała za plecami więc trudno było jej się orientować co tam się dzieje.

- Ej, ty. Chcę ją zapiąć od tyłu. Powiedz jej żeby się ustawiła. - niespodziewanie jeden z amantów blondyny zwrócił się do podskakującej na koledze ciemnowłosej.

- Właśnie a ja jej miałam usiąść na twarzy! - zawołał gdzieś zza pleców Lami rozochocony głos Indianki.

- Czekaj na swoją kolej! Teraz my ją obrabiamy! - Adam rzucił kumpeli zapalczywe ostrzeżenie nie mając ochoty odkładać zabawy z blondyną na później.

- Zapytajcie Lami, ona wam powie. Ona zawsze ma świetne pomysły. - Eve zwróciła się do wszystkich zainteresowanych w tym także do swojej kumpeli.

Niestety odpowiedzieć się nie dało, gdy mózg i ciało zajmowało się czymś zgoła innymi niż myślenie. Saper szybko straciła zainteresowanie okolicą, dojeżdżając się z gangerem bez czułości, delikatności ani przerwy na oddech. Zaciskała zęby, mocno zapierając się o szerokie bary i ze złością wymieszaną z pożądaniem jechała na bolcu, mając gdzieś ile i jakich siniaków się dorobi. Szybko jej plecy pokryły krople potu, tak samo jak czoło i skórę między piersiami.

Zabawa w rodeo była bardzo ekscytująca i satysfakcjonująca obie strony. Tak bardzo, że przynajmniej dla Lamii cała reszta garażowych gości zeszła na dalszy plan. Czuła na sobie pożądanie gangerowgo byczka gdy niecierpliwie gniótł jej podskakujące piersi albo po prostu łapał za boki i biodra aby wspomóc ten pompujący rytm. Ale w końcu chyba miał ochotę na coś innego.

- A do cholery z tym! - warknął niespodziewanie i bez większych trudności zwalił o wiele drobniejszą kobietę z siebie. Ale bynajmniej nie dlatego, że miał jej dość. Podniósł się do pionu i ustawił ją na czworaka. A po chwili majstrowania wrócił do jej środka. I zaczął w pełni swobodny rytm wolnej amerykanki. Sapał przy tym z entuzjazmu i pompował ją bez litości.
- Ale masz fajną dupę… - stęknął chrapliwym głosem i zademonstrował swoje uznanie siarczystym trzaśnięciem w wypięty pośladek. Lamia ledwo rejestrowała, że obok stoi Ping ze smartfonem w jednej ręce i swoją własną zabawką w drugiej. A jeszcze trochę obok Eve w bliźniaczej jak ona pozycji była obrabiana przez dwóch nowych kolegów. Ich spojrzenia skrzyżowały się i blondyna swoim zwyczajem puściła jej wesołe oczko na znak, że zabawa jest przednia. Na kanapie zaś Josh i Diana też już byli w trakcie zabawy i odpowiednim do tego stroju. Josh złapał jej spojrzenie i przywołał do siebie ruchem palca.

Komentarz wywołał u saper parsknięcie gdzieś pomiędzy coraz bardziej chrapliwymi oddechami. Oparła łokcie na ziemi, a na przedramionach ułożyła tors, unosząc biodra jak najbardziej do góry aby im obojgu uprzyjemnić zabawę.
- Lubisz to, co? - zaśmiała się kosmato już czując jutrzejszy ból krzyża, ale to jutro - Jarają cię blizny i dziury? - dodała, wodząc średnio przytomnym wzrokiem po okolicy. Eve bawiła się w najlepsze, reszta tak samo. Rudemu zebrało się na kiwanie, więc wyszczerzyła się do niego, papugując gest.
- Dawaj na kanapę do tego bez duszy - rzuciła łysolowi przez ramię - Rudego.

Stone albo nie był zbyt rozmowny albo chwilowo interesowały go ciekawsze rzeczy niż rozmowa. No jeszcze może uznał, że prychanie czy niezidentyfikowane jęki są wystarczające za jego odpowiedź. - Na kanapę? Dobra… - łysy wychrypiał jednak coś zrozumiałego i zabrał się za przemeblowanie. Złapał drobniejszą kobietę za barki i podniósł do pionu przy okazji dociskając ją do siebie głębiej niż kiedykolwiek dotąd. Tak powstał i podszedł te dwa kroki jakie dzieliły ich od kanapy spotykając się z okrzykami radochy i uznania od dwójki na kanapie i nie tylko. Opadł na kolana przed kanapą częściowo wrzucając górę Lamii na nią i pozostałą dwójkę.

- No cześć. - Josh przywitał się przyjaźnie z ciemnowłosą twarzą jaka wylądowała właśnie w połowie jego sylwetki a przy okazji przy twarzy Indianki. Oboje byli mocno wytatuowani. - Mówiłaś, że nikt ci ostatnio dogłębnie nie testował gardła? - uniósł brew w rozbawionym grymasie a Indianka która chyba właśnie testowała na nim własne roześmiała się rozweselona. - No to pozwól, że ci pomogę. - rudy uśmiechnął się łagodnie, złapał za głowę Lamii i wbił się w nią aż do samych migdałów.

- A ty co? Przerwę masz? Jak wypadasz to zrób miejsce innym a nie blokujesz temat. - Di obserwowała z widoczną przyjemnością pierwszy etap współpracy w oczyszczaniu gardła Lamii ze zbędnej suchości. Była tuż przy niej więc miała nawet lepszy widok niż Josh. Ale ofuknęła Stone’a za tą przerwę. Ten coś zamamrotał ale znów zaczął dopompowywać powietrze jakie widać uszło z Mazzi.

Brali ją z dwóch stron, molestując bez opamiętania i nastając na cześć… gdyby sierżant jakąś kiedykolwiek miała. Pchana od tyłu próbowała złapać rytm z przodu, aby przypadkiem nie zahaczyć zębami o ciało w ustach, co z pewnością nie byłoby przyjemne dla żadnej ze stron. Wreszcie, po paru próbach udało się jej znaleźć na tyle solidne oparcie pod łokcie, że nawet mimo rozrywanego kupra, dawała radę połykać członka rudzielca aż po same klejnoty. Powoli traciłą oddech, rytm nadawany przez łysego wyciskał z płuc resztki powietrza, nim przez jej ciało przeszedł impuls od bioder po czubek głowy i końce palców, zabrała głowę, na jej miejsce wpasowując Indiankę. Szarpnęła ją za włosy, zniżając ciemną główkę tam, gdzie jeszcze sekundę temu pracowała ona. Czy zadania się podjęła - ciężko stwierdzić, bo obraz Mazzi miał tendencję do skakania i zapadania w czerń, jakby co chwila ktoś gasił i zapalał lamy. Zauważyła w amoku jedynie, że poniżej pępka Josh też jest rudy. Kolejny stygmat kogoś, kto nie ma duszy.

Gdy obraz jakoś się Lamii wyklarował doszła do paru wniosków. Po pierwsze Stone chyba też doszedł do kulminacji ale wszystko jej się zlało w jedno. Ale pewnie tak było bo teraz siedział na podłodze obok niej i ciężko dyszał. Tylko on opierał się plecami o sofę a ona nadal była do niej twarzą. Zaś przed twarzą nastąpiła zmiana pałeczki i teraz czarnowłosa motocyklistka zabawiała siebie i rudego jednocześnie. Ale gdy ją spostrzegła to przerwała na chwilę tą zabawę by ją pocałować w usta mocno i ciepło. - Niezła jesteś. - rzuciła jej z uznaniem w głosie. - Może się wymienimy? Masz ochotę na małe rodeo? Bo mnie taka jedna obiecała swoją śliczną twarzyczkę a coś doczekać się nie mogę. - Indianka wskazała palcem gdzieś za plecy Lamii. Gdy saper odwróciła głowę w tamtą stronę dostrzegła że zabawy w Eve i z Eve też już doszły do jakiegoś etapu spełnienia. Randall leżał na plecach na gołym betonie ale, że poza ściągniętymi do kolan spodniami to nadal był ubrany, nawet kaptur nadal miał na głowie to pewnie mu to tak nie przeszkadzało jak na gołą skórę. Blondynka zaś zaliczała z nim swoje ulubiony egzamin leżąc na brzuchu i machinalnie bujając nogami w powietrzu. Adam siedział bez spodni na drugiej kanapie i łapał oddech gdy widać też był właśnie na “tuż po”.

- Skaranie boskie z tymi blondynkami - sierżant zrobiła smutną minę, wymownie patrząc na fotograf - Eve, zapomniałaś o czymś - rzuciła jej wesoło, kciukiem pokazując na Indiankę, a raczej jej twarzyczkę - A raczej o kimś, no weź nie rób siary. Jak to wyjdzie na nagraniu? - przy tej kwestii wskazała biednego Pinga wciąż z kamerą i wężem w łapie. Na koniec puściła oczko Joshowi, przyglądając mu się z niskiej perspektywy. Nie wyglądał tak źle, jak na rudą mendę, albo te wszystkie plotki o ryżych były z deka rozdmuchane i nieaktulane po końcu świata.
- Coś słyszałam, że wymienianie się jest fajne - ściągnęła usta w dzióbek, wachlując do kompletu rzęsami. Nie czekajac na zaproszenie sama się zaprosiła na jego kolana, dosiadając go płynnym ruchem, choć syknęła przy tym, bo poprzedni kochanek porządnie ją obił. Dlatego zaczęła powoli, kołysząc biodrami w powolny, głęboki sposób i robiąc nimi pełne okręgi.
- To jak, masz fajem poczęstować? - spytała, łapiac go za łapę i kładąc na swoim torsie - Zajarałabym w tak zwanej przerwie technicznej.

- W kurtce. Di daj kurtkę. - Josh siedział oparty o biurko jakie przylegało do sofy i zwrócił się do Indianki. Ta stęknęła gdy chyba za bardzo nie miała ochoty złazić z sofy ale schyliła się aby sięgnąć po leżącą na betonie kurtkę. Trochę jej brakowało ale z pomocą przyszła im wesoło uśmiechnięta blondynka.

- Już jestem! - obwieściła z promiennym uśmiechem i schyliła się podając kurtkę Josha Indiance.

- Dzięki. Już myślałam, że się nie doczekam. - motocyklistka też się uśmiechnęła ale chyba jednak nie miała tego wszystkiego za złe blondynie. Zaczęła grzebać w kieszeni kurtki.

- Oj, bo chłopaki dali mi zajęcie. Podwójne! Świetnie było. Ale teraz chyba przyda im się mała przerwa. - Eve uśmiechnęła się a nawet zachichotała cichutko pozwalając sobie na tą nieco uszczypliwą uwagę do swoich koleżanek.

- No to szykuj pyszczek. Dawno takiej fajnej mordki nie ujeżdżałam. - wydziarana gangerka wyłuskała z kurtki paczkę fajek i podała ją Lamii. Obie z Eve wydawały się być dobrane na zasadzie kontrastu. Włosy bardzo jasne i smoliście czarne. Eve miała krótkie a Diana takie krótko - średnie. Fotograf miała bardzo jasną alabastrową karnację, jeszcze trochę jaśniejsza to mogłaby uchodzić za albinoskę. Indianka miała ciemniejszą skórę ale liczne tatuaże sprawiały, że wydawała się być nakrapiana agresywnym malowaniem.

- To jeszcze będzie z ujeżdżaniem?! Ale super! - blondyna roześmiała się ucieszona tą zapowiedzią po czym powtórzyła schemat jaki Lamia już znała ze wspólnej wizyty w pewnej toalecie starego kina. Czyli usiadła na podłodze, uparła swój tył głowy o sofę i zaprosiła Indiankę ruchem palca do siebie i na siebie.

- No i to rozumiem! Niezła jest ta twoja zabaweczka. - Di musiała być tak samo ucieszona jak Eve bo odgarnęła swoje proste, czarne włosy z twarzy zerkając na Lamię z uznaniem. Ale już zaczynała gościć się na gościnnej twarzy blondyny sadowiąc się na niej okrakiem i zniżając powoli do jej poziomu. Gdzieś na pograniczu pola widzenia majaczył Ping ze smartfonem dla którego to co się działo na sofie było w tej chwili jedynym wartym do nagrywania momentem.

- Atestowana, z certyfikatem jakości. Nie znajdziesz takiej drugiej. Unikat… biały kruk. Feniks… trzeba ci zrobić dziarę Eve, w Dragon Lady, ale to jak wrócimy - Mazzi mruknęła pogodnie, gimnastykując się żeby odpalić papierosa. Udało się po paru próbach, zaciągnęła się nie zapominając aby nie przestawać drażnić rudego. Popatrzyła na niego, ocierajac się nosem o jego usta. Wciągnęła dym, a potem przekazała mu go, metodą usta usta.
- Wybacz kocie, tam są lepsze widoki - szepnęła mu w rozchylone wargi i nagle poderwała się, staczając mu się z kolan. Chwilę trwało nim obróciła się tak, aby znów na niego wskoczyć, tym razem przyciskając plecy do jego klatki piersiowej.

- Dziarę? W Dragon Lady? U Madi? A jaką? - blondyna chyba coś jednak usłyszała co mówiła kumpela ale jej głos dobiegał spod Indianki mocno zduszony i zziajany ale za to ociekający podnieceniem i ekscytacją.

- Dziary są sexy. Ale teraz zajmij się mną tam na dole. Na razie nieźle ci idzie. - Diana wtrąciła się w tą rozmowę w dość wymowny sposób a mianowicie po prostu obniżając swój punkt ciężkości na twarz blondyny. Tej została już tylko komunikacja niewerbalna więc Lamia sadowiąca się na i przy Joshu ujrzała tylko jej uniesiony do góry kciuk w geście zgody czy aprobaty. Chociaż już nie szło zgadnąć o co dokładniej jej chodziło.

- Lepsze widoki co? To zobaczymy teraz. - Josh też chyba miał niezły widok i ubaw jak obie dziewczyny zabawiają się ze sobą w ich nogach. No ale też i miał Lamię tuż przy i przed sobą więc i wolał się nią zająć niż tylko oglądać. Władował się w nią sadowiąc się trochę na boku. Miała go więc tuż za plecami. I znów zaczął zadanie zaczęte wcześniej przez łysą głowę która teraz patrzyła na to co się dzieje na kanapie okiem zachwyconego widza. Zresztą pozostała dwójka która dochodziła do siebie też miała podobny wyraz twarzy. Joshowi się jednak szybko znudziła klasyczna łyżeczka i uniósł nogę kochanki do góry nie przestając jej pompować. Oddechy znów przyspieszały, sofa trzeszczała jakby miała się zaraz rozpaść a w żyły rozrywał przyjemny żar namiętności. A jeszcze jak człowiek nieco pochylił głowę w dół i spojrzał wzdłuż siebie to widział piersi i dół Eve oraz jej pracujące nad wytatuowanymi biodrami Indianki dłonie.

Brakowało tylko Val aby zajęła się stopami, czyimikolwiek. Perspektywa Mazzi skakała, mięśnie zaczęły się ścinać aż przez parę sekund ją sparaliżowało, gdy przyklejona do piersi gangera, dochodziła gapiąc się jak żółtek spuszcza się Indiance na twarz i dekolt, mając przy tym minę błogiego szczęścia. Na plecach czuła gorący, przyspieszony oddech, a potem zęby zaciskajace się na jej barku gdy kochanek najwyraźniej zmierzał również do finiszu w przyspieszonym tempie. Sapiąc jak miech kowalski, po omacku odnalazła jego usta, całujac mocno gdy na moment puścił skórę ramienia. Miała wystarczająco wiele blizn i bez tego.

No i dobrze wyczuła swojego kochanka bo jeszcze trochę kurczowych sapnięć, machnięć i wyczuła ten charakterystyczny skurcz cudzych bioder tuż przy sobie i wielką kumulację z tych bioder w sobie. Chwilę i ten krytyczny moment przyjemności minął. Miała za sobą zasapanego, spoconego ale jakże usatysfakcjonowanego faceta. - I co? Chyba nie będziesz już teraz chodzić jak jakaś niewydymka co? - Josh wysapał jej pytanie do ucha całkiem przy tym przyjemnie całując ją w te ucho, policzek ale gdy doszedł do ramienia spojrzał w dół bo tam też się działo coś ciekawego.

Załapali się na moment kluczowy dla Indianki. Właśnie się kończył i dziewczyna jeszcze nadal siedziała okrakiem na twarzy drugiej dziewczyny i patrzyła w dół jakby dopiero dostrzegła co jej wyprysło na piersiach i twarzy. Za to chłopaki z garażu rechotali z tego wszystkiego na całego. Ping prawie się zakrztusił a o jakości nagrywanego w tej chwili materiału pewnie można było zapomnieć bo ręka też mu się trzęsła. - Co się stało? Czemu się śmiejecie? - główka o krótkich blond włosach wynurzyła się spod ud Indianki rozglądając się po roześmianych gangerach i po drugiej parce na sofie najsłabiej pewnie zorientowana ze wszystkich w bieżącej sytuacji garażu.

Dobrze że odpowiedź nie wymagała ruszenia się z miejsca, bo Mazzi nie za bardzo miała na to siłę. Mokra od potu, z wciąż drżącymi mięśniami i udami lepkimi od nasienia mogła tylko leżeć, łapiąc oddech oraz biorąc zasłużoną przerwę po harcach. Uśmiechała się leniwie, nakrywając się ramieniem gangera i po prostu sufitując, przytulona do niego w tym momencie idealnego, błogiego szczęścia.
- Może… fakt, jest lepiej niż jeszcze kwadrans temu. Werdykt wydam jednak po dogrywce - odpowiedziała ciepłym tonem, ściskając wytatuowane ramię. Westchnęła zaraz zmęczona, zerkając na podłogę i wyłaniającą się spod Indianki fotograf.
- Co tak leżysz i się kurwa lenisz, co? - huknęła nagle ostrym tonem. Trąciła też stopą jej udo - Wstawaj do cholery i bierz się za sprzątanie. Zobacz jak Diana wygląda. Ma być czysta, czaisz?

Eve zerknęła zdziwiona na Lamię ale przekręciła się aby spojrzeć na swoją nową, indiańską koleżankę.
- Ooojeeej, Diana… - powiedziała zmieniając ostatecznie na podobną pozycję w jakiej pierwotnie Stone posadził Lamię przed sofą. Tylko blondyna znajdowała się przed innymi biodrami. I głosik załamał jej się ślicznie jakby ujrzała dziecko w opałach. - Jesteś taka brudna… - pokręciła swoją jasnoblond główką z tak wyraźnie brzmiącym podtekstem, że z miejsca było wiadomo, że szykuje się coś ciekawego. Po czym uniosła się na ramionach tak, że twarz znalazła się przed piersiami tej drugiej. Ale nagle popatrzyła w bok na leżącą przed Joshem Lamię. - A mam zacząć z dołu do góry czy na odwrót? - zapytała się swojej księżniczki wskazując na te dwie opcje. Rzeczywiście perłowa masa zdążyła zaciekami spłynąć z twarzy na piersi a z piersi nawet na brzuch i uda Indianki. Eve znów zgrywała się minką, głosem i spojrzeniem na rozkosznie nieporadną blondyneczkę która wręcz kusi aby ją niecnie wykorzystać.

- Pomogę ci. - warknęła rozochocona Diana łapiąc za blond głowę i wbijając jej twarz w swoje piersi. Eve która znalazła się w swoim ulubionym żywiole z miejsca przystąpiła do sprzątania swoimi zdolnymi ustami i utalentowanym językiem. - I jak dalej? W górę czy w dół? - zapytała patrząc wesoło na Lamię. Panom widocznie ta gra też się spodobało bo rechotali z uciechy na całego widząc jak się dziewczyny ze sobą niecnie bawią.

- Wszystko muszę ci mówić - sierżant też weszła w rolę niezadowolonej właścicielki, prychając pogardliwie w kierunku obu dziewczyn - Z góry na dół Eve, tak jak działa siła grawitacji. Widzicie co się z nią mam? Normalnie nie wiem jakie grzechy mi przypisali, ale kara jest… sami widzicie - machnęła ręką na blond nieszczęście które co prawda bardzo się starało, lecz wciąż mu coś umykało istotnego.

- Dobrze Księżniczko. - Eve znad czyszczonych ustnie piersi Di posłała Lami wdzięczne i wesołe spojrzenie więc widocznie miała z tego wszystkiego kupę radochy. I chyba wszyscy inni też. Stopniowo wytatuowana skóra Indianki błyszczała się od wilgoci jaką pozostawiały po sobie usta i język blondynki za to perłowe rozbryzgi znikały jak zaczarowane. Usta fotograf doszły do szyi i twarzy najbardziej zachlapanych tym co tam zostawił Ping i tutaj blondyna miała najwięcej i zajęcia i radochy. Aż przyjemnie było popatrzeć jak twarz jednej ślicznotki czyści ustami twarz drugiej ślicznotki. Diane też musiało to bardzo przypaść do gustu bo jakoś samo wyszło, że znów zaczęły się całować na całego przez to całe to czyszczenie indiańskiej twarzy trochę się przeciągnęło. Ale i tak ani jedna, ani druga, ani nikt z pozostałych widzów nie narzekał.

- Myślisz, że już? - Eve zapytała z troską biorąc czule twarz motocyklistki w swoje dłonie i nachylając się nad nią.

- Myślę, że na razie wystarczy. Zobacz tam na dole. Ale potem wróć jeszcze bo może coś jeszcze zostało. - Indianka wydawała się być rozklejona i rozanielona podobnie jak Lamia leżąca kawałek dalej. Fotograf skinęła grzecznie główką, pocałowała ją jeszcze raz i zaczęła manewry powrotne. Przeczyściła tą metodą cały rozdygotany gorącym oddechem wytatuowany tors aż doszła na sam jego doł ledwo mieszcząc się już na kanapie więc uklękła ponownie na podłodze.

- A tutaj też? - zapytała patrząc z troską w górę na twarz z przygryzioną z emocji dolną wargą.

- Na pewno tam też coś się dostało. Sprawdź dokładnie. - motocyklistka nakierowała dłonią twarz blondyny na właściwy adres między swoimi udami. - O matko skąd ją wzięłaś? Ona jest nie z tej ziemi.- rozgorączkowana Diana spojrzała w bok na Lamię z oznakami zachwytu na twarzy gdy Eve zaliczała swój ulubiony temat w ulubiony sposób.

- A szwendała się taka bidulka samotna po parkiecie, to do niej podbiłam i spytałam czy przypadkiem nie potrzebuje towarzystwa. - saper uśmiechnęła się krzywo, choć blondynie posłała bardzo ciepłe spojrzenie - A może to ona mnie wyhaczyła i zwabiła podstępem do siebie na drinka i sesję zdjęciową? Ciężko stwierdzić - wzruszyła ramionami w najniewinniejszy możliwy sposób - Jest też opcja że mój stary przypadkowo znalazł się gdzieś w okolicy jej starej i tak jakoś wpadli na siebie, więc wyszło jak wyszło. Karma, przeznaczenie, odpowiedni układ fusów w filiżance - rozejrzała się dookoła, szukając czegoś czym dałoby się przeczyścić przynajmniej z wierzchu. Wreszcie namacała czarną, męską podkoszulkę i pokiwała głową zadowolona.
- Ale masz rację, jest nie z tej ziemi - zgodziła się bez mrugnięcia okiem, w międzyczasie wycierając pozostałości po spotkaniu z łysolem i rudym, a gdy skończyła, wstała płynnym ruchem, odrzucając koszulkę na bok.
- Ping, kręcisz tam? - zagaiła do Azjaty, przechodząc przez garaż do swoich porzuconych ciuchów.

- Co? A tak…. eee… no tak, tak… chyba tak… - Azjatę chyba bardziej interesowała parka dziewczyn ale gdy Lamia podeszła do niego pokazał jej mały ekranik smartfona gdzie widać było miniaturkę nagrywanego obrazu. Sierżant w stanie spoczynku musiała pozbierać swoje ubrania z podłogi. Dobrze, że wiele tego nie było i tylko Eve miała na sobie coś podobnego więc mimo tylu ubrań na betonie dość łatwo odnalazła swoje i stopniowo doprowadzając się do porządku. A Eve w tym czasie znów mogła wszystkich zachwycić swoimi talentami. Diana widocznie była podatna na te jej talenty podobnie jak chyba każdy kogo Lamia kojarzyła, że fotograf zdołała na nim użyć tych swoich talentów.

- Chcesz? Mnie już trochę ręka drętwieje. - Ping zaproponował smartfona wracającej na kanapę brunetce która kończyła się ubierać. Fotograf zaś akurat reprezentowała prace ręczne i sądząc z jęków motocyklistki oraz wyrazu jej twarzy musiało jej to bardzo przypaść do gustu. Tak bardzo, że w końcu zacisnęła mocno uda na jej głowie, złapała ją za włosy w kurczowym uścisku i nastąpiła chwila spazmatycznych oddechów.

- Myślisz, że już jest w porządku? - gdy indiańskie uda zwolniły swój chwyt fotograf tym swoim tonem nierozgarniętej, słodkiej blondynki zapytała patrząc na górującą nad nią twarz.

- O tak, bardzo, chodź tutaj do mnie. - Diana roześmiała się, otarła spocone czoło i machnęła dłonią na Eve. Ta też się roześmiała i chętnie i wdzięcznie wróciła do twarzy nowej koleżanki kwitując tą znajomość kolejnym pocałunkiem.

- O rany… Często tu przyjeżdżacie? Bo chyba pierwszy raz tu jesteście. - Josh też musiał być pod wrażeniem tego popisu dwójki dziewczyn jak i pewnie reszta garażowych gości. Ale obie panie chwilowo siedziały oparte o sofę skoncentrowane na błogości i nicnierobieniu więc prowadzenie rozmowy spadło na Lamię.

- Ja nie, ona czasami - saper wyłączyła telefon, chowając go do wewnętrznej kieszeni kurtki. Oparła się plecami o ścianę i wyciągnęła kolejnego fajka. Odpaliła go niespiesznie i dopiero podjęła temat, omijając wątek niepamięci. Bywała już w Mason City, skoro tutaj stała jej jednostka. Może nawet kojarzyłaby okolicę, gdyby nie oberwała w łeb i nie straciłą pamięci na Froncie - Zwykle bujamy się po Sioux Falls, a co? Wy tutejsi?

- Można tak powiedzieć. Zwykle balujemy tutaj. Piwo mają tanie i niezłe i nikt zazwyczaj nam tu nie podskakuje. W centrum za dużo tych dupków w mundurach. Uważają się za nie wiadomo co. Sioux Falls co? - Josh podniósł się na tyle, że usiadł po ludzku. Dzięki czemu mogli siedzieć obok siebie we czwórkę na jednej sofie. Złapał za leżącą paczkę pomiętych, ręcznie skręconych fajek i bez pośpiechu wyciągnął jedną. Zaproponował paczkę swoim towarzyszkom. Diana przyjęła poczęstunek chętnie a Eve pokręciła głową, że dziękuje.

- Ojej to teraz trzeba się ubrać. - blondyna jęknęła patrząc na porozrzucane po podłodze ubrania jakby to było hen, hen daleko. - Ja nie wiem jak to się dzieje ale z rozbieraniem nigdy nie mam żadnych problemów, zawsze wiem co i jak a z ubieraniem to zawsze kłopot. Co, gdzie, jak, gdzie są moje majtki, gdzie jest mój stanik… - w końcu jojcząc wygramoliła się z sofy i stanęła na własnych nogach. Ożywiła się gdy niespodziewanie zanim odeszła Diana trzepnęła ją w goły tyłek znów rozbawiając wszystkich nawet samą trzepniętą w ten tyłek.

- No. To zapraszamy na kolejną wizytę. Wpadajcie częściej. - Diana zaciągnęła się pierwszym machem biorąc peta w zęby i schylając się po własne leżące przy sofie ubranie. Panowie byli raczej mniej rozebrani więc w tym zajęciu mieli fory i byli już mniej więcej ubrani.

Przy swojej ścianie saper ćmiła papierosa, mając dobry widok na całą rozwaloną scenę wraz ze wszystkimi postaciami. Zerknęła w dół, dookoła siebie, by po paru stęknięciach podnieść stanik Eve i rzucić jej go razem z całusem.

- Jedno już jest… zresztą daj spokój. Dla mnie możesz iść bez majtek - zabujała brwiami, rozkładając trochę ręce, gdy padł temat mundurowych - Trepy to trepy, są rzeczy których nie przeskoczysz. Panowie życia, nie to co zwykła cywilbanda, jeszcze bez odpowiedniego przeszkolenia. Przepisy, nakazy, rozkazy, cały ten burdel i syf. Hierarchia wyjęta z dupy, pagony, poświęcanie całych jednostek żeby paru fiutów z oficerki uszło z życiem. Zwykle srają wyżej niż mają dupy, albo udają chuj wie kogo, ale na bank specjalnego i specjalnej troski. No chyba że są z Boltów - wyszczerzyła się do blondyny, wiedząc że załapie o co się rozchodzi - Coś słyszałam, że tu w mieście jest jednostka. Swoją drogą słyszeliście o kimś kogo wołają Gerber? - zerknęła po gangerach. Może i Andy nosił mundur, ale… cóż. Do Bękartów szły zjeby i wyrzutki. Podobny klimat - Łazi z nożem… o takim - zza pazuchy kurtki wyjęła porządną kosę, po czym rozpoczęła żmudny proces wydłubywania nią brudu zza paznokci - Jeśli będziecie przejazdem w Sioux Falls dajcie cynę - zrobiła krótką przerwę, a potem roześmiała się dość cynicznie - W starych akademikach… w Domu Weterana. Wystarczy na recepcji zostawić wiadomość. Zaglądam tam co parę dni.

- Gerber? Nie nie kojarzę… Zresztą my niezbyt się lubimy z mundurowymi to jakoś nam nie po drodze. - Josh też popatrzył po reszcie ubierającej się bandy ale ci pokręcili głowami, że kojarzą temat podobnie jak on czyli w ogóle. - Dom Weterana? Przecież tam mieszkają same trepy. Też tutaj mamy ale ten w Sioux Falls podobno jest większy. - ruda głowa zdziwiła się słysząc adres kontaktowy ale blondynka znów odwróciła jego uwagę.

- To Lamia wolisz mnie bez majtek? - zapytała już prawie ubrana fotograf znów będąc w swojej małej czarnej z odkrytymi ramionami. - O tak? - zapytała niewinnie podciągając kieckę aż do bioder i ukazując swoje nagie biodra. - No skoro tak wolisz to oczywiście masz rację. - blondynka rozłożyła ramiona mimo, że w jednej dłoni już trzymała ów kawałek dolnej garderoby. Grzecznie obciągnęła spódniczkę na miejsce zakrywając swoje wdzięki.

- Rany ona naprawdę robi to co jej każesz… - Diana wyglądała na naprawdę zdumioną tą korelacją jaki łączył dwie nowopoznane koleżanki.

- Oj no pewnie, bo Lamia ma zawsze takie fajne pomysły. To ktoś chce czy mam je gdzieś wyrzucić? - Eve wesoło roześmiała się i wesoło zakręciła swoimi majtkami wokół palca. Z miejsca panowie rzucili się w jej kierunku oblegając ją ze wszystkich stron aż pisnęła z przestrachu i puściła tą zdobycz dzięki czemu uwolniła się od nich. Sama siadła znów obok motocyklistki i wyjęła mały kartonik z torebki. - To moja wizytówka. Jakbyś kiedyś potrzebowała jakiejś fotki albo zaszczyciła mnie sesją to byłabym wniebowzięta. Kręcą mnie takie wydziarane laski i świetnie się prezentują przed obiektywem. I jakbyś miała ochotę na oddolne czy odgórne czyszczenie to też bardzo chętnie. - Eve oparła łokieć o oparcie sofy i bajerowała Indiankę na całego.

Saper przewróciła oczami i przydeptała butem dopalonego papierosa. Racja, z mundurowymi ciężko szło się dogadać, albo polubić. W niechlubnie większej części.
- Nie wiem jaki tu macie Dom Weterana, nie widziałam go - wzruszyła ramionami, odbijajac się od ściany i przeszła przez pomieszczenie, zatrzymując się tuż przed sofą. Wykrzywiła usta w półuśmiechu, ciesząc się z perspektywy gdy tym razem to ona patrzyła na rudego z góry.
- Więc mówisz że nie lubisz mundurowych, tak? - zrobiła zadumaną minę, mrużąc nieznacznie oczy - Do tego nie po drodze wam, nie te tory zainteresowań, albo wyznawanych wartości… - mruknęła niskim głosem pochylając się żeby oprzeć mu dłonie na kolanach przez co ich twarze znalazły się na jednym poziomie.

- No nie. A co? - Josh wydawał się z zainteresowaniem obserwować manewry Lamii i skorzystał z okazji aby zajrzeć jej w ładnie wyeksponowany w tej pozycji dekolt. Zawierucha wokół majtek Eve zaczynała przygasać. Dorwał je Stone i teraz opędzał się od pozostałej trójki próbując zachować zdobycz dla siebie.

- Jakby ci to powiedzieć Josh - westchnęła smutno, przybierając współczujący ton. Po raz kolejny tego popołudnia usiadła mu na kolanach okrakiem i poklepała po ramieniu - Postaram się być delikatna, żeby nie poszerzać traumy. Widzisz… tak nie lubisz mundurowych, a właśnie cię jeden wyruchał. Wiem… zapal lepiej - wyjęła z paczki dwa papierosy, odpaliła je i jednego wetknęła mu prosto między wargi.

Josh przyjął z wielką wprawą kobiecy ładunek na swoich kolanach a do tego co mówiła moszcząca się tam kobieta podchodził chyba z rezerwą i niedowierzaniem. - No co ty wkręcasz? Myślisz, że łyknę taką ściemę? Ty? Trepem? Nie wierzę. - pokręcił głową, zaciągnął się mocniej fajkiem i roześmiał się na znak, że takiej bujdy nie da sobie wcisnąć. Dziewczyny obok popatrzyły na nich z zaciekawieniem ale Eve nie odzywała się zostawiając przyjaciółce rozegranie tej hecy. Reszta chłopaków właśnie dochodziła do rozejmu pokojowego po tym jak Adam grzmotnął o coś i ocierał sobie teraz krew z rozbitego łuku brwiowego. Ale nie wyglądało to na coś poważnego bo chyba nawet on bardziej przeżywał to, że nie on zdobył trofeum blondyny.

- Lepiej uwierz - saper zabujała brwiami, przekrzywiając głowę w lewo aby złapać lepszą perspektywę - Siódma kompania, siódmego batalionu, siódmego korpusu inżynierów bojowych. - dorzuciła wesoło, wykonując coś na wzór ukłonu, tyle że nie wstając - 7th Independent Combat Engineer Company z 7th Combat Engineer Batalion. 7th ICEC. Jeśli chcesz możesz zapalić jeszcze jednego po takiej traumie… i czemu niby nie pasuję na trepa? Widziałeś blizny, nie mam ich bo pocięłam się przy goleniu - klepnęła w biodro.

- Nie… noo nieee… no nie, nie, nie, nie, no i dlaczego mi to powiedziałaś?! Noo nieee nooo… Idę się napić. - Josh marudził i jęczał żałośnie jak chyba tylko prawdziwy mężczyzna mógł gdy został zdradzony przez podstępną kobietę której nieopatrznie zaufał. Złapał za biodra Lamii i zsadził ją z siebie więc znalazła się obok dziewczyn. A sam wstał i kręcił głową ruszając w kierunku drzwi wyjściowych. Tylko wcześniej sięgnął po swoją kurtkę którą ubrał po drodze.

- Powaga? Nabijasz się? - Adam popatrzył na Lamię i na plecy odchodzącego kolegi który zgrzytał zamknięciem aby otworzyć drzwi. Informacja, że ta prawilna laska miałby być jednym z mundurowych też ich całkowicie zaskoczyła.

- No też bym poszła do środka, robi się trochę chłodno. - Eve dyplomatycznie zmieniła temat patrząc na swoją kumpelę z nogą założoną na nogę a dłonią poprawiając kosmyk włosów na twarzy saper. Jedynie Diana roześmiała się na całego ubawiona tym dowcipem widać było, że ma z tego niezły ubaw. Drzwi w końcu poddały się i Josh wyszedł na zewnątrz. Pozostałe towarzystwo też zaczęło się powoli ciurkać na zewnątrz.

- Chodźcie z nami. Napijemy się i zapalimy. - Di wciąż z rozbawionym uśmiechem na twarzy wstała i wręcz ostentacyjnie wyciągnęła dłonie ku obydwu nowym znajomym aby pomóc im wstać.

Mazzi skorzystała chętnie z pomocy, a uśmiech typu “kocia morda” nie schodził jej z twarzy. Zapytana czy się nabija pokręciła przecząco głową, a jej dłoń zanurkowała za pazuchę kurtki. Chwilę później kręciła już na palcu łańcuch z nieśmiertelnikiem.
- Co gorsza chleję tanie wino, chodzę na punkowe koncerty. Ostatnio byłyśmy na Rude Boyu, może kojarzycie tego szarpidruta. - schowała blachę na miejsce - Nie każdy trep to drewniak… chociaż fakt, większość to sztywne chujki. Na szczęście ja jestem cipą - mrugnęła im.

- Byłaś na Rude Boy’u?! My też! - Diana z miejsca wyłapała to co najważniejsze. Zostały właściwie we trzy na końcu peletonu bo chociaż wychodziły razem większością chłopaków to jako, że wychodziły ostatnie spadło na nie gaszenie świateł i zamknięcie garażu. Dlatego gdy szły przez podwórze wracając do baru zostały właściwie same w tą ciemną noc.

- No nieźle dali czadu w ostatnią sobotę. Świetni są. I mają nową nazwę! Jej chyba właściwie pierwszy raz mają jakąś nazwę. Wcześniej to było po prostu, że jedziemy na Rude Boy’a i tyle. Ale pasuje im te “The Palantas” tak punkowo i w ogóle. - motocyklistka nawijała wesoło gasząc lampy i świece a potem gdy szły przez to podwórze. - I dobrze, że jesteś cipą, cipy są bardzo fajne. Zobacz jak te chujki nas zostawiły. Jak do sprzątania to zawsze baba im potrzebna. - bez skrupułów obgadała kolegów w skórzanych kurtkach którzy już zniknęli w środku budynku.

- Z ciebie też jest fajna cipa. I bardzo apetyczna. A do tego fotogeniczna. - Eve zrewanżowała się podobnym komplementem i znów zatrzymały się tym razem aby otworzyć drzwi do tylnego wyjścia lokalu. Ciepło, blask i odgłosy muzyki od razu uderzyły przyjemną, zapraszającą falą.

Nastąpił moment ciszy, gdy Mazzi wymieniła z Eve porozumiewawcze spojrzenia.
- Wiem, przez ostatnie parę miesięcy próbowali coś wymyślić, ale nie szło. - zaśmiała się wesoło, wbijając się między pozostałe kobiety i obejmując je w pasie - Jasne że pasuje im nazwa, sama ją wymyśliłam dla tego palanta nad palantami - parsknęła - Przypadkowo, w sumie zabawna historia. Weźmiemy po czymś do picia i ci opowiem… jeśli pamiętasz koniec koncertu… te laski co RB wciągnął na scenę - znów zerknęła rozbawiona na Eve - To byłyśmy my. Mamy nawet pamiątkowe zdjęcie, co nie Eve?

- To ty wymyśliłaś tą nazwę?! - trudno było powiedzieć czy Diana była pod większym wpływem zaskoczenia czy wrażenia gdy usłyszała tą informację. W każdym razie we trzy przeszły przez dość krótki korytarz i wróciły do sali głównej. Chłopaki już siedzieli z resztą bandy przy tym samym stole co poprzednio. I gestykulowali gadając o czymś żywiołowo.

- O patrzcie jakie bohatery. Właśnie trwają przechwałki który miał największego, zapiął najwięcej lasek i te ich samcze dyrdymały. - Diana uśmiechnęła się z przekąsem widząc tą całą hałaśliwą, męską pantomimę. Sama zaś skierowała się do baru aby zamówić sobie czegoś do picia. Czekając na barmana pociągnęła rozmowę dalej.

- A koncert pamiętam słabo. Znaczy pod koniec film mi się urwał i znam tylko z opowiadań. Ale chłopaki coś mówili o jakiś laskach na koniec. To byłyście wy? - Indianka oparła się o blat baru przez co jej tylne wdzięki i smukłe nogi były elegancko i kusząco wyeksponowane w obcisłych, skórzanych spodniach.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline