Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2019, 18:19   #99
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Część lekarstwa - zdradził Eshat, wnikliwie - choć bez większych oznak empatii - obserwując szlaki wytaczane przez wilgoć na twarzy byłej zakonnicy.
- To Zapomi...- zaczął Felix, ale słowa ugrzęzły mu w gardle na widok spojrzenia rzuconego przez Alicję. Dziewczynka postąpiła do przodu.
- Żadna tam “Zapominajka” - fuknęła, z widoczną stanowczością bojkotując nazewnictwo proponowane przez chłopca. - To wywar z Mgieł Samhain. Trzynastu z naszych najlepszych alchemików spędziło trzy dekadnie doskonaląc jego formułę - zadarła czarną czuprynę do góry, a jej słowa skrzyły dumą. Nieskrępowaną skromnością ani dorosłością.
- I… co to ma dokładnie robić - Shateiel otarł sączące się po polikach łzy, starając się oswoić z tym co przed chwilą zobaczył. Co ciekawe, dzieciarnia oraz pozostali dwaj skrzydlaci zdawali się bardziej przywykli do uświadczonego zjawiska niż anioł śmierci. A przynajmniej Eshat sprawiał takie wrażenie - Val po prostu trzymał gębę na kłódkę, zdając sobie sprawę, że wypytywanie Shateiela o szczegóły byłoby nie tylko nietaktowne, ale również nadwyrężyłoby wizerunek macho twardziela, jaki przecież starał się na każdym kroku kreować. Alicja, usłyszawszy pytanie, potarła o siebie dłonie w kiepsko skrywanym geście podenerwowania. Łypnęła ostrzegawczo na swojego kolegę, ale ten, uśmiechając się, wykonał na wysokości ust gest kluczyka przekręcanego się w kłódce i postąpił w tył.

- Erm... - żachnęła się czarnowłosa. - Sprawia, że osoba, która go spróbuje zapomina kim jest - stwierdziła i, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że jej wyjaśnienie nie brzmiało wystarczająco “naukowo” i “dojrzale”, szybko dodała:
- Traci wszystkie swoje wspomnienia - te dobre i te złe. Nie pamięta, co właściwie do tej pory robiła, kogo znała, ani kto znał ją. Ani komu zdążyła zaleźć za skórę - wyrzuciło z siebie dziecko w chaotyczny (jednak względnie trafny) sposób, zarezerwowany zwykle dla odpowiedzi udzielanych przy szkolnej tablicy.
- Och... chcecie by zapomniał, że was nienawidzi… rozsądne - Halaku odwrócił wzrok od dziwnego pudełka. Nana skryła się gdzieś w głębi jego świadomości. Tamto wspomnienie… było dziwne. Nie do końca rozumiał czemu dziewczyna tak zareagowała, czemu jego ciało tak zareagowało. Spojrzał na swoje mokre palce, rozcierając łzy między opuszkami. Ni z tego ni z owego, poczuła dobroduszne poklepywanie w okolicach łokcia.
- Niech się pani nie martwi, ja też się rozpłakałem, kiedy wsadzaliśmy ją do pojemnika w laboratorium dziadka. Jak bóbr płakałem - zwierzył jej się chłopiec w potarganych szatach, co z jego strony miało najwidoczniej stanowić próbę pocieszenia.
- Ale niech pani nikomu nie mówi - dopowiedział szybko, niczym najmniejszy konspirator świata. Nana zauważyła, że Val, udając, że nie słyszy wywnętrzeń Felixa, odwrócił się w drugą stronę z uśmiechem dużego brata wymalowanym na gębie.
- Nie powiem… ty też nie opowiadają, że płakałam, dobrze? - Twarz Nany, mimo woli Shateiela, uśmiechnęła się. W dziwnym odruchu wyciągnął w kierunku chłopca dłoń z wystawionym małym palcem, by przypieczętować przysięgę. Malec, z powagą, jakiej się po nim nie spodziewała, przytaknął i również uniósł palec ku górze. Złączyli dłonie, potrząsnęli nimi. Jednak... choć moment był wzruszający, było w nim również coś dziwnego. A nawet odrobinę niepokojącego. Przy ostatnim potrząśnięciu Shateiel poczuł, że z pozoru błahy gest nabrał nobliwości, na jaką w zasadzie nie zasługiwał. W tym ułamku sekundy aniołowi zdawało się, że coś uświadczyło ich maleńkiego paktu i że teraz ta nieznana, a przy tym jakże ulotna obecność dopilnuje, by był on przestrzegany. Sam Felix sprawiał wrażenie zupełnie nieświadomego kuriozalnego zajścia, a i Shateiel szybko zaczął tracić pewność, co do jego realności.
- Wobec tego ustalone - Halaku obejrzał się na Eshata. - A jak chcecie mu to podać?

- Sposób aplikacji ma na razie charakter drugorzędny, gdyż brakuje nam jeszcze jednego składnika - zripostował od razu główny anioł, jakby tylko czekał na postawione pytanie.
- To właśnie jedna z rzeczy, które wymagałyby Twojej uwagi, Shateielu. Niestety, osoba będąca w posiadaniu tego elementu układanki jest... kapkę ekscentryczna - zdradził guru Enklawy z uśmiechem podszytym beznadziejnością. Rząd zębów był nad wyraz sztywny. Zdradzał, że Eshat ma związane ręce i nie może wyjawić więcej ze względu na obecność dwójki wizytatorów. Dziewczyna miała też (dobitne) przeczucie, że jej rozmówca nie robi tego ze względu na przynależność gości - w końcu w ciągu ostatnich kilkunastu minut zdradził im diablo dużo o planach upadłych - a raczej z uwagi na ich wiek i dziecięce nastawienie. Ale skoro jeszcze chwilę temu rozprawiali w najlepsze o mrocznych kultach i krwawych rytuałach - o cholernych ucieleśnieniach zła na ziemskim padole - to jak paskudna była tematyka, której Eshat nie chciał poruszyć?
- Ale omówieniem tego możemy zająć się jutro. Teraz powinniście wszyscy odpocząć. Niewątpliwie Nana i Klara są bardzo zmęczone po waszych ostatnich przeżyciach, a Valerius wraz z Quasu także zasłużyli sobie na labę. Tyle wrażeń. Tyle... nieprzyjemnych wrażeń - jego usta skrzywiły się, a podbródek przybrał kształt wyschłego jabłka. Nie wiedzieć czemu, Shateiel był przeświadczony, że Eshatowi przewinął się przez myśli ojciec Lemoine oraz siedzący w nim do niedawna maszkaron. Tylko jak, skoro Guru enklawy nie był przy zakonnej konfrontacji?
- Dobrze, wobec tego jutro - Shateiel zerknął na Vala zakładając, że on będzie znał drogę powrotną. Prawdą było, że zostawili Klarę na długo, a zakonnica chyba potrzebowała nieco wyjaśnień, a przynajmniej uspokojenia.

- Eh? Już idziecie? Tak szybko? - w głosie Felixa pobrzmiewało rozczarowanie.
- Dorośli, w przeciwieństwie do Ciebie, smarku, mają codziennie mnóstwo ważnych spraw do załatwienia. Nie mogą marnować czasu na głupstwa. Zrozumiesz, jak wyrośniesz - dopiekła mu Alicja, po raz kolejny sprytnie podkreślając, jaka to ona nie jest już duża, mimo że różnica wieku między dwójką dzieciaków wynosiła nie więcej niż dwa lata.
- A ty lepiej się już ode mnie odczep, Ali! Bo naskarżę twojej siostrze, co zrobiłaś w parku! - skontrował chłopiec, tupnąwszy nogą. Małe, różane wypieki pojawiły się na jego policzkach, a rączki zacisnął w piąstki. Tak, mimo swojego zwykle pogodnego nastawienia, nawet Felix wiedział, kiedy się postawić. Czarnowłosa starała się nadal grać “małą damę”, ale jej gładkie lica sprawiały teraz wrażenie spiętych, niemalże wyciosanych w kamieniu.
- Pff! Typowy dzieciuch! Coś pójdzie nie po jego myśli i od razu biegnie na skargę!- odszczeknęła się próbując przybrać maskę wyższości. W zasadzie prawie jej się udało, ale podrygujące w stresie koniuszki ust ukazywały fałszywość jej uśmiechu i zdradzały, jak bardzo komentarz kolegi zbił ją z pantałyku.
- Sama jesteś dzie...- przymierzał się do (jakże elokwentnej!) kontry Felix, kiedy na jego niewielki bark opadła dłoń Eshata sprawiając, że przerwał werbalną ofensywę. Podobny gest względem Alicji zakończył także jej słowną żołnierkę.
- No już, już. Nie ma sensu kłócić się o byle co, prawda? Mam pomysł. Jeśli obiecacie mi, że będziecie się zachowywać jak należy, przyniosę wam zaraz coś na ząb, a potem powymieniamy się kolejnymi historyjkami. To jak? Umowa stoi?
Od demagogii do pedagogiki faktycznie był zaledwie rzut beretem. Słowa Eshata szybko doprowadziły do zawieszenia broni, a talerz słodkości, który zmaterializował się znikąd, położył kres dalszym niesnaskom. Obserwujący całą scenę Valerius i Shateiel także w końcu odetchnęli z ulgą, a ten pierwszy, nim jakaś nieokreślona siła posłała ich obu poza czasoprzestrzenne ramy gabinetu, zdołał nawet podwędzić garść wafelków.


 
Highlander jest offline