04-06-2019, 12:11
|
#13 |
|
Podróż kolaską przez przyjemna na swój sposób. Agata znów wierciła się na miejscu i często wyglądała przez okno, przez co Basia mogła przyglądać się wszystkim jej atutom, choć zawsze okrytymi tkaninami. Energia jaka wydawała się wypełniać ciało dwórki była porażająca w swojej ilości. Agatka wydawała się klaczą spętaną wędzidłem i próbującą się z niego zerwać. Wyobraźnia i lektura podsuwały Basi namiętnie wizje, bo i pocałunek jaki połączył ich usta był ognisty… bardziej ognisty niż ten z Cosette. Ochmistrzyni była namiętna ale i wyrafinowana, a dwórka była dzika.
A sama Basia, jaka była? Owszem, z początku była niewinnym dziewczęciem kuszonym przez Francuzkę do wuzdanej rozpusty. Ale Ewka jej nie kusiła. To sama szlachcianka zbałamuciła młodą służkę i skorzystała z jej wdzięków. Co się właściwie wtedy stało?
Czyżby tak bardzo się zmieniła w ciągu tych kilku dni? Możliwe że tak.
W końcu w ciągu kilku dni zmieniła się z ubogiej szlachcianki w bogatą wdowę.
Podróż się dłużyła, bo orszak był duży. A i przewiezienie trumny wymagało powolnego tempa. Bowiem drogi w Rzeczypospolitej były pełne kolein i wozy kołysały się jak okręty na pełnym morzu. Pewnie łatwiej i szybciej by było przesiąść się z kolaski na grzbiet koński i ruszyć galopem przez pola i lasy. Tak jak to się Agacie marzyło.
Niemniej młodej tak się zachowywać nie wypadało. Jeszcze nie.
Widoki z kolaski się zmieniały. Coraz bardziej było widać, że okolica staje się dziksza i bardziej prowincjonalna. Basieńce to nie przeszkadzało. Pacholęciem będąc spędzała w takiej okolicy beztroskie dni. Teraz jednak była inna. Suknia którą nosiła, była warta więcej niż cała jej garderoba przed ożenkiem. A ona sama… zerkała na Cosette, która w zamyśleniu bawiła się kolią na swojej szyi.
Karczma do której dojeżdżali nie była tak duża i tak wygodna jak poprzednia w której Basia odpoczywała. Była bardziej ciasna, bardziej zaściankowa, bardziej chłopska.
Szlachcianka otrzymała ciasną izdebkę na piętrze, acz pewnie najlepszą w tym przybytku. Także i potrawy jej obiecane w tym przybytku nie miały być tak wyrafinowane jak ostatnio, ale Basia nie miała powodów by grymasić.
Karczma była też mniejsza, toteż Cosette dwoiła się i troiła, by zorganizować nocleg i poczęstunek dla całego orszaku magnatki. Nie miała czasu dla Basi, więc szlachcianka przechadzała się wraz dwórką Agatą między wozami zabijając czas. I właśnie wtedy dostrzegła, jak pan Michał rozmawia z kochankiem Francuzki i kilkoma szlachcicami oraz… dwójką sług o obliczach… zbójów.
Rośli i zarośnięci na twarzy, długie brody i kudły do ramion. Starszy miał nawet kołtuna na głowie. I na nich to skupiły się spojrzenia szlachty jak i samego pana Michała. Stary mężczyzna wodził po swojej brodzie w zamyśleniu wysłuchując, jak starszy ze zbójów dukał coś uniżonym tonem głosu. I nie był zadowolony z tego co słyszał.
Coś pana Michała niepokoiło, ale … jak zwykle Basia nie była wtajemniczona w te sprawy.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
| |