Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2019, 12:57   #74
MrKroffin
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
ukale bacznie obserwował rozwój sytuacji. Milczał, jak zawsze, kiedy uznawał, że tubylcy z innymi tubylcami dogadają się najlepiej bez jego pomocy. Dłoń jego zacisnęła się mocno na Świętej Włóczni, gdy ta paskudna chwyciła bez zapowiedzi Wdowę, ale poskromił odruch obrończy, widząc, że inni mężczyźni również to uczynili. Kto wie, może walki kobiet w tym oszalałym świecie były normą? Do walki jednak nie doszło, a kobiety jedynie nawarczały na siebie jak psy. I dobrze, pojedynki w ich położeniu były niepotrzebne.

Wojownik zwrócił też uwagę na inny szczegół - w pewnym momencie Wielki Bawół wyszedł, chwytając kobietę, z którą wcześniej Mukale rozmawiał, dając jej wyraźnie znać, że pragnie ją posiąść. Znak był oczywisty, tak wymowny, że chyba tożsamy w każdym ludzie świata. Czyż więc kobieta kłamała? Odeszła z Wodzem, ochoczo przebierając nogami, radosna na myśl o wyniesieniu przez spodobanie się Wodzowi. Mukale nie miał jednak czasu, by się zastanawiać, zauważył bowiem, że wiedźma pozostała sama, a on miał przecież do niej sprawę.

Wiedźmo! Porozmawiaj teraz ze mną! – zwrócił się do Troi.
Ta zaś wskazała mu miejsce naprzeciwko ogniska, do którego dorzucono drewna. Popatrzyła na niego badawczo, po czym gestem poprosiła mu by zasiadł po przeciwnej stronie ogniska. Członkowie grupy Valfary nie mając nic lepszego do roboty z leniwym zainteresowaniem obserwowali całą scenę.
Mówmy zatem… wojowniku
Nadstaw ku mnie uszu, kobieto. Przybyłem tutaj z odległej krainy, której nazwy nikt tutaj nie zna. Jestem częścią ludu, którego oko tu nie widziało i którego miana ucho tu nie słyszało. Teraz żyję z tym plemieniem, którym dowodzi Wielki Bawół. Śniłem sen o polowaniu, polowałem na mego ojca, mego totemicznego ducha, Wielkiego Leoparda. Gdy miałem zadać ostateczny cios, przed mymi oczyma pojawiła się naprzód chata wodza, lecz po chwili nie było już nic znanego, ale domostwa o nieznanych kształtach i nieznanych progach. Wtedy też śniłem ptaka czarnego jak otchłań. Ptak ten prowadził nas ku tobie, a ja byłem tym ptakiem. Rzeknij mi, wyjaśniaczko snów, co to oznacza. Jeśli słusznie przepowiesz, wynagrodzę cię, gdy wrócę do swoich.

Wiedźma przysłuchiwała się słowom tym w skupieniu, a twarz jej pozostawała nieodgadniona.
Powiadasz żeś nie z tego tego świata… że miejsce to jak i ludzie nie są ci znanymi… że znalazłeś się wśród nas z nieznanego ci powodu i ku nieznanemu przeznaczeniu… A także widziałeś oczyma kruka… – kobieta przerwała i przez chwilę wpatrywała się wprost w zdeterminowany wzrok Mukalego. – Dręczy cię niepewność oraz zagubienie, nie tylko cielesne, ale i duchowe… być może przeznaczenie odkryje przed nami niektóre ze swych tajemnic, a te pomogą na pojąć jaki jest twój los.
Rzekłszy te słowa pochwyciła szybkim ruchem swe kości wróżebne. Skryła je pomiędzy dłońmi i poczęła szeptać coś niezrozumiale, zaklęcie lub modlitwę. Blask ogniska zdawał się tracić na sile, a wszędobylskie cinie wyostrzyły się i nabrały głębi. Wreszcie po izbie poniósł się dźwięk toczących się losów. Znachorka przypatrywała się im w niemym skupieniu wodząc w powietrzu palcami. Światła wróciły do normy.
Dostrzegam… rodzinę… i porządek świata, które skryte są w cieniu bytu nieba… skrzydlatego… jest też aspekt życia... zagrożony, którego zguba powiązana jest z porządkiem i rodziną… i dobry los… którego przeznaczenia jednak nie dostrzegam… i jesteś jeszcze ty, ten który pyta… zaprawdę jest w twej obecności tutaj jakiś cel – Twarz kobiety przeciął grymas niepewności. – Znaki są niejasne...czy... pragniesz dowiedzieć się więcej? Uczynić jeszcze jeden krok, po którym może nie być już innych ścieżek?

Cely weszła do chaty ostatnia, niedługo za Pelaiosem i Hanah. Widząc że, Mukale prowadzi rozmowę z Troą, stanęła jedynie oparta o ścianę kilka stóp dalej i wsłuchiwała się w to co mówią. Nie miała póki co zamiaru wtrącać się do tej rozmowy, nie miała w tej chwili do tego głowy. Jej myśli zaprzątała w tej chwili wcześniejsza “rozmowa” z Pelaiosem i to jak to wszystko potoczy się dalej.
Gdy wszyscy towarzysze pojawili się wreszcie z powrotem w chacie, Neff zdecydował ponownie nawiązać z nimi połączenie telepatyczne. Niektóre sprawy lepiej było załatwiać po cichu. Skoncentrował się więc i skupił na swej telepatycznej dyscyplinie.
Zaklinaczka poczuła znajome już uczucie, kiedy to mistyk łączył się z nimi poprzez swoje umiejętności. “Chyba, tak do końca to nigdy się do tego nie przyzwyczaję” pomyślała.
”Coś się ciekawego tu działo, gdy nas nie było?” – spytała elfa.
–[i] “Zamknij się i po prostu słuchaj!”[i] – przesłał ostro Neff. Widać było, że nerwowo pociera swój talizman.
“Znowu małe problemy z emocjami? W porządku już słucham.” – odparła pół-elfka początkowo nieco zdziwiona zachowaniem elfa. Chwilę później jednak przeniosła wzrok z powrotem na wiedźmę i Mukalego, wsłuchując się w ich rozmowę.
Czyń swą powinność, wiedźmo. Jestem gotów zrobić wiele dla mojego ludu - odrzekł bez chwili wahania.
Troa skinęła głową i wyciągnęła w jego stronę rękę.
Pochwyć zatem mą dłoń.
Mukale chwycił silnie.

W chwili, w której to uczynił kobieta cisnęła coś w płomienie, a te wybuchnęły zielenią pod samą powałę. Ognie pochłonęły ich splecione ręce. Ogniste języki okalały skórę, a na twarzy znachorki i Mukalego pojawiły się grymasy bólu. Mężczyznie przeszło już przez myśl, by puścić tę szaloną kobietę, gdyż płomienie zyskiwały na sile... Lecz, co niespodziewane… żar zniknął… a dłonie ich nie ulegały spaleniu. Nadpalona skóra zaczęła pokrywać się czernią, która wiła się i wypełzała spomiędzy splecionych palców. Wojownik przypatrywał się temu, aż nagle nie dobiegł do niego głos wiedźmy.
Patrz! Skup wzrok w płomieniach! Wejrzyj w niego! Przekrocz granicę!
Mukale zawahał się, lecz tylko na chwilę, by oddać się płomieniom. Ogień zawirował pod sufitem, zebrał się w niby chmurę, po czym dwoma błyskawicami runął w oczy dzikiego. Rozwarł usta w niemym ryku…

Jego świat był szmaragdowym ogniem, który wypełniał wszystko. Był i on… samotny. Wtem jednak płomienie zebrały się w jednym punkcie, zbiły w kulę, by zaraz potem eksplodować. Odruchowo przysłonił oczy, a kiedy dane mu było znów widzieć miał przed sobą Wielkiego Leoparda, którego sierść gdzieniegdzie trawiły ognie. Skrzyżowali swe spojrzenia i wówczas dostrzegł, że za zwierzęciem ktoś jest. Eteryczna, jasnozielona sylwetka… jego ojca. Mimo iż pusta i niewyraźna wiedział, że to właśnie on, Kalamalla. Jak szybko pojął tę prawdę, tak prędko ta zmieniła swą formę. Dwie szmaragdowe istoty zlały się w jedną i wybuch płomieni cisnął nim o ziemię. Kiedy się z niej podniósł spostrzegł, że jest pośród znajomych drzew i krzewów, rodzimych chat i ścieżek plemienia. Dostrzegł swych współbraci i ich żony, a oblicza ich wyzywające, wojownicze… jak i przepełnione strachem. Spogląda w prawo i niemal nieruchomieje przejęty grozą. Oto bowiem widzi zastępy, hordę, nie, wręcz powódź pomiotu najgorszego w postaci zalewu pajęczego plugastwa, które przetacza się niepowstrzymanym rojem przez dżunglę i zaczyna pochłaniać Mutampa. Wtem z drugiej strony pędzą wszystkie totemiczne duchy jakie nosiła ziemia i niebiosa. Na ich czele niesiony na złotych skrzydłach leci majestatyczny ptak niby z ognia. Serce Mukalego przepełnia żądza walki, duma i święty obowiązek, kiedy ma przed sobą to co święte i potężne. Radość temu towarzysząca znika jednak momentalnie, kiedy Mutampa zostają z jednej strony zalani pajęczą plagą, a z drugiej stratowani armią duchów. Niedowierzanie nie mija nawet wówczas, kiedy unoszą go czarne skrzydła. Znów jest tym samym ptakiem, pod sobą widzi pochłaniane przez chaos Mutampa, którzy przemieniają się najpierw w zielone płomienie, a z nich w zalane mgłą pola i dziwne domostwa świata, w którym jest obecnie. Mknie na swych skrzydłach nad wielkim, samotnym domostwem. Spogląda na nie, ląduje pomiędzy rozbitymi ścianami. Wyczuwa pomiędzy nimi strach, lęk i rozpacz. I coś jakby szloch. Podniesiony głos w nieznanym języku, głośny, rozpaczliwy i pełen udręki. Wzbija się znów w powietrze, mknie dalej w las, a potem w czeluście ziemi, gdzie znajduje wielki kamień, w barwie zielonych płomieni, którymi się zaraz staje, a te pochłaniają cały jego świat. W burzy ognia słyszy krzyki ginących Mutampa oraz ludzi z tego świata. Kakofonię krzyków mieszającą się i kotłującą, która zagłuszana jest zalewem pająków, a nad tym rozlega się skrzek ptaka o złotych skrzydłach. I zapadła ciemność…

Pozostali dostrzegli zaś, jak zielone płomienie zniknęły chwilę po tym, jak wypełniły Mukalego. Na ich miejscu zostało to samo niewielkie ognisko co wcześniej, nad którym zapleciony były dłonie. Oddech wojownika zamarł, wydawał się być martwy, aż nagle zacharczał łapiąc oddech. Łapał hausty powietrza, a znachorka wpatrywała się w niego tak samo jak czyniła to od początku. Powiódł rozbieganym wzrokiem wzdłuż swego ramienia, które od koniuszków palców po niemal przegub pokrywały czarne, wijące się znaki przypominające ogniste języki. Kiedy jego spojrzenie natrafiło na to wiedźmy, ta przemówiła.
Co zobaczyłeś? – pytanie było spokojne, ale pełne wewnętrznej siły i zdecydowania.
Dysząc ciężko, Mukale upadł na kolana i odrzekł, patrząc w podłogę, próbując złapać oddech i uspokoić kołaczące serce.
Widzę lud. Widzę Wielkiego Leoparda, mego ojca. Widzę ohydę i duchy, one niszczą Mutampa, ścierają ich z powierzchni ziemi, że nie pozostanie żaden, że nikt nie będzie grał na piszczałkach nad ich kośćmi. Lud cierpi i woła, wojownicy giną, bowiem wróg ich przeważa. Jam jest posłan z tamtego do tego świata. Jam jest ptak czarny, podróżnik z daleka, duch niespokojny. Jam leciał nad zgliszczami, jam widział nędzę ludu mego i ludu tego. Jam widział ptaka inszego - ma on złote skrzydła i skrzek przejmujący, które duszę człowieczą przeszywa. Jam widział kamień z mocą, a moc przeszła na mnie. Jam jest Mukale, wojownik z zaświatów, ostatni z Mutampa.

Hanah była nie dość, że zaskoczona tym co się stało i jak to wyglądało, ale i przerażona. Zielone płomienie, krzyk Mukalego, jego nagły bezruch. W pierwszym odruchu chciała coś zrobić, przerwać. Jednak ten krzyk, ogień… ból. Zawahała się. Zamarła i patrzyła na całą sytuację. Aż ciemnoskóry nie zaczął znów oddychać. Kamień spadł jej z serca. Potem zaś Mukale opowiedział o swojej wizji. Chciała coś powiedzieć. Spróbować użyć jego słów aby go podnieść na duchu. Nic jej jednak nie przychodziło do głowy. Zamknęła więc na wpół otwarte usta i milczała.
Nagłe wybuchy i rozbłyski sprowadziły Neff’a z powrotem do jego normalnego stanu. Nie widział już natrętnych idiotów, lecz swoich dobrych przyjaciół. Przyjaciół, z których jeden właśnie przechodził straszne katusze. Nie wiedząc czy jakiekolwiek słowa w tutejszej mowie byłyby na miejscu, zaryzykował i skupił swą wolę by pozyskać biegłość w języku plemienia, którego czasy widocznie już przeminęły.
Mukale, nasze serca łączą się w bólu na wieść o twej stracie – zwrócił się do wojownika w mowie Mutampa – Wiedz jednak, że tutaj już jesteś traktowany jak jeden z nas. Możesz być pewien, że pamięć o chwale Mutampa rozniesie się po tych krainach wraz z czynami jakich możesz jeszcze dokonać.
Wojownik milczał, wzrok miał nieobecny, Zdawał się nie słyszeć Nephilina.
Pelaios wielokrotnie widział jarmarczne sztuczki w Waterdeep, więc wybuchy płomieni zaskoczyły go w małym stopniu. Inaczej się miała sprawa z Mukalem. Wojownik dostrzegł coś, co go dotknęło. Atmosfera w chatce zgęstniała i stała się odczuwalnie ciężka. Nawet sceptycznie nastawione do życia diabelstwo to odczuwało.
Nie rozumiał słów Neffa, ale domyślał się, że to słowa pocieszenia. Pelaios rozejrzał się po pozostałych zgromadzonych w domostwie. W końcu postąpił te kilka kroków w kierunku paleniska i przykucnął obok Mukalego kładąc mu dłoń na barku.
Co zamierzasz? – zapytał ponuro.

Cely po raz pierwszy od czasu ich spotkania poczuła wobec wojownika prawdziwą, szczerą empatię. Krzyki, które wydobywały się z jego ust podczas przeprowadzonego przez wiedźmę rytuału, przeszywały na skroś i pewnie jeszcze długo będą dźwięczeć w jej uszach. Podeszła do wojownika i również kładąc dłoń na jego barku powiedziała.
Może i jesteś ostatnim z Mutampa, ale pamiętaj, że nie jesteś sam. – uśmiechnęła się do niego.
Elf również podszedł do grupki, aby pomóc wstać Mukale gdyby przyszła taka potrzeba. W końcu nawet tak silne ramię jak Golasa, potrzebowało czasem wesprzeć się na innym.

Gdy obie dłonie dotknęły jego ramienia, Mukale drgnął, jakby wybudzony z transu. Wziął dwa, spokojne oddechy i wstał. Powoli obrócił się do wodza.
Idę tam, gdzie wódz mój idzie. Jam w twe ręce złożył ducha mego, słowo Mutampa trwalsze niż najprzedwieczniejsza góra – skłonił się lekko przed Pelaiosem.
Wtem zwrócił się do wiedźmy.
Rzeknij, czarownico, co czynić należy? Co widzisz w swoich smrodliwościach? Jaki jest mój los i cel mój? Pomóż mi, a bądź w pewności, nie pozostaniesz bez nagrody. - Głos miał silny i twardy, w jednej chwili zniknął w nim strach, który wszyscy widzieli, gdy wieszczył.

Grupa Valfary przyglądała się temu z umiarkowanym zainteresowaniem, być może nie były to pierwsze tego rodzaju czary jakie widzieli, bądź tak dobrze maskowali swe emocje. Najwięcej zdradzała twarz Herda, łucznika, który przewracał oczami był i jakby znudzony. Wojowniczka pozostawała niewzruszona, a Zaszir przypatrywał się wyczekując tego co się stanie. Ostrze jednego ze sztyletów zatrzymało mu się między palcami. Rycerz zaś siedział jak siedział znów oparty o swą buławę.
Troa natomiast wyszeptała szybko i niezrozumiale jakieś słowa, a sadza spadła z jej ramienia, a nadpalone kawałki skóry przemieniły się w zdrowe. W skupieniu wysłuchała słów Mukalego, by następnie pogrążyć się w przemyśleniach, z których wyrwało ją dopiero bezpośrednie pytanie.

Kruk, ów ptak czarny, symbolem jest zmiany, przemiany śmierci w życie, lecz również zwiastunem nieszczęścia. Posłaniec tajemnic to również jego los. Ptak złoty może zaś oznaczać boskiego posłannika, pięknego i potężnego, skoro skrzek jego przejmujący, ale i nieczuły, gdyż metal zimny jest i twardy. Co natomiast tyczy się zagłady ludu twego to wiedz, że wizje nie zawsze pokazują co się zdarzy, a co może się zdarzyć. Wielki Leopard, o którym mówisz, bez wątpienia posłał cię pośród nas. Lecz nie rzekłeś, że miało to miejsce w czasach zagłady. Może więc celem twym jest zmienić los swego ludu, któremu przeznaczony koniec w zawierusze? Wiążąc to z poprzednimi wróżbami kluczem może być ptak o złotych skrzydłach rzucający cień. Na szali zaś postawiony został ład i porządek, a także życie. Nie jest mi jednak dane rzec ci, gdzie go odnajdziesz ani co się wówczas wydarzy. Rzec mogę jedynie, iż w oczach mych posłano cię jako tego, który zwiastuje zmiany w śmierci oraz życiu, posłano cię jako tego, który niesie nowinę tragedii i zagłady, która dokonała się, dokonuje się, lub może się dokonać. Odnaleźć musisz ptaka o złotych skrzydłach, a w jego cieniu być może odnajdziesz następne odpowiedzi.

"Wróżb i przepowiedni nie powinno się brać dosłownie" – zauważyła Cely – "Ptak o złotych skrzydłach musi być metaforą czegoś. Pytanie tylko czego.”
Mukale rozważał w swoim sercu słowa wiedźmy.
Kiedym wyruszał, lud mój żył w dostatku i bezpieczeństwie od wrogów. Klecisz swą opowieść możliwie, czarownico, ojciec mój nade wszystko ukochał nasz lud. Pragnąłby, abym ocalił go od katastrofy. Dusza moja doznaje jednak rozterki, nie wiem bowiem, dokąd zmierzać należy. Niechaj me ramię prowadzą Przodkowie! Wierzę, że zostałem posłany, by iść za Wielkim Bawołem i jego ludem, by wraz z nimi odnaleźć odpowiedź na fatum, bijące w nasze ludy niczym spienione bałwany rozszalałego morza. Czy co więcej możesz mi jeszcze rzec? Czy jeszcze coś znajdujesz w twych wizjach, co wesprze ducha w drodze?

Kobieta zastanowiła się.
Nie. Otworzyłam przed tobą wrota losu na ile byłam w stanie, ale… – popatrzyła po pozostałych towarzyszach Mukalego. – Może wróżby tych kompanów zdołają powiedzieć nam coś więcej? O ile rzecz jasną będą chcieli je usłyszeć.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 06-06-2019 o 16:47.
MrKroffin jest offline