Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2019, 21:01   #76
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
lf przysłuchiwał się wymianie zdań, po czym zwrócił telepatycznie do Lisa.
”Chcę wiedzieć o co chodzi, czy może jest to zbyt skomplikowane?”
"Pieśń stara jak świat. Pierwsza zwrotka prosta… to później się komplikuje." – odpowiedział po raz pierwszy nie wzdrygając się przy mentalnym kontakcie.
Neff pokręcił dwukolorową czupryną. Było mu w tym momencie nawet odrobinę żal diablęcia. Odrobinę.
”Wracając do... innych spraw, użycz mi proszę na pewien czas perłę, którą znaleźliśmy w rzeczach maga”
Pelaios bez słowa odszukał w sakiewce perłę i wręczył ją elfowi, po czym ten wziął ją i odszedł trochę na bok. Usiadł gdzieś w odosobnionym kącie i skoncentrował się na badaniu przedmiotu
Całej scenie z braku lepszych rzeczy do roboty przyglądała się cała reszta nie licząc Troy, która zaczęła już coś mieszać w małym kociołku po tym jak zdjęła garniec z zupą znad ognia. Zerknęła wprawdzie w ich kierunku, lecz nie swoje przemyślenia na ten temat zatrzymała dla siebie. Gburliwy łucznik westchnął i wrócił do skrobania kawałka drewna znalezionego w kącie chaty. Zaszir przypatrywał im się przez chwilę, aż w jego ręku nie pojawił się krótki flet. Posłał on w stronę drugiego diablęcia nieme, ale jednoznaczne pytanie, na które ten z uśmiechem pokręcił głową. Astine najwyraźniej poczuła się niezbyt komfortowo.
To… wezmę Lunę na zewnątrz… może wreszcie się trochę uspokoi – Młoda łowczyni zerknęła w stronę Valfary, a ta posłała jej krótki uśmiech, który ostatecznie wygonił dziewczynę z izby wraz ze zwierzęciem.
Korzystajcie póki jest czas. Drugiej okazji może nie być, jak nam się nie uda – wojowniczka rzuciła w stronę Pelaiosa i Celaeny. –Tak przynajmniej mawiał mój mąż. Cholerny romantyk.
W tym momencie na twarzy Valfary pojawił się krótki uśmiech, zapewne pierwszy prawdziwie szczery, ale i ze smutną nutą. Jak szybko się jednak pojawił tak też skrył się znów pod chłodną maską determinacji.
Cely spojrzała na wojowniczkę zszokowanym wzrokiem.
Musimy mieć nadzieję, że się uda. Jeżeli będziemy napełniać swe serca pesymizmem to nie uda się napewno. Uważam, że nie po to los skrzyżował nasze drogi, by teraz skazać nas na porażkę. – Powiodła wzrokiem po towarzyszach, by po chwili znów spotkać się spojrzeniem z Valfarą.
Nadzieja, a rozeznanie w sytuacji to dwie różne rzeczy. Kiedy jest się świadkiem i sprawca śmierci tak często jak ja, jeszcze w tym wieku, traktuje się tego typu sprawy jako coś normalnego.
Pół-elfka nie odpowiedziała, spoglądała jedynie przez chwilę na twarz Valfary, próbując zrozumieć jej tok rozumowania. Nie zgadzała się z nią, jednak nie miała zamiaru wdawać się w dyskusję z nieco zrzędliwą według niej wojowniczką. Skinęła jej głową, po czym podeszła do przygotowującej miksturę Troi i przyglądała się jak ta miesza składniki w kotle.
Używałaś już kiedyś tego na kimś? – spytała cicho z lekką nutą niepokoju w głosie.
Tak – odpowiedziała jej z absolutnym spokojem w głosie.
A czy mogą wystąpić jakieś… skutki uboczne? – kontynuowała pytanie.
Kobieta zastanowiła się.
Hmmm… Pamiętam, że Stary Arno przez miesiąc smalił cholewki do dziewek… ale nie wiem czy to od tej mikstury, czy już tak miał.
Yhym… A to trzeba zażyć przed snem czy samo wprowadza w stan tego świadomego snu?
Wszystko zadzieje się samo. Nie musisz się aż tak martwić.
Przepraszam, już nie przeszkadzam. Po prostu trochę się denerwuję. – powiedziała, po czym oddaliła się od wiedźmy i zwróciła się do Hanah.
Gdzie zniknęła Astine? – spytała zauważając nieobecność łowczyni.
Kapłanka wskazała wyjście z chaty.
Wyszła sama na zewnątrz?! Ale dlaczego, po co? Przecież tam mogą być te dynie. – w głosie pół-elfki słychać było niepokój.
Tak… dwie wykopałam jak rozmawialiście z Pelaiosem. Nie zauważyłaś, że mu nawet jedną posadziłam na głowie? – kapłanka westchnęła – dziewczyno, jest tutaj jeszcze ogródek. Nie panikuj.
Eh… Przepraszam, trochę mam emocje przed tą moją “podróżą w świat snów”. Jestem pewna, że chcę to zrobić, ale no... denerwuje się trochę, może stąd ta reakcja. Masz rację muszę trochę się uspokoić – wyjaśniła.
Ciekawe po co tam poszła… – pół-elfka spojrzała w stronę drzwi, po czym wróciła wzrokiem do kapłanki – Swoją drogą… jakoś tak dziwnie spojrzałaś na mnie gdy rozmawiałam z Pelaiosem. Tak jakbyś chciała mi coś powiedzieć… O co chodziło?
spytała uważnie obserwując twarz kapłanki. Ta zaś przymknęła oczy na moment ściągając brwi. Spojrzała na Cely i zarzuciła ramię na jej barki po czym wyprowadziła ją na zewnątrz.
Masz straszną tendencję do rozmawia w grupie na tematy, które nie są przeznaczone dla wielu uszu – powiedziała odsuwając się na krok.
Starałam się mówić wystarczająco cicho by nikt nie zwrócił na to uwagi, jednak… jak widać Pelaios okazuje się być mało dyskretny. – pół-drowka próbowała się wybronić, jednak po chwili wbiła zawstydzony wzrok w ziemię.
Chciałam tylko rozjaśnić sobie to wszystko w głowie… ale tak naprawdę to czuję się jeszcze bardziej zamroczona niż byłam.
Hanah ponownie westchnęła. Przeczesała włosy palcami. Szukała słów.
Eeech… to nigdy nie jest proste. Boję się jednak, że Pelaios jest… – urwała bo to co chciało wydostać się z jej ust jeszcze nie powinno. – Że może nie mieć czystych intencji.
Cely westchnęła, po czym schowała twarz w dłoniach.
Nie wiem co mam o tym myśleć, nie wiem co mam z tym robić. Oprócz matczynej miłości, którą i tak los wcześnie mi odebrał, nigdy nie zaznałam żadnego głębszego uczucia… Myślisz, że on naprawdę chce się zabawić moim kosztem?
Może nie twoim kosztem, ale zabawić na pewno. W ogóle mam wrażenie, że im wszystkim troszkę odbija – kapłanka szepnęła ostatnie zdanie łowiąc kątem oka elfa siedzącego głęboko w kącie chaty. – I nie zgadzam się z Valfarą. To ani nie jest okazja, ani coś z czego należy korzystać.
Wiem, nie mam zamiaru wskakiwać mu do łóżka tylko dlatego, że jakaś stara, zrzędliwa wojowniczka twierdzi, że może nie być więcej okazji… Chciałabym tylko żeby był… żeby grał ze mną w otwarte karty, żebym wiedziała czego się spodziewać.
Myślę, że dobrym pytaniem jest czy on sam wie co robi. Jak na moje za tego całusa powinnaś dać mu po twarzy – zażartowała kapłanka szczerząc się do pół-drowki.
Cely również zaśmiała się z żartu kapłanki.
Możliwe... jednak… ciężko uderzyć kogoś za coś… co sprawiło ci przyjemność. – na szarej skórze pół-drowki pojawił się rumieniec.
Chyba po prostu muszę zobaczyć jak to się potoczy. Wiem, że igram z ogniem, ale chyba wśród smoków to normalne. – uśmiechnęła się do kapłanki, nawiązując do swojej magii.
Ale dziękuję, za twoje rady. Przynajmniej wiem, żeby nie robić sobie nadziei. Żeby się nie rozczarować, a kto wie może pozytywnie zaskoczyć.
Kapłanka potargała czerwone włosy dziewczyny.
Skoro mamy to za sobą, to teraz nerwy przed wypiciem mikstury.
No trochę się boję, ale o co dokładnie ci chodzi?
Właśnie o to, że się boisz. Czego dokładnie? Nie słuchałam was za bardzo jak kopałam grządki, ale widziałam, że miałaś zaczerwienione oczy nieco.
Zaklinaczka uśmiechnęła się lekko.
Moje oczy zawsze są czerwone.– zażartowała – A czego się boję? Wszystkiego po trochu. Trochę tego, że mogłabym się nie obudzić, trochę konfrontacji z tym co mnie nęka, a trochę… a właściwie najbardziej, że nie znajdę jednak rozwiązania mojego problemu, ale wiem, że pomimo strachu, muszę spróbować.
Oczywiście. Te koszmary, ma to może związek z tym co wspomniałaś? Smoczą krwią? Brat mi nieco wspominał o tych, których moc pochodzi z ich krwi, ale zwykle w bardzo zazdrosny sposób. Ech, magowie – kapłanka rozłożyła dłonie na boki ponownie starając się rozluźnić atmosferę.
Możliwe, że dlatego że my rodzimy się z magicznymi umiejętnościami, a nie uczymy się ich tak jak magowie. – wyjaśniła pół-drowka. – Objawiają się po prostu w pewnym okresie życia, najczęściej najmniej spodziewanym i po prostu są. Sama jeszcze nie do końca pojmuję swoją magię, to że pochodzi od smoczej krwi wiem właśnie z tych koszmarów od… od drowa, który podaje się za mojego ojca. – dziewczyna przerwała na chwile, chcąc oragnąć emocje, które znów zaczynały ją opanowywać. Po krótkiej chwili milczenia zebrała się w sobie i kontynuowała.
On… nawiedza mnie w snach i ukazuje obrazy, których chyba nawet jak uda się pozbyć samych koszmarów, to nie wymażę z pamięci. Pokazywał mi noc w którą jego enklawa napadła na wioskę z której pochodzę. Płonące domy, krzyki mieszkańców zarzynanych niczym zwierzęta rzeźne i… moja matka, którą on brutalnie zgwałcił… – zaklinaczka znów zatrzymała na chwilę, by zetrzeć napływające do jej oczu łzy.
Ten zwyrodnialec zawsze stoi obok mnie i wpatruje się w to razem ze mną… opisuje co czuł, jaka opanowywała go ekstaza gdy… gdy… przepraszam, nie umiem już dalej o tym opowiadać. – urwała, przestając się kontrolować i pozwalając wstrzymywanym łzą swobodnie spływać po jej szarych licach.
Uśmiech na twarzy Hanah nikł w miarę postępowania opowieści. Na sam koniec nie mogła zrobić nic więcej aniżeli złapać Cely pewnie za ramiona.
Nie dziwię się, że ciężko ci o tym mówić. Ale widzę, też że jesteś zdeterminowana aby sobie z tym poradzić. To dobrze. Wierzę, że ci się uda – powiedziała poważnie klepiąc pół-drowkę po ramionach. – Głowa do góry. Wyprostuj się i bez wątpliwości staw czoła swoim strachom, bo tylko one cię powstrzymują.
Dzięki, chyba była mi potrzebna taka rozmowa – odpowiedziała pół-drowka z wdzięcznością patrząc na kapłankę i jednocześnie rozmasowując jedno z ramion.
Swoją drogą, masz ty chwyt kobieto – zażartowała – Może lepiej wracajmy już do środka, nie wiadomo kiedy Troa skończy tą miksturę.
Idź, ja dołączę za chwilę. – Kapłanka odwróciła się poszukując jeszcze spojrzeniem Astine. Znalazła ją niedaleko, praktycznie przy jednej ze ścian chaty. Kobieta nie miała zbyt dużego doświadczenia ze zwierzętami, ale z ruchów oraz postawy łowczyni wyczytała, że próbowała trochę uspokoić zdenerwowane zwierzę.
Astine? Coś się dzieje?
Dziewczyna popatrzyła na nią jakby trochę zdziwiona jej obecnością.
Nie wiem… Chodzi o Lunę, nie może się uspokoić, a przez to nie mogę sprawdzić jak się czuje.
Kapłanka cmoknęła.
Mogę ją po prostu uleczyć jeśli chcesz. Niestety zwierzęta nie są moją specjalnością – powiedziała przyklękając na jednym kolanie aby obejrzeć wilka.
Dziękuję, ale nie wydaje mi się, że chodziłoby tutaj o jakieś rany.
Mogę jeszcze to zrobićHanah wstała, wzięła do ręki złota kulę i wyszeptała tajemne słowa dotykając ramienia łowczyni. – Spróbują ją teraz uspokoić. Łaska niebios może ci coś pomoże.
Pokrzepiona błogosławieństwem Astine po raz kolejny zbliżyła się do wilczycy. Czyniła to ostrożnie, z wyczuciem operując gestami oraz mimiką. Jej dłonie wkrótce wpadły w odpowiedni rytm, za którym podążyło spojrzenie zwierzęcia. Niedługo potem ciało Luny pozbyło się napięcia. Łowczyni objęła swą towarzyszkę i zaczęła ją drapać w ulubionych miejscach.
Udało się, dziękujęAstine zwróciła się do kapłanki, a głos jej pełen był wdzięczności.
Zawsze do usług. Wróćmy do pozostałych.
My chyba jeszcze zostaniemy tutaj chwilę.
Hanah uśmiechnęła się jeszcze raz do łowczyni i wróciła do środka chatki. Tym razem jednak poszła w ślady Mukalego i wyjęła swój modlitewnik aby przysiąść z nim pod ścianą.
 

Ostatnio edytowane przez Koime : 06-06-2019 o 08:50.
Koime jest offline