Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2019, 21:27   #81
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Witold Bury

Bury nie musiał myśleć co ma robić. Od machinalnie sprawdził bezpieczeństwo otoczenia zakładając nitrylowe rękawiczki. Ukucnął przy chłopaku bez najmniejszego zastanowienia, spokojnie i metodycznie, a przez to znacznie szybciej niż w przypadku przeciętnego człowieka, wyprostował dalszą rękę nieprzytomnego, dołożył bliższą do tułowia, po czym wyprostował jego nogi. Kiedy nieznajomy leżał już w pozycji "na supermana" zdecydowanym ruchem chwycił bliższą nogę na wysokości kolana za spodnie. Kończyna uniosła się dając możliwość włożenia pod nią ręki oraz położenia dłoni na dalszym kolanie. Kiedy wsuwał drugą dłoń pod przylegającą do ciała rękę nieznajomego poczuł coś dziwnego. Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać. Dźwignia była założona. Teraz tylko przekręcić poszkodowanego na bok, odjąć własną rękę spod ręki chłopaka i zaasekurować głowę przy kończeniu przewrotu na plecy. Łatwizna.

Nagle wyślizgnął się Buremu i, jak na wyjątkowo gładkim lodowisku, z impetem oparł się o koła samochodu stojącego przed Golfem. Czyżby jednak istniało jakieś zagrożenie środowiskowe? Spojrzał na czarny asfalt. Był całkowicie suchy. Kiedy ostrożnie zbliżył się do poszkodowanego, podeszwy butów natrafiły na nawierzchnię o całkiem przyzwoitej przyczepności.

Ponownie przystąpił do tego samego manewru. Zycie przede wszystkim, a troska o nie rozpoczynała się od rozpoznania jego funkcji. Ponownie podczas obracania czuł jak nieznajomy ślizga się we wszystkich kierunkach. Teraz jednak był już na to przygotowany. Jeśli konieczna będzie resuscytacja...

Odchylił lekko głowę poszkodowanego i przytknął policzek do twarzy chłopaka. Wzrok skierował na klatkę piersiową. Było dokładnie tak, jak śpiewał pewien zespół nazywający się "Elektryczne Gitary".

To widać...
Klatka piersiowa unosiła się.

... słychać...
Szmer wydechu dotarł do ucha Burego, który trwał w bezruchu przez dziesięć sekund, by upewnić się, że nie był to oddech agonalny.

... i czuć.
Ciepły oddech rozbijał się o policzek żołnierza.

Nieprzytomny, ale żywy. Miał na skórze liczne zadrapania oraz otarcia, które nie mogły wynikać wyłącznie z wypadku, którego był uczestnikiem. Płytkie, niegroźne rany gęsto pokrywały całe jego ciało. Niemniej wyglądało na to, że całkiem darmo wywinął się z sytuacji.

Bury spojrzał na mężczyznę próbującego wezwać karetkę. Wyraźnie się denerwował, przez co osoba po drugiej stronie łącza musiała przeżywać katusze w próbach wydobycia niezbędnych informacji. Jedynym pocieszeniem był fakt, że takich osób dzwoniło na pęczki w ciągu jednego dnia. Przywykli.

Obrócił się, by sprawdzić sytuację na drodze i... w jego samochodzie, na fotelu kierowcy siedział jakiś facet.

Nie miał prawej ręki niemalże od barku. I głowy.




Dominik Kollar

Drzwi huknęły nagle.
- Kto tu jest?! - rozległ się wrzask.

- Kto tu jest?! - wydarł się ponownie właściciel znajomego głosu.

- Fuck off! - odkrzyknął dresiarz właścicielowi mieszkania.

- Nie ruszaj się, złodzieju! Dzwonię na... - urwał. Rozległy się ciężkie kroki, zaś już po chwili oczom Dominika ukazała się twarz Bojana. Nie wyglądał dobrze przez liczne szwy na całym ciele włącznie z twarzą. Jeśli ksiądz miałby zgadywać, to sądząc po ranach, były założone całkiem niedawno. Może nawet właśnie wracał ze szpitala. Miał czarną opaskę na lewym oku, co upodobniało go do lądowej wersji pirata.

Całe nerwy widoczne na napiętej, ściągniętej twarzy zaczęły spływać zastąpione nieśmiałym, lecz coraz szerszym uśmiechem. Za postawną sylwetką widać było fragment torsu w szeleszczącym dresie oraz nieśmiało wyglądającą zza niego głowę dziewczynki.

- Złego diabli nie biorą, co? - wyciągnął do duchownego potężną łapę, gdy nagle jego oko zwęziło się.

- Śpisz na przestrzeni Banacha...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline