Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2019, 21:36   #77
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
dy Cely wróciła do środka, skierowała swe kroki znów w stronę Troi.
Jak tam? – spytała zakładając wiedźmie przez ramię.
Wiedźma zmierzyła ją wzrokiem.
Spokojnie, kiedy będzie gotowe powiem ci – Ruchem ręki dorzuciła do garnka jakieś intensywnie pachnące ziele. – Wiem, że czekanie jest trudne, ale spróbuj czymś zająć myśli, już niedługo będzie po wszystkim.



roa mieszała zawartość kociołka, czasami dorzucając kolejne składniki lub wypowiadając na wywarem sobie tylko znane formuły. Z naczynia z czasem zaczęła unosić się mgiełka o błękitnawym zabarwieniu, a niesiona przez nią woń była trudna do określenia. Z jednej strony ciężka i aż lepka, lecz z drugiej przyjemna, rozluźniająca mięśnie. W międzyczasie pozostali zajmowali się swoimi sprawami, aż nie przemówiła wiedźma:
Gotowe – zwróciła się do Celaeny, po czym dokończyła przygotowywać składające się ze skór posłanie. – Usiądź tutaj.
Wskazała jej owo miejsce, a sama sięgnęła po małą miseczkę, do której starannie nabrała mikstury.
Zaczynamy? – dopytała, a w jej dłoniach parował wywar.
Pół-elfka usiadła na skórzanym posłaniu, po czym skinęła głową.
Zaczynamy.
Wiedźma podała jej miseczkę z wywarem. Powąchała, a ciężka woń w jednej chwili zaczęła uderzać jej do głowy. Dziewczyna powiodła wzrokiem po swych towarzyszach, zatrzymując się chwilę na Pelaiosie, po czym przyłożyła usta do naczynia i wypiła. Mikstura była gęsta i ostro-słodka w smaku. Lekko się skrzywiła, ale nie uroniła ani kropli. Troa wpatrywała się w nią niemo, a ona w nią. Nic się nie działo, jedynie ogień z ogniska wydawał się jakby cieplejszy. W ogóle w całym pomieszczeniu zrobiło się duszno i dymno. Chmura dymu z paleniska rosła w zatrważającym tempie. Gardło cię piecze, a oczy zaczynają łzawić. Kaszlesz. Przyćmionym wzrokiem rozglądasz się za swymi towarzyszami i zdaje sobie sprawę, że jesteś sama w płonącym budynku. Zrywasz się i przedzierając się przez duszące opary desperacko szukasz wyjścia. Nagle potykasz się o coś i wpadasz między krzesła. Próbujesz wstać, lecz coś trzyma cię za nogę. Odruchowo spoglądasz co się dzieje i widzisz człowieka palącego się żywcem, który w desperacji i strachu kurczowo chwyta się twojej kostki. Przerażona kopiesz go w twarz, zrywasz się na równe nogi i barkiem wpadasz na drzwi. Siła uderzenia ciska cię na zewnątrz. Upadasz w suchy piach. Dusząc się dymem i rozpaczliwie łapiąc powietrze słyszysz krzyki… i śmiech. Podnosisz głowę i widzisz zbeszczeszczoną kaplicę Lathandera, a także drowa, mrocznego elfa przyciskającego do ściany kobietę.

tem zorientowała się, że stała, a na swych barkach czuła ciężar czyichś dłoni. Ktoś za nią był.
Twoja matka miała szczęście i dostąpiła zaszczytu – obok swojego ucha usłyszała znajomy, znienawidzony drwiący głos.
Zaszczytu? – wycedziła przez zęby.
Ty to nazywasz zaszczytem? Odebrałeś jej godność pieprzony sukinsynu! – wrzasnęła strącając trzymające ją za barki dłonie i odwróciła się twarzą do swego rozmówcy. Zobaczyła wówczas krótkie zdziwienie, które błyskawicznie zmieniło się w uśmiech.
No proszę – rzekł, a dziewczyna upadła na ziemię trafiona wierzchem dłoni prosto w twarz. – Widzę, że wreszcie do mnie przyszłaś… dobrze.
Cely złapała się dłonią za policzek.
Czego ty ode mnie chcesz?! Nie wystarczy ci, że muszę żyć ze świadomością, że zostałam zrodzona z krzywdy, bólu i cierpienia? – spytała spoglądając na niego nienawistnym wzrokiem.
Ten postąpił krok w jej stronę i przykucając chwycił ją za brodę oglądając uważnie.
Ja doglądam swych spraw. A ty powinnaś być zadowolona, że bierzesz w nich udział. Tę moc – Jego spojrzenie przeniosło się na rękę, którą masowała policzek. Kiedy powiodła za jego wzrokiem zobaczyła, że pokrywają ją małe, czerwone łuski, a palce kończą się pazurami. Uśmiech drowa zrobił się jeszcze paskudniejszy. – masz dzięki mnie.
Nie prosiłam o nią. – odpowiedziała, odrywając wzrok od swej ręki i spoglądając na niego.
Nigdy niczego od ciebie nie chciałam! I nie będę chcieć! Lepiej ty mi powiedz czego chcesz ode mnie, dlaczego mnie dręczysz i skończmy to wreszcie! – krzyknęła, a jej oczy zrobiły się zaszklone od zbierających się łez.
Uu… – Przechylił teatralnie głowę, zaśmiał się, po czym spoważniał. – Tutaj nie ma znaczenia czego ty chcesz, a czego ja chcę i do czego jesteś mi potrzebna. A co do kończenia to niech ci się tak nie śpieszy. Wystarczy, że poczekasz aż po ciebie przyjdę, a potem jeszcze dziewięć miesięcy. Wtedy się to skończy… przynajmniej dla ciebie.
Dziewięć miesięcy…– pół-elfka próbowała zrozumieć jego słowa.
Czy ty… Ty pieprzony potworze! Chcąc nie chcąc jestem twoją córką! Jak ty w ogóle…
Normalnie, jak z każdą kobietą. – Paskudny uśmieszek wrócił na jego twarz. – Nie jesteś córką… jesteś… efektem pośrednim.
Po co w ogóle to robisz?! Wiem, że twoja rasa jest najbardziej zwyrodnialskim tworem jaki bogowie zesłali na świat, ale to co ty robisz… To przekracza wszystko… – zwiesiła głos po na chwilę i wzięła głęboki wdech.
Nie pozwolę ci na to.
Haha! I co zrobisz? Zabijesz się? Nie masz takiej odwagi, a dzięki mojej krwi znajdę cię wszędzie, bez znaczenia dokąd się udasz – słowa jego były zimne i twarde. – A dlaczego? Powiedzmy, że chcę więcej smoczej esencji w moim ciele. Tyle będzie ci musiało wystarczyć do naszego spotkania… Jak się nazwałaś...? Córko.
Masz rację… ja się nie zabiję… – powiedziała cicho spoglądając drowowi w oczy.
– [i]Zabiję ciebie… Nie tkniesz mojego ciała choćby palcem! – podniosła się z ziemi.
Nie pozwolę na to! Tak samo moi towarzysze! – wrzasnęła.
Towarzysze? – wykazał dziwne zainteresowanie, po czym odwzajemnił spojrzenie prosto w oczy. Nim zdążyła się zorientować poczuła jak w umyśle pojawia się cudza obecność… jego obecność krążąca i przeglądająca wspomnienia. Z całych sił starała się go powstrzymać, desperacko, lecz na darmo. Poruszał się po jej umyśle tak swobodnie, że aż odczuła wrażenie jakby to nie był pierwszy raz. Po chwili uczucie ją opuściło i zdała sobie sprawę, że klęczy na ziemi, a z oczu płyną jej łzy. On natomiast stał nad nią.
Okolice Waterdeep… i niejaki Pelaios… Ha! Mnie nazywasz potworem, a powinna spojrzeć z kim sama się zadajesz – rzekł drwiąco.
Celaena spojrzała na ojca zaskoczonym wzrokiem.
Skąd znasz jego imię?
Powinnaś lepiej słuchać. Mówiłem, że moja krew to coś więcej.
Twierdzisz, że Pelaios jest… jest kimś złym? Dlaczego miałabym ci wierzyć? Drowowi, który brutalnie wykorzystał moją matkę i to samo, chce zrobić ze mną mimo tego, że jest moim biologicznym ojcem? Jak mogłabym uwierzyć takiemu zwyrodnialcowi jak ty?! – rzuciła nie dopuszczając do siebie jego słów. Nie chciała dopuścić do głowy myśli, że ktoś na kim zaczyna jej zależeć może być zły.
To nie ja. To w twoim umyśle znalazłem takie myśli. Nie zapominaj, że sama jesteś po części drowem. Nie wmawiaj sobie, że jesteś święta bo wiesz, że to nie prawda. Nie odkryłaś swojej tożsamości przed nimi dla nich tylko dla siebie. Zawsze myślisz o sobie. Drowy są jakie są, diabły tym bardziej. Myślisz, że kiedy ty jesteś tak podobna do naszego rodzaju z nim jest inaczej? Nie bądź śmieszna. – Drow nie zważał na jej opór.
Nie zgadzam się… – dalej klęcząc wbiła wzrok w ziemię. – Nie zgadzam… Może i w połowie jestem drowem, ale druga część mnie jest ludzka… I to za tą częścią chcę podążać. Nigdy nie będę taka jak ty! – ponownie podniosła wzrok zrównując się z jego spojrzeniem.
To ja zdecyduję kim będę! I nic, żadne sny, przeznaczenie czy przepowiednie tego nie zmienią! – wykrzyczała słowa, które Pelaios powiedział jej przed chatą.
Nie obchodzi mnie kim będziesz ani kim chcesz być. Zrodzona zostałaś by dać mi nowe ciało i tylko to się liczy. Bądź królową albo kaleką, to bez znaczenia tak długo jak dostanę to czego chcę. Przeznaczenie to wymówka dla tych, którzy są zbyt słabi by kierować swym losem. Dlatego stanie się to co ma się stać. Jak nie wyjdzie z tobą mam kilka tobie podobnych w zapasie. Ty jesteś po prostu pierwsza w kolejce.
Po co elfowi mogącemu żyć i osiemset lat, ciało zmieszane z ludzkim? Dlaczego nie chcesz spróbować z kobietą swojej rasy? I załóżmy, że twoje plany się powiodą, do czego jednak nie zamierzam dopuścić, co zrobiłbyś ze zrodzonym ze mnie dzieckiem? Bo nie rozumiem, jak można zyskać nowe ciało?
Długowieczność nie jest problemem. A ludzi wybrałem dlatego, że są materiałem łatwiejszym w obróbce. Tyle ci musi wystarczyć. A co do ciała to nie musisz się tą kwestią martwić skoroś taka pewna tego, że mi się nie uda otrzymać tego czego chcę.
Być może, lęk nie jest niczym złym, jeśli chcesz z nim walczyć. Zresztą powiedziałeś, że kiedy dostaniesz co chcesz, to wszystko się skończy. – stwierdziła – Jednak nie powiedziałeś jak. No bo, jeśli zamierzasz mnie zabić, to może faktycznie powinnam przełamać lęk przed śmiercią, który jest w każdym z nas, uprzedzić cię i zrobić to sama? Wtedy na pewno nie dostaniesz tego co chcesz. – spojrzała na niego, czekając na jego reakcję.
Tylko odwleczesz nieuniknione. Nie myśl o sobie jako o kimś jedynym w swoim rodzaju… – Twarz drowa nie zdradzała najmniejszej reakcji na słowa dziewczyny. Kiedy zaś zawiesił głos i znów pojawił się ten jego uśmieszek. Lekko przechylił głowę.
Mówisz, że nie chcesz bać się śmierci? – wraz z tym jak zadał pytanie błyskawicznie wypowiedział magiczną formułę i na pstryknięcie palcami poczuła, że nie może nawet kiwnąć palcem w bucie. W jego ręku pojawił się sztylet. Zaczął powoli do niej podchodzić.
Jesteśmy w moim śnie. Po za tym nawet gdybyś był w stanie uczynić mi tu krzywdę, wtedy już nie dasz rady wykorzystać mnie do swego celu.– odezwała się próbując nie okazywać lęku.
Doprawdy? Skąd więc ten strach w twoim głosie? To tylko sen czyż nie? Sama wspominałaś, że wolałabyś umrzeć niż dać mi to czego chcę. – Podszedł przykładając jej nóż do gardła. Stal była zimna i głodna krwi. – Skoro tak bardzo tego chcesz możemy zakończyć to już teraz, a ja nie będę marnował na ciebie czasu, hm?
Kiedy drow zadał swe pytanie poczuła, że pętające ją zaklęcie ustąpiło.
Gdy tylko dostałbyś to co chcesz i tak byś mnie zabił, więc gdyby okazało się, że nie będę w stanie cię powstrzymać, zabiłabym się bez wahania. Jednak póki będę w stanie będę robić wszystko, żeby pozbyć się ciebie z mojego życia i życia moich sióstr, które również sprowadziłeś na ten świat. – rzuciła, po czym uśmiechnęła się.
A co zrobisz, jeśli przyjdziesz po mnie, a w mym łonie nie będzie już miejsca dla twej krwi?
Dziecka można się pozbyć. Czas nie jest problemem. Nie musisz się o to martwić, wszystkim się zajmę.
A jeśli w jakiś sposób stanę się niezdolna do poczęcia dziecka?
Wtedy będziesz zbędna… albo wykorzystam cię jako obiekt do innych badań. Nie zmarnujesz się, bądź spokojna
Czy ty nie masz żadnych hamulców… – pół-drowka wbiła wzrok w podłogę.
Zostaw mnie… – powiedziała cicho, by chwilę później krzyknąć.
ODEJDŹ! A kiedy spotkamy się twarzą w twarz obiecuję ci, że poślę cię na inny świat. Zostaniesz pochłonięty przez ogień, który sam rozpaliłeś! WYNOŚ SIĘ Z MOJEJ GŁOWY!
Niespodziewana fala mocy odrzuciła drowa na parę metrów rzucając go na ziemię. Na jego twarzy po raz pierwszy pojawiło się autentyczne zdziwienie, kiedy się podnosił.
No no. – Otarł usta dłonią. – Będziesz lepsza niż sądziłem… to dobrze.
Uśmieszek znów wykrzywił mu usta.
Zaklinaczka zmrużyła oczy.
Precz.– powiedziała stanowczym głosem.
Będę na ciebie czekała i przyrzekam ci, że zetrę cię w pył tak drobny, że świat zapomni o tobie, jeszcze zanim twe prochy rozwieje wiatr.
Nie mogę się doczekać. Tylko nie daj się zabić tym dyniom i pozdrów Pelaiosa – rzekł do niej, po czym zaczął rozpływać się, lecz w pewnym momencie odwrócił się jeszcze raz do niej. W mgnieniu oka zawisł przed nią w formie widma i spojrzał jej prosto w oczy. Celaena już spodziewała się takiej samej sztuczki jak poprzednio lecz wydarzyło się coś zupełnie innego. Oczy drowa wypełnił ognisty blask, a ona poczuła jej wewnętrzna moc zaczynała ją rozsadzać od środka. Ostatnią rzeczą jaką usłyszała były słowa jej ojca:
Niech nasze spotkanie będzie ciekawsze.
Spojrzała na swe dłonie i zobaczyła, że obie pokrywają łuski. Potworny ból zaczął emanować z pleców, kiedy zaczęły się z nich wyłaniać skrzydła oraz ogon. Gdzie okiem sięgnąć był tylko ogień pochłaniający wszystko na swej drodze, a ona była jego źródłem.


Co.. Co się ze mną dzieje?!– spanikowana spoglądała to raz na swoje ręce, raz na ogień pochłaniający wszystko dookoła.
CO TY MI ZROBIŁEŚ! – wrzeszczała skręcana bólem i rozpaczliwie szukała wzrokiem sylwetki swego znienawidzonego ojca.
Kierowana desperacją miotała się szukając widma, lecz po tym nie został nawet ślad. Skupiła się na swym wnętrzu próbując opanować ten wylew mocy, który nią targał i przemieniał w… coś. Odrzuciła potęgujące gniew myśli o ojcu, zepchnęła je w czeluści umysłu i skoncentrowała się na sobie. Uspokoiwszy się jej wola zaczęła przejmować kontrolę nad tym co się działo. Ognie zaczęły przygasać, a jej postać powracać do normalnej formy. Wrząca w niej moc poczęła poddawać się jej władzy, aż wróciła na swoje miejsce, lecz to co jej uczyniono nie pozostanie bez konsekwencji…


 

Ostatnio edytowane przez BloodyMarry : 05-06-2019 o 21:39.
BloodyMarry jest offline