Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2019, 22:10   #78
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
o tym jak Celaena wypiła podany jej wywar złapała się za głowę. Powiodła wzrokiem po okolicy, a ten robił coraz bardziej rozmyty. Kobieta sprawnym ruchem ręki zabrała jej naczynie, a druga złapała za plecy i położyła na przygotowanym posłaniu. Dziewczyna bardzo szybko zaczęła się wiercić, a oczy pod powiekami niespokojnie poruszać.
Zaczęło sięTroa rzekła do pozostałych.
Słysząc to Neff ruszył się wreszcie ze swojego kąta, skończywszy właśnie badanie właściwości magicznego przedmiotu.
Co właściwie będzie się teraz działo? – zapytał kobietę, zerkając na niespokojnie wiercącą się na ziemi Iskierkę.
Będzie mogła działać we własnym śnie. Szukała odpowiedzi na swoje pytania… jak sądzę – odpowiedziała mu w międzyczasie rozdrabniając jakieś zioła w rękach.
Pelaios czuł się trochę nieswojo tak stojąc z boku i “czyhając” nad Cely gdy ta spała. Nawet jeśli to był sen magiczny, wywołany wiedźmim naparem, nie mógł się pozbyć ukłucia zażenowania. Dlatego sam przymknął oczy i osunął się pod ścianą na podłogę by złapać krótką drzemkę.
W pewnym momencie Celaena złapała się za głowę przez sen i poczęła rzucać w tę i z powrotem. Konwulsje po chwili ustąpiły, lecz jej oddech dalej był przyśpieszony.
Co się dzieje?! – elf zapytał wiedźmę. Nie znał się na tego typu czarach, ale taka reakcja ze strony pół-elfki nie mogła oznaczać niczego dobrego.
Walczy ze swymi demonami… – Troa tylko tyle zdążyła rzec, gdyż z ust Cely wydobył się krzyk: “WYNOŚ SIĘ Z MOJEJ GŁOWY!”, którzy poniósł się po pomieszczeniu. Valfara przyglądała się w milczeniu, a na twarzy Zaszira można było wyczytać zatroskanie. Pelaios otworzył oczy i patrzył “spode łba” trochę spięty.
Skoro walczy, to dlaczego wygląda jakby cierpiała?! Przecież to powinien być jej świat! Stworzony przez nią! – krzyknął sfrustrowany elf. Nic z tego nie rozumiał.
To, że jest świadoma tego co się tam dzieje, nie oznacza, że ma nad tym kontrolę.
Gdyby to był mój świat… z pewnością nie musiałbym walczyć – mruknął.
Gwałtownym ruchem Cely przekręciła się na brzuch, a z jej gardła wydobył się krzyk. Wówczas zobaczyli jak z palce zmieniają jej się w szpony, na skórze pojawiają się malutkie łuski, a z pleców coś zaczyna się unosić. Szata zostaje rozerwana, a w powietrzu rozkładają się czerwone, smocze skrzydła. Powietrze wokół dziewczyny zaczęło robić się gorące. Valfara położyła rękę na rękojeści miecza, rycerz powstał na równe nogi, zaś pozostała dwójka ich kompanów odsunęła się. Jedynie wiedźma stała tam gdzie stała.
ANI SIĘ WAŻCIENeff wrzasnął na tych, którzy sięgali po broń – To już zachodzi zbyt daleko. Natychmiast to przerwij! Sprowadź ją z powrotem!
Hanah była od Neffa znacznie spokojniejsza. Uważnie obserwowała to co dzieje się z pół-drowką. Mimo dobrych chęci, nie wiedza co dokładnie dzieje się z Celeaną zmuszała do ostrożności. Nie była pewna czy da radę utrzymać skrzydlatą istotę w uścisku jeśli zaczęłaby szaleć… miała jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Gdyby Pelaios mógł usłyszeć myśli kapłanki, z pewnością podzieliłby jej obawy względem utrzymania skrzydlatej istoty. Dlatego sam był w grupie osób, które sięgnęły po broń. W przypadku diabelstwa były to dwa noże skryte pomiędzy dłońmi, a udami skrzyżowanych nóg na których się opierał siedząc pod ścianą. Sam nie wiedział jeszcze czy w ogóle będzie musiał ich użyć i jeśli tak, to przeciwko komu. Był jednak pewien, że rzut nożem okaże się szybszy od pchnięcia rapierem… lub niekontrolowanego wybuchu płomieni.
Mukale siedział pod ścianą, pogrążony w modlitewnej medytacji. Ktoś mógłby pomyśleć, że śpi, ale czuwał i obserwował, bardzo uważnie. Wszystkie jego zmysły, poza wzrokiem, były wyostrzone. Czekał.

Wiedźma chciała już coś powiedzieć do elfa, lecz uprzedził ją kolejny krzyk: CO TY MI ZROBIŁEŚ! Poniósł się on po izbie, a bijący od zmieniającej się dziewczyny bił coraz silniejszy. Ze skór, na których teraz ni to leżała, ni czołgała się, zaczęły unosić się strużki dymu i zapach palonego włosia.
Widząc, że zmieniająca się sylwetka Iskierki zaczyna wydzielać niebezpiecznie wysoką temperaturę, użył swej magicznej sztuczki, by zgasić tlące się płomyki już w samym zalążku. Nie miał zamiaru ryzykować rozprzestrzenienia się ognia na rozwieszone tu czy tam suszone zioła.
Pospiesz się! – ponownie zażądał od Troi.
Tego nie można zatrzymać. Można jedynie czekać – odpowiedź wiedźmy była aż za spokojna jak na rozgrywającą się sytuację.
Nie wiedząc co mógłby zrobić więcej, elf przysiadł przy leżącej zaklinaczce i nie zwracając uwagi na gorąco, skupił się na wygaszaniu możliwych płomieni i na ewentualnej konieczności obezwładnienia jej, gdyby całkiem straciła kontrolę nad zmieniającym się ciałem.
Hanah cmoknęła niezadowolona. To nie wyglądało dobrze. Rzuciła krótkie spojrzenie na Pelaiosa i zabrała mu jego magiczny bukłak. Odkręcając korek wypowiedziała magiczne słowo oblewając Cely wodą. W momencie zetknięcia cieczy z ciałem dziewczyny buchnęła chmura pary, co kapłanka przypłaciła lekkim poparzeniem dłoni.
Pelaios podniósł się z podłogi i postąpił te kilka kroków w kierunku leżącej pół-drowki. Z twarzy łatwo było wyczytać niepokój, ale też smutek. Słowa wiedźmy niezbyt go przekonywały. Sam nie był pewien czy czekać do momentu aż chata zacznie płonąć, czy do chwili gdy z budynku zostanie czarna, osmalona dziura w ziemi.
Ty Neff nie możesz jej wyciągnąć? – zapytał bijąc się z myślami.
Elf na słowa Lisa oderwał zatroskany wzrok od oparzenia, które wraz z sykiem wody pojawiło się na ręce Dzierlatki.
Nie wiem. Nie mam pojęcia czym są te wasze sny i boję się, że mógłbym jej zrobić krzywdę.
Jeśli miałaby spalić chatę i nas przy okazji, a kto wie czy nie siebie, wolałbym żebyś pokonał swoje wątpliwości.
Diabelstwo rzuciło okiem na pozostałych ścierając ze skroni kroplę potu kciukiem dłoni zaciśniętej na nożu.
Może lepiej wyjdźcie.
Ty tu jesteś szefem. Ale lepiej zostańcie. Wasza obecność może być nie do zastąpienia – dodał jeszcze elf, po czym, nie czekając na odpowiedź, skupił się by dostać do umysłu leżącej dziewczyny, starając się przebić przez barierę czaru.
”Cely, pora się obudzić i wrócić do swych towarzyszy!” – zaszczepił mentalną sugestię w jej umyśle,.
Hanah wytrzeszczyła oczy widząc sztylet w dłoni Pelaiosa. Spróbowała złapać go za ramię, lecz tamten był za zwinny, a chata za ciasna by móc znaleźć lepszą ku temu pozycję. W tym samym czasie elf skupił swą mentalną energię i spróbował nawiązać połączenie. Pierwszym co wyczuł był ślad znikającej obcej obecności, która wydawała się jeszcze przez chwilę przesłaniać umysł dziewczyny. Kiedy mentalna zasłona opadła spostrzegł, że jego świadomość znajduje się na skraju najprawdziwszej wewnętrznej burzy złożonej z wewnętrznej magii i potężnych emocji targających Cealeną. Nim zdążył zareagować fala psychiczno-magicznej energii wyrzuciła go z jej umysłu. Nephilin zatoczył się jak walnięty obuchem przez głowę. Złapał się za głowę, starając się by jego wzrok nabrał znów ostrości.
To było coś nowego.
Pelaios drgnął gdy elf zatoczył się do tyłu. Natychmiast poprawił chwyt na obu nożach i skoncentrował całą swoją uwagę na Cely. Sam jeszcze nie wiedział na co czeka. Jednak, pomimo ewidentnego zagrożenia nie był jeszcze w stanie uderzyć. Widząc jednak w co zamienia się dziewczyna, wiedział że podjęcie nieuniknionej decyzji to tylko kwestia czasu.
Pelaios, nie – kapłanka nie odpuściła i ponownie sięgnęła do diabelstwa. Tym razem tylko tak aby wiedział, że nie chce mu nic zrobić.

Aura gorąca bijąca od pół-drowki nabierała na sile, a skóra przybierała formę łusek na całym ciele. Obecni w chacie ludzie Valfary oraz ona sama robili się niespokojni. Broń znalazła się w ich rękach, rycerz zaś stanął z tarczą obok wojowniczki by w razie czego ją zasłonić. Z twarzy wiedźmy trudno było cokolwiek wyczytać z wyjątkiem tego, iż jej również zaczynało doskwierać gorąco. Oszołomienie elfa sprawiło, że gaszone przez niego zaczątki ognia zaczęły ponownie pojawiać się na futrach. Pelaios zaś stał nad dziewczyną i z uniesionymi sztyletami oczekiwał. Jego na wpół demoniczna skóra była wprawdzie częściowo odporna na działanie ognia, lecz nie oznaczało to, że nie straszne mu były płomienie. Czuł wyraźnie bijący od Cealeny żar, który narastał i narastał. Tej zaś wydarł się kolejny krzyk, wraz z którym uniosły się jej plecy. Diablę przełknęło ślinę, a oczy robiły się suche. Zamierzał zaczekać jeszcze chwilę, lecz nie więcej. Trzeba było to skończyć zanim wszyscy tutaj upieką się żywcem. Ręka ze sztyletem poczęła się już powoli unosić, kiedy z ciała dziewczyny jakby ustąpiło napięcie. Towarzyszył temu zduszony jęk oraz upadek. Plecy jej unosiły się bardziej miarowo, a oddech zaczął uspokajać. Bijący od niej żar zaczął znikać, zaś skrzydła składać się i powoli wrastać z powrotem w jej ciało. Łuski przyjęły barwę skóry, a następnie z wolna poczęły zanikać. Górna część błękitnej szaty była rozdarta i podziurawiona, a pod nią można było dostrzec dwa symetryczne znamiona w miejscach, w których zniknęły skrzydła. Po chwili na Pelaiosa spojrzało nie do końca przytomne czerwone oko w towarzystwie ciężkich oddechów. Pod sobą Celaena czuła przyjemne ciepło.
Pe… Pelaios… Po co ci ten nóż… ale tu cieplutko… – powiedziała dziewczyna nieprzytomnym głosem.
Dłoń diabelstwa zadrżała i dopiero teraz uświadomił sobie, że przez kilkanaście ostatnich sekund wstrzymywał oddech. Opuścił gwałtownie rękę i z grymasem złości wymalowanym na twarzy odstąpił od dziewczyny i bez słowa wymaszerował z chaty.
Kapłanka puściła tieflinga pozwalając mu odejść. Sama przyklękła przy przytomnej już pół-drowce.
Cely jak się czujesz? Boli cię coś? – Zapytała spoglądając na znamiona na ciemnoszarych plecach.
Trochę pieką mnie plecy… Swoją drogą, dlaczego Pelaios jest taki zły, coś się stało?– spytała Cely, jednak gdy spojrzała na poparzoną dłoń kapłanki, fakty szybko ułożyły jej się w głowie. Zerwała się gwałtownie z pozycji leżącej i spojrzała na posłanie.
Ból w plecach… twoja dłoń… – zakryła usta dłonią. – Czyli to… nie wydarzyło się tylko w śnie? – spytała przerażonym głosem.
No... trochę nas przestraszyłaś. Przez moment było bardzo gorąco – Hanah podniosła się w ślad za dziewczyną łapiąc szatę zsuwającą się z jej ramion. – Ale ostatecznie nic się nie stało… poważnego.
Czyli coś się jednak stało… – stwierdziła Cely spoglądając w stronę drzwi.
On… on chciał mnie zabić, prawda?
Hanah zrobiła skonfundowaną minę, ale zaraz pokręciła głową.
Nie… – westchnęła i kontynuowała pewniej – Przestraszył się, jak my wszyscy. Wyrosły ci skrzydła Cely.
Wiem… i obawiam się, że ta sytuacja tutaj nie będzie jedyną niebezpieczną sytuacją w którą przeze mnie wpadniecie… – odpowiedziała ciężkim głosem. – Mój ojciec… wszedł mi do wspomnień i zobaczył was tam… a przez to, że mam w sobie jego krew jest w stanie znaleźć mnie wszędzie… – w głosie dziewczyny było słychać coraz większą panikę.
On… on po mnie przyjdzie… – wykrztusiła zanosząc się płaczem.
Kapłanka otworzyła usta aby coś powiedzieć, ale zamknęła je i przyciągnęła ją do siebie.
Ciii… spokojnie. Poradzimy sobie… poradzimy sobie – mówiła głaszcząc pół-drowkę po czerwonych włosach.
On… on chcę nowego ciała… ze mnie… z własnej córki, rozumiesz? Jak można być takim potworem… – wydusiła przez łzy. – Z jakiejś też dziwnej przyczyny kazał, mi pozdrowić Pelaiosa. Boję się, że widział… że on będzie chciał także jemu coś zrobić. Ja muszę z nim porozmawiać… – jej głos był coraz bardziej roztrzęsiony. Złapała za materiał swojej zsuwającej się szaty, chcąc skierować kroki w stronę drzwi.
Aaa… może… może za chwilę, co? Zróbmy coś z szatą, pozbieraj myśli… To co… co powiedziałaś… to potworne. Nie potrafię sobie wyobrazić usłyszeć coś takiego… – kapłanka próbowała powstrzymać dziewczynę przed wyjściem. Po części, bo nie była pewna jej fizycznych sił, a po części bo widziała minę jaką zrobił Pelaios.
Takich… takich myśli nie da się pozbierać… jednak co do szaty masz rację… nie mogę tak chodzić. Zróbmy coś z tym, a potem naprawdę muszę z nim porozmawiać… – zaklinaczka spojrzała na Hanah błagalnym wzrokiem.
Kapłanka pokiwała głową. Spojrzała na Troę.
Em… umiesz może szyć? Albo jakoś naprawić tę szatę w inny sposób?

Początkowo Neff siedział jedynie, otępiały po mentalnym uderzeniu. Głowa wciąż pulsowała tętniącym bólem, z nosa ściekała wąska strużka krwi, a w ustach czuł jej metaliczny posmak . Słowa wypowiadane przez kobiety zdawały się zlewać w niezrozumiały bełkot. Wychwytywał pojedyncze wyrazy, takie jak ”znaleźć”, ”Pelaios”, ”porozmawiać”. Pamiętał, że coś miał jeszcze do zrobienia. Wsunął dłoń do kieszeni płaszcza i odnalazł tam okrągły kształt magicznej perły.
Muszę… – zaczął się podnosić, lecz zdecydowanie zbyt szybko. Świat nagle zawirował, a niebieskie plamki pojawiły się mu przed oczami. – Na świeże powietrze… Potem mogę zaszyć... – wybełkotał te kilka słów, gdy podpierając się o ścianę skierował się w stronę drzwi. Zdecydowanie chłodniejsze powietrze na zewnątrz trochę go otrzeźwiło, zaczął więc rozglądać się za Lisem.
Dopiero w momencie, gdy Neff kierował się w kierunku drzwi, zaklinaczka zauważyła, że wygląda on nie najlepiej.
Neff? Neff! – zawołała za wychodzącym elfem. Gdy ten wyszedł spojrzała z powrotem na Hanah. – Co mu się stało? To też przeze mnie? – spytała zaniepokojona.
Ewidentnie więcej niż myślałam – Hanah uznała, że za dużo się działo i choć przemiana Cely ściągnęła całą jej uwagę trzeba było zająć się też innymi.
Próbował cię obudzić. Sprawdzę co z nim. Poczekajcie proszę w środku.
Po tych słowach wyszła. Cely zaś usłyszała wsuwane żelazo do pochew oraz oddechy ulgi. Dostrzegła, że z Valfary oraz jej kompanów znika napięcie oraz uspokajają się. Rycerz z brzdękiem usiadł. Wojowniczka wpatrywała się w nią z ni to zaciekawieniem ni rezerwą.
Często tak… miewasz? – zagadnął ją Zaszir przerzucając ciężar ciała z nogi na nogę.
Pół-elfka pokręciła przecząco głową.
To było pierwszy raz… Zdaję sobie sprawę, że w mojej krwi… jest coś ze smoka, ale nie rozumiem jeszcze do końca swojej mocy. Nie wiedziałam, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Nic… nic wam się nie stało?
Ten popatrzył po swoich kompanach.
Nie. Nam nie, ale twoim kompanom chyba tak.
Kiedy tak rozmawiali zbliżyła się do niej Troa.
Czy odnalazłaś odpowiedzi na swoje pytania? – wtrąciła się dość nagle wiedźma.
Tak… to znaczy w większości, ale pojawiło się też wiele nowych pytań. Jednak na te pytania będę musiała znaleźć odpowiedzi na własną rękę, nie poprzez mikstury, dziękuję za pomoc. A czy mogłabym mieć jeszcze jedną prośbę?
Słucham cię dziecko trojga krwi.
Potrafiłabyś naprawić tą szatę? Te… skrzydła wyrządziły jej trochę szkody. – spytała.
Kobieta zrobiła krok ku niej i przyjrzała się rozdarciom w materiale.
Chyba mogę coś na to poradzić.
Pół-elfka uśmiechnęła się z wdzięcznością do wiedźmy. Wyciągnęła swoją czerwoną szatę, po czym bez krępacji zrzuciła tą roztarganą, podała czarownicy i nie zwracając uwagę na przebywających w chacie zaczęła przebierać się w swój stary strój.
Zaszir momentalnie zarumienił się i odwrócił, a Herd przyglądał się bez wyraźnego zainteresowania. Z kolei po Troi, Valfarze i rycerzu nie było widać śladu większej reakcji. Wiedźma odebrała od dziewczyny uszkodzony strój i po chwili zniknęła w drugiej izbie.
Zajęta zawiązywaniem szaty Cely spojrzała na popalone skóry z których zrobiono dla niej prowizoryczne posłanie.
Przepraszam za to… Nie wiedziałam, że mogę to… że zajmie się ogniem. – rzuciła skruszonym głosem. – Cholerne sznurki. – mruknęła pod nosem. Kiedy tylko uporała się z szatą, pomimo prośby kapłanki skierowała się do wyjścia.

 
Asderuki jest offline