Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2019, 22:38   #79
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
apłanka w kilku szybkich susach dogoniła elfa.
Neff, Neff, Neff – zatrzymała go. Wejrzała mu w oczy i ni stąd ni zowąd zaczęła pstrykać palcami sprawdzając czy kontaktuje.
Nie pstrykaj tak głośno! – powiedział łapiąc się za głowę – Twoja ręka… Lepiej niech Troa rzuci na nią okiem.
Kapłanka pokręciła niezadowolona głową. Akurat z tego co jej dolegało oparzenie było najmniej bolesne. Wzięła medalion ze znakiem Ilmatera do ręki i po raz pierwszy od początku ich przygody użyła go do zesłania tej jednej konkretnej łaski. Kładąc drugą dłoń na głowie elfa pomodliła się.
Ból głowy zaczął ustępować, a elf poddał się działaniu leczniczej magii, wydobywającej się spod palców Dzierlatki. Nie był w stanie powiedzieć co było przyjemniejsze, regeneracyjna energia czy dotyk jej dłoni.
Dlaczego? Przecież twoje rany… – spytał zaskoczony, nie rozumiejąc dlaczego kapłanka, mając do dyspozycji taką magię nie wykorzystała jej wpierw na sobie.
Tak, tak. Zawszę wolę jednak zostawić trochę na innych – uśmiechnęła się w odpowiedzi.
Szczególnie, że zużyłam całe lecznicze światło… no mniejsza. Zawsze mogę nie pchać się pod ostrze. – Dodała z machnięciem ręki.
Mistyk na te słowa chciał spojrzeć w miejsce, gdzie potworne ostrze kosy zraniło kapłankę, lecz od razu się powstrzymał. Szkoda by było gdyby całe leczenie poszło na marne, jeśli kapłanka wykręciła by mu kończyny, za patrzenie tam gdzie nie powinien.
To prawda. Ale z drugiej strony wszyscy powinniśmy unikać takich sytuacji, jeśli będzie możliwość.
Słusznie! Dobrze, skoro się tobą zajęłam… to chyba nie będę przeszkadzać. – kapłanka zerknęła na Pelaiosa kręcącego się nieopodal. – Aczkolwiek, nie wiem czy jemu nie potrzeba chwili czasu dla siebie
Teraz gdy trochę mi… rozjaśniłaś w głowie, muszę przyznać, że pewnie masz rację. Niemniej wolałbym już teraz omówić z nim jeszcze jedną sprawę.
Hanah nie zamierzała powstrzymywać elfa, lecz ten nim poszedł dalej raz jeszcze spojrzał na kobietę.
Dziękuję. – powiedział i zaczął podążać w stronę diablęcia. Te zaś stało pod najbliższym drzewem, tyłem do chaty, wspierając się na wyciągniętej ręce o pień. W drzewo był wbity jeden ze sztyletów.
Elf odczekał jeszcze chwilę, po czym podszedł do mężczyzny. Pelaios drgnął gdy Neff zbliżył się na kilka kroków.
Jeśli to nie najlepsza pora, wrócę później.
Później wyruszamy – mruknął odwracając się do towarzysza. – O co chodzi?
W głosie nie było słychać ponaglenia. Był suchy i neutralny. Wyprany z emocji, które jednak tliły się na granicy gniewu w spojrzeniu diabelstwa.
Jedynie tyle, że skończyłem badać właściwości perły – powiedział, po czym wyciągnął ją z kieszeni i podał Lisowi.
Przyjął przedmiot i przyjrzał się mu na otwartej dłoni. Ciekawość zastąpiła inne emocje.
Czego się dowiedziałeś? Do czego zamierzał jej użyć mag?
Prawdopodobnie do ucieczki z tego miejsca. Perła ma w sobie zaklętą moc przemieszczania. Gdy tylko zostanie rozkruszona, ukryte w niej zaklęcie przeniesie użytkownika oraz pięć innych osób, będących z nim w kontakcie, do miejsca z którym jest związana. Niestety na przedmiot nałożono zakazy, które nie pozwoliły mi poznać co to za lokalizacja.
Pelaios nigdy nie umiał blefować. Spojrzał bystro na elfa.
To oznacza że… – Urwał. Jasnym było że było ich za dużo. – Wystarczy ją rozkruszyć? Żadnych skomplikowanych słów?
Z tego co udało mi się poznać, to jedyne co trzeba zrobić to ją zniszczyć, więc trzeba się z nią obchodzić ostrożnie. Przez tę mgłę nie będziemy pewnie teraz w stanie jej użyć, ale wolałbym byś miał ją w pogotowiu. Mam jakieś złe przeczucia, od czasu wróżby Golasa. Pamiętaj by trzymać się blisko reszty, gdy przyjdzie taka potrzeba.
Diabelstwo spojrzało w kierunku chaty i stojącej w pobliżu Hanah. Przez moment bił się z myślami.
Nie… lepiej będzie jak ty ją przechowasz. – wyciągnął perłę z powrotem ku elfowi. – Jeszcze się na nią przewrócę… – zażartował bez przekonania.
Przypominając sobie twój akrobatyczny wyczyn z Kosiarzem, wydaje mi się to mało prawdopodobneNeff odparł z lekkim uśmiechem, po czym spoważniał – Jak już mówiłem, mam złe przeczucia. Proszę cię byś ty ją zabrał.
Pelaios wahał się, lecz w końcu zacisnął dłoń kryjąc w niej perłę. Rozsupłując sakiewkę westchnął ciężko nie bardzo rozumiejąc co może się kryć za słowami towarzysza.
Raczysz elaborować? Też miałeś jakąś wizję? Mógłbym przysiąc że to co rozsypała w powietrzu wiedźma nie było szkodliwe…
Uznałem to jedynie za najlepsze rozwiązanie – odpowiedział mistyk, po czym ruszył z powrotem do chaty.
Kapłanka odprowadziła wzrokiem elfa i spojrzała na Pelaiosa. Posłała mu pytające spojrzenie. Ten zaś pokiwał głową i złapał za sztylet wbity w drzewo. Chwilę się z nim mocował zanim wyszarpnął ostrze. Hanah przyjmując zaproszenie podeszła. Zanim się odezwała pozwoliła sobie przyjrzeć diabelstwu w milczeniu.
Jesteś w centrum uwagi. Jak sobie z tym radzisz?
Można przywyknąć – odpowiedział czyszcząc ostrze o dół płaszcza. Syknął niezadowolony widząc że żywica przykleiła się do metalu. – W środku jest już spokojnie?
Odpowiedziało mu twierdzące kiwnięcie głową.
Potrzebujesz czegoś?
Spojrzenie Pelaiosa na moment powędrowało ponad Hanah, za chowającym się w chatce Neffem.
Już nie… – odpowiedział, ale wrócił uwagą do kapłanki i dodał – chociaż jeśli spełniasz cuda, to mam kilka na swojej liście.
Hanah uniosła brew, a jej oczy się zaśmiały tak jak i usta.
No dobrze, zobaczmy co jest w mojej mocy. Ale uważaj co życzysz sobie Pelaiosie. Pragnienia mają swoje konsekwencje. – Choć był to żart, kapłanka zabrzmiała niemal proroczo. W tym momencie drzwi chaty otwarły się ponownie, a w jej wejściu stanęła Cely. Spoglądała niepewnie w stronę dwójki, czekając aż skończą swoją rozmowę.
Diabelstwo nie widziało Cely. Po deklaracji Hanah wbił wzrok w ostrze i zamyślił się.
Wiesz… niewiele brakowało. Byłem gotów ją zabić.
Chwilowa radość znikła zastąpiona powagą. Kapłanka wypuściła ciężko powietrze.
Widziałam. Źle ci z tym?
Pelaios spojrzał na kapłankę spode łba oceniając na ile poważne jest to pytanie.
Źle mi z tym, że gdybym miał powtórnie taki dylemat, nie byłoby łatwiej. Nie znam jej, ale raczej nie zasłużyła na śmierć z mojej ręki… Gdyby jednak zrobiło się tam goręcej, a jej przemiana by się nie cofnęła… do diabła – sapnął. – Nigdy nikogo nie zabiłem… tylko że w myślach już to zrobiłem i nie jest to przyjemne uczucie.
Ano nie jest. Myśli są jednak zwodnicze. Czyny ostatecznie kreślą to kim jesteś. Póki nie dasz się zwieść pokusom… będzie dobrze. Tak wierzę.Hanah poklepała teiflinga po ramieniu. – W razie czego jestem obok. Pomogę. Dlatego tu jestem, aby pomóc.
To dobrze. – położył dłoń na policzku kapłanki i spojrzał jej w oczy. – Pomódl się za diabła, żeby nie uległ pokusom. Kto wie… może nie ulegnie.
Wedle życzenia milordzie Eagleshield – kobieta puściła oczko i nieco teatralnie zabrała dłoń z twarzy pocałować ją w głębokim ukłonie.
Zaskoczenie odmalowało się na twarzy Pelaiosa, które zaraz przerodziło się w słaby uśmiech. Już miał coś odpowiedzieć, gdy dojrzał Cely stojącą przy chatce. Cofnął swoją dłoń. Odchrząknął.
Nie wygłupiaj się…
Odrobina humoru nie zaszkodzi – Hanah odwróciła się odmaszerowując. Mijając Cely zatrzymała się aby zerknąć jeszcze raz na diabelstwo.
Cały twój.
Pół-elfka spojrzała za wchodzącą do chaty kapłanką, po czym trochę niepewnie ruszyła w stronę diabelstwa. Dłonie miała przyciśnięte do piersi, wyraźnie coś w nich trzymając. Stanęła przed nim w głową spuszczoną w dół, tak że jej czerwone włosy zasłaniały jej twarz. Bez słowa chwyciła jego dłoń i włożyła weń mały okrągły przedmiot… monetę. Podniosła wzrok na jego twarz i powiedziała cicho.
Wróciłam…
Uśmiech zniknął z twarzy diabelstwa gdy podeszła doń Cely. Spojrzał na swoją monetę i obrócił ją kilkukrotnie w palcach.
Zgaduję że łatwo nie było… Neff cię ściągnął?
Pokręciła głową przecząco.
Nie… przynajmniej nie czułam jego obecności, było trudno, ale wydaje mi się, że udało mi się samej to opanować…– odpowiedziała – Pelaiosie… wiedz, że… że, nie mam ci za złe… tego co chciałeś… Hanah opowiedziała mi jak niebezpiecznie się tam zrobiło… chciałeś wybrać mniejsze zło… – dodała lekko drżącym głosem, starając się jednocześnie nie uciekać spojrzeniem od jego twarzy.
Skinął powoli głową.
To że rozumiesz, nie czyni tego łatwiejszym – odpowiedział cicho. – Mimo wszystko nie nawykłem do zabijania spotkanych na trakcie dziewcząt… nawet jeśli są półsmokami. – wysilił się na żart, po czym dodał. – Nie zmienia to faktu, że… lepiej będzie jak zapanujesz nad tym. Wierzę że potrafisz, a w głębi serca jesteś dobra.
Jestem… To co się wydarzyło, to nie… to nie była moja wina. To on coś zrobił… w sensie mój ojciec… To tak jakby rzucił jakieś nieme zaklęcie, a moja moc zaczęła wariować… Pewnie gdybym nie próbowała grzebać przy tych snach, to by się nigdy nie wydarzyło… Cely próbowała się tłumaczyć – Ale dzięki temu wiem czego on chce… i niestety wiem, że znajdzie mnie wszędzie… Sama byłam przerażona tym co się stało! Ja bym nigdy was nie skrzywdziła… Wiedząc, że on mnie znajdzie, a wraz ze mną was sama chciałam… chciałam… – nie potrafiła dokończyć.
To był sen, czy… rzeczywiście z nim rozmawiałaś?Pelaios był zbity z tropu.
Być może i sen, ale rozmowa była rzeczywistością. Podobno dzięki temu, że płynie we mnie jego krew potrafi znaleźć mnie gdziekolwiek nie będę i dostać się do mojej głowy… Przez te wszystkie lata, to nie były koszmary… On naprawdę nawiedzał mnie co noc i pokazywał te straszne obrazy… A najgorsze jest to… czego naprawdę chce… – zaklinaczka próbowała wytłumaczyć diabelstwu całą sytuację. Te zaś przymknęło oczy próbując pojąć sens tego co mówiła Cely. W końcu skinęło głową.
Daleki jestem od zaklinania go, by tu przyszedł. Gdyby jednak rzeczywiście nas odnalazł, nie zostawimy cię samej. – zauważył. – Mamy Mukalego… może cię nie lubi, ale mogę postawić tą monetę, na to że stanie w twojej obronie.
Pół-elfka skrzywiła się lekko słysząc imię wojownika.
Też w to nie wątpię… ale sam widziałeś co on zdołał ze mną zrobić kontaktując się tylko mentalnie przez sen… nie wiem czy nawet Mukale by sobie poradził… – powiedziała, po czym chcąc trochę rozluźnić rozmowę, spojrzała na monetę.
A właśnie… ta moneta… dalej nie wiem, dlaczego mi ją dałeś…
Pelaios skrzywił się na wspomnienie.
Ojciec zwykł mawiać, że jeśli dajesz komuś kredyt zaufania, lepiej przypieczętować to monetą. Łatwiej oprzeć relacje na twardej walucie, nawet jeśli to waluta symboliczna. Nie muszę chyba mówić, że nie był dobrym przykładem, ale nie mogę zaprzeczyć, że obcym rzeczywiście łatwiej zaufać gdy się im płaci.
Skoro tak uważasz… Ja ufam ci i bez tej monety… – odparła uśmiechając się lekko.
A ta “zaliczka”... za co była zapłatą? – próbowała zażartować. Wiedziała, że problemy kłębią się nad jej głową, jednak potrzebowała chociaż chwili by o nich zapomnieć.
Diabelstwo z początku odwzajemniło uśmiech, ale po chwili ten zniknął dając miejsce zrezygnowaniu.
Jesteś ze mną szczera, więc i ja będę. Nie chcę ci zrobić krzywdy, a mam wrażenie że tak by się to skończyło – wyznał. – Zaufałaś mi… i nie chcę żebyś tego pożałowała. Co więcej… ja zaufałem tobie. – wcisnął monetę z powrotem w jej garść. – Nie chcę tego nadużyć. Zwłaszcza że trzymamy się razem w obliczu… tego – machnął ręką dookoła jakby chciał pokazać całą tą mgłę i wszystkie dynie.
Rozumiem… – zaklinaczka spojrzała na monetę – W sumie byłam na to przygotowana – spojrzała na Pelaiosa, po czym niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyi i szepnęła do ucha.
To skoro mi zaufałeś zdradzę ci mały sekret. Jestem wyznawczynią Elistraee i twoja natura wcale mi nie przeszkadza. – po czym pocałowała go. Gdy tylko odsunęła się od jego ust, kontynuowała.
Jasne, może kiedyś znajdę kogoś z kim będę mogła spędzić resztę życia, ale pojedyncze przygody też nie są czymś złym. Zresztą… nie byłbyś pierwszy. – uśmiechnęła się zawadiacko.
Również odpowiedział jej uśmiechem. Był jednak bardziej zdystansowany niż ten zaklinaczki. Poczuł ukłucie gdzieś wewnątrz i ugryzł się w język, gdy na usta cisnął się błyskotliwy komentarz. Zdusił jednak swoje ego i powoli, ale stanowczo wysunął się z jej ramion. Coś w jej słowach go zaniepokoiło.
Wpierw wydostańmy się z tej mgły… Stanowczo wolałbym, aby wizyta w Złotym Łanie nie była moją ostatnią przygodą.
Uśmiechnął się słabo i kontynuował.
Cieszę się że nie jesteś zła… szykowałem się na poparzenia.
Przecież powiedziałam, że nikogo z was nie chcę skrzywdzić.– odparła spokojnie
Może na samym początku myślałam, że może coś mogłoby z tego być, ale taka jedna dobra wróżka, która nad nami czuwa, wylała na mnie szklankę zimnej wody. Dlatego idąc za jej radą postanowiłam jednak trochę podejść do tego z dystansem.
Pelaios pokiwał z uśmiechem głową rad z tego co usłyszał. Wyglądało na to, że Hanah ich… go uratowała przed poparzeniami.
Chodźmy już. – powiedział w końcu uświadamiając sobie, że czas mija nieubłaganie. – Musimy się
zebrać i ruszyć w drogę.

Zaklinaczka skinęła głową twierdząco i ruszyła w stronę chaty. Zatrzymała się na chwilę i rzuciła przez ramię.
Dziękuję za szczerość… no i to, że jednak zdecydowałeś się nie opuszczać na mnie tego sztyletu. – zażartowała z sytuacji w chacie, chcąc dać diabelstwu do zrozumienia, że jest to już przeszłość i ma się tym nie zadręczać, po czym dalej szła do wejścia.

 
Jaracz jest offline