06-06-2019, 21:35
|
#181 |
Markiz de Szatie | Mervin kręcił się po ruinach zamyślony, mechanicznie przeglądał zawartość zniszczonych szafek, półek i szuflad, szukając okruchów pamięci... Chciał poczuć smak powszedniego dnia, który kiedyś był codziennością, w dawnym świecie... Pamięć zatarła się od momentu wybudzenia z hibernacji. Szukał na powrót swojej tożsamości.. dawny Londyn.. który kojarzył mu się z surowymi rygorami i wychowaniem, budził jakąś niewymowną tęsknotę... Nie wiedział dlaczego pomyślał o rodzicach. Chociaż zginęli, to dzięki ich staraniom i nieodgadnionemu do końca zrządzeniu losu znalazł się tu gdzie jest.. Czyli w Piekle Strefy... Co najważniejsze żył, choć zona czaiła się na kolejną ofiarę. Otoczony dymem kadzideł, siedział jak reszta, niechętny do gadki po zniknięciu Joe'go. Każdy osobiście trawił te odejście i przeżywał wewnętrzne katharsis. Kolejny łyk whisky mógł tylko w tym pomóc...
Jednak i tenże niepokój został brutalnie zakłócony, przez nadejście tajemniczych gości. Rozmowa toczyła się jakby zza kurtyny "magicznych" oparów. Najwyraźniej maskowanie nie działało na innych bywalców strefy. Trzeba było zmierzyć się z kolejnym wzywaniem. Inni stalkerzy? Konkurencyjna grupa, czy wręcz przeciwnie związani wspólnym celem i poczuciem strefowej empatii? Najbliższe chwile miały przynieść odpowiedzi na te pytania. Badawcza natura biologa zaczęła odżywać, ciekawość zachowań obcych zachęcała do przełamania się i zebrania pewnych informacji, które mogły okazać się przydatne i odsłonić cząstkę strefowej układanki... |
| |