Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2019, 01:01   #101
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 28 - IX.02; południe

IX.02; południe; Nice City; hotel “Barbara”




Vesna



Sława i reputacja jednak potrafiła zmienić kogoś w kogoś innego. Na przykład jeden festyn, jedno wystąpienie na scenie u boku miejscowej gwiazdy i już ludzie patrzyli na kogoś kto był pierwszy raz w mieście całkiem inaczej. Ta Kristi Black przydawała się nawet jak jej się nie miała u boku. Podczas swoich poszukiwań Vesna ze dwa razy usłyszała coś w stylu “Aaaa! Ty jesteś tą kumpelą Kristi Black!”. No i blondyna oraz osobisty wdzięk i talent brunetki wyrobiły jej całkiem pozytywne reakcje wśród miejscowych. No a jak kumpela Kristi Black i jedna z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd ostatniego festynu pytała o inną gwiazdę to ludzie potrafili okazać się całkiem pomocni i życzliwi. A jedyna kobieta która doszła aż do półfinału walk gladiatorskich też ludziom zapadła w pamięć.

W przeciwieństwie do ciepła i życzliwości ludzi pogoda niezbyt dopisała. Już jak wszyscy wychodzili z “Hamiltona” okazało się, że w międzyczasie się rozpadało. Na szczęście tylko mżawka. A pomimo tego nie nastąpiło typowe ochłodzenie jak podczas opadów na północny, bliżej rodzimego Detroit, tylko przeciwnie, żar z nieba wydawało się, że jeszcze się wzmógł. Przez co człowiek czuł się jak w saunie i gotował we własnym sosie.

Z początku aura jeszcze nie przedstawiała się tak źle bo Alex zabrał ich wszystkich do furgonetki. Wewnątrz nadal brzęczało sporo much gdy wyczuwały zapach wczorajszej padliny a nikt od przyjazdu nie miał czasu ani głowy aby umyć samochód. No ale po rozstaniu z Alexem Vesna musiała radzić sobie sama. Na szczęście Nice City to może nie panował taki rygor i dyscyplina jak w Downtown pana Schultza ale i tak można było się czuć całkiem bezpiecznie. Chociaż gorąc i mżawka mocno przerzedziły ulice i wszyscy co nie musieli pochowali się w budynkach.

Ale i tak Vesna zdołała złapać języka. Owa gladiatorka co pokonała tylu facetów na arenie a żeby było zabawniej została wyślizgana w błotnych zapasach przez krótkowłosą Jasmine z “Fleurs” miała na imię Aria. Nietuzinkowe imię dla nietuzinkowej osoby. I tak, sklepikarze czy hotelarze kojarzyli ją, że widzieli tą rudowłosą kobietę całkiem niedawno. Widocznie nie wyjechała zaraz po festynie.

Zanim jednak ostatecznie udało się Vesnie odnaleźć byłą gladiatorkę mżawka ustąpiła pochmurnemu niebu i zrobiła się pora sjesty. I jeszcze goręcej. Znalazła ją w jednym z pomniejszych, rodzinnych hoteli na ledwo dwie, trzy czy cztery sypialnie. Ruda używała sjesty zgodnie z przeznaczeniem czyli siedziała w wiklinowym fotelu w samych szortach i podkoszulku opierając swoje smukłe i silne nogi o poręcz ganku jakby chciała sobie opalić same stopy. Tylko przy tak zachmurzonym niebie trudno było dbać o opaleniznę. Obok wiklinowego fotela stała butelka zaczętego piwa a kobieta miała ciemne okulary na twarzy i nie ruszała się jakby spała czy zapadła w jakiś leniwy letarg podczas tej sjesty. Właściwie to w takiej pozycji wyglądała jak kolejna dziewczyna z sąsiedztwa a nie gladiator która zajęła trzecie miejsce podczas walk na arenie. I to dziewczyna z bardzo ładnymi nogami. Ale chyba akurat jej się przysnęło w tą tropikalną sjestę.



IX.02; południe; Nice City; hotel "Gold Star”




Marcus



Marcus jak cała ekipa wyznaczona do zakupów i werbunków na mieście na początku mógł skorzystać z wozu Detroitczyków. I to było dobre bo mógł oszczędzać swoją zranioną nogę chociaż kawałek dalej. Mniej dobre było gdy przejażdżka się skończyła i musiał kontynuować poszukiwania Dzikiego Pazura pieszo. Zwłaszcza, że już w momencie opuszczania “Hamiltona” siąpiła mżawka a do tego nadal było gorąco. Goręcej niż rano.

Na szczęście po wieczornym spotkaniu miał niezłą orientację gdzie można było się spodziewać sprawdzonego kumpla. Dokuśtykanie na miejsce zajęło mu trochę tak samo jak dokładniejsze wypytanie się w hotelu i barze czy jest tutaj człowiek jakiego szuka. Ostatecznie szczęście mu sprzyjało bo barman powiedział mu, że Indianin u nich wynajął pokój ale po śniadaniu gdzieś wyszedł. Jego kolega mógł na niego poczekać lub zostawić mu wiadomość. Marcus długo na szczęście się nie naczekał i zostawianie wiadomości okazało się zbędne gdy do głównej sali weszła postać w szerokim kapeluszu i okryta ponczo. Od razu rozpoznał w niej swojego indiańskiego pobratymca. Ten zresztą również go rozpoznał. Podszedł prosto do niego i zajął miejsce obok witając się z nim. Gdy usiadł zdjął kołczan i łuk z pleców aby nie przeszkadzały w rozmowie i położył obok.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline