Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2019, 16:36   #182
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Post wspólny MG i graczy

Marian obserwował nowych, podciągając nogi i delikatnie zmieniając ciężar ciała, by móc zareagować w razie niebezpieczeństwa.
- Ciekawe, że rozmawiają sobie tak swobodnie o nas, jakby nas tu w ogóle nie było. - mruknłą do siedzącego obok Mervina widząc jak swobodnie dwójka stalkerów rozmawia ze sobą traktując ich jak powietrze. - Czy to jakaś tutejsza kultura? -
Nie zamierzał wychylać się tym razem pozostawiając gadkę ze stalkerami innym. Bardziej zastanawiało go w jaki sposób wyciągnąć od nich informacje o Nicku i strefie bez konieczności zdradzania zbyt wiele od siebie. Nie spodziewał się jednak po reszcie aż takiej dozy ostrożności.

- Tak, stalkerska kultura. Jesteście turystami i macie markera. Jesteście w stalkerskiej kryjówce ale bez stalkerów. Więc interesuje nas co się z nimi stało. - dziewczyna popatrzyła na Mariana skoro ten odezwał się pierwszy. Mówiła tak jakby musiała wyjaśniać turystom oczywiste oczywistość o jakich wszyscy tubylcy wiedzą.

- Najmocniej przepraszam - odpowiedział nieszczerze - Jestem nietutejszy i nie wyznaję się w waszych zwyczajach. Nasz stalker poszedł się rozejrzeć, a nam kazał tu siedzieć, więc siedzimy. - dodał. - Czegoś tam szukał, ale może inni będą wiedzieć konkretniej o co chodziło.
Zapała nie miał ochoty zdradzać nic poza tym co było absolutnie konieczne zostawiając pole do popisu innym.

- Nic nie mówił - wtrącił się Daviid. - Znaczy nie wyjaśnił, dokąd się wybiera.

- Kto? Jak się nazywa wasz stalker? - oboje nowych stalkerów popatrzyło na siebie. A raczej kobieta w masce popatrzyła na swojego zamaskowanego kolegę. A ten, przez maskę i kaptur właściwie jak się nie odzywał to trudno było poznać jakie targają nim emocje. Przez te wizjery też jedynie mniej więcej można było się zorientować w jakim kierunku teraz patrzy. Ale chyba spojrzeli na siebie nawzajem zanim kobieta znów podjęła wątek. On głaskał palcem swoją latającą nad dłonią pszczołę i najwidoczniej oddawał inicjatywę prowadzenia rozmowy swojej partnerce.

Marian i David podjęli swoistą grę, nie odsłaniając żadnych kart. W sumie rozsądnie - pomyślał Mervin. Nowo przybyła para stalkerów była jakby zniekształconym, karykaturalnym odbiciem Nicka i Abi. Nie wiadomo czego się po nich spodziewać? Okoliczności nie sprzyjały integracji. Dodatkowo ten oswojony zwierzak, czy inny strefowiec towarzyszący obcemu mężczyźnie, Wilgraines miał oczywiste problemy z klasyfikacją, również nie wzbudzał zaufania. Wolał widzieć twarze rozmówców. "Ich" stalkerzy mimo swoich dziwactw byli w jakiś sposób przewidywalni. Po tej dwójce przebierańców można było spodziewać się absolutnie wszystkiego.

- A my jesteśmy nieistotni? - odezwał się doktor z pewnym wyrzutem - Interesuje was tylko nasz stalker? Może się przedstawicie, jak kiedyś nakazywał dobry obyczaj? Pójdziecie swoją drogą, a my przekażemy mu pozdrowienia kiedy wróci.. .

- A wróci? - kobieta lekko uniosła brew i przekrzywiła głowę ledwo Brytyjczyk skończył mówić. - Nic nie mówił jak odchodził to skąd pewność, że wróci? Może was zostawił? Albo został w strefie? No chyba, że jednak mówił coś jak odchodził. - kobieta rozłożyła dłonie czekając na jakąś odpowiedź i chyba niedowierzając w usłyszaną od hibernatusów wersję.

- Tak turysto, dobrze to ująłeś. Jesteśmy nieistotni. Wszyscy. Imiona nie mają znaczenia. Nie ma sensu się do nich przyzwyczajać, wszystko jest takie ulotne tutaj, takie zmienne. Dopiero za murem rzeczy są takie jakie możecie pamiętać. Zwyczaje, normy, imiona. Dopiero tam warto o tym rozmawiać. Ale daleko jesteśmy od muru, oj bardzo daleko. - mężczyzna w dziwnej masce zwrócił się słowami do Brytyjczyka chociaż sądząc po wizjerze tej maski to raczej bawił się ze swoją latającą nad dłonią pszczołą. - Daj im coś bo nie ruszymy z miejsca. To dziwne, że ktoś od nas obudził tak dużą grupę. Dziwne, że aż tylu ich przetrwało tak długo w swoich lodówkach. A dziwne czyli ciekawe. - facet chociaż nadal bawił się głaskaniem swojej pszczoły zwrócił się tym razem chyba do swojej towarzyszki. Nawet nią zresztą chyba był mniej zainteresowany niż resztą towarzystwa.

- To przynosi pecha. - kobieta nie wyglądała na do końca przekonaną. Ale po chwili odezwała się przez półmaskę już do pozostałych. - Ten duży to Pszczółka i Fifi. Ja jestem Kari. Jesteśmy stalkerami a wy turystami wybudzonymi przez naszych kolegów. Kim on jest i co mówił jak odchodził? - kobieta rzuciła szybko i oschle przez swoją maskę czekając na reakcję kogoś z piątki hibernatusów.

-A co tu robicie? Idziecie po kolejnych hibernatusów czy wracacie za mur? Czy też szukacie czegoś lub kogoś? - zapytał Koichi. Japończyk czujnie obserwował bezczelnych stalkerów, szczególnie dziwną puszkę, którą trzymała kobieta.

- No zobacz Pszczółka. Ja im mówię, że podejrzewamy ich o to, że skasowali nam w ten czy inny sposób kolegę a oni na to, że to my mamy im się tłumaczyć. - kobieta w półmasce pokręciła głową gdy z przekąsem i ironią zwróciła się do swojego towarzysza.

- Turyści. - facet stwierdził filozoficznie głaszcząc palcem swoją pszczółkę. - Mamy tutaj swoje sprawy do załatwienia. Nie wiem czy do was dociera to, że w tej chwili jesteśmy jedynymi stalkerami jakich macie. Wasi nawet jeśli sobie poszli i nic nie powiedzieli to nie wiadomo kiedy i czy w ogóle wrócą. Szczerze mówiąc jeśli naprawdę by odeszli bez słowa to nie wróżę wam szczęśliwego zakończenia. Dlatego może zastanówcie się jeszcze raz nad swoimi odpowiedziami. Chcemy wiedzieć kto jest waszym stalkerem. Jeśli nie chcecie gadać to kończymy gadki i się zmywamy. A wy sobie tutaj siedźcie albo zwiedzajcie strefę. Na pewno wiecie jak się z niej wydostać. - mimo, że przez dziwną maskę nie dało się dostrzec rysów twarzy mężczyzny a po gestach wydawał się być bardziej zainteresowany swoim latającym insektem to mówił spokojnym, rozleniwionym tonem do grupki hibernatusów. Kobieta pokiwała twierdząco głową i też czekała na przełom w tych negocjacjach.

- David - przestawił się Greer. - Zapewne mówi wam coś słowo kocimiętka. - Spróbował pociągnąć dialog. - Powiedział, że musi ją złowić, żeby nie przyciągać hellhoundów.

- Aaaa… - Kari uniosła brwi gdy coś się wreszcie wyjaśniło. Uniosła powoli głowę do góry i opuściła. Facet też przestał bawić się swoim zwierzakiem i chyba spojrzał na Australijczyka robiąc krok i drugi w jego stronę.

- No tak, wtedy to ma sens. - dziwny głos Pszczółki mówił z zastanowieniem i chociaż znów popatrzył na dłoń nad jaka fikała mu latająca pszczoła to chyba trawił tą sytuację.

- Widzisz, mówiłam ci, że to może być i kocimiętka. Ale nie wierzę. No aż nie wierzę, że polazł po kocimiętkę aby zrobić detoksykator. Co za frajer. - Kari pokręciła głową gdy chyba już połapała się co i jak się sprawy mają ale nadal nie dowierzała chociaż z innych względów.

- Zastanawiające. To dla niego. On jest markerem. Widaż użarł go jakiś hellhound. No tak, kocimiętka mogłaby tutaj pomóc. Ale to nadal zastanawiające. - Pszczółka okazał się bardziej oszczędny w słowach i gestach. I już teraz bezbłędnie wskazał na Koichi jako markera.

- Rany jakby zdołał zdobyć kocimiętkę i wynieść ją za mur to zgarnął by więcej kasy niż za całą waszą wycieczkę. Od groma więcej. Kocimiętka to jeden z niewielu artefaktów które działają za murem. Przynajmniej przez jakiś czas. Cudowny lek albo stymulant. Każdy chce to mieć i zawsze jest na to kupiec z całą walizą kasy. No nie wierzę, że poszedł dla turysty no. - Kari mówiła szybko z dłońmi położonymi na własnych biodrach. Nadal chyba zachowanie kolegi stalkera nie mieściło jej się w głowie.

- To zawodowiec. Kocimiętkę nie tak łatwo podejść. Płochliwe są. Dlatego ich zostawił. No to dowiemy się w końcu kto jest waszym stalkerem? - Pszczółka mówił dziwnie brzmiącym głosem zerkając z ukosa na pozostałą piątkę hibernatusów.

- Ponoć najlepszy z najlepszych... - David zawiesił głos.

-Osiemnaście wypraw do strefy, wszystkie do głębokiej. I masz rację, Kari-sana, to zawodowiec - dodał Koichi.

- Psujesz zabawę - powiedział David. - Może usiądziecie? - Wskazał wolny kawałek podłogi.

- Osiemnaście wypraw do strefy? Niemożliwe. Osiemnaście ma tylko Carlson. Ale ona już nie chodzi ze dwa lata. - Kari prychnęła z niedowierzania i irytacji kręcąc do tego głową.

- Marker mówi, że to on. I wszystkie do głębokiej. Znam tylko jednego wesołka który by pasował do tego rysopisu. - Pszczółka lekko pokręcił swoim zamaskowanym hełmem wskazując ten punkt palcem. Jego partnerka przez chwilę obdarzala go krytycznym spojrzeniem jakby czekając aż zmieni zdanie.

- Nasz największy optymista i żartowniś w historii strefy? Sama fontanna pozytywnego myślenia i pogody ducha? - zabrzęczała przez swoją półmaskę. Za każdym pytaniem zamaskowany stalker potakiwał głową więc dziewczyna znów na chwilę trawiła tą informację.

- Nie spodziewałem się, że doszedł już do osiemnastki. - facet w dziwnym, czarnym uniformie skwirowal to milczenie własnym komentarzem.

- Może być. Jak byłam z Abi na kursie to ona była juz po dwóch płytkich. I strasznie czekała aż on wróci że swojej piętnastki bo wcześniej jej powiedział, że świeżaka nie zabierze do głębokiej a nie chce uczyć jej podstaw w plytkiej. A potem z nią gadałam to jednak ją wziął i byli razem na chyba dwóch. Jednej na pewno. Tą pierwszą pamiętam na pewno bo zrobiła imprezę to też byłam. No to jak potem byli na jednej czy dwóch, to teraz moze byc na osiemnastce. - Kari trochę pomachała głową ale szybko przedstawiła partnerowi swoje pobieżne obliczenia co do ilości wypraw swoich kolegów.

- Doszedł do osiemnastki? Farciarski suczykot. To by miał tyle co Carlson. Ale ona już raczej wypadła z obiegu. - Pszczółka wydawał się być pod wrażeniem kolekcji wypraw do strefy. Pokręcił głową a taki bilans.

- Widziałam Carlson jakiś czas temu. To wrak. Jąka się i łapy jej latają na wszystkie strony. Nie sądzę aby wróciła do strefy. Ale Nick. Cholera, osiemnaście to prawie dwadzieścia. Rany. Nie kojarzę aby za mojego życia ktoś dobił do dwóch dyszek. Ja dojdę do dyszki i przechodzę na emeryturę. Trzeba być stukniętym aby więcej kusić los. - stalkerka dorzuciła swoje trzy grosze swoich opinii i uwag na temat stalkerowania i jednego konkretnego stalkera.

- Albo trzeba czuć stalkerskie powołanie. - pomimo maski w głosie stalkera dał się słyszeć rozbawiony uśmiech. W odpowiedzi partnerka pokazała mu środkowy palec.

- No nieważne. Ale to co? Nick zapomniał podstawowej strefowej matmy, że szwenda się po głębokiej z takim przedszkolem? To bez sensu. - zamaskowana dziewczyna wróciła spojrzeniem do hibernatusów. W oczach znów zakwitło niedowierzanie.

- Nick wyznaje dziwne zasady. Ale tym razem to chyba za bardzo uwierzył w swój fart i zajebistość skoro wziął sobie taki ciężar na barki. Zastanawiające. Na razie wyglądają jak każda inna wycieczka turystów. - Pszczółka też miał widocznie trudności ze zrozumieniem motywacji kolegi. Znów wrócił do zabawy z Fifi pozwalając jej przelatywac albo chodzić po swoich palcach.

- Poczekajcie, to sobie z nim pogadacie - dodał Marian rozluźniając się. Widać odrobina zaufania otwierała drzwi.
- Opowiecie co nieco o strefie w międzyczasie, Nick jak wiecie nie słynie z wylewności.

- To jaki jest rekord liczby wyprowadzonych osób? - zainteresował się David.

- Osiemnaście osób. - Kara odpowiedziala bez zajakniecia.

- Daj spokój. To było na samym początku. Jak jeszcze organizowano duże wyprawy. - Pszczółka zachnal się. Podszedł do jakiegoś krzesła, przesunął je pod ściane i usiadł na nim.

- No ale rekord. - dziewczyna wzruszyła ramionami mówiąc nieco zniekształconym przez maskę głosem. - No a tak na dwóch stalkerów to raz się udało czterech turystów doprowadzić do muru. Ale do strefy weszła ich trójka więc jeden został już jak wracali. A tak od początku do końca na dwóch stalkerów no to dwóch turystów. Zwykle jak dwóch doprowadzi jednego za mur to już duży sukces. Dlatego nie mam pojęcia, dlaczego Nick dźwiga was wszystkich na swoich plecach. To bez sensu. - dziewczyna oparła się o ścianę obok towarzysza kręcąc do tego głową na znak, że ma trudności ze zrozumieniem motywacji kolegi.

- Zwykle liczy się dwóch stalkerów na 150% normy aby zamaskowac jednego turystę. A jak jeszcze jest markerem to w ogóle kosmos. - zamaskowany stalker oparł się wygodnie o ścianę i znów zaczął bawić się ze swoją pszczoła.

- Nie będę kłamać... - powiedział David. - Na początku było nas nieco więcej.

-Jak nawigujecie w strefie? Macie do tego jakieś przyrządy, czy to polegacie na czymś innym? - chciał wiedzieć Koichi.

Rozmowa schodziła na ciekawe tory. Doktor słuchał z uwagą i analizował nowe fakty. Więc strefa to rzeczywiście miejsce eksploracji, sondowane przez ekipy różnorakich stalkerów. Nie tylko z chęci wybudzenia turystów, ale i zdobycia pewnych cennych, strefowych artefaktów. Altruizm Nicka zaczynał budzić wątpliwości... Czy przewodnik rzeczywiście chciał ich wyprowadzić z matni, czy wszelkie straty miał wkalkulowane w osiągnięcie celu, jakim byłoby wyniesienie cennych trofeów? Jak naprawdę wygląda świat za murem? Jakie interesy się tam ścierają? Nie mieli żadnych danych. Wilgraines wsłuchiwał się w wewnętrzny głos, który objawił niechcianą i nieakceptowaną myśl, że są tylko pionkami w grze na strefowej planszy. Stalkerski żywot miał swoją cenę, jak dowodził przywołany przez obcych przypadek tajemniczej Carlson. Jakim więc cudem Nick zaadaptował się do warunków, zachował trzeźwość zachowań i nie zwariował? Co dawało i daje mu siłę na przetrwanie wypraw do głębokiej strefy, bez widocznego uszczerbku? Sarkazm to przecież zdecydowanie za mało, by uchronić się przed działaniem zony. Im więcej biolog zadawał pytań, tym bardziej zaczął uświadamiać sobie ogrom niebezpieczeństwa. Byli skazani na Nicka, a ich przewodnik mógł rozegrać to wedle własnego uznania. Realizując punkt po punkcie swoje zamierzenia... Brytyjczyk zasępił się, ale raczej nikt z obecnych nie powinien zwrócić na to uwagi. Nie dysponował żadnym atutem, wszelka posiadana wiedza była szczątkowa. Nowi przybysze też nie mogli im niczego zagwarantować. Sytuacja nie nastraja ła nadzieją, lecz duch nieustępliwości nie opuścił mężczyzny. Urosła za to jego nieufność do Nicka…
 
Azrael1022 jest offline