Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2019, 19:23   #245
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Titania zaczerpnęła powietrza kilka razy, po czym podniosła wzrok i spojrzała na Alice.
- Donnchadh nas atakuje. Próbuje się przedostać do naszego świata… - zawiesiła głos.
- Niemożliwe! - krzyknął Pyrgus. - Kto zdradził mu lokalizację mostu?
Titania pokręciła głową.
- Znajduje się na górze Snaefell. Próbuje otworzyć nowy portal. Tak właściwie już mu się to udało…
- Ale nikt nigdy wcześniej czegoś takiego nie dokonał… - Rhiannon spojrzała na matkę szeroko rozwartymi oczami.
- Aż do teraz - odparła Titania, przenosząc na nią wzrok.
- Titanio, czy jest jakiś sposób by go powstrzymać? Albo dać ci dość energii? Czy jest jakiś sposób, by go pochwycić? Jest w tym wymiarze coś, co może nam pomóc? - zapytała Harper, myśląc gorączkowo. Nie chciała patrzeć na ich upadek.
- Na krótką chwilę jesteśmy jeszcze bezpieczni. Udało mi się zamknąć portal… jednak jedynie na jakiś czas. Tak długo, jak Donnchadh będzie próbował go ponownie otworzyć, tak długo muszę tutaj przebywać, żeby chronić ten wymiar - powiedziała Titania.
- To jest ten portal? - zapytała Rhiannon, patrząc na pole jarzącej się ziemi.
Titania skinęła głową.
- Jest tylko jedno rozwiązanie, jakie przychodzi mi do głowy… - zawiesiła głos, spoglądając na Alice. - Jednak jest straszne - opuściła głowę i pokręciła nią.
Harper zmarszczyła brwi. Podeszła do niej bliżej i uklęknęła przed nią.
- Powiedz mi. Musimy coś zrobić. Nie mogę pozwolić na to, by was wszystkich zabił… A potem zabijał dalej - powiedziała upartym i jednocześnie zatroskanym głosem.
Titania zagryzła wargę i głośno westchnęła. Wciąż chyba się wahała.
- Potrzebujemy dużej energii, aby ponownie związać Donnchadha - powiedziała. - To, co miało miejsce wiek temu… należałoby to powtórzyć, jednak mooinjer veggey znacznie osłabły w przeciągu ostatnich lat. Nie jesteśmy w stanie tego powtórzyć. Sama z trudem blokuję wysiłki tego nędznika, żeby przedrzeć się do naszego świata. Nie jestem w stanie uczynić tego, co niegdyś zrobiłam z braćmi i siostrami przy Injebreck. Na dodatek wtedy i tak udało nam się tylko i wyłącznie dlatego, bo Donnchadh uznał, że jego zwycięstwo jest już pewne. Zrobił się nieostrożny. Jednak teraz bez wątpienia nie podejdziemy go w ten sam sposób… co znaczy, że potrzebujemy jeszcze większej wróżkowej energii…
- Skąd ją wziąć, Titanio? - zapytała poważnym tonem Alice. Rozumiała, że będą musieli znaleźć jakiś sposób na wytworzenie energii. Wiedziała, że światło Gwiazdy, ich matki wygasło, więc skąd mieli zdobyć jej taki nadmiar? Co trzeba by było uczynić?
- Potrzeba bardzo konkretnego rodzaju energii… - Titania zawiesiła głos. - Takiej, która będzie dobrze zgrana z energią Rhiannon i ogólnie mooinjer veggey…
- Czemu moją? - jej córka zmarszczyła brwi.
- Będę musiała zostać tutaj i chronić nasz świat, moja droga - odpowiedziała Titania. - To ty będziesz musiała uwięzić Donnchadha.
Rhiannon głośno przełknęła ślinę.
- Ale… ja nie wiem, czy potrafię… Ja nigdy… Ja nie…
- Uda ci się. Jesteś mądrzejsza i bardziej utalentowana, niż ci się wydaje - Titania uśmiechnęła się do niej lekko.
Na policzkach Rhiannon pojawiły się rumieńce. Chyba się nie zgadzała, ale nie chciała też sprzeczać się z Titanią.
Harper skakała spojrzeniem pomiędzy dwiema wróżkami.
- No dobrze, ale jak trzeba tego dokonać. Jak można jej pomóc? - dopytywała. Nie mogła w końcu stać tylko na uboczu i obserwować jak ktoś naprawiał to, co ona zepsuła i tym sposobem wywołała.
Titania westchnęła.
- Wasi ludzie mają powiedzenie, żeby zwalczać ogień ogniem, czyż nie? - zapytała retorycznie. - Obawiam się, że konsumowanie może być odpowiedzią na nasze…
- Nie! - krzyknął Pyrgus. - To największy i najokropniejszy grzech…! - przeraził się.
- ...jednak może być konieczny, aby spętać deamhana - westchnęła Titania.
- Na czym polega wasze konsumowanie? - zapytała Alice. Zastanawiała się. Mieli wyjść na świat ludzi i pozwolić Rhiannon konsumować? Kogo? Co? W jaki sposób? Titania mówiła, ale nie dała jeszcze żadnych dokładnych informacji.
- My nie możemy konsumować, nie potrafimy takich rzeczy - zaczęła Rhiannon.
- Dzięki gwiazdom! - krzyknął Pyrgus, podnosząc wzrok do góry.
- Ale ty wciąż potrafisz… prawda, Alice? Ta gwiazda na twojej ręce… jesteś Konsumentką Duncana, czyż nie?
Nawet ona musiała się lekko skrzywić, patrząc na błyszczący znak na dłoni Alice.
- Czy byłabyś w stanie skonsumować pewną rzecz i przekazać moc tutaj? - zapytała Titania.
Ściągnęła naszyjnik z szyi. Był bardzo prosty. Niebieski kryształ zawieszony na rzemyku.
- To Łza Mizara - powiedziała Titania. - Potężny artefakt, którego siły wyczerpały się dawno temu. Jednak możliwe, że wciąż będzie w stanie przechować i związać moc, którą mogłaby wykorzystać Rhiannon do spętania deamhana.
Alice przechyliła głowę…
- Tak… Myślę, że mogę konsumować… Do tego w świecie ludzi jestem silniejsza i szybsza niż zwykły człowiek, więc niewiele osób mogłoby stanąć mi na drodze. Niestety nie jestem w stanie ocenić co tam na górze nadaje się do skonsumowania… Mgła Mannanana zasłoniła szczelnie wyspę i nie można ocenić nic… Potrzebowałabym wskazówek, co mogłoby być dobrym celem… No i dobrze byłoby zrobić test… Czy faktycznie mogą przekierowywać energię. Nie chce skończyć nią przesycona jak.. Jak tamto monstrum - dodała z pogardą.
- To może zrobisz już test na miejscu? - zapytała Titania. - Nie mam żadnej bezwartościowej rzeczy zawierającej energię Phecdy i Mizara, bo no cóż… to przeczy samo w sobie. Wolałabym ograniczyć szkody do skonsumowania tej jednej rzeczy, która może mieć wystarczająco energii, żeby poskromić Donnchadha. I właśnie wymieniłaś ją. Miałam na myśli mgłę Mannanana. Mannanan był moim ojcem. Niestety nie ma go już z nami, jednak…
- Nie można! - krzyknął Pyrgus. - To się nie godzi! To święta bariera i… - zawiesił głos. Następnie spojrzał na Alice. - To wszystko twoja wina!
Titania miała dobry pomysł. Bariera była bardzo silnym źródłem energii. Alice zmrużyła oczy.
- Wiem, że moja. Dlatego staram się pomóc - powiedziała do księcia, pochylając głowę, po czym zerknęła na Titanię.
- Wiesz, że jeśli to uczynię, staniecie się odsłonięci? Widoczni… Nie chodzi mi o demona. Dajmy na to, że zniknie, że uda nam się go pokonać. Istnieje na świecie jeszcze jedna organizacja, która zajmuje się badaniem energii, pozyskiwaniem jej, dla istot z kosmosu. Nie wiedzą, że te istoty są śmiertelnym zagrożeniem dla ziemi i ja wraz z mymi przyjaciółmi, zamierzam tamte istoty powstrzymać, jednak, gdy mgła opadnie, staniecie się widoczni dla ich detektora… Prawdopodobnie odbije mu lekko szajba, od poziomu, jaki nagle dostanie… Czy to na pewno najsłuszniejsze i jedyne rozwiązanie? - zapytała.
- Są jeszcze dwie inne opcje - powiedziała Titania. - Skonsumujesz Kryształowe Serce. Znajduje się w samym środku naszego wymiaru i to ono nadaje kształt i formę wszystkiemu, co widzisz.
- Ale wtedy wszystko się rozpadnie! Stracimy nasz dom…! - tym razem Rhiannon podniosła głos.
- Druga opcja to taka, że skonsumujesz mooinjer veggey. Nie wiem, jak wiele żyć musiałoby zostać poświęconych, aby…
- Dość - Pyrgus splunął. - Nie zamierzam tego słuchać.
- Mgła Mannanana wydała mi się najmniejszym złem. Jestem świadoma tego, że potrzebujemy jej, jednak bez niej wciąż będziemy mogli żyć… i będziemy też mieć gdzie żyć - wyjaśniła Titania.
Alice kiwnęła głową.
- Postaram się w jakiś sposób odwrócić więc uwagę tej organizacji… Od szybkich odwiedzin na waszej wyspie Titanio… - powiedziała poważnym tonem.
- Jeśli wszystko nam się powiedzie - dodała.
- Nie podoba mi się to - Pyrgus pokręcił głową. - Koniec uciekania. Udam się na wzgórzę Snaefell i stawię mu czoła. Jak mężczyzna! - podniósł do góry miecz. - Jeśli umrę, to z honorem. Jeśli jednak zdołam go pokonać, to stanę się bohaterem!
- Pyrgusie, nie. Ryzyko… - zaczęła Titania. Bez wątpienia bezpieczeństwo syna było dla niej jednym z priorytetów.
- Czy to w ogóle możliwe? - Rhiannon zerknęła na Alice. - Czy mógłby dać mu radę? - zapytała z nadzieją, ale dość nieśmiałą. - Widziałaś już, jaki jest szybki i silny…
- Tak… Widziałam… Ale Pyrgus… Jedynie zająłby go. Odwrócił jego uwagę na chwilę. On nie jest istotą, z którą można się mierzyć w honorowym, spokojnym pojedynku. Może i okazałby szacunek. Może i walczyłby uczciwie, ale jego siła, z powodu ilości skonsumowanej energii, jest cholernie potężna… - powiedziała jej w odpowiedzi. a następnie zerknęła na Titanię.
- Nie boję się stawić mu czoła! - rzekł Pyrgus, choć jego mina wskazywała na to, że może to nie była pełna prawda. Zdawał się zaniepokojony, ale to była jak najbardziej odpowiednia i właściwa reakcja.
- Wiemy, mój drogi synu - powiedziała Titania. - Ale my boimy się stracić cię - westchnęła.
- Pójdę skonsumować zaklęcie Manannana, jednak nie wiem co będzie robił w tym czasie demon. Czy nie wedrze się tu i nie spróbuje skonsumować serca. Czy można je jakoś ukryć, schować? - zapytała Alice. - Nie chciałabym, rozumiesz… Przybyć za późno - wyjaśniła.
- Kryształowe Serce to ogromny diament. Ma wielkość mniej więcej ludzkiej głowy - powiedziała Titania. - Jednak obrasta je drzewo. Nie możemy przenieść drzewa. Aż strach pomyśleć, jakie skutki mogłoby to mieć, gdybyśmy spróbowali wydrzeć serce z rośliny - pokręciła głową.
- A w jaki sposób można skonsumować mgłę? - zapytała Rhiannon. - Gdzie jest ta mgła?
- Mgła Mannanana jest utrzymywana przez system kamiennych murów, które znajdują się na całej Isle of Man - odpowiedziała Titania. - To pewnie zajmie trochę czasu, żeby pochłonąć tak duży obiekt, czyż nie? - spojrzała na Alice.
- To zależy… Gdzie znajdują się i ile ich jest… - powiedziała.
- Wyspa nie jest za duża, potrafię poruszać się szybko, w zależności od tego jak sprawnie zdołam się dostać do pierwszych, zapewne tak szybko udam się do kolejnych. Może mój powrót na powierzchnię odwróci też nieco uwagę demona od prób wdarcia się tutaj, jeśli wyczuje, że coś robię, poza jego kontrolą. Nie mogę jednak spotkać się z nim. Powstrzyma mnie - wyjaśniła.
- Pyrgus będzie u twojego boku. Rhiannon też. Pomogą ci - powiedziała Titania. - Ja tutaj muszę pozostać, żeby chronić braci i siostry. Niestety nie są wystarczająco silni, żeby przejść na Ziemię i pomóc wam - westchnęła. - Jest jeden problem z murami Mannanana… Nie posiadamy żadnej mapy - zagryzła wargę. - Nie potrafimy zlokalizować ich wszystkich…
Harper zastanawiała się.
- Może na wyspie istnieje zapis, który o nich mówi. A może tworzą jakiś wzór. Spróbujemy to zlokalizować… Będę potrzebować… Dwóch dób. Potrzebuję, byś wytrzymała niecałe dwa dni Titanio. Myślę, że w tym czasie zdołam wszystko zrobić… Kiedyś dwie doby wystarczyły mi, by oblecieć Europę i uratować siebie i świat przed kontrolą bogów śmierci… Może tym razem nie będzie nawet aż tyle potrzeba - powiedziała.
- Nie powinniśmy więc zwlekać. Musimy się wydostać i znaleźć pierwsze mury. Czy znacie położenie chociaż jednego, czy dwóch? - zapytała.
- Na pewno są przy Injebreck House - powiedziała Rhiannon. - Wiem, bo sama widziałam. To takie niewielkie, niezbyt wyróżniające się murki. Oprócz tego, że są bardzo stare i na takie właśnie wyglądają. Pokrywa je roślinność i mech. Razem tworzą siatkę naciągniętą na całe Isle of Man, i wytwarzają pole, które odbija widzenie nadprzyrodzone. Choć czasami bywają wadliwe - dodała. - Raz na jakiś czas słyszałam opowieści o tym, że ktoś rzucił zaklęcie, które prześlizgnęło się przez radar murów. Jednak za każdym razem było ono dziwne i niestandardowe, kompletnie wyróżniające się od szeroko rozumianych norm. Koniec końców mgła Mannanana nie posiada własnej inteligencji. Jest tylko osłoną, którą można oszukać, jeśli znajdzie się odpowiednią wyrwę.
Alice zastanowiła się. Po drodze z lotniska do Injebreck również widziała takie murki. Zwróciła na nie uwagę, ale wtedy nie podejrzewała, że może kryć się za nimi coś tak znaczącego.
- Dwa dni… spróbuję - powiedziała Titania. - Mogę jednak obiecać tylko tyle, że dam z siebie wszystko - rzekła. - Życie oddam, jeśli będzie potrzeba - w jej oczach zabłysła iskierka determinacji, która skojarzyła się Alice z Pyrgusem. Teraz wyglądali całkiem podobnie.
Harper kiwnęła głową.
- Dobrze. Nie daję słowa, bo jest ono nic warte. Zrobię po prostu swoje, by powstrzymać demona. Może bractwo Trójnoga ma spisane punkty umiejscowienia takich słupków? Skontaktujemy się z nimi - powiedziała. Następnie podniosła się z kolan.
- Mam nadzieję, że to nie będzie nasze ostateczne pożegnanie Titanio… - rzekła uprzejmie.
Królowa zdawała się nie do końca słuchać Alice. Spoglądała w bok. Miała na twarzy wypisane jedno wielkie zmartwienie. I nie było w ogóle dziwne. Posiadała wiele powodów, żeby obawiać się o losy swoje, swoich dzieci, jak i wszystkich mooinjer veggey.
- Uważajcie na siebie - powiedziała wreszcie. - Przyszły ciężkie, trudne czasy - westchnęła ciężko.
- Ale przebrniemy przez nie, jak zawsze, dobra matko - Rhiannon przykucnęła i złapała Titanię za dłonie. - Proszę, nie smuć się - rzekła. - Pobłogosław nas na drogę.
Wróżka spojrzała na córkę z miłością. Chyba nieco ukoiła jej skołatane nerwy. Pochyliła się i pocałowała ją w czoło.
- Niech życie pulsuje w was pełnym blaskiem, a los sprzyja przy każdym kroku - rzekła. Jej słowa zabrzmiały miękko niczym aksamit.
Alice obserwowała ich relację… Nie pamiętała. Nie pamiętała tego, jak jej matka całowałaby ją w czoło w taki opiekuńczy sposób. Próbowała sobie przypomnieć coś, chociaż jedno takie wspomnienie, ale teraz nie mogła. Mimo wszystko, uśmiechnęła się. Słabo, ale jednak szczerze. Zerknęła tymczasem na księcia.
- Kiedy przyjdzie czas, wtrącisz ze mną i swoją siostrą demona do jego więzienia, książę? - zapytała, chcąc dowiedzieć się, czy był gotów walczyć z nią o to ramię w ramię, tak jak to robili zaledwie naście minut temu.
- Tak - Pyrgus powiedział głośno i wyraźnie.
Nie robił żadnych trudnych min. Nie wypowiadał też niepewnych wyrażeń. “O ile tylko zdołam”. “Jeśli dopisze nam szczęście”. “Nie wiem, jednak postaram się z całych sił”. Pyrgus wypowiedział tylko jedno, pojedyncze słowo i włożył w nie całą odwagę, jaką posiadał. A miał jej całkiem sporo. Przypominał żołnierza lub wojownika, który został dobrze wytrenowany przez swoich mentorów.
- Czy macie jeszcze jakieś pytania? - Titania chciała wiedzieć. Brzmiało to jak wstęp do pożegnania.
- Co uczynić, gdy zdołam skonsumować energię mgły i zamknę ją we łzie? - zapytała Alice, bo w sumie tego Titania nie objaśniła.
- Podać ją Rhiannon. A następnie udajcie się na Snaefell. Jeżeli tylko będę posiadała wystarczająco siły, to na krótki moment zstąpię tam z tyloma mooinjer veggey, ile będę w stanie przenieść.
- To w takim razie ty, matko, rzucisz zaklęcie! - Rhiannon spojrzała błagalnie na Titanię.
- Chciałabym cię w tym wyręczyć, moja kochana - westchnęła. - Jednak miej na uwadze, że to ty będziesz miała przy sobie Łzę Mizara, a ja wykorzystam dużo mojej siły na ochronę naszego domu, a potem przeniesienie mooinjer veggey. Nie jesteś już dzieckiem. Moja moc z każdym rokiem obniża się, a twoja wzrasta. Kiedyś będziesz musiała zająć moje miejsce. Może nawet za dwa dni.
Rhiannon pokręciła głową. Jej oczy zaszkliły się.
- Nie chcę nawet o tym słyszeć - brzmiała tak, jak gdyby brakowało jej powietrza.
Śpiewaczka kiwnęła głową. Pamiętała obraz, na którym wróżki śpiewały nad jeziorem.
- Musimy wybrać miejsce, w którym zostanie uwięziony, czy to wybierze się samo podczas zaklęcia? - zapytała.
- To jest część zaklęcia - powiedziała Titania. - Zaklęcie wiążące. Choć ten opis nie do końca oddaje istotę rzeczy. Jest nią wymazanie wszelkiego przeznaczenia danej osoby. Te zielone sznury co prawda unieruchomią go, ale ich głównym celem jest wpłynięcie na los daemhana. Kiedy zostanie ustalone, że ma zostać zapomniany, bezczynny i porzucony samemu sobie, odpowiednie miejsce samo powstanie - wyjaśniła. - Zazwyczaj znajdzie się na przestrzeni o wielkiej mocy. Ostatnim razem było to centrum świątyni Mizara i Phecdy, natomiast tym razem będzie to najprawdopodobniej sam szczyt najwyższego wzniesienia na Isle of Man, góry Snaefell.
Alice kiwnęła głową. Musiała zapamiętać, by sprawić by nikt, nigdy nie zdołał wejść do tego miejsca i przełamać go. Wiedziała, że IBPI dostanie się na wyspę i wiedziała, że będą szukać źródeł Fluxu… Jak więc mała ich od tego odwieść? Jak strzec więzienia Duncana… Najwyraźniej z jakiegoś powodu nie mógł zostać uśmiercony, skoro wróżki ponownie zamierzały go po prostu spętać.
- Czemu nie można go unicestwić? - zapytała, bo to ją w sumie zastanawiało.
- A można? - zapytała Titania i spojrzała na nią z zaciekawieniem.
- Ja… - Pyrgus znowu podniósł do góry miecz. - Ja na pewno zdołam…
- Kochany synu, jesteś potężnym wojownikiem, ale Alice już wspomniała, jak tragicznie wielka i nieczysta jest siła daemhana.
- Nie posiadamy magii śmierci, nie potrafimy zabijać - Rhiannon rzekła, spoglądając na Alice. - Jesteśmy stworzeni z życia i losu. Sama walka jest wbrew naszej naturze. Pyrgus jest wyjątkiem.
 
Ombrose jest offline