Drzwi za uciekającymi strażnikami zamknęły się i bohaterowie pozostali sami w dużym pomieszczeniu. Na stole, wokół którego leżały powywracane krzesła, leżały ciśnięte w pośpiechu karty i kilka kubków z winem. Wąskie, małe okienka pozwalały wyglądnąć na dziedziniec. Stajnie płonęła, zasnuwając pole widzenia dymem, szarpanym na wszystkie strony przez wzmagający się wiatr. Od strony bramy słychać było krzyki i odgłosy walki. Zaczęło padać. Jak na razie strażników, którzy opuścili budynek nie było nigdzie widać. Drugie drzwi, przez które można było przejść, prowadziły do mniejszej sali, pozostawionej przez ogłoszony alarm w podobnym rozgardiaszu co większe pomieszczenie. Okna od tej strony wychodziły na znajdujący się poniżej zamku las.