Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2019, 12:22   #44
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Post napisany wspólnnie

Wszyscy. Loch.

- Myślę, że najlepiej zapytać o Doneda Razora przy szynkwasie. Proponuję, aby Tanyr wszedł pomiędzy nas, tak powinno być najbezpieczniej. - zaczął Piwny Rycerz wodząc powoli po pomieszczeniu i siedzących przy stołach gościach.
Goryl siedział sam przy stoliku w rogu i podjadał owoce, których miał dość dużo. Trzech ludzi przy stoliku obok zajętych było jakimiś papierami. W innym rogu siedziały dwie czarnowłose kobiety, które z wyglądu miały bardzo bojowy charakter, a w połączeniu z tym co miały na stole... Gdy jedna z nich spojrzała na nowoprzybyłych, Zevran dyplomatycznie kontynuował rozglądanie się, nie dając się przyłapać na gapieniu się. Przy kolejnym stoliku para khajiitów i kobieta coś palili. Do tego goście pod ścianą po lewej, którzy spokojnie coś jedli. Były jeszcze osoby w głębi pomieszczenia, ale mieszały się ze sobą i z tej odległości ciężko było przyjrzeć im się dokładnie. Na jednej ze ścian widać za to było cztery tajemnicze zasłony, w różnych kolorach.
- Chyba, że wolicie dla bezpieczeństwa zostać tutaj przy wyjściu, a jeden z nas podejdzie i zapyta o Razora? - dodał Zevran odwracając wzrok na towarzyszy.
- Zajmijmy jakiś stolik - zaproponował Tanyr - a Sher może rozpytać o Doneda.
- Zgoda. Ja najlepiej się tu odnajdę, choć to miejsce zupełnie nie wygląda mi na karczmę, jakie mamy w Amaraziliji - odparł Sher i powoli ruszył w stronę lady po drugiej stronie pomieszczenia.
Zevran powiódł wzrokiem za Khajiitem.
- Brzmi sensownie - powiedział do reszty, po czym ruszył do jedynego wolnego stolika, który znajdował się tuż przy nich. Zajął jedno z miejsc, obracając je jednak nieco, tak aby móc wygodniej śledzić poczynania Shera.
Tanyr usiadł na sąsiednim krześle, a Novio rozłożył się na podłodze przy nogach maga.
Kaelon zajął wolne miejsce. Pozostawiając obserwację Shera Piwnemu Rycerzowi, rozejrzał się po otoczeniu, dając okazję swoim elfim oczom do popisania się.
Sher bez problemów dotarł do baru, gdzie zagadał do stojącej za ladą osoby.

Tymczasem do ich stolika podchodziła atrakcyjna kobieta w krótkiej i dość wyzywającej sukience.
- Witam panowie - powiedziała zbliżając się do drużyny i puszczając z ust dymka z palonego przed chwilą zioła.
- Wrrrrrr - Novio dał wyraźnie znać, że nie podoba mu się ta osoba, a słysząc jego warczenie kobieta natychmiast się zatrzymała.
- Jak pies... - zaczęła dość spokojnie, - To może porozmawiamy na osobności? - zaproponowała, kierując swoje tajemnicze spojrzenie na Zervana.
- Spokój, Novio - powiedział Tanyr. - Dostaniesz co innego na obiad. - Poklepał psa po łbie.
Kaelon początkowo nawet wstał od stołu, gdy zbliżyła się do nich tajemnicza postać. Chcąc pozostawić w miarę dobre wrażenie, uprzejmie skinął panience głową.
Zevran zmierzył dokładnie wzrokiem tajemniczą kobietę. Była ona dość blada jak na rezydenta słonecznej Amarariliji, ale za to szczupła i bardzo ładna.
- Nie jestem pewien czego można chcieć od trójki handlarzy z północy i Khajita, którzy nie mają planów aby zabawić w tym miejscu zbyt wiele czasu… - odpowiedział uśmiechając się uprzejmie i opierając się jedną ręką o blat stołu.
- No właśnie zabawić się - odpowiedziała kobieta, zalotnie kładąc jedną dłoń na swojej talii. Zmrużyła swoje błyszczące tajemniczym blaskiem oczy, patrząc na Zevrana podejrzliwie.
- Jeśli nie o to chodzi, to panowie w jakiej sprawie? - spytała podejrzliwie.

Ale zanim ktokolwiek zdołał jej odpowiedzieć:
- Hej drużyna! - z środka sali zawołał Sher i machnął do nich ręką aby podeszli. Stał obok kanapy w głębi sali, na której do niedawna siedziało troje osób. Między innymi wstał z niej raczej starszy już człowiek i z zadowoleniem spojrzał w stronę drużyny.
- Ach, panowie do pana Razora? Przepraszam panów najmocniej - zreflektowała się szybko kobieta, - zapraszamy zapraszamy - dodała od razu, kłaniając im się nieznacznie i gestem obu rąk zapraszając drużynę w głąb sali.
Tanyr podniósł się.
- Novio, idziemy - powiedział, po czym ruszył w stronę Shera.
- Wygląda na to, że faktycznie do tego Pana… - odparł z uśmiechem Piwny Rycerz również podnosząc się z miejsca. - ...być może jak załatwiamy swoje sprawy spotkamy się ponownie... - dodał do kobiety przechodząc obok niej i puszczając jej oko, po czym zanotowawszy jej uśmiech zadowolenia, skierował się w stronę kanapy, którą wskazał im Sher.
- Z przyjemnością - odpowiedziała z entuzjazmem.
Kaelon szedł na końcu grupy, starając się mieć na baczności na tyle, na ile pozwala mu jego percepcja. Wróg mógł czaić się wszędzie, przy każdym stoliku.

Gdy Tanyr, Zevran, Kaelon i niezadowolony Novio dotarli do centrum Lochu, starszy pan wyminął już kanapę, wychodząc im na spotkanie.
- Witajcie panowie, witajcie - powiedział uprzejmie.
Mężczyzna miał już swoje lata, o czym świadczyły jego siwizna i zmarszczki, ale widać było, że starcza niedołężność nie ma go w zasięgu swojej ręki.


- Panowie są kurierami od Hantrela, jak mniemam? - zagadał dla pewności.
- Zgadza się, termin dochowany, a przesyłka cała. - odpowiedział z uśmiechem Piwny Rycerz odwracając się do Tanyra i wskazując na niego. Zagadał szeptem do maga, nachylając się w jego stronę, po czym wrócił wzrokiem na Doneda, racząc go cały czas uprzejmym uśmiechem.
- Załatwimy wszystkie interesy - powiedział Tanyr - i możemy wracać do nas.
- To chwilę zajmie, ale nie musimy się spieszyć - odparł spokojnie Doned. - Choć faktycznie, przejdźmy lepiej do rzeczy. Macie dla mnie kuferek? - powiedział z nadzieją.
- Tak... ale może byśmy znaleźli jakieś bardziej zaciszne miejsce? - zaproponował Tanyr. - Mieliśmy po drodze pewne... przygody.
- O, chętnie posłucham. Ale tutaj nigdy nic się nie dzieje, wszyscy godni zaufania - odparł spokojnie mężczyzna. - Zrol i Zrock są właścicielami - Doned wskazał nieznacznie khajiita stojącego za nim, oraz drugiego za ladą. Obaj byli dobrze zbudowani i podobnie jak Sher pochodzili ze szczepu tygrysa. - Vern i Ołłkaa dostarczyli część towaru który zabierzecie - tym razem wskazał na parę siedzącą przy stoliku tuż obok, którzy raczyli się winem i aromatycznymi fajkami. - A moje panie... dotrzymają nam towarzystwa - uśmiechnął się nieznacznie.
Jego ostatnie zdanie rzucało nieco światła na obecność kobiet w tym miejscu, które nie były przecież khajiitkami.
- Najmocniej przepraszam - powiedział cicho Kaelon i omijając towarzyszy za ich plecami przeszedł kilka kroków, kierując wzrok w stronę siedzącej na kanapie białowłosej kobiety. Nikt nie zwrócił na to jakiejś specjalnej uwagi.
- Może zaczniemy od tego... - Tanyr podał list od Hantrela.
Doned przyjął list i spojrzał na kopertę z bliska - z bardzo bliska, gdyż podstawił ją sobie pod nos.
- Dziękuję, poznaję pieczęć Edmunda - odpowiedział, otwierając list.
Zaraz potem ustawił się półbokiem, aby złapać więcej światła od kominka i przeczytał list trzymając papier parę centymetrów od twarzy.
Przypomniało to niektórym słowa Edmunda, jakoby Donedowi wzrok już trochę niedomagał.

- Wszystko się zgadza... Prawie. Gdzie piąty konwojent? - spytał o Delamrosa.
- Uciekł - odparł Tanyr. - Podczas rejsu napadli na nas piraci - mówił dalej mag - i, jak się okazało, wspomniany konwojent dla nich pracował. Gdy piraci zostali pokonani, to wyskoczył, w ślad za nimi, za burtę.
Mężczyzna słuchał uważnie, jednak z wyraźnym niepokojem.
- Więc Edmund średnio się spisał dobierając waszą ekipę. Przynajmniej jeśli chodzi o tego jednego - skomentował. - Ale poradziliście sobie, dobra robota. Ufam, że dostarczycie więc kuferek z powrotem? - powiedział z nadzieją, przyglądając się drużynie.
- Skoro raz nam się udało, to pewnie i drugi raz się powiedzie - odparł Tanyr. - Wiemy już, czego możemy się spodziewać.
- Dokładnie. A zdrady już nie doświadczymy - poparł go Sher.
- Bez obaw, potrafimy się uczyć na błędach, przesyłka będzie bezpieczna w naszych rękach - zapewnił Zevran spoglądając badawczo na współpracownika Hantrela. Zauważył, że oczy Doneda zdawały się być dziwnie pozbawione wyrazu, ale ogólnie po mężczyźnie widać było, że bardzo zależy mu na przesyłce. Słysząc zapewnienia konwojentów, odetchnął z ulgą.
- No dobrze. Zatem... Najlepiej będzie jak zajmę się już pakowaniem - uznał spokojnie. - Poproszę skrzynkę.
Tanyr podał Donedowi przesyłkę.
Mężczyzna spojrzał uważnie na szkatułkę. Była dokładnie taka, jak wtedy gdy dał im ją Hantrel i zupełnie nie widać było, że ktoś ją otwierał, czy coś innego przy niej majstrował.
- To ten wyjec - skomentował Razor. - Ona tak wyje gdy ją się trzyma otwartą - wyjaśnił, co rzucało nieco światła na alarm jaki podniósł się wtedy na statku.
- Będę musiał ją co jakiś czas zamykać. Wzrok mam już zmęczony i nie chce aby mi jeszcze na słuch padło - dodał, odwracając się w lewo i ruszając powoli przed siebie, pomiędzy drużyną a kanapą.
- Wino i jedzenie dla panów kurierów. Na mój rachunek - zwrócił się do mijanego khajiita, będącego współwłaścicielem Lochu.
- Zapraszam panowie, odpocznijcie czekając na mnie. Kanapa jest wygodna, a panie... - namierzył wzrokiem siedzącą na kanapie białowłosą kobietę, drugą która już wcześniej do nich zagadała, oraz trzecią stojącą za plecami zgromadzonych.
- Panie dotrzymają wam miłego towarzystwa - polecił im, a zaraz potem przeszedł poza zieloną kotarę, znikając wszystkim z oczu.
 
Mekow jest offline