Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2019, 21:19   #17
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Spróbujmy jednego z nich wziąć na spytki. Golicha nie żyje. - Wydusił z siebie Septimus przez zaciśnięte gardło i spróbował zatamować krwawienie stwora, którego sam powalił.


Pionowe źrenice czerwonawych oczu nagle otworzyły się. Potwór oddychał szybko i ciężko. Przeszyty na wylot mieczem, wykrwawiał się na śmierć w błyskawicznym tempie. Zanim wyzionął plugawego ducha, wrzasnął na Septimusa klątwę w swoim języku. Dźwięk przedśmiertnego, zgrzytającego jak stal wrogiego głosu sprawił, że Kryseańczykowi ciarki przebiegły po grzbiecie.

Tyberiusz odetchnął głeboko, rozglądając się wokół nieco zamglonym spojrzeniem. Zaczął strzepywać juchę zwierzoludzi ze swojego kiścienia, spoglądając w stronę martwego krasnoluda.

- A co go do cholery zabiło, jakieś czarnoksięstwo chyba? - mruknął. - Przynajmniej problem jego udziałów w łupach odpada... tak, racja, dobrze by było jednego z tych gagatków żywcem wziąć a ja zobaczę co mają przy sobie… a i może im uszy poobcinajmy żeby był jakiś dowód żeśmy robotę wykonali. - Wyszczerzył się, przysiadając przy jednym z zabitych potworów.

Spośród rynsztunku wszystko poza hełmem dowódcy było ekwipunkiem zdobycznym, zgrabionym przez potwory z poległych Aurańczyków. Na pierwszy rzut oka pokonani nie mieli za wiele, a to, co mieli - oszczepy, broń jednoręczną, poznaczone waszymi ciosami tarcze, płócienne linothoraxy oraz hełmy, w tym pięć otwartych i jeden zamknięty - było raczej w stanie pozostawiającym przynajmniej trochę, jeśli nie wiele do życzenia i Tyberiusz musiał się dokładnie temu uzbrojeniu przyjrzeć, żeby znaleźć coś odpowiadającego jakością temu, co mogliście kupić w Turos Tem. Z drugiej strony nie byliście na tyle majętni żeby móc pozwolić sobie na wybrzydzanie… Dwa spośród oszczepów sprawiały wrażenie wyważonych i odpowiednio naostrzonych. Podobnie jeden topór i jeden z otwartych hełmów. A błyskotki, złoto...? Tyberiusz zdarł z szyi pokonanego przywódcy naszyjnik z kłów różnej długości, który mógł być warty kilka dziesiątek złotych słońc, ale nie więcej niż pięćdziesiąt. To wszystko. Poza tym poległy miał jeszcze przy pasie róg do picia o pojemności większej niż objętość głowy niejednego Kryseańczyka, ale niestety prawie pusty. W środku śmierdział kwaśnym winem. Ludzka chciwość przypomniała Tyberiuszowi o przedmiotach poległego Golichy, ale jego rynsztunek był tak charakterystycznie krasnoludzki, że w razie obrabowania zwłok zbrojny obawiałby się ponownego spotkania z Herkulesem i jego kompanią...

Flor obserwował dokładnie pole bitwy, skupiony rozglądał się, a w tym samym czasie rozmowy toczyły się w tle. Chciał się upewnić, że nie grozi im chociażby nagłe pojawienie się jaszczurogłowego osobnika. Omijał wzrokiem Golichę. Pogodził się z myślą, że nie odnajdzie rzuconego sztyletu, a po kilku głębokich oddechach zwrócił się w stronę kompanów:

- Nieźle. Jak na pierwszy raz… - uśmiechał się lekko Flor. Ciągle ciężko oddychał, splunął krwią. Jego oczy wciąż szukały zagrożenia.

- No nieźle, pytanie ilu tych orków to się jeszcze kręci… może odpocznijmy chwilę zanim zaryzykujemy wejście do środka. - Tyberiusz po odcięciu uszów orkom zajął się oglądaniem ich ekwipunku. - Większość co mają to złom, ale parę rzeczy się nadaje - dodał zakładając sobie na głowę otwarty hełm.

- Złom złomem, ale jeśli coś się nadaje, można to potem sprzedać, zobaczymy ile nam miejsca na osiołkach zostanie. Brodacza dorwała jakaś paskudna tutejsza magyia. - Septimus splunął przez ramię. - Mnie też prawie dopadło, ale mniej oberwałem. Nie ma chyba co czekać. To pewnie był patrol, jak się zorientują, że go nie ma, zacznie się rwetes. Tak se myślę, że można ich ciała zmaltretować i rzucić pod drzewo, jeśli wiedzą co tu się dzieje, może pomyślą że ich jaka klątwa dorwała, bo żywych to chyba nie mamy tu żadnych. - Stwierdził były zwiadowca, i wziąwszy do ręki topór, zaczął obuchem wprowadzać plan w życie, starając się nie otwierać ran, a bardziej miażdżyć i łamać kości trupów.

- Myślę, że nasze bezpieczeństwo zależy również od kondycji naszych tragarzy - powiedziała Kwinta głaskając swojego osiołka - nie widzę powodu aby obciążać Ferdynanda takim szmelcem, którego znajdziemy na naszej drodze pewnie jeszcze wiele. Ograniczmy się lepiej do poszukiwania wartościowej zdobyczy.

- Tym chyba nie pogardzimy, podoba ci się? - Tyberiusz pokazał Kwincie znaleziony przy orkach naszyjnik z kłów.

Flor wbił wzrok w Septimusa. Przez dłuższy moment zawiesił wzrok na machającym toporem mężczyźnie gdy otrząsnął się nagle i powoli usiadł na ziemi. Uspokoił oddech, przestał nerwowo sie rozglądać. Grymas bólu na jego twarzy mieszał się z wykrzywionym uśmiechem.

- Nie wiem jak wy, ale ja bym musiał chwilę odsapnąć, nabrać sił… - mężczyzna ponownie wyglądał jakby odpłynął i wpatrywał w jakiś bliżej nieokreślony punkt zawieszony w głębi lasu Viaspen.

- Chyba mam jeszcze wino.. Kto się skusi? - zapytał Flor pozostałych, spoglądając im na zmianę prosto w oczy. Wciąż trzymał w ręku broń. Kiedy się zorientował, zerknął w dół i odłożył ostrza do pochwy, uprzednio wycierając oręż z krwi o poły płaszcza.

- Na przyszłość trzeba się jakoś zabezpieczyć przed magią. Golichę chowamy, czy spróbujemy odnaleźć Herkulesa i dostarczyć ciało? - Septimus też zdecydował się pożywić po oczyszczeniu ostrzy i schowaniu ich. - Jeśli inne stwory pomyślą, że to magia je dorwała, może nie będą zbierać ciał ani ekwipunku. Zobaczymy jak mamy się z jukami, kiedy będziemy opuszczać to miejsce.

Kwinta szybkim ruchem sięgnęła po wyciągany w jej stronę naszyjnik i jednocześnie dla odwrócenia uwagi pocałowała Tyberiusza w brodę. Głupio to trochę wyszło bo chciała w policzek ale nie sięgnęła a nie chciała podskakiwać.

- Nie ma co się wygłupiać i nosić truchło po lesie latem, ani się nie obejrzymy a nam zaśmierdnie - odpowiedziała Kwinta zapinając sobie naszyjnik pod tuniką.

- Najwyraźniej mamy do czynienia z jakąś plugawą magia… - rzucił Flor z przestrachem patrząc w stronę Golichy. Postarał się teraz nie myśleć o tym co widział, zajął się posiłkiem co chwila popijając łapczywie winem.

- Zabezpieczyć, mówisz? Nie sądzę żebyśmy mieli pojęcie z jaką sztuką magiczną mamy do czynienia, więc niełatwo będzie znaleźć coś co nam pomoże.. Szlag, przydałby się teraz ktoś, komu nie obce są czary i alchemia.. - odpowiedział Flor na stwierdzenie Septimusa. - A krasnoluda lepiej nie dotykać. Tak myślę.. - rzucił sucho przed kolejnym łykiem alkoholu.

- Tak czy inaczej pochować go trzeba, inaczej się nie godzi - wtrąciła się młoda Kryseanka, której mieszane pochodzenie było widoczne już na pierwszy rzut oka - ewentualnie dla bezpieczeństwa możemy wykopać dół i zepchnąć tego tam - zrobiła głową gest w stronę Golichy- dla grobu za pomocą jakiegoś kija i zasypać go kamieniami, żeby potwory nie rozwłóczyły ciała i wtedy wilk będzie syty i baran cały.

- Niby, ale zaczną szukać kogoś, kto był w stanie usypać kopiec. Ale i tak to najrozsądniejsze. - Zwiadowca rozejrzał się dookoła za kamieniami. Jedna rzecz coś zaproponować, co innego wykonać, jeśli zabraknie materiałów.

- Nie ma to jak napić się po dobrej bitce - Tyberiusz przeciągnął się wycierając usta z wina. Kwestia pochówku krasnoluda wydawała mu się obojętna. - Nie walczyłem nigdy z takimi stworami ale giną tak samo jak ludzie. Znalazłem jeszcze jeden dobry hełm i topór, ktoś z was chce?

Na propozycję Tyberiusza Flor podniósł głowę i rzekł:

- Daj ten topór. - wyciągnął rękę po broń.

Nawet znająca język krasnoludzki Kwinta niewiele wiedziała o zwyczajach pogrzebowych brodatego ludu, od wieków wykazującego tendencje raczej izolacjonistyczne z powodów, które zaginęły w odmętach historii. Pożegnanie zmarłego było bardzo intymną ceremonią, zarezerwowaną tylko dla najbliższej rodziny. Zawsze kiedy okoliczności na to pozwalały, odbywało się ono w głębokich katakumbach podgórskich fortec, rzadko opuszczanych przez ich mieszkańców. W imperium pożądaną przez was wiedzą mogła dysponować jedna z Szarych Sióstr Calefy, bogini zwanej Panią Fortuny i Matką Żałoby zarazem, której symbolami było koło o siedmiu szprychach i zaćmione słońce. Zresztą nawet najgłębsza znajomość menirskiej kultury nie zmieniłaby faktu, że nie byliście obecnie w stanie zapewnić godnego pochówku jakiemukolwiek Kryseańczykowi czy krasnoludowi, a co dopiero doświadczonemu krasnoludzkiemu wojownikowi. Dlatego musieliście znaleźć jakiś kompromis. Wyrazem najlepszych intencji przy tak ograniczonych środkach było zawinięcie w całun, pochowanie w pełnym rynsztunku, krótka modlitwa, oznaczenie miejsca spoczynku i powiadomienie bliskich o śmierci. Kłóciło się to jednak ze spostrzeżeniami Septimusa, być może celnymi. Rozważając wszelkie kwestie związane z improwizowaną ceremonią pogrzebową przypomnieliście sobie nagle o skrywanej przez Golichę pod zbroją purpurowej, aksamitnej sakiewce, dziwnie nie pasującej do reszty ekwipunku pragmatycznego weterana...

- Jak chcecie to możemy go ładnie pogrzebać, lepiej żeby jakieś krasnoludzkie upiory nas nie prześladowały - wzruszył ramionami Tyberiusz, kwitując dyskusje na temat pochówku. Przy okazji miał zamiar sprawdzić sakiewkę krasnoluda.

- Ubicie sześciu orków to chyba za mało byśmy złoto dostali, może zapalić ognisko przy wejściu i ich ogniem wykurzyć? - zaproponował.

Flor ważył w ręce toporzysko, a kiedy podniósł wzrok i przeniósł go na Septimusa, rzucił:

- To jak, bierzemy się za ten pochówek? Będzie z głowy... - zapytał towarzysza.

Mężczyzna skinął głową w odpowiedzi. - Nie ma co zwlekać. Jeśli miał przy sobie coś osobistego, można spróbować później to oddać Herkulesowi, jakoś nie chciałbym mieć z tym brodatym na pieńku. - Rzucił Septimus, zabierając się za zbieranie kamieni. - Niech ktoś pilnuje, żeby nas znowu jakiś patrol nie zaskoczył w międzyczasie. - Dodał jeszcze i rzucił się w wir pracy, by zapomnieć o oglądanej niedawno agonii Golichy.

Kiedy Septimus i Flor wzięli się za pochówek krasnoluda, Tyberiusz wysypał zawartość sakiewki Golichy. Prócz brzęczących monet, których zbrojny spodziewał się znaleźć, znajdowała się tam również niewielka tabliczka woskowa razem ze stylusem, biała chusteczka i dwa zwinięte pergaminy. Rzuciłeś szybko okiem na każdy przedmiot. Na wosku rysikiem naniesiono podobiznę dojrzałej kobiety o tireneańskich, szlachetnych rysach. Biała chusteczka w jednym z rogów miała wyhaftowane inicjały “G.T.”. Pierwszy z dokumentów wydawał się być krótkim, już nieważnym zaproszeniem na ucztę organizowaną przez władcę Türos Tem, a drugi potwierdzeniem zamówienia na jakieś towary.

- Jakieś dokumenty handlowe, zobacz Kwinta to bardziej twoja działka - Tyberiusz pokazał zdobycz awanturnicy.

Kupującym był nie Golicha (nawet nie zdążyliście poznać imienia krasnoluda kryjącego się za tą ksywką), a... Gundus Tarcalus. Nie znaliście go, nawet nie obił wam się o uszy. Na dokumencie brakowało specyfikacji, co właściwie zostało zamówione, ale opłacone z góry towary miały być gotowe do odbioru jutrzejszego dnia na forum Türos Tem. Czyli zaraz obok karczmy, w której się zatrzymaliście na noc. Dostawcą zaś był Aeropos Karanos, kupiec mieszkający w cieniu fortu. Tyberiusz nieraz słyszał to imię z ust swego byłego pana. Aeropos był mistrzem lokalnej gildii kupieckiej i bezpośrednim zwierzchnikiem Darosa Thenesa...

Flor z miejsca ruszył w poszukiwaniu najlepszego miejsca na wykopanie dołu, do którego będzie można złożyć ciało. Mężczyzna na odchodne rzucił w stronę kompanów:

- Mam nadzieje, że mamy łopatę! Kwinta?

- Kopczyk się szykuje, trza będzie po prostu więcej kamieni. Ja łopaty nie wziąłem, a tutaj rękoma się niewiele zdziała. - Sapnął zwiadowca, zrzucając kolejny kamień na rosnący stosik. - Pochowajmy go, obejdźmy strukturę dookoła, może jest jakieś inne wejście, a potem trza będzie tam pewnie wejść i zobaczyć z czym mamy do czynienia.

Kwinta siedziała na gałęzi drzewa machając nogami i obserwowała okolicę.


- Nie pozostaje nam więc nic innego niż tylko podjąć decyzję czy wolimy się użerać z tymi śmierdzielami, czy odebrać gotowy towar… i zwrócić go właścicielowi w zamian za uczciwy procent. W sumie byłoby to łatwiejsze i prostsze zajęcie i profit pewniejszy.

Tyberiusz podrapał się w zamyśleniu po brodzie.

- No Ruda, niezły pomysł tylko po co mamy się dzielić czymkolwiek z tymi zadufanymi dupkami z gildii kupieckiej? Weźmy wszystko, sprzedajmy i się podzielmy! Ale rozumiem, że jeszcze nie chcecie wracać, dobrze nam idzie więc jeszcze paru orków ubijemy? - Spojrzał na Flora i Septimusa.

- Póki co, to nic nie zdziałaliśmy, zabiliśmy pare stworów, tyle co nic. - Żachnął się Septimus. - Co do tych świstków, wszystko pięknie, ale któremuś się chyba wymsknęło coś o tym, że Golicha może nie dożyć powrotu, jeszcze przy Herkulesie. Już widzę, jak próbujemy mu wytłumaczyć, że jego towarzysz, jeśli nie członek rodziny, klanu, czy co oni tam mają, padł od plugawej magii, a my zamówione i opłacone przez niego towary, żeśmy tak wzięli po prostu, nie wiedząc, że to zapewne jego, w twierdzy też nikt nas nie okrzyknie krasnoludobójami, którzy rabują poległych, którzy im zaufali i się z nimi zaciągnęli. - Zwiadowca splunął przez ramię. Mógł dorabiać jako złodziej, ale tym bardziej zdawał sobie sprawę, jak niektóre sprawy mogą napsuć krwi. Z drugiej strony, gdyby odebrać towar przez kogoś podstawionego i sprzedać gildii, mogłoby to mieć ręce i nogi, ale nad tym miał zamiar jeszcze pomyśleć.

- W sumie masz rację, chociaż towar miał odebrać Tireaneńczyk a nie krasnolud, więc jak odbiorą go ludzie nie będzie aż takiego zdziwienia. Zresztą drogi teraz trudne, towar na nas trochę poczeka. - Wzięła głęboki oddech po czym kontynuowała - Inna sprawa że pchać się do tej kopuły jak świnie na rzeź mi się nie widzi, póki nie wiemy ilu tam jest tych śmierdzieli. - Wypadałoby się zaczaić, poobserwować, zobaczyć ilu ich wchodzi, a ilu wychodzi, a na końcu jakiegoś śmierdziela przesłuchać.

- Niech będzie w takim razie dość tego gadania, zobaczmy gdzie są tu wejścia. - odparł gotowy do dalszej drogi Tyberiusz.

Flor przytaknął Tyberiuszowi:
- Nie ma co czekać, nie wiadomo czy odgłosy walki nie zostały usłyszane przez podobną grupkę tych zwierzoludzi. Prowadź. - zabójca przyłączył się do towarzysza wpatrując włazu w kopule.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 09-06-2019 o 21:43. Powód: Dodatek do rozmowy
Plomiennoluski jest offline