Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2019, 00:53   #18
Rozyczka
 
Reputacja: 1 Rozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputacjęRozyczka ma wspaniałą reputację
Dziedziniec zigguratu
Legowisko zwierzoludzi gdzieś w lesie Viaspen
Nauridras, 8 Pendaelen 381 Roku Imperialnego

- Clepsina wracaj wszystko gra. - Mucius poinformował kobietę.

Nie mając zamiaru czekać tu dłużej niż trzeba, Clepsina wspięła się znowu na górę.

- Mamy coś dla niego zrobić czy coś? - spytała.

- Nie zwijamy się stąd lepiej. Za jakiś czas zorientują się, że świecące zniknęło. Proponuje dla zmyłki iść przez chwilę w inną stronę. A jak tylko znikniemy mu z oczu gwałtownie skręcić z powrotem na nasz dotychczasowy kurs.

- Racja, ruszajmy - poparł kompana Gajusz.

- Prowadź więc - rzekł Atrius.

Początkowy kierunek jaki obrał Mucius stanowił północny zachód. Niby w stronę cel z więźniami. Tchórzliwy kopacz rowów uznał to za kierunek który koboldów dziwić nie powinien. Gdy tylko zniknie im z oczu chciał skręcić na południowy zachód.

Koboldzi rozkazodawca lustrował was czujnym, podejrzliwym spojrzeniem, kiedy schodziliście z piramidy. Jeden z kurduplowatych stworów zaczął węszyć na czworaka, blisko posadzki. Wskazał przełożonemu ślad krwi prowadzący do otwartych drzwi. Patrolujący rozszeptali się nerwowo w swoim psim języku. Ruszyli pokracznie w stronę stróżówki i celi, które niedawno odkryła Clepsina. Wy zaś obeszliście ziggurat dookoła i stanęliście przed kamiennymi schodami prowadzącymi na sam szczyt świątyni. Spodziewaliście się podniesienia alarmu przez patrol. Nie mieliście za wiele czasu do stracenia. Niestety pochodnia niesiona przez Gajusza powoli się dopalała.

Mucius przewiesił sobie tarczę przez plecy.

- Proponuje niezwłocznie dać dyla w ten tunel. Zaraz będzie alarm nie mamy dużo czasu. - widać jednak było, że Mucius nie wybierał się tam pierwszy.

- A co powiemy patrolowi? Że nam się drogi pomyliły? Jak chciałeś uciekać tunelem, było nam iść do stróżówki od razu - prychnęła Clepsina. - Zróbmy lepiej te dwa kroki do przodu i pójdźmy przez te drzwi obok. Tak mamy przynajmniej szansę nie wpaść na koboldy.

- Ten tunel obok nas mam na myśli. - wskazał na wejście znajdujące się tuż obok nich. - Możemy też to nazwać przejściem czy wejściem. Przecież nie chcę uciekać tunelem który gdy to widziałem stanowczo sprawdzałem jako drogę ucieczki. Ostatnio spaliłem część swojego odzienia. Kończy się nam światło. Więc teraz czas by oddał go trochę również ktoś inny. - ślepia małego tchórza skierowały się na Vatię.

- Może mam od razu wszystko zdjąć? - odparła oburzona piękność. - Weźmy jedną z ich kadzielnic. Albo chociaż olej z niej.

- W innych okolicznościach przystałbym na to bez wahania. - powiedział z powagą Mucius. - Obecnie rozpałka to niestety wyższa konieczność.

Piękność prychnęła tylko, odrywając od sukni kawałek odzienia.

- Niech już będzie - rzekła, podając go mężczyźnie.

Mucius dołożył ten kawałek materiału by powstrzymać dogasanie pochodni. Następnie delikatnie zajrzał do kolejnego pomieszczenia. Patrząc pod nogi i wzdłuż ścian. Po tym jak się z nim ogólnie zapoznał.

Niestety intencje Muciusa zostały powstrzymane przez... zakluczone drzwi. Ich wyważenie z kolei mogło okazać się zbyt hałaśliwe. Nie chcieliście ryzykować ściągnięcia uwagi koboldziego patrolu.

- No dobra starczy tego mojego kręcenia się. Teraz niech ktoś inny poprowadzi. Radzę się pośpieszyć, koboldy poszły w stronę celi.

- No to już po cichej ucieczce - warknęła rozgniewana na bogom ducha winne drzwi Clepsina.

- Jak do tej pory wszystko tu jest w miarę symetryczne, więc pewnie jak się obrócimy i ruszymy dalej, znajdziemy kolejne drzwi. Może będą otwarte. Albo wespniemy się na piramidę. Tamte koboldy jakoś tu przecież weszły - zaoferował Atrius.

- Zróbmy tak, chodźmy na drugą stronę - przytaknął grabarz.

- Zgoda byle szybko. - potwierdził Mucius.

- W drogę - przytaknął Gajusz.

Doszliście do dwóch par podwójnych drzwi położonych względem siebie prostopadle. Krwawy ślad prowadził pod tymi prowadzącymi “na południe”. Cisnęły wam się na usta przekleństwa. Zarówno jedne, jak i drugie drzwi były zakluczone.

- Nie mamy wyjścia idziemy wzdłuż ściany na północ. W poszukiwaniu drzwi. - zasugerował pozostałym.

- A co powiemy tamtym jaszczureczkom? Że zgubiliśmy gdzieś klucze? - spytała Clepsina, powoli dając się ponosić frustracji wywołanej brakiem kluczy. - Nie, żebym miała coś przeciwko. Niestety nie mamy wyboru, chyba że jakimś sposobem mamy tu włamywacza.

- Chodźmy, bo rzeczywiście zaraz znów się do nas przyczepią - rzucił grabarz.

- Może schowamy się na szczycie piramidy? - zaproponował Gajusz - Coś mi się widzi, że ten patrol może znaleźć strażników cośmy ich zabili…

Spojrzeliście na posępny ziggurat. Na samym szczycie dostrzegaliście zarys ogromnego ołtarza, wyciosanego z bloku ciemnoszarego kamienia. Ziejąca w jego dłuższym boku czarna dziura musiała gdzieś prowadzić. Pytanie tylko, gdzie? Intuicja podpowiadała wam, że nie było to tak usilnie poszukiwane wyjście. Zanim mieliście okazję zweryfikować pomysł Gajusza, usłyszeliście krzyk, który zmroził wam krew w żyłach.

- TAM SĄ!

W reakcji na wrzask stwora znieruchomieliście, szykując się do walki lub ucieczki, jak zwierzęta, których egzystencja w dziczy zależy od umiejętności przeżycia. Gdzieś za kręgiem światła czaił się koboldzi patrol, z rozhuśtanymi procami gotowymi do bezlitosnego ataku...


Marcus potoczył nieprzytomnym wzrokiem wokoło i zaczął opowiadać:

- Idą drogą koboldzki koneser fajek, gobliński pijak i tęczowy hobgoblin. Nagle drogę zastępuje im demon i mówi, że jeżeli jeszcze raz zgrzeszą to zginą na miejscu. No i tak idą, idą i nagle widzą niedopitą flaszkę.

Gobliński pijak stara się być silny, ale aż go skręca, żeby się napić.

Kumple ostrzegają, że jak się napije, to umrze. Niestety, nie wytrzymał i wypił, a po chwili umarł. Ograbili go, trupa zepchnęli w krzaki i tak idą dalej, nagle widzą na drodze leży nabita fajka.

Na to tęczowy hobgoblin do konesera fajek:

- Ty wiesz, że jak się po nią schylisz, to obaj jesteśmy martwi?

Pierwszą odpowiedzią na żart Marcusa była cisza. Następnie niskie, rozzłoszczone powarkiwanie, które nie wróżyło nic dobrego, a w końcu… bezlitosna salwa z proc! Zostaliście obrzuceni z ciemności malutkimi, czarnymi stonogami. Niektóre zaplątały się Livii we włosach i boleśnie pokąsały jej głowę. Przerażonej wieśniaczce zrobiło się słabo, nie tylko od wijącego się robactwa, ale także od trucizny, która zaczynała krążyć w jej żyłach. Podobnie Porcius o mały włos nie wypuścił skrzyni z rąk, kiedy stonoga ugryzła go w przedramię. Osłabiający ciało jad niemal zgiął go w pół.

- Osłaniajcie mnie! - krzyknęła Clepsina, z zamiarem wykorzystania swego łomu. Może i nie była silna, a stojące przed nią drzwi wyglądały na solidne, ale musiała spróbować je wyważyć.

Skryba, który do tej pory najwyżej czytał o włamaniach, również nie chciał stać bezradnie, czekając na toksyczną śmierć. Razem z towarzyszką zaparł się z całych sił.

Nieprzytomny Mendicus upadł i uderzył głową o posadzkę, kiedy niosący go Fodjuncjusz i Clepsina gorączkowo zabrali się za próbę wyważenia drzwi. Pomógł im w tym Atrius i wspólnymi siłami sprawili, że masywne drzwi ustąpiły. Droga ucieczki stała otworem!

Vatia dopiero co otrząsnęła się z szoku, a już ucieczka stała przed nią otworem. W rękami na głowie i patrząc pod nogi coby nie wdepnąć w jedną ze stonóg weszła do pomieszczenia obok. Pozostało jej jedynie liczyć na to, że tam będzie bezpieczniej.

Zanim zdążyliście uciec przez wyważone drzwi, koboldy miotnęły drugi raz z proc, tym razem boleśniej, gdyż jadowite stonogi zastąpiły kamieniami, nieraz o ostrych krawędziach. Salwa była chaotyczna i niecelna, ale jeden z twardych pocisków rozkrwawił czoło Gajusza, aż zrobiło mu się ciemno przed oczami. Marcus i Mucius usłyszeli powtarzane przez potwory nawoływanie, którego mimo znajomości języka wroga nie rozumieli: “Idimmu! Idimmu! Idimmu!”. Porcius zamknął lewe skrzydło podwójnych drzwi i póki co zablokował przejście skrzynią. W świetle pochodni zauważyliście kolejne drzwi i... zakręt. Hala najprawdopodobniej miała kształt litery “L”. Nie mieliście zbyt wiele czasu do namysłu - słyszeliście już kroki nadbiegających koboldów!
 

Ostatnio edytowane przez Rozyczka : 09-06-2019 o 18:42.
Rozyczka jest offline