Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2019, 20:10   #27
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Wbrew opinii księżniczki, Leith nie chciał się mścić na Milenie, przynajmniej nie w takim nienaturalnej koncepcji“sprawiedliwości” jakiemu wtórowali ludzie i skrzydlaci. Wchodząc to lasu nie obawiasz się, że wielki kot się na tobie zamści, że zemści się na tobie wilk, czy wąż. Obawiasz się, że ten potwór po prostu jest. I to zwierze nie chcę cię zabić dla zemsty, lecz dlatego że czuje zagrożenie, lub bo jest głodne, lub bo akurat jest rozzłoszczone z jakiegoś innego powodu. Leith po prostu Milenę zabije.

Nie myślał chyba jednak, że tak szybko będzie miał okazję. Ledwo opuścił komnatę Aurory, a głos rudowłosej rozległ się w jego głowie.
- Czyli i ciebie się pozbyła. Zatem z przyjemnością się ciebie pozbędę, śmieciu...

Potworny ból wypełnił męskość Bękarta za sprawą magicznego pierścienia, który mu tam nałożono, a który okazał się być czymś w rodzaju kolczatki, za którą skrzydlaci mogli go szarpać, gdy byli z niego niezadowoleni. Choć to, co odczuwał Leith ciężko nazwać jedynie szarpaniem. Lata spędzone w kopalni a wcześniej na wojnie uczyniły go prawie niewrażliwym na ból, a jednak teraz za sprawą tej magicznej uprzęży, mężczyzna dosłownie zgiął się wpół, klękając na ziemi.

Słyszał, że ktoś nadchodzi - ciężkie kroki. To nie mogła być Milena, przybysz musiał być 2-3 razy od niej cięższy. I zupełnie inaczej zbudowany.
- Widzę, że wyrwanie tych pałąków niczego cię nie nauczyło, gównojadzie - usłyszał męski głos jak przez mgłę, która teraz oplatała jego umysł, przytępiając wszystkie zmysły. Mgła potwornego bólu. Gdy wreszcie podniósł spojrzenie, rozpoznał gladiatora-pięknisia. Mężczyzna z wyraźną satysfakcją przyglądał się jego losowi. W dłoni trzymał linkę do duszenia.
Bękartem targał magiczny, nienaturalny ból. Ale nie fizyczna słabość. Leith nie bardzo rozumiał magię, ale rozumiał ból. Ból miał to do siebie, że w danym momencie można było go czuć tylko w jednym miejscu. Nie można było na przykład jednocześnie, w tym samym momencie czuć uciętej stopy i dłoni. Lub inaczej, konając w płomieniach nie można było cierpieć z powodu złamanej szczęki. Śmiertelne ciało miało już taką właśnie ułomną właściwość.
Dla Leitha w tym momencie znaczyło to tyle, że będzie w stanie wytrzymać wiele uderzeń, jakie skrzydlaty mu zada. Jego nemezis był obecnie zwinniejszy, szybszy, ale w dalszym ciągu nie był silniejszy. Bękart musiał tylko znaleźć się blisko i trafić mężczyznę tylko jeden raz tylko jednym piorunującym ciosem.
Całe ciało Leitha było napięte kiedy kurczowo trzymał opiętego pierścieniem kutasa. Dzięki temu jednak całe to ciało było przygotowane na potencjalne ciosy, bękart wątpił bowiem by to miało być takie proste i piękniś po prostu chciał go od razu udusić.
Mężczyzna wył z bólu i tylko kątem oka obserwował napastnika, musiał pozwolić się dopaść, to był jedyny sposób by móc położyć rękę na skrzydlatym. Choć raz.

Nim jednak pierwszy kopniak go dosięgnął, coś się stało. Oczy Leitha zalała krew. Całe morze krwi spływało teraz po jego głowie, twarzy, ramionach...
Czyżby piękniś dorwał go w jakiś magiczny sposób? Jedno uderzenie serca wystarczyło, by zrozumiał, że to nie jego posoka.
Jakaś potężna siła poderwała gladiatora i dosłownie rozsmarowała na suficie. Niestety, to bynajmniej nie zmniejszyło katuszy Bękarta.

- Co ci jest? Co on ci zrobił? - usłyszał od strony drzwi, które przed chwilą opuścił głos księżniczki. Skrzydlata podeszła bliżej i uklękła przy nim, nie dotykając jednak ciała mężczyzny.
Leith zmusił się by jedną dłoń unieść ku swojej twarzy. Brzegiem palca wytarł prawą powiekę z krwi, starając się wygrzebać odprysk kości gladiatora.
- W… oko… mi wpadł… - udało mu się wyjaśnić przez zaciśnięte zęby. - To… Milena ciągnie… mnie za… pierścieeee… ń.
- Pierścień? - zdziwiła się Aurora i odruchowo spojrzała na dłonie, na których Leith się podpierał. Kiedy jednak nie zobaczyła na nich żadnej ozdoby poza kropkami z krwi, chyba coś zaczęło jej się kojarzyć.
- Pierścień posłuszeństwa. Niech to krwawi bogowie... - westchnęła i złapała Leitha za jego uprząż na plecach. Z zadziwiająca siłą, nawet na atletycznie zbudowaną kobietę, szarpnęła Bękarta i rzuciła nim w stronę drzwi swojej komnaty. Upadek nie był zbyt bolesny jednak - na pewno nie względem ulgi, jaką Bękart odczuł, gdy z pierścienia na jego przyrodzeniu przestały napływać fale magicznej tortury.

Aurora stanęła w drzwiach i przyjrzała mu się, jakby czekając na jakieś wyjaśnienia.
Zbyt przejęty ulgą by przejmować się upadkiem, mężczyzna ostrożnie puścił przyrodzenie jakby bojąc się, że gdy zdejmie z niego choćby jedną dłoń to upadnie na podłogę i potłucze się jak porcelanowa filiżanka.
Gdy tak się nie stało, odetchną.
- Dzięki, że mnie rzuciłaś… od razu mi ulżyło…
Na te słowa kobieta tylko się skrzywiła.
- Idź się umyj, śmierdzisz juchą - niedbałym gestem wskazała drzwi od łazienki.
Leith był już przyzwyczajony do tego, że kobiety mu rozkazują a szczególnie w materii higieny osobistej, toteż posłusznie poczłapał ku łaźni… z zamiarem wykazania się posłuszeństwem.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline