Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2019, 21:08   #122
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Tito Alvarez

Do mieszkania Angelo dotarł bez większych problemów. O tej porze nie było zbyt dużego ruchu na ulicach, a młodziak mieszkał z daleka od miejsc, gdzie trwały imprezy i gdzie turyści bawili się hałaśliwie niemal do białego dnia, czy dłużej.

Nie było też godziny policyjnej, jak podczas wojen karteli Sinaloa i El Golfo, czy obławy na El Chappo. Jednym słowem – spokój, chociaż raczej cisza przed burzą. Śmiałe poczynania DEA sugerowały przygotowania do czegoś poważniejszego.

Wchodząc po schodach miał wrażenie, ze ktoś go obserwuje, ale nikogo poza nim na klatce nie było. Przez chwilę nawet przyczaił się, sprawdzając wszelkimi znanymi sobie metodami, czy nie ma ogona i czy ktoś nie czai się wyżej. Nie miał i nie czaił.
Jednak, kiedy dzwonił do mieszkania Angelo to uczucie nadal mu towarzyszyło. Nawet, gdy przekroczył próg i gospodarz zamknął za nim drzwi.

Juan Maria Alvarez i Angelo Gabriel Martinez

Nawet fajnie się gadało, chociaż alkohol nie smakował jak dawniej. Prawie wcale nie smakował.

Znów mieli jakiś cel. I to cel, który sobie sami wyznaczyli.

Cytat:
"Mam namiary ostatniego Uccoza, będę niedługo."
Wiadomość od Tito. W końcu! Ktoś z ekipy raczył odpowiedzieć.

I jeszcze, niemal w tej samej chwili „OK” od Xaviego.

Nie musieli czekać długo, gdy dzwonek przy drzwiach zapowiedział czyjąś obecność.

To był Tito. Starym odruchem Angelo sprawdził przez wizjer nim otworzył. Mocno posunięty w latach sicario wyglądał na kolesia, który lada chwilę kopnie ze starości w kalendarz. Czyli tak, jak zwykle.
Juan dostawił jeszcze jedną szklaneczkę, polał trunku.

Juan Maria Alvarez, Angelo Gabriel Martinez i Tito Alvarez

Usiedli we trójkę popijając leniwie. W sumie nie wyglądało na to, że ktoś ma jeszcze się zjawić, bo nikt nie uprzedzał, a jednak.

Dzwonek do drzwi przeciął ich rozmowę. Natarczywy i gwałtowny.

Angel zmrużył oczy. Coś mu tutaj nie pasowało. Ostrożnie, sam nie wiedząc dlaczego, i z bronią podszedł pod drzwi. Zerknął przez judasza. Nikogo. Nic.

Pusto.

Korytarz był zupełnie pusty. Światło na klatce paliło się prawie zawsze. Sam o to zadbał, by nikt nie ukrył się w ciemnościach. Dobrze widział korytarz i klatkę schodową. Pustą, jak gacie eunucha.

I w tym momencie, co było zupełnie niemożliwe, dzwonek rozbrzmiał nad jego głową. Mimo, że nikogo na pieprzonej klatce nie było i nie mógł, ni cholery, wcisnąć przełącznika przy drzwiach. A jednak dzwonek dzwonił jak głupi.

Javier „Xavi” Orozco

- Jasne, amigo – Jose nie był w ciemię bity.

Szybko wyczuł potencjalny gnój.

- Leć zatem do Oreji, a ja wracam do domu. Jakby coś, mieszkam na Rio Beluarte naprzeciwko Colegio de Ginecologia. Jak już będzie po kłopotach, możecie wpaść. Jesteście w porządku. Chociaż ty w sumie bardziej, tylko nie mów tego kumplowi, dobra. Chętnie zlecę wprowadzenie zabezpieczeń do mojej sieci, jeśli faktycznie się na tym znasz. Ok?

- Ok.

Pożegnali się krótkim uściskiem dłoni. Jose wrócił kierując się w stronę swojego antykwariatu, a Xavi poszedł dalej, na miejsce spotkania.

Nie musiał iść zbyt długo.

Na szczęście przy lokalu i na ulicy kręciło się jeszcze, mimo dość późnej pory, sporo ludzi. Szajbusa nigdzie nie widział. W sumie to nawet dobrze. Ostatnie, czego teraz potrzebował, to zadyma w samym środku popularnej ulicy.
Szedł spokojnie, przyglądając się nocnemu życiu – nawalonym imprezowiczom, niezbyt ładnym dziwkom, dilerom czekających na klientów w swoich miejscówkach. Wszyscy byli już nieźle zmęczeni. Widać było, że jeszcze godzina góra dwie i ulica, czy nawet dzielnica, opustoszeje.

Alvarez Perez „Oreja”

Odpowiedzią Narwaniec był rechot świra i dźwięk rozłączonej rozmowy. Za to wybuch Oreji przyciągnął uwagę innych klientów.

Szybko jednak zajęli się swoimi sprawami, gdy tylko zerknął w ich stronę. To był Mazaltan, a Ucho nie wyglądał na spokojnego zjadacza tortilli. Bardziej na banditios, którym był. Lub przynajmniej na kogoś, kto z półświatkiem i kartelami trzyma dość blisko.

Spojrzał na zbyt wścibskich ostro, a potem znów na El Manivellę, ale Szajbus gdzieś zniknął. Uliczka, w której zaszył się jak szczur, była pusta. Szybko przebiegł wzrokiem po głównej ulicy, ale i na niej nie dostrzegł pieprzonego świra! Jakby się nagle zapadł pod ziemię.

Czy skurwiel miał jakieś dziwne moce, jak i on? Niemożliwe było, by ulotnił się tak szybko z ulicy bez jakiegoś voo-doo jumbo.

Puta!

I wtedy zobaczył Xaviego. Chłopak szedł sam, bez Josa. A z nim, niczym cień, w odległości góra dziesieciu kroków, podążał Narwaniec!

Puta!

Chłopak najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że nabuzowany wściekłością psychol siedzi mu na ogonie. Szedł spokojnie, jakby nigdy nic, rozglądając się na boki. Teraz nie ważne było, jak Narwaniec się znalazł za Xavim. Ważne było, że jeszcze chwila i – być może, jeśli taki miał zamiar – dzikus zaatakuje młodego członka SV.

Hernan Juan Selcado

Gliniarz spojrzał podejrzliwie. I wtedy krótkofalówka przy jego pasie zatrzeszczała i „Szybki Lopez” wyjął ją i przyłożył do ucha. Przez chwilę słuchał jakiejś operatorki, która całkiem sexi głosem nawijała coś o jakiś kodach. Nie wiedziało co chodzi, ale wąsaty zrobił się nerwowy.

- Jedziemy tam – odpowiedział chowając za pasek urządzenie.

- Przepraszamy za kłopot – rzucił w stronę Hernana. – Proszę już nie hałasować. Dobrej nocy.

Gruby już pakował się do samochodu i po chwili ruszyli włączając światła, ale nie sygnały dźwiękowe.

Hernan wrócił do domu. Zamknął drzwi i spojrzał na telefon.

Cytat:
Znalazłem sposób na wyciągnięcie chłopaków z kicia. Jest opcja odkuć się za Psa i wyjść na prostą. Kto czuje się prawdziwym Sicario, zbiórka u mnie jutro z samego rana. Jak kto chce, może przekimać. Niedługo powinienem dotrzeć na chatę. Jebany-Anioł-Stróż
Była niemal trzecia w nocy. Do świtu pozostało niecałe sześć godzin.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 09-06-2019 o 21:11.
Armiel jest offline