Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2019, 22:20   #394
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Ramiel popatrzyła na Elphirę, zacisnęła usta i dobyła kastanietów zrzuciwszy część szat. zaczęła tańczyć zmysłowo i pobudzająco… Czarodziejka nie mogła jednak pozwolić sobie na podziwianie swojej kochanki. Musiała działać. Cisnęła czarem, który otoczył hydrę skrzącą poświatą. Zaraz potem nastąpiła szarża Eryka, który zakrzyknął i siekł. Niestety nieskutecznie. Bardziej udane były ataki sług Lorda, Pyke i Codd w brawurowej szarży nieznacznie zranili potwora. Dwaj kolejni uniknęli kolejnych ataków monstrum, ale sami byli nieskutecznie. Kontratak był tak sobie udany. Kilka dziabnięć zraniło Eryka i Pyka… Ale też nieznacznie.
Airyd zdecydował się po raz pierwszy od dawna skorzystać z jednego z nielicznych zaklęć jakie kiedykolwiek potrafił wykrzesać- Tańczące Światełka (żadne inne określenie nie pasowało). Wycelował w ślepia hydry.
Światełka zaczęły latać wokół głów hydry prowokując ją do kilku niemrawych kłapnięć, ale nic więcej nie zrobiły. Tymczasem Sisy zamknęła oczy i gdy wypowiedziała kilka słów w cichej modlitwie do wszystkiego co dobre i ślitaśne i błogosławiła wszystkich deszczem różowych motylków. Grzmot ryknął starożytną klątwę antysmoczą klątwę, i uderzył straszliwie w potwora raniąc monstrum. Nys schowała twarz w dłoniach
- Czy nie moglibyśmy uprawiać miłości miast wojny! - załkała
- Z.
- Człowiekami.
- Jest .
- To,
- Wstrętne! - zakrzyknęła hydra.
- Jesteś pełna nieracjonalnych uprzedzeń panno hydro. - rzekła przywoływaczka.
- To typowa dla poszukiwaczy przygód rozmowa? - zapytała Sabrins i cisnęła magiczny pocisk.
- ~To chyba by było niesportowe, gdybym się przyłączył~ - myślał Gregan.

- ZABIĆ SMOKAAAA!!! - wydarł się kranoslud, zamachując się na hydrę niczym głupi zakuty łeb (jakim był). Nienawiść do gadających gadzin, a raczej do ich złodziejskich zakusów na krasnoludzkie kosztowności, była zbyt silna, by jubiler mógł trzeźwo myśleć.
Musiał bronić swoich skarbów i skarbów swoich rodaków i skarbów rodaków rodaków czy jakoś tak!

- Mnie nie pytaj nie uważam się za awanturniczke…. no i chyba wszystkim tutaj brakuje jakiejś klepki mi też bo dałam się przekonać na ten plan. - odparła po czym zaczęła splatać czar i posłała kilka fioletowych pocisków energii w stronę rozjuszonej i gadatliwej bestii.
- Cholera, Nys wiem że ty ze swoim ojcem macie hopla na punkcie smoków ale ta “cudowna istota” raczej widzi nas jako pożywienie a w pobliżu masz przecież prawdziwego smoka… gdzieś.
- To może potem wypchajcie ją? - zasugerował Airyd.
- Patronki dajcie mi moc ugodzenia zła! Niechaj mój cios będzie szybki i bezbolesny!- Zraniony paladyn pomodlił się sącząc pozytywną energię w klingę.
Magiczny pocisk czarodziejki zadał rany bestii, które krwawiły, podobnie jak cios błogosławionego miecza Eryka. A potem furia dzikich wojowników należących do roześmianego czarnoksiężnika powaliła bestię.
- Światło.
- Gaśnie.
- W.
- Mych
- Oczach.! - monstrum upadło dalej rąbane przez Grzmota.
- Uczcijmy śmierć tej istoty minutą ciszy. - rzekła Nys łamiącym się głosem. Trzy sekundy potem
- Bierzemy pięć ósmych. - wrzasnęła gdy rzuciła się na stos wraz ze swych ludzimi i jubilerem.

Ephira była zaskoczona gdy bestia padła, spodziewała się czegoś więcej. Trochę jej było szkoda hydry ale z drugiej strony jeśli wierzyć Sabrinie to Malutka nie miałaby oporów przed ubiciem i zjedzeniem wszystkich obecnych gadatliwość tego nie zmieniała.
- Spodziewałam się cięższej przeprawy… - rzekła rozglądając się po pobojowisku, chociaż zapewne gdyby nie wsparcie spotkanych po drodze “zagubionych” gwardzistów Geriona to ta potyczka mogła skończyć się gorzej.
- Krótka ta żałoba… - rzuciła pod nosem gdy reszta postanowiła uczcić zwycięstwo rzucając się na kosztowności spojrzała na Ramiel -Słyszałam że drugą najczęstszą przyczyną zgonu smokobójców poza smokami jest podział łupów… Mam nadzieję że nas to nie dotyczy. Poza tym bardzo inspirujący występ nie chwaliłaś się takimi umiejętnościami.
- Ma ktoś kij, żeby sprawdzić, czy jeszcze się poruszy? - Airyd wysilił się na dowcip. - Elphie, to było niezłe. No nic, może bogowie dzisiaj nam sprzyjają? Hej! Grzmot! Czekaj na mnie! - ruszył w stronę skarbca. - Sam przecież wszystkiego nie udźwigniesz!

Tymczasem buszujący w skarbach krasnolud był zawiedziony, że bestia tak szybko padła. Cóż… po rodzinnych opowieściach, spodziewał się czegoś, bardziej… efektywnego. A tu nawet nie odrosły hydrze łby, bo wszyscy skupili się na jej tułowiu.
- Wszystko co krasnoludzkie należy się krasnoludom, czyli mnie! - zawołał gromko, by wszyscy dobrze go usłyszeli i zapamiętali jego słowa. - Zrozumiano? Bo jak nie to przetrzepię skórę!
O dziwo, tym razem Grzmot nie zbierał wszystkiego jak leci, a uważnie przeglądał różne kryształy i biżuterię w celu znalezienia jakiś ciekawych unikatów. Przy okazji rozglądał się za skradzionymi jego pobratyńcom skarbów.
Airyd wolał się nie kłócić z krasnoludem, ale też mu nie przytakiwać. Po prostu przeszukiwał skarbiec w poszukiwaniu czegoś przydatnego lub cennego.
- Hmmm, ta zaczyna się… To chyba nie jest odpowiedni moment by im powiedzieć że to nie był smok którego szukaliśmy i że nie zamierzamy z nim walczyć co ? - czarodziejka szepnęła do elfiej tancerki obserwując przeszukujących skarby. Nie żeby samej jej nie kusiło by dobrać się do kosztowności, ale martwił ja jeden fakt którym podzieliła się ze swą ukochaną. - Nie jestem specjalistą od smoków ale trochę poczytałam i nawet jeśli założyć, że smok był dość młody gdy służył Ravenwoodom i został uwięziony przez wiek lub dwa to możemy wciąż mówić o raczej sporym gadzie który może być ponad nasze siły… Co najgorsze teraz już wiem że nie mamy dość ciasta ! - ostatnie zdanie wypowiedziała ze śmiertelną powaga.
- A co chcesz z niego zrobić pasztet z mięsem, że potrzebujesz ciasta? - Airyd wysilił się na dowcip.
- Nie. - Elphi spojrzała z dezaprobatą niezadowolona z podsłuchiwania zastanawiając się czy za głośno szeptała czy też Airyd miał aż tak dobry słuch, chyba będzie musiała poczytać o magicznej telepatii.
- Po prostu jak smok posłał koboldy by zdobyły słodkości to plan zakładał udobruchanie go nimi ale jak jest tak duży jak myślę to nie wiem czy się nie wścieknie że tak mało. No chyba że poświęcisz się dla większego dobra to cię obłożymy plackami i podamy jako zagryzkę ? - odpłaciła się własnym żartem.
Airyd w odpowiedzi pokazał czarodziejce język i wrócił do przeszukiwania okolicy.
- Tak smok... - Ramiel podeszła do złota i nieprzytomnie zaczęła wrzucać sobie monety za stanik.
- Elphirko, ty się nie martw. Moja rodzina ma wrodzoną zdolność kontrolowania smoków. Tylko go ujeżdżę i będziemy razem siać śmierć i zniszczenie. W razie czego mamy czym go nakarmić czy może raczej “nakarmić”. - Rachenerys wybuchła złowieszczym śmiechem, aż złoto ukryte za jej stanikie zabrzęczało.
- Czemu Nys tak dziwnie wypowiada słowo Nakarmić? - zapytała Sabirina.
- Bo pewnie chodzi jej o gzić się. - rzekła Sisi.
- Przestaje ogarniać. - Gregan Pobladł.
- Na pierwszy ogień idzie Airyd, smoki lubią dziewice, a potem… cóż... - kontynuowała Nys.
- Łapy precz od Airysia! On nie całuje jak prawiczek! - warknęła Jasmine.
- Ale to dotyczy tylko czerwonych. Zielone gustują w uczonych, niebieskie w arystokratkach, Czarne lubią kobiety nieco rozwiązłe. - tłumaczyła Sabrina przerażona.
Nys zaczęła się zastanawiać.
- Kiedy ja cnotę straciłem parę lat temu. W burdelu, ale po cnocie. - Airyd machnął ręką.- Mój mistrz mi zasponsorował jak doszedłem do odpowiedniego wieku. Prezent taki urodzinowy można by rzec. Stwierdził, że zachowanie dziewictwa na niewiele mi się przyda. I miał rację - skwitował, by wpakować parę monet do kieszeni.
-A-HAAA! - Ryknął triumfalnie Grzmotozad wynurzając się z góry starego srebra. - Patrzcie no na to! Ten zły smok o pięciu głowach okradł moich pobratymców!
Krasnolud uniósł nad głową wspaniale wykuty hełm z adamantu, był tak skupiony na swoim znalezisku, że nie zauważył drugiego…
Potknąwszy się o kamienne buty, wyrżnął nochalem w kupkę złota. Gdy się obejrzał wygrażając pięścią, jego twarz aż spurpurowiała od dumy. - KRRRASNOLUDZKIE BUTY! Widzicie to?! Jestem pewien, że gdzieś tu pogrzebany jest krasnoludzki wojownik!
Jubiler zabrał się do przekopywania monet, ale ku jego rozczarowaniu nie znalazł żadnych szczątków.
Elphira tylko westchnęła powinna się domyślić, że elfka skupi się bardziej na skarbie niż na jej słowach. Sama podeszła do sterty bogactw i zaczęła pomagać przy zbieraniu.
- A słyszałyście o tych wspaniałych wynalazkach zwanych torbą i mieszkiem ? - rzucając w kierunku Nys i Ramiel, wrzucając monety do bocznych kieszeni torby. Na słowa Sabriny o preferencjach “kulinarnych” smoków zerknęła na szlachciankę myśląc: ”Nieco rozwiązłe ? No droga Nys byłaby zapewne zbyt pikantna.”
Szybo jednak zwróciła uwagę że na niektórych monetach był wybity niepokojąco znajomy symbol Szepczącego Tyrana, szybkie badanie magią pozwoliło wykryć ślady nekrotycznej aury. Choć nie tyle że same monety nią emanowały, a bardziej jak by nią przesiąkły lepiej było zachować ostrożność. Wyczuwała też inne magiczne aury wśród skarbów i skupiła się na ich odgrzebaniu, przy okazji przekonała się że sterty złota były sztucznie powiększone przez dodanie sterty kamieni pomalowanych na złotawy kolor.
“Jaki smok taki stos skarbów.”- skomentowała w duchu po czym podskoczyła gdy Grzmot zaczął wydzierać się jak obłąkany z radości.
- Wiesz zawsze myślałam, że to o krasnoludzkich butach z kamienia to był tylko rasistowski żart a nie tak naprawdę. To nie może być wygodne… choć buty są zaklęte. - przyjrzała się magicznym znaleziskom wydobytym ze sterty przez nią i innych. Była tak spora czarna perła zawierająca w sobie surową esencję magiczną przydatną czarownikom podczas rzucania zaklęć lub pozwalająca zregenerować im zużyte siły. Ładna figurka kruka wykonana z czarnego jadeitu która na żądanie zmieniała się w prawdziwe ptaszysko do tego całkiem spore jeśli właściciel sobie tego życzył. Dość zużyta różdżka pozwalała na miotanie kulami ognia choć były w niej tylko resztki mocy i zapewne wkrótce będzie to tylko kawałek zużytego rzeźbionego drewna. Krasnoludzkie kamienne chodaki zawierały prosty i skuteczny urok poprawiający reakcję noszącego w sytuacji nagłego i niespodziewanego zagrożenia. Zapewne nie jeden zabójca bądź rabuś musiał być samemu zaskoczonym, gdy niedoszła ofiara okazywała się nie tak bezbronna jak by się spodziewał. Jak tylko skończyła oględziny skarbów podzieliła się swymi spostrzeżeniami z towarzyszami.
Było jeszcze coś co można było nazwać berłem (przynajmniej po kształcie). Miało odcień zgniłej zieleni, a w dotyku materiał był nieprzyjemny i gąbczasty. Dodatkowo emanowało silną aurą magiczną dość silną by na krótko oślepić czarodziejkę ale nie tak mocną jak ta w obserwatorium.
-Sabrina czy to jest to berło o którym nam wspominałaś ? - spytała koboldkę, zastanawiając się czy to właśnie tego szukali berło raczej nie wyglądało na coś co mogło należeć do kultu smoczego patrona. Niestety brak doświadczenia i przytłaczająca aura magiczna nie pozwalały jej na dojście jaki był pełen potencjał tego przedmiotu, choć patrząc nań czuła obrzydzenie i już miała nieodpartą chęć umycia dłoni którą dotykała berła.

Eryk nie był szczęśliwy z powodu zwycięstwa wiedział, że czasami nie da się uniknąć śmierci wroga choć miał wrażenie że ta Hydra nie była jakoś bardzo splugawiona. Pocieszał się nieco tym że smokopotworzyca, który od pisklaka był rozpuszczany jako bóstwo raczej nie byłby dobrą kandydatką na konwersje. Podczas gdy reszta kłóciła się o łupy paladyn podszedł do każdego z łbów zamknął ich ślepia i zmówił modlitwę za zmarłą.
- Jaśniepanienko Nys złoto to lepiej do mieszka albo torby wsadzić niż za cyckonosz! Jak parę kurtyzan w obozie tak robiło to potem narzekały że piersiątka mają odrapane a waszych uroczych to szkoda - Zawołał Prostaczek z uśmiechem. W swoim życiu widział już dużo śmierci wiedział więc że nie wolno się zanadto na niej skupiać.

- Berło jest własnością Lady Ravenwood bo należało do jej przodków i zabieram je w jej imieniu aby uleczyć chorych znajdujących się na terytorium jej cmentarza. Po za tym, nie obchodzi mnie reszta tutejszych skarbów. Zrezygnuje z mojej części łupów z Hydry jeżeli dostanę złotą figurkę mojej bogini i tamten złoty nos z poprzednich łupów jako prezent dla mojego kochanka na nową drogę życia z okazji uzdrowienia… No i może kilka złotych monet na ofiarę do świątyni ? - Wypowiedział się w kwestii podziału łupów.

- Panie Grzmot mam nadzieje że smokobicie po tej potyczce z was uleciało jak gówno z dupy bo nie ważcie mi się atakować Pana Czarnulka zrozumiano?! Krasnoludzki wojownik stając do walki wiedział co ryzykuje poległ więc to co miał przy sobie należycie trafiło do skarbca a on pewnie już dawno został przetrawiony przez zmarłą Hydrę jak to w życiu bywa, prawo pola bitwy. - To co miało być upomnieniem krasnoludzkiego jubilera szybko przekształciło się w filozoficzną tyradę jak to zwykle u Eryka bywało.
- Udław się - burknął w brodę wojownik. Nie zamierzał być pouczany przez jakiegoś człowieka. - Jak już masz zamiar prawić monologi na temat moralności to przynajmniej przyłóż się do słownictwa, a nie jak żul!

- W każdym razie łupy już są więc nie ma powodów, żeby walczyć ze smokiem, a sam Pan Czarnulek jest z pewnością dużo silniejszy od swojej córki. Potrzeby jego pomocy do zniszczenia plugawej świątyni. Dobrze, że nie było nikogo przy Malutkiej może będziemy mieć szczęście i była niekochana przez nikogo ? Jestem pewien że dam radę go przekonać do wspópracy.
Airyd napchał do kieszeni trochę srebra i kopał dalej. Przy tym rozmyślał nad zastosowaniem łusek hydry. Ile by było z tego butów, kurtek? Czy jej mięso jest trujące? Nawet jeśli to można by sprzedać jakiemuś alchemikowi. Kości też by można sprzedać rzemieślnikom. Czy nadawały się na różdżki magiczne? Z pazurów można by zrobić ozdoby. Sporo warte ozdoby.
Tyle opcji, ale też tyle tej hydry. W końcu całej się nie sprzedane. Nawet jakby była wypchana to coś trzeba zrobić z wnętrznościami. Ile kosztowało serce hydry, a ile wątroba?” -uśmiechał się do swoich myśli. - “Jakby zmielić coś z mięsa to by można sprzedać najemnikom od Eryka jako środek na potencję.”
- Hej Eryk, nie wiesz z czego robi się środki na potencję? Z hydry może? Albo po czy mięso wiwerny jest jadalne? - zawołał do paladyna.
- Jeszcze się nie śpiesz z planowaniem specyfików na bazie hydry, musimy się dogadać ze smokiem i koboldami. Wcale nie wiadomo czy pozwolą ci zabrać ich świętą hydrę… nie mówiąc o zabraniu tego wszystkiego do cywilizacji. - popatrzyła się na zabitą hydrę po czym zwróciła się do koboldki zastanawiając się nad słowami Eryka -Tak właściwie to dziwne że nie wpadliśmy na żadnego kobolda, dyskretni tutaj nie byliśmy. Czy też normalnie nie ma tutaj twoich pobratymców ?
- Widocznie hydra je zjadła. Jeśli znajdę jakieś małe szkielety i zbroje to będziemy mieć pewność.
- Gdzie ty chcesz szukać szkieletów? Jeśli ich zjadła to są w jej brzuchu! - wtrącił się Grzmotozad. - Rozpruj ją! Albo szperaj w łajnie… - Złotnik machnął na łotrzyka ręką i spytał się czarodziejki. - Czy ten hełm jest magiczny panieno? - Pokazał na swoje nowe znalezisko z niejakim przestrachem.
- Ja o środkach na potencje niewiele wiem bo żem nigdy nie potrzebował dzięki niech będą dobrym bogom to trzeba by się spytać Pana Dumbloodorsa w Scaringe. Ale te wojaki w służbie Jaśniepanieki Nys coś mówiły coś o tym że sadło z Hydry magiczne a z tej da się sporo wytuczyć sadła. - Zaczął rozważać Eryk zupełnie nie przejmując się że przed chwilą opłakiwał zabitą inteligentną istotę. Jak przed chwilą powiedział pole bitwy rządzi się własnymi prawami - Z tego co nam Sabrina opowiadała to nie zdziwiłbym się gdyby Malutka była skrycie nienawidzona przede wszystkich i jak wrócił Pan Czarnulek to ją porzucili. Możliwe że sami ją będą chcieli zabrać jako racje żywnościowe w podróż! - Odrzekł Eryk na wątpliwości Elphi.
- Wpierw trzeba będzie się rozpytać alchemików i magików czy czego nie będą chcieć na komponenty, łby dałoby się uciąć i sprzedać jako trofea, łuski i skórę można by zedrzeć wykorzystać do produkcji zbroi oraz tarcz…. Cóż, to wszystko musi poczekać bo pierwej trzeba przekonać stado i Pana Czarnulka do powrotu z nami a także zabrać złoto. Najwyżej wrócim się tu w parę wozów i ją potniemy w chłodnej jaskini raczej nie zgnije zanadto, a nawet jeżeli tak to zawsze można sprzedać na paszę dla świń! - Radośnie zakończył wyliczać rozliczne plany biznesowe.
- Zależy od tego, czy te gady są z tych, które są w stanie strawić żelazo, albo czy wypluwają kości - skwitował Airyd. - Nieźle kombinujesz Eryk. Nareperujemy na tej hydrze budżet.
-Ta, Jasmine na pewno będzie zachwycona karierą noża do skórowania…
Rzuciła pod nosem Elphira. Nie zamierzała się dalej wtrącać w wywody Eryka i Airyda, choć chętnie by zobaczyła jak ta dwójka bierze się za dzielenie hydry na sztuki i próbuje ją dostarczyć do cywilizacji nim się zepsuje. Dysponowali dość ograniczonymi środkami jak na takie przedsięwzięcie. Jasne magia powstrzymująca rozkład istniała, ale raczej nie mieli jej pod ręką w danej chwili. Raczej nie zamierzała się godzić na pakowanie surowego mięsa do swojej niedawno zaklętej torby.
- Niestety nie wyczuwam magii,co w sumie jest dziwne. Z tego co słyszałam o krasnoludach, to te cenią adamantyt i traktują wyroby z niego jak inwestycję. Dlatego zazwyczaj zaklinają takie przedmioty, a tutaj… chwila ! - przyjrzała się dokładniej. Hełm miał jednak w sobie ślady magii i to nie tak, że rzemieślnik nie dokończył swego dzieła. Magia wydawała się po części uśpiona jakby czegoś jej brakowało, a miała być częścią większej całości.
- Pańska teoria o krasnoludzkim woju może być jednak prawdopodobna. Chełm ma w sobie magię, ale samemu nic ona nie robi. Zgaduję, że był częścią kompletu zbroi i dopiero w komplecie pokaże swój potencjał. Ciekawy sposób zabezpieczenia, dla złodzieja będzie bezużyteczny bez reszty chociaż to wciąż hełm z adamantytu.
- Komplety zawsze lepiej idą też na rynku. Wartość rynkowa wzrasta w komplecie - skomentował Airyd. Potem zwrócił się do sztyletu głaszcząc ją:- Jasmine, jeśli nie będziesz chciała oskórować tej hydry, to nie musisz
Krasnolud przytulił swój skarb, kiwając w zamyśleniu głową. Wyprawa na poszukiwanie reszty części zbroi, choć, pewnikiem, skazana na niepowodzenie wydawała się odpowiednim dodatkiem do tej pikantnej potrawy jaką była podróż na smoka.
- Dziękuję panienko… - “Czasem się przydajesz, jak tak nie zrzędzisz” - A ty łasy na skarby mojego ludu łotrzyku, łapy precz od szczątków mego rodaka! - Grzmot pogroził chmurnie rudowłosemu kompanowi, po czym pogładził się po brodzie.
- To co teraz robimy? - spytał tych, którzy go jeszcze słuchali.
“I właściwie to po co my tu przyszliśmy?”
Zafiksowany na ubiciu gada złotnik, nie bardzo przykładał wagę do ‘głównego’ celu ich podróży
Na pytanie co tutaj robią Eryk Uniósł berło - Przyszliśmy tu po to. Magiczne berberełko co odczaruje bidaków dotkniętych kamienistą chorobą którzy założyli kolonie pod zbezczeszczonym cmentarzem na terytorium mej Pani. Są wśród nich kochający rodzice rozdzieleni z małym dzieckiem, zacny kapłan Jutrzenki, wielce szlachetny Lord Whiteraven który pomoże mej Pani odzyskać dawne ziemie oraz wiele innych potrzebujących ludzi w tym krasnolud i mój męski kochanek który stracił nos w wyniku choroby. - Powiedział ze wzruszeniem w głosie.
- Teraz pozostaje nam tylko przekonać Pana Czarnulka do powrotu do Krainy Szczęścia oraz pomocy przy wypaleniu kwasem plugawej świątyni kurwy potworów.
- No, ja będę na górze to jakoś dam radę. - rzekła Nys w zamyśleniu.
- Co? - zapytała Ramiel wychodząc z gorączki złota.
- No normalnie ja na górze, a smok na dole. - tłumaczyła Nys.
Ramiel popatrzył przed siebie i następnie gwałtownie zasłoniła oczy.
- Wyobraziłam to sobie, niech te obrazy uciekną z mojej głowy! - zakrzyknęła.
- A jak smok woli panów? - zapytała Sisi.
- To wtedy w ruch idzie Airyd lub Eryk… Chyba, że woli być aktywnym, wtedy może być trudno - rzekła Nys tonem znawcy.
- Ale żaden z nas nie jest dziewicą. - uprzedził Airyd.
- Jeżeli smok woli Panów to ja się poświęcę. Nieiwelka to cena za pomoc w zniszczeniu plugawej świątyni Kurwy od Potworów oraz nawrócenie całego stada koboldów. Trzeba będzie się wrócić i kupić taki magiczny zwój co to powiększa osobę i ja żem się poświęcę albo dupę wystawie albo ja smoku dogodzę ale tak czy siak trzeba by mnie powiększyć bo bez tego zaklęcia to albo mnie smok by na śmierć wychędożył wielkością swojej pyty albo mojej nie odczuł. - Zadeklarował mężnie Prostaczek.
Gregan pobladł, Ramiel zawołała.
- Moja wyobraźnia mnie boli! Niech one przestaną!
- Nie no, smoki nie jedzą takich skarbów, ani z nimi no wiecie. Ona je zamykają na kłódkę… Czasem wypychają - odparła Sabirina - Tutaj nie ma koboldów, bo malutka jak tylko by się obudziła, to by je zjadła - dodała - Nawet Duru i Kuru boją się tu wchodzić. Ich brat Suru się nie bał, póki nie wysłali go w kanapce. - tłumaczyła dalej.
Elphira skrzywiła się słuchając wywodu Nys, położyła dłoń na ramieniu elfki kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
-Nie wiem co gorsze… to że sobie umiemy to wyobrazić czy świadomość że Rachenys skorzystałaby z okazji gdyby taka się nadarzyła…

Tymczasem żelaźni ludzie, których spodnie powiększyły się poważnie po tym, jak wcisnęli tam złoto zaczęli się interesować truchłem.
- Smoczy smalec z chili jest świetny. Z kolei hydrze szyjki nadziewane sowoniedźwiedziami mają być modne na dworze w Cheliac, a hydrze nóżki w galaretowatych sześcianach na każde zwycięstwem ciemności. tłumaczył Codd powoli odcinając łeb.
- To co czuje, to chyba ten dysonans poznawczy. - rzekła Sabrina przyglądając się jak krojono hydrę. Podeszła do Grzmota.
- To chyba jest zbroja protektora. W dawnych czasach jeden krasnolud ogłosił się protektorem, Potem przyszła wampirzyca Gloriana i zwampiła go. Zbroję zdobył Nasz Pan i od tamtej pory była częścią zbroi wojownika smoczości. Nie zawsze udawało się znaleźć kobolda o odpowiednim rozmiarze, więc wtedy go wypychaliśmy sianiem. Nie mógł się poruszać więc wsadzaliśmy mu w łapy sztandar i tak szarżowano nim na wrogów. Kiedyś wypowiedzieliśmy wojnę ogrom i ogroszef urwał mu głowę. Głowę odzyskaliśmy, resztę nie.

Krasnolud zmierzył koboldkę chmurnym spojrzeniem. Ta mała gadzinka na kilometr śmierdziała mu smokiem, ale była miła i dobrze ułożona, więc Grzmot, choć trzymający dystans, nie mógł nie szanować Sabriny i jej wiedzy. Historia o artefakcie jego ludu w łapach ogrów zmroziła mu krew w żyłach… z dwojga złego wolałby, żeby to smok posiadał skarby, a nie te brudne, śmierdzące półgłówki.
- Dawno to się wydarzyło? - spytał szykując się na szybkie obliczenia matematyczne. - I czy daleko te szkar… ogry są od waszego obozu?
- Za dużo informacji na raz, ale rozumiem, że mamy się szykować do boju - powiedział Airyd wyciągając Jasmine z pochwy.
- A widzisz tu jakieś krwiożercze ogry ? Bo ja nie bardzo. - skomentowała czarodziejka widząc Airyda nagle łapiącego za broń. Historia krasnoludzkiej zbroi a obecnie “wojownika smoczości” była osobliwa, spodziewała się że Grzmot gorzej zniesie te rewelacje. Chociaż słuchając jego pytań mogła się domyślać, że ta wyprawa niedługo zmieni się w wyprawę przeciw ogrom po krasnoludzki skarb.
- Lepsze pytanie to jak liczne jest to plemię ogrów, po tym co widzieliśmy w drodze tutaj to twoi pobratymcy chyba znów wkroczyli na wojenną ścieżkę. To albo ogry coś szykują.
- Łapy precz od narodowego dobytku mej rasy! - huknął jubiler, spoglądając gniewnie na Airyda i po chwili Elphirę.
- To jest nasz sprawa i nasza wendetta. NASZA!.. czyli krasnoludów.
- A trupowi wiele się zda pieprzony artefakt! Dobra, dobra artefakt zostawię. Co mi z niego? Ale reszta do podziału i budżetu podróży. -burknął Airyd.
Jubiler doskoczył do małej koboldki i popatrzył jej prosto w oczy. Jego spojrzenie było uparte i troszkę szalone.
- Panienko Sabrino… musi mi panienka wyjawić, gdzie jest obóz tych ogrów, jak daleko stąd, z ilu członków składa się ich banda, kto jest ich wodzem… to sprawa bardzo pilna. - Wąsy mu drżały gdy to mówił.
- No skoro chcesz samotnie wyprawiać się przeciwko plemieniu ogrów bez niczyjej pomocy to nie będę cię zatrzymywać. Miło było pana znać… - czarodziejka parsknęła widząc że krasnoludowi zaczynało trochę odbijać, z jednej strony nie bardzo jej się widziało brać udział w wyprawie przeciw zgrai ogrzych sadystów i gwałcicieli. No a z drugiej miałaby wyrzuty gdyby puściła gburowatego krasnoluda samotnie na taką wyprawę, choć przeczuwała że lada moment Eryk zacznie pałac sprawiedliwym gniewem…
- No nie wiem ile tych ogrów jest, na pewno z dziesięć panie Krasnoludzie, albo i więcej! Nie wiem czy mogłabym pana doprowadzić, na pewno ktoś z mojego plemienia mógłby cię doprowadzić na miejsce, ale zaklinam cię! Nie czyń tego! - chwyciła Grzmota za ramiona i rzeki potrząsnęła nim - Jak zginiecie, to wszystko co macie wszelaki krasnoludzki skarb także stanie się ogrzym łupem - zawołała
Eryk nie dał się długo prosić zapłonął prawą wściekłością na rasizm krasnoludzkiego towarzysza - Panie Grzmocie nie poznaje Pana! Nie wolno tak! Nie można folgować najgorszym instynktom poszukiwaczy przygód i ruszać mordować stada szaroskórych tylko dlatego że chcemy ich skarbów... - Rzekł następnie zamilknął zawstydzony bo spojrzał się na zieloną Hydrę i nawet takiemu tępakowi nie mogła umknąć ironia jego własnych słów -... EKHM, z Malutką nam TROCHĘ nie wyszło mogłem się bardziej postarać ale zadośćuczynimy temu pomagając Panu Czarnulkowi i stadu Sabriny.- Zamyślił się nad problemem i chyba któraś z jego trzech patronek zlitowała się zsyłając mu oświecenie.
- Panie Grzmot a co powiecie na takie rozwiązanie: Jak będziem wracać w te strony po załatwieniu tejże misji to pójdziemy do Ogrów i wyzwiesz je Waćpan na honorowy pojedynek wojowników o tą zbroje waszego pobratymca co wy na to ? Bo armii zielonych to nie damy rady a przecie wielki wojownik jak wy nie będzie mordować samic i młodych jak jaki żądny krwi potwór no nie ? Na razie musimy dokończyć obecną misje ale i takżem pomiaruje wrócić w te strony to możem wtedy zająć się tą sprawą! - Zaoferował niezwykle dumny ze swojego pomyślunku.
- Mogę ci sekundować jak chcesz. Niezależnie od wyniku biorę 10 %- zaoferował Airyd.
- Cicho bądź łotrzyku od siedmiu boleści. - burknął chmurny krasnal, który ciągle pamiętał jak lisołak nie potrafił nawet porządnie przeszukać ciał. - Zastanowię się! - dodał głośno, gładząc się po wąsie.
 
Rodryg jest offline