Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2019, 20:34   #38
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Po południu Żenia otrzymała krótką wiadomość od Czarnego:

Cytat:
Przejąłem Marka. Wysyłam go do Szwecji
SMS przyniósł Wronie ulgę bo dotychczasowe próby kontaktu z bratem spełzały na niczym.
Zaniepokojona wysłała prośbę o kontakt do brata ale Szaman od duchów odpisał krótko.

Cytat:
Teraz nie da rady. Odezwie się, gdy się wyliże
‘Co z Z.? Mam info na temat azji. Przekażę kontaktowi?”
“Uciekł. Cole nie żyje. Hatim ranny. Tak.”

Wrona była zaniepokojona wiadomościami. Z ciężkim sercem czekała na spotkanie pod teatrem.

***


O 20:58 z jednej z ulic wyszła chuda i niewysoka sylwetka w rozsznurowanych wysokich butach, ciemnych spodniach, czarnej bluzie z kapturem naciągniętym na głowę i w czerwonym bezrękawniku. Minutę po tym jak pojawiła się na placu przed teatrem usiadła na skraju fontanny i zastygła w bezruchu. Siedziała w rozkroku z łokciami opartymi na kolanach i spuszczoną głową.

“Całkiem jak w filmach szpiegowskich. Za chwile padnie snajperski strzał i będzie tyle z akredytacji”
Żeńka skomentowała radośnie w myślach obserwując okolicę.

“Z jakiej odległości wyczujesz snajpera?”
“Ależ ty jesteś czarnowidzem. Poczuję kulę. Zazwyczaj boli.”

Rozmawiając wdzięcznie z osobistą zmorą, Żenia podreptała w kierunku czarnomrocznej kuleczki mroku. Z kieszeni wyciągnęła paczkę fajek i zaczęła przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu ognia.
Klepnęła się nawet w tyłek to jest tylną kieszeń ale nic to nie pomogło. W końcu rozglądnąwszy się podreptała dwa kroki w stronę zakapturzonej postaci.
- Nie masz zapalniczki? - gdzieś w okolicach coś piknęło na dźwięk ostatniego słowa - Wszystko niby mam ale i tak załatwić muszę aprowizację. Może Czarny dorzuci i zapalniczkę w końcu.
- Siadaj - powiedział dźwięczny kobiecy głos. Kaptur nieco się uniósł. Zerkała spod niego młoda i dość ładna dziewczyna, ale strasznie blada. Jej pomalowane na czerwono usta odcinały się mocno.
- Podobno jesteś tu żeby namieszać. Czego ci trzeba?

“Rany. Moja prywatna złota rybka. Widzisz? Widzisz jak się to powinno robić? A nie. Foszki, straszki i dziwne koszmary.”

Żenia droczyła się z Nahajką, dziwnie w dobrym humorze.

- Ja nigdy nie mieszam. - Żenia bawiła się papierosem przekręcając go pomiędzy palcami. - Ale potrzebuję głównie informacji na temat podziału miasta. Kto gdzie i jakie dzielnice?
“Twoja Złota Rybka jest martwa…”

- Moskwy? Poza Sołcewskim przedmieściem wszytko rządowe. Godzina policyjna zaczyna się o północy. Nikt nie kombinuje. Nie wychyla się - mówiła kobieta spokojnie wykonując jedynie nieznaczny ruch.

“W odróżnieniu do żywej Bktho?”
- Wszystko rządowe znaczy co?
Blada kobieta zmierzyła spojrzeniem wilkołaczkę. Miała zielone oczy.
- Nie rozumiesz słowa “wszystko” czy “rządowe”? - zapytała.
- Nie rozumiem słowa wszystko ani rządowe. Godzina policyjna. Na czyje zlecenie? Zakonu? Kontrolują całe miasto? Nie wierzę.
-Większość. Każdy lokal który pozostaje otwarty po 20:00 odprowadza dodatkowy podatek na utrzymanie Zakonu. Legalny haracz. No bo gdyby nie płacił, to przychodzi policja, zamyka lokal a delikwenta wysyła do więzienia. Na ulicach poza patrolami policji masz patrole Zakonu. Więc jeżeli widzisz wkoło coś co jest otwarte, to musisz przyjąć, że pozostaje w rękach Zakonu. To oznacza “Wszystko” - Blada dziewczyna obserwowała reakcję wilkołaczki, jakby chcąc się upewnić, że zrozumiała.
- Aha. A to więzienie to gdzie? - Żenia zmieniła raptownie temat jakby znudzona kwestią wszędobylskiego zakonu.
- Najpierw na posterunku policji. A później zależy. Czasem ślą na Sybir.
- Czyli nie ma jednej miejscówki kontrolowanej przez Zakon? Ślą na Sybir. W dwudziestym pierwszym wieku? Czy de facto przemielają na części pierwsze: organy, krew…? - Żenia zmrużyła oczy obserwując kobietę.*
- Nie. Nie ma JEDNEJ miejscówki kontrolowanej przez Zakon. Wszystkie areszty i więzienia są kontrolowane przez policję. A zakon jest nad nią. Więc de facto WSZYSTKIE placówki są kontrolowane przez Zakon. Mniej lub bardziej. A na Sybirze powstał kompleks zaawansowanych technologicznie więzień dla wyjątkowo trudnego elementu. *
- Ile tych placówek wokół Moskwy? Gdzie konkretnie? Ilu najwięcej z Zakonu przypisanych ludzi do posterunków? Do głównego posterunku czy jakichś pomniejszych? Co ze strukturami cerkiewnymi? Sobór Wasyla nadal główny na miasto? Bywają tam regularnie ci z zakonu? Masz jakieś dojścia do nich albo wiesz o kimś kto ma?
- Struktury kościelne są nadal bardzo silne. Ale siedzą w kieszeni jednego z generałów zakonu. Generałów jest dwunastu. W Moskwie na stałe siedzi czterech. Wszystko pijawy. Poza nimi jest tu więcej Zakonników. Placówek więziennych w obrębie miasta mamy dwie. Plus dwanaście aresztów na posterunkach w każdej dzielnicy. Pod miastem jest jeszcze jedno więzienie. Jakieś czterdzieści kilometrów na południe. Tam naczelnik jest z Zakonu.

“Dziwne. Tylu ich jest, a Igor ich nie był w stanie zinfiltrować? To przecież tyle potencjalnie słabych punktów”
“Mógł kłamać. I siedzieć w ich kieszeni”

- Co zaś do dojść… tak, wiem o kimś, kto je ma.
Dziewczyna rozsunęła bezrękawnik i rozpięła bluzę. Pod spodem miała nagą skórę, a pomiędzy jej piersiami wisiał sporej wielkości krzyż. Na pole bluzy wpięta była brosza z herbem zakonnym.

- Myślę, że powinnaś poprosić o delegację. Gdzieś w ciepłe i dalekie miejsce. - Żenia spojrzała na twarz dziewczyny po chwilowym zaskoczeniu - W miarę szybko.

Przez chwilę Wrona rozważała opcje.
Jeśli Pierwsza Drużyna wjedzie do Moskwy i zacznie rozwałkę od zewnątrz, dobrze by było dołożyć cegiełkę i zrobić rozróbę od wewnątrz. Nie planowała niczego zbyt trudnego. Jedynie tyle by rozbić domek z kart. Oj… nie, nie domek z kart. „Kompleks technologicznie zaawansowanych więzień”.
Założyła też, że Igor zdradzi Olega. Nie była w stanie uwierzyć, że siedząc na miejscu, będąc lokalem otwartym po 20:00 nie ma kontaktów z Zakonem. Na własną rękę. Niezależnie od Bratvy.

- Jak dobre układy macie z Bratvą? - spytała dziewczyny w zamyśleniu.
- Nie mamy - ta odpowiedziała natychmiast. - Sołcew. Sołcewska Brać. To tam Zakon nie potrafi wejść i zaprowadzić kontroli. Bratva nigdy w swojej historii nie współpracowała z rządem. Do swoich szeregów przyjmują jedynie byłych więźniów, albo tych, którzy są ścigani wyrokami. Ale najzabawniejsze jest to - dziewczyna autentycznie zaczęła się śmiać - że ci najbardziej godni zaufania tytułują się “worami zakonu”. Choć nie maja nic wspólnego z Bożogrobcami.

- Stawiam birki do miliona, że sami Bożogrobcy mają jeszcze mniej wspólnego z religią. - Żenia wzruszyła ramionami - a zwalać na ‘boga’ i jego wolę jest tak łatwo. A zakon to też porządek. Ten krzyż i brosza nic mi nie mówią. Jak wysoko w rankach jesteś?

- Coś na poziomie majora. Mam w teorii pod sobą setkę ludzi. W teorii, bo nawet ich nie znam. Dwunastu kapitanów, z których dwóch jest wampirami. Nade mną jest jeszcze jeden kumpel Czarnego. A nad nim już generałowie Zakonu - powiedziała spokojnie dziewczyna.

- Ok. Rozumiem, że dostęp do podziemnego więzienia trzeba załatwiać jakoś specjalnym przydziałem tam? A co z dostępem do Putina. Jaki odsetek zakonu go chroni?

- Podziemne więzienie to które? - uniosła brwi wysoko nad swoje zielone oczy. Było w nich coś hipnotyzującego.

- To podmiejskie - Żenia westchnęła lekko porównując w myślach zielone oczy z oczami Czerwonej.

- Aaa… no tak. Dostęp trzeba załatwić. Ale z moim statusem myślę, że na jutrzejszą noc mogłabym zorganizować ci wejście na teren placówki. Tylko potrzebuję ruszyć kilka sznurków. Cóż, wracając do Putina, to cały czas jest z nim co najmniej jeden człowiek z Zakonu. Zazwyczaj czwórka, ale nie zawsze. Zależy od tego gdzie jedzie i po co. Żeby mieć do niego dojście trzeba mieć wyższy status.

Była spokojna. Tak jakby zaczynała rozpracowywać przyszłe plany wilkołaczki. Zmieniła postawę. Odchyliła się nieco, a ręce przeniosła za plecy. Ułożyła je za sobą opierając o fontannę. Tak wygięte ciało eksponowało jeszcze bardziej jej krągłe piersi i wiszący między nimi krzyż. Definitywnie Zakon nie miał wiele wspólnego z religią. Wprawdzie część piersi nadal zakrywała bluza, ale sama pozycja zdawała się być bardzo wyzywająca.

“Dobrze, że Maksima nie wzięłyśmy”
“A może właśnie szkoda? To byłby prawdziwy test!”
Żenia odwróciła nieco wzrok niby od wystawionych na widok piersi. W rzeczywistości chowała niejakie rozbawienie całą sytuacją.

- Ma jakiegoś ulubionego zakonnika? Czy ciągną słomki do jego ochrony? Masz możliwość załatwienia jego harmonogramu na najbliższe kilka dni?

- Nie. Na razie nie zaszliśmy tak wysoko w strukturach. Vania, jeden z generałów, nazywany Stalową Dłonią zajmuje się doborem strażników i on tworzy harmonogramy. Nawet nie wiemy na jakiej zasadzie wybierają strażników.

Żenia uśmiechnęła się szeroko.
“Stalowa Dłoń. No Chuck Norris pewnie już mu się znudziło”.
- A jakie układy macie ze Spiralami? I Shinzou?
- Kilku Tancerzy należy do Zakonu. Słyszałam o dwóch. Podobno jest ich cała drużyna, czyli dwunastu. Podobno. Ale nie ma ich w Moskwie. Być może są na Syberii. Z Pentexem mamy porozumienie handlowe więc się nie tykamy. A inne spirale… cóż… od tego jest Tatarka. Tropi i morduje wilkołaki. Jeżeli ktoś chce dołączyć, to dołączy. A jeżeli nie chce, a jest wilkołakiem, to go zabija. Nie ważne, czy Gajan, czy Tancerz Czarnej Spirali.
Zielonooka zamyśliła się.
- Nie wiem nic o Shinzou. Pierwszy raz słyszę tę nazwę.

- To japoński Pentex. Przejmuje obecnie wiele zachodnich firm i przy okazji wygryza Pentex. Niebezpieczni o tyle, że nikt o nich nie słyszał. Działają podobnie jak i firma. Prowadzą doświadczenia na ludziach i nie tylko. Ostatnio oddział ich dronów wybił kilkadziesiąt wilkołaków i rekinołaków. Drony to przejęte przez pająki wzorca obiekty: ludzie, wilkołaki, stawiam ze wampiry też. Maczają palce w broni nuklearnej, przemyśle it i farmie. Oprócz zwyczajowo kojarzącej się elektroniki. Podejrzewam, że niedługo pojawią się i tutaj.

- To cenna informacja. Musimy się zastanowić jak ją wykorzystać.
Zielonooka pochyliła się. Zapięła bluzę, a potem bezrękawnik.
- Mamy sporo broni atomowej. Ostatnio Zakon nawet ruszył ze zwiększaniem produkcji. Raczej nie chcą zajac całego świata, ale coś mi mówi, że będą chcieć, żeby Carat Rosyjski został jedynym krajem na planecie. - Zamilkła na moment, po czym rzuciła przekrzywiajac głowę - Rekinołaki naprawdę istnieją?
- Istnieją. Chociaż jest ich już mniej. Czyli Zakon dogada się z Shinzou. Przynajmniej w początkowej fazie. Ok czyli wjazd do więzienia na jutro tak?
- Tak. Możemy spotkać się w tym samym miejscu. - Dziewczyna wstała. Była wzrostu Sonii. Choć nie tak szczupła.
- O której?
- Tak jak dziś jest dobrze.
- Ok. To do zobaczenia jutro.

Blada, zielonooka dziewczyna, z intensywnie czerwonymi ustami rozłożyła ręce i przytuliła Sonię. Pocałowała ją w policzek, tak jak wcześniej żegnali się Igor, Oleg, czy Dima. Potem odsunęła się.
- Mam na imię Weronika. - Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku z którego przyszła na spotkanie.
Żenia wsunęła niewypalonego papierosa do paczki. Zaczekała aż zielonooka odejdzie nim ruszyła na spotkanie z Maksimem. Niepotrzebne było jej imię bladej. Nie potrzebowała, nie chciała drugiej Zapalniczki w życiu.

Odwróciła się na pięcie.
Czas był rozmówić się z kilkoma osobami. I tak musiała czekać jeszcze jeden wieczór.

Po drodze rozważała dostępne opcje. Jasnym stało się, że wampirów obecnie nie wykurzy. Wataha Kobry dostała po tyłku. Marek był ranny.
Mogła zrobić kilka rzeczy.
Pomówić z ojcem.
Lub totemami.

***


W umówionej knajpce siedział Oleg i Maksim. Tancerz Czarnej Spirali często im towarzyszył w ciągu ostatniej doby. Jego Wataha jeszcze nie dotarła do Moskwy. On sam też w coś pogrywał, ale nie dało się jeszcze wyczuć w co.
Maksim wstał i uściskał dziewczynę.
- Jak poszło?
Momentalnie wyczytała z jego miny, że nie udało mu się spławić Olega mimo szczerych chęci.
- Średnio - Żenia wpadła w uścisku między smocze ramiona. - A wam? - uśmiechnęła się do pułkownika nieco złośliwie. - Jak idzie randka?

- Czy masz kontakty w Chińskiej Republice Ludowej? - Nie dał się sprowokować Oleg. - Widzisz, oni są najszybciej rosnącą potęgą technologiczną. Można byłoby posiłkować się nimi w wojnie z Shinzou. - po tych słowach Oleg uniósł małą filiżankę i napił się spokojnie.

- Nie mam - odparła z całą pewnością Czarna. - Ale zanim zaczniemy wojnę z Shinzou może jednak warto zebrać ludzi?
- Tak tylko pytam. A co do zbierania ludzi, to z kim się spotykałaś? - drążył były oficer.
- Starą znajomą. Trzeba było odkurzyć znajomość bo mchem porasta - kolejny uśmiech pofrunął do Olega. - Masz kogoś w moskiewskim więzieniu?
- Kiedyś miałem. Teraz nie wiem czy żyją. Po czystkach Bożogrobców może już być po nich. A czemu pytasz?
- Bo wybieram się do tego pod miastem. Mogłabym zabrać im ciastko. Albo zabrać ze sobą przy wyjściu
- Grigorij Borysow i Iwan Iwanow. Dwaj moi dawni ludzie. Mieli wyroki po kilkanaście lat. Nie wiem czy nadal je odsiadują.

- Dobra. Sprawdzę jakby co. Chcesz ich na zewnątrz?
- Nie zaszkodzą. Nie cierpię ostatnio na nadmiar ludzi. - Oleg mówił to z lekkością. Cały czas budując w Sonii wrażenie, że dysponuje nadal sporym zapasem zasobów ludzkich, mimo strat poniesionych na Gwieździe Północy.

- Dima się kontaktował? Miał podesłać namiary.
- Tak. Podesłał dwa adresy. Podobno leża wampirów. Możemy skoczyć tam rano.

- Możemy. Tylko to pewnie jakieś płotki i w sumie pewnie niewiele się zmieni. Ale by zrobić reklamę może starczą.

Sonia postukała palcami o stół.
- Oleg - zaczęła miękko i jakby łasząco. Obserwowała Reakcję Spirali:
- Jakbyś miał ubić Putina to od czego byś zaczął?

- Od kontaktu z CIA. Chyba im najbardziej zachodził za skórę. I chyba oni mają najwięcej nieudanych prób zabójstwa na koncie.
- Masz tam kontakt? - Wtrącił pytanie Maksim. Oleg w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął.
- W takim razie załatw spotkanie - przez moment ich spojrzenia się spotkały. Alfa nie nawykł do przyjmowania rozkazów. Jednak odpuścił.
- Spotkamy się rano. Spróbuję wyciągnąć z łóżka jakiegoś lokalnego agenta pod przykrywką.

Pomaszerował w stronę drzwi, odprowadzany spojrzeniem Sonii. Miał na sobie elegancki płaszcz, który powiewał miotany przez jesienny wiatr gdy tylko wyszedł z restauracji.

***


Dragan zamówił wino. Na stoliku leżała teczka. Zaczął wprowadzać Sonię w szczegóły:
- To są informacje od Patroszkina. Oba wampiry należą do Zakonu Bożogrobców. Odniosłem wrażenie, że w Moskwie wampiry albo są w strukturach Zakonu, albo sam Zakon ich wyeliminował. Ten - postukał palcem w zdjęcie blondyna z kręconą brodą - jest kapitanem. Ten drugi to kompletna płotka. Rekrut w szeregach Zakonu. Pewnie nie ma więcej niż kilka lat. Myślę, że możemy nawet w nocy ich zaatakować. A ty powiedz mi lepiej jak Marek. Miałaś się dowiedzieć od kontaktu Czarnego co z nim.

- Miałam? - zdziwiła się Żenia - Nie rozmawiałam o tym. Obecnie plan zrobienia rozpierdowy i cichego uderzenia odpada, szczególnie, że Kobrze wyrwano ząb. Więc chcę ugrać choć część i pozwolić pierwszej drużynie zrobić resztę.

Żenia streściła Maksimowi rozmowę z Weroniką.

- Myślę o zrobieniu siwego dymu i prowokacji. Zwolnieniu więźniów, zamachu na Putina albo zamachu i podszyciu się pod niego i wydaniu oświadczenia. Wywołanie cyfrowej rewolucji. Sama już nie wiem. - Żenia pociągnęła łyk wina.

- Myślałem, że to pośrednik w obie strony. Wiesz, ty mówisz mu na czym stoimy, a on nam mówi co z Czarnym i Markiem. Musialem to źle zrozumieć. Tak czy inaczej… - westchnął ciężko i kontynuował:

- Dużo tego. Cholernie dużo jak na jedną dziewczynę - Szklany smok obracał kieliszkiem i patrzył jak wino spływa po ściankach.
- Jeżeli Marek ma problemy, to pewnie został zdemaskowany. Pewnie wycofają pierwszą drużynę z Rosji.

Napił się powoli z kieliszka.
- Myślę, że zamach na głowę państwa jest jak najbardziej w naszym zasięgu, ale tysiącletni wampir za plecami tego prezydenta może być dla nas problemem. A więzienie? Chcesz ogłosić amnestię? Czy co?
Jego słowa były jakby przytykiem, tak jak większość rozmów z Czarnym, który co krok pokazywał jak mało wiedziała. Ale Dragan mówił to jakoś tak inaczej… Nie umiała tego zdefiniować, ale wiedziała, że jak szalonego planu by mu nie przedstawiła to on pójdzie za nią bez wahania.

- Myślałam raczej o jakimś orędziu do świata. O ogłoszeniu wojny z USA lub Japonią. Coś w tym stylu.

Żenia westchnęła.
- porywam się na zbyt wiele? - spojrzała na Dragana poważnym i nieco zmęczonym spojrzeniem. - Szczególnie teraz gdy plan się rozpada?

- Może gdyby udało nam się odciąć Putina od środków komunikacji, to Marek mógłby wygłosić takie oświadczenie z jego twarzą. Zaar mógłby zorganizować przejęcie sieci TV. Chyba. - Powiedział spokojnie.

- Tak. Tylko co nam to naprawdę daje. ..
- No to może pożyczymy tę tonę uranu i przeprowadzimy zamach. Na tyle blisko Moskwy, żeby zakon poczuł zagrożenie. I sfabrykujemy dowody przeciwko Shinzou. Załóżmy ich mundury. Weźmy ich broń. Może ich pojazdy? Gdy wampiry ruszą na Japonię to zwolni nam się przestrzeń na Ukrainie. Nie wiemy jeszcze co zorganizował Marek. - Mówił spokojnie po czym opróżnił swój kieliszek.

Żenia uśmiechnęła się.
- Pożyczmy tonę uranu - dziewczyna zachichotała - Brzmi jak „pożyczmy dyszkę”. Serio myślisz, że zakon ruszy tyłki i zwolni Rosję?

Maksim wzruszył ramionami.
Żenia pominęła kwestię mundurów i reszty.
- Nie wiem. Nie przypominam sobie ataku terrorystycznego z wykorzystaniem broni nuklearnej. Być może faktycznie zignorowali by to.

- No. Powiem ci, że liczyłam na Marka i jego dłuższą karierę jako Smoczy Gniew. - Żenia wyglądała na zmartwioną. - Olegowi nie ufam. Z bratvą układy średnio mnie interesują. O tyle by zrobić tu miszmasz. Ale teraz nie ma za bardzo co robić bo na dobrą sprawę jesteśmy we dwójkę.

Przez kolejną długą chwilę Wrona milczała.

- A może skoczyć do piekła?
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Mamy coś na przebłaganie Smoka? - uniósł dłoń wskazując kelnerowi kieliszki. Zamawiał jeszcze jedną kolejkę.
Wrona podsunęła mu swój niedopity kieliszek.
- Nie. Ostatnio też nie miałam. Ale została tam masa rzeczy nie? Zasoby mogłyby się przydać. Szczególnie teraz.
- Tylko jeden szkopuł. - Dragan nie skorzystał z propozycji dziewczyny, poczekał aż kelner mu napełnił kieliszek. - Smok nie przepada za uciekinierami. A nie wydaje mi się, żeby inaczej interpretował ratowanie ludzi Olega. Myślę, że powinien nieco ochłonąć, a my powinniśmy poszukać jakiegoś daru dla niego. Może zabicie jakichś Shinzou? - Mówił spokojnie szaman.

- Dziwne - Żenia wydęła usta - Pieśń uciekał z pola bitwy i Smok był raczej mało gniewny. Mimo że stracił tam ludzi. Odwrót taktyczny to nie to samo co strata własnej watahy. No ale co ja tam wiem. To ty jesteś szamanem.

- Możemy spróbować - po przytyku o szamanie Dragan opróżnił kieliszek tak, jakby chciał natychmiast wyjść z lokalu - ale jeżeli sądzisz, że Pieśń Udręki jest dobrym wzorem do naśladowania, to nie zapominaj gdzie teraz jest.

Maksim wstał i poszedł do kelnera zapłacić. Typowo rosyjskim sposobem, przekazując banknoty ze zwiniętego pliku prosto w dłonie kelnera.
Po chwili wrócił i szarmanckim gestem podsunął ramię, tak, by być wsparciem dla brunetki.
- Chodźmy na jakiś spacer.

„Chyba wlazłam mu na ambicję”
Skomentowała Żenia w myślach.
„Nie wiem. Czasem czytam z niego jak z otwartej książki, a czasami kompletnie nie rozumiem.” Skomentowała Zmora, która ostatnio niepytana milczała.
- Chodźmy. - zgodziła się Żenia, obserwująca Maksima jakby poznała go dopiero co.

Komentarz jaki nasuwał się jej automatycznie to to, że Pieśń stracił dla Czarnego głowę. I nie miało to wiele z uciekaniem.

- Myślałam też by pomówić ze wspomnieniem Yurija - odezwała się dopiero gdy ich ciała automatycznie zrównały kroku.
- Chodzi ci o jakieś konkretne wspomnienie? Bo się go dość mocno bałaś. Nie wiem… to znaczy jeśli jesteś zdecydowana to możemy spróbować. Co chcesz osiągnąć? - pytał powoli, badając plany dziewczyny.

- No to rytuał musiał być wyjątkowo skuteczny bo zupełnie strachu nie pamiętam. Ale w sumie ma to sens. Krewniaczka to w końcu nie wilkolak. Chce wyciągnąć informację na temat Grashoka. Może innych panów cienia. Czegokolwiek co mogłoby dać nam przewagę.

- On nigdy nie wdrażał cię w cały ten wilkołaczy świat. Nigdy w rozmowie z tobą nie padło imię Grashok, ani żadne inne z watahy Zhyzhak. Jedno co wiesz, to gdy pewnej nocy wpadla do was w odwiedziny jakaś ruda kobieta, to rozmawiali o Zhyzak i uprowadzeniu Idealnego Metysa. Wtedy padło imię Grashok. Jeden jedyny raz. W kontekście jej wsparcia. - Dragan postukał się w palcem wskazującym w skroń:
- Zapominasz, że to ja mam twoje wspomnienia. A nie umiem wywoływać duchów. Nie umiałbym zorganizować spotkania z Twoim ojcem. Przynajmniej nie takiego, na którym wiedziałby choćby o włos więcej niż ty zapamiętałaś.

- To o Olegu i Dimie wiedziałam?
- Tak. Od Marka. Pisał o nich do ciebie gdy był w trakcie szkoleń. Wilkołaki, z woja. I co ważne, o Olegu wiedziałaś jeszcze zanim Marek został Tancerzem. Bo Dima to nieco nowsza znajomość. Projekcja myśli nie powie ci niczego, czego sama nie wiedziałaś. Czasem może się okazać, że przypomni coś, co pominęłaś. Na zasadzie przebłysku pamięci na temat zostawionych gdzieś kluczy, czy coś w tym rodzaju. Ale to zawsze będzie wiedza, którą sama już miałaś.

Dragan szedł spokojnie. Jego ciepło było wyjątkowo miłe w czasie październikowego wieczoru.
- Myślisz, że Marek rzucił się na Zettlera specjalnie? Wiedząc, że nic nie ugra? Wciągając ludzi Czarnego? Myślisz, że po czymś takim Czarny zająłby się Markiem? Jaki miałby w tym interes? Może tego nie zaakceptujesz, ale myślę, że Antek zostawiłby go na śmierć i nie zaryzykował życia Gajan, gdyby Markowi nic nie wyszło.
Zamilkł w końcu dając dziewczynie czas na przemyślenie wszystkiego.

- Nie wiem. Może i nie. Co nie zmienia obecnej sytuacji. Nie mamy więcej dojść do Pentexu. Marek jest spalony. Pierwsza Drużyna raczej nie zagrzeje miejsca na miejscu. I tak dalej i tak dalej. A mnie nie zależy na pięciu się w hierarchii spiral. W ogóle nie zależy mi na pięciu się gdziekolwiek. A co ty byś chciał, Maksim?

- Ja mam wszystko. Mam ciebie. Co mi więcej trzeba? Shinzou? Moglibyśmy wyrwać mu serce. Przejąć całą technologię. Upchać w tym ciele kolejne pająki wzorca. Ale to nic takiego, co chciałbym od razu realizować - odpowiedział spokojnie.

Wilkołaczka wyczuła, że tylko dwa pierwsze zdania były szczere. Resztę wymyślił. Czyżby po to, żeby się jej przypodobać? To ona cały czas szukała coraz to nowych celów.

- Nie musisz się silić na coś. Nie musisz mieć ambicji jak stąd po Tadżykistan. Ale o jedno Cię proszę. Nie oszukuj i nie zmyślaj. Powiedz jak jest naprawdę. - Sonia spojrzała w górę na zarys szczęki i kość policzkową Maksima.

- Jesteś jedyną osobą, przy której chce być. Ty jedna mnie akceptujesz. Czuję, że będzie się wokół Ciebie dziać coś wielkiego. Chcę w tym uczestniczyć. Chcę to zapamiętać. Dla innych.

„Zaskakujące. Koleś szuka akceptacji u Smoków z Japonii?” Przemówiła Zmora.

„Smoków kropka. Jest samotny.”
„Nie jest. Ma nas.”
„Wiesz, my nie jesteśmy jego ludźmi. Ja nie jestem twoim ludziem ani ty moją zmorą.”

Żenia odwróciła się twarzą do Dragana i oparła dłonie na jego piersi:
- Chcesz znaleźć swoich, tak? Takich, którzy będą chcieli wymienić się wspomnieniami i Cię przyjęli?
Pokiwał przecząco głową.
- Ja jestem wynaturzeniem. Nie zaakceptują mnie. Nigdy. Mi nie są potrzebne żadne więcej wspomnienia. Mówiłem ci, że płyną we mnie cztery strumienie.
Westchnął ciężko.
- Chcesz przerwać akcje? Wrócić do Antka i przyznać się do porażki? Może Rychu obsika cie i wrócisz na łono watahy? - zapytał spokojnie.

- Sikanie dotyczy alf spadających na omegę - Żenia roześmiała się cicho i wtuliła do boku Maksima pod jego potężnym ramieniem. - Nie. Nie chcę. Wciąż chcę przerwać ten durny cykl. Tyle, że chwilowo nie mam pomysłu na nowy pomysł. - brunetka przyznała się otwarcie. - Wiem, wiem. Ragabash bez pomysłu… cóż… bywa. A jak wygląda tutaj Umbra?

- Nie czuję tu żadnych toruńskich demonów. W ogóle niczym nie wyróżnia się od miejskiej umbry w innych miastach. - Z kieszeni płaszcza wyjął ciemne okulary i założył na twarz. - Chcesz sama zobaczyć?

- Tak. Chodźmy, Smoku. Zobaczmy co po drugiej stronie tutaj istnieje.

Żenia pokiwała głową.
“Myślisz, że coś go gryzie?”

„Myślę, że tak. Ale pojęcia nie mam co.”

***


Skok w bok był błyskawiczny. Ulica prawie się nie różniła. Była tylko bardziej deszczowa. Właśnie przestało padać i na ulicy stały kałuże wody.

- A nie chcesz puścić wszystkiego swoją drogą. Odkąd odprawiłaś rytuał cały czas jesteś w biegu. W centrum wydarzeń. Załatw kwestię więzienia, tak jak ustaliłaś, a potem poczekaj. Sprawdź jak wampiry zareagują. Ile czasu kontakt Czarnego jest w Moskwie? - Maksim stał naprzeciw niej w postrzępionym płaszczu okrywającym jego nagą skórę. Ona sama zdała sobie sprawę, że Biktho rozpływa się po jej ciele i pęcznieje. Czuła śliski dotyk w każdym zakątku ciała. Choć tym razem nie wyglądała jak lateksowa domina. Raczej jak średniowieczna wojowniczka z gry fantasy. Długie kolce sterczały z naramiennika z lewej strony. Stamtąd też łypało wielkie, żółte oko.

- Kontakt Czarnego jest w Moskwie raczej permanentnie. W Moskwie raczej nie zostaniemy. Trzeba ruszyć na Ukrainę. Jakoś. Oleg aż się rwie. A jego trzeba trzymać na wodzy albo na lasso. Ale może na Ukrainie odwiedzimy Michaiła? Zapraszał do siebie w końcu. - Żenia rozglądała się po drugiej stronie zasłony.

Było kilka sylwetek. Ciemnych. Snuły się bez celu. Wyglądały podobnie do zmor wzywanych przez jąkającego się szamana. Choć wyraźnie nie były nimi zainteresowane.
Maksim zdawał się zauważyć to zainteresowanie dziewczyny i podjął temat:
- Moskwę podzieliły między siebie wampiry i szczurołaki. Nikt nie jest zainteresowany tym co jest za zasłoną. Tu odbicie znajdują jedynie ludzkie emocje. Codzienne zmęczenie pracą. Haj narkotykowy. Depresje. Ale i radość. To takie specyficzne „naturalne środowisko” dla różnej maści duchów. Myślę, że Michaił jest dobrym pomysłem. Coś mi mówi, że facet żyje w pustelni.

- Spotkałeś go? - Żenia nie kryła zdziwienia - Niedźwiedzia?
- Tak. Jako więzień Czarnego. Zanim spotkałem ciebie. Choć samo spotkanie nie miało miejsca w cielesnym świecie. Raczej w jakiejś dziedzinie do której mieli wstęp tylko on i Czarny. Cóż, nie będzie zaskoczeniem, że mnie nie polubił, prawda?

- Czarny ściągał pomoc do rozeznania co z ciebie za gagatek, co? - Żenia ruszyła z wolna przed siebie. - Jeżeli umbra nie jest centrum zainteresowań, to myślisz, że więzienia czy taka na przykład rezydencja putina nie jest obstawiana z tej strony?

- Jeśli stoi za nim kilkuset letni wampir, to pewnie są tam kręgi ochrony. Nic, czego nie szłoby złamać.

„Albo zmyć śliną”

Żenia parsknęła śmiechem na komentarz Zmory.

- Ale to wymaga czasu i najpewniej kilku szamanów. Możemy się przejść. Albo przelecieć.

- Chodźmy. - wsunęła dłoń w dłoń Dragana - Po drodze opowiem Ci o magicznym kręgu ochronnym szamana Srebrnych Kłów.

***


Dragan częściowo się przemienił. Rozpiął ogromne błoniaste skrzydła, które odbijały promienie słoneczne od złotej łuski. Wyglądał bardziej niż demonicznie. Przytulił mocno wilkołaczkę i wzbił się w powietrze. Skrzydła były ogromne. Ale Córka Ognistej Wrony pamiętała, że Złoty Smok był wielki jak autobus. Lecieli dość szybko, a ona czuła się jak bohaterka filmu o superbohaterach. Niczym Lois Lane w dłoniach supermana. W jego lustrzankach widziała odbicie ulic Moskwy.

Dragan śmiał się z historii szamana. Choć przyznał, że większe znaczenie ma zaklinanie duchów niż fizyczne wykonanie ochrony.
W mieście krąg ochrony był jedynie przy budynku rządu. Dawny parlament, teraz był główną siedzibą Zakonu. Wokół budynku powietrze drżało, a gdy Dragan dotknął niewidocznej granicy, to nagłe wyładowanie elektryczne trafiło go w dłoń. Dziewczyna w jego rękach poczuła jak włosy stają jej dęba, a Zmora jęknęła.
- Nie jest to specjalnie silna bariera. Gdybym miał jeszcze ze dwóch szamanów, to w kilka godzin ją zrzucimy. Samemu też mogę spróbować, ale zejdzie mi z dobę. Może półtorej.

Potem lecieli nad kompleksem więziennym. Nie było tam żadnej bariery. Wylądowali na dachu i natychmiast zainteresowały się nimi zmory. Więzienie zbierało na małym obszarze złych ludzi. Ich gniew. Ich cierpienie. Wszystko to było pożywką dla zmor wszelkiej maści. Dragan mówił, że to całkiem naturalne.

Nie walczyli z nimi. Dragan strącił dwie z dachu gdy odlatywali i tyle. Więzienie było wolne od barier.
- Problemem jest sam Putin. Podobno ma kilkanaście rezydencji i nikt nie wie gdzie jest.

Wylądowali w hotelu, a do rzeczywistości przeszli w pokoju. Rozwiązało to problem ich nagości.
Córka Ognistej Wrony właśnie kończyła się ubierać, gdy zadzwonił Oleg.
 
corax jest offline