Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2019, 22:15   #83
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Adam Sosnowski, Karl Monnar (i Patricia Phoenix w cieniu)
- Ej! - powiedział inteligentnie Karl - Ta laska co znikła! To chyba ona.
Wziął drewnianą łyżkę z blatu i dotknął wyglądający normalnie cień. Łyżka stuknęła cicho o podłogę. Cień Adama padał na drewno oraz dłoń ochroniarza.
Widząc, że łyżka “przeżyła” pomacał dłonią to miejsce. Z tym samym efektem.
- Nie wiem co tu jest grane - mruknął. Nagle tknęło go coś. Jak cień zachowa się gdy go nie będzie. - Daj mi jakąś latarkę. - poprosił Adama.
Snop światła przeszył sam środek cienia. Oczom zgromadzonych ukazała się oświetlona podłoga.
- Łaaaaaał - odezwał się Kosanowski na widok… niczego szczególnego. Patostreamer był jednak czymś wyraźnie poruszony.
- A tobie co? - spytał Karl - Przecież gówno widać.
- No tam jest! O! O!
- Kosanowski wskazał palcem na cień.
- Przyszpiliłeś ją światłem! A weź przesuń trochę w lewo. Zobaczymy co się stanie - dodał z nieco sadystyczną ciekawością.

Na zewnątrz narastał wrzask. Zawodzący pełnią rozpaczy. Następnie zaczął cichnąć i gasnąć, by przejść w bulgot. Ponownie przeszedł w narastający, głośny jęk oraz krzyk, co tworzyło cykl, odpowiednik upiornej syreny policyjnej. Kiedy podeszli do okna zobaczyli mężczyznę… poruszającego się po ulicy. Wydzieli jak roztapia się, a dźwięk stopniowo zamierał. Skóra z jego twarzy kapała na asfalt, zaś on sam tracił stopy, oraz nogi. W końcu tylko się czołgał przy użyciu najpierw obu rąk, a potem tylko jednej. W końcu ponownie usłyszeli bulgot, kiedy usta znalazły się pod powierzchnią kałuży, jaka została z nieznajomego. Zniknął w niej całkowicie, lecz tylko na chwilę. Z cieczy zaczęła formować się ręka z uporem maniaka odpychająca się ciągnąc cały twór do bliżej niezidentyfikowanego przeznaczenia. Wkrótce zaczęła wynurzać się głowa, druga ręka i korpus z wolna dźwigający się do pozycji stojącej. Głośny krzykiem płuc pełnych powietrza. Szedł całkiem nagi, powłócząc nogami do momentu, w którym stopy zaczęły chlapać na suchym asfalcie rozpoczynając kolejny cykl.
Karl patrzył zaskoczony na kolesia. Co prawda nie tak zaskoczony jakby to było wczoraj. Ale ciężko było wzruszyć ramionami i wrócić do badania cienia. Ale tak trzeba było zrobić. Kolesiowi nie miał jak pomóc. Nie wiedział nawet czy to możliwe. Ale może tą laskę wyciąganie z cienia. Odwrócił się od okna i rzekł:
- Dobra, pokaż gdzie ona jest. Może da się ją wyciągnąć. Może jakoś “wytniemy” ją z cienia światłem. Masz wskaźnik laserowy? - zapytał Adama. Z drugiej strony, może to jej zaszkodzić? Nie będzie wiedział dopóki nie sprawdzi. Zapalił latarkę…
Kosanowski przyglądał się cieniowi zafascynowany. Ponownie snop światła rozproszył cienie znajdujące się na podłodze. Nagle przykucnął i niemalże przyłożył twarz do podłogi.
- Tyyy… Jaka jazda… To jest wypukłe. Właśnie uniosła grabki i znieruchomiała. Widzisz? Zajebiiisteee - zapytał patostreamer włączając kamerę w telefonie przyłożonym bokiem do podłogi.

Do wrzasku na ulicy dołączył kolejny, kobiecy. Płynna masa oblepiała ją wcierając się brutalnie do jej ust, nosa, oczu i uszu tylko po to, by wysunąć się formując ciało mężczyzny ściskającej jej szyję. Krzyczał prosto w jej przerażoną twarz nim rozpuścił się ponownie jeszcze raz wlewając się w nią.
- Ja pierdzu… To jest jeszcze ciekawsze. Czas na streamka! - powiedział podekscytowany Kosanowski pospiesznie grzebiąc w telefonie.
Widząc co się dzieje za oknem Karl ruszył do drzwi.
- Zatłukę cię, jak to będziesz kręcił. On zabije tą babkę.
Złapał z kuchni miskę i wybiegł. Normalnie złapałby za fraki delikwenta i rzucił na ziemię. Ale jak koleś się rozpływał to miska na pewno nie zaszkodzi. Choć lepsze byłoby wiadro…

Kolejne stopnie schodów wręcz znikały pod stopami biegnącego Karla. Kiedy wystrzelił z klatki schodowej kobieta już leżała nieruchomo na chodniku. Jej szeroko rozwarte oczy wpatrywały się w jasne niebo. Z otwartych ust wyciekał nieznajomy powoli przybierający ludzką postać.
- Ty czubku, zabiłeś ją. - wiedział, że bez sensu jest łapanie faceta. Szczęśliwie sobie przypomniał coś z wykładów fizyki. Ciecze przewodzą prąd. A on wciąż miał paralizator. Wyciągnął go z kieszeni i opalił w kształtującego się faceta, który z wyciągniętymi rękami, strzelając spojrzeniem we wszystkie strony rzucił się w stronę najbliższej osoby. Karla.
Elektrody wniknęły w ciało znacznie głębiej niż powinny, a kiedy przepłynął przez nie prąd, nieznajomy utracił kształt. Na podłożu leżała podrygująca kałuża. Przynajmniej do chwili, w której przez przewody płynął prąd.
Gdy tylko Karl puścił spust wodny stwór zaczął formować się na nowo i ruszając w jego kierunku. Więc miska przydała się idealnie. Uderzył wewnętrzną stroną tak by wygarnąć formująca się głowę i chlusnąć nią jak najdalej na rozgrzany słońcem asfalt. Ciecz krótką chwilę leciała w powietrzu, lecz ani razu nie utraciła spójności. Falowała i uginała się pod wpływem oporu powietrza i z głuchym plaśnięciem wylądowała na podłożu, gdzie rozlała się w kałużę. Nagle Karl poczuł mocny uścisk dłoni na kostce, a następnie na drugiej. Głowa, formująca się wolniej niż pozostała część nieznajomego, zbliżała się do drugiej części siebie. Dłoń przeniosła się z kostki na łydkę.
Kolejne ciosy zgarniające miską spadły na stwora. Jego ciało rozchlapywało się na boki wraz z kolejnymi zamachami miską. Wystarczyło jednak, by Karl odrzucił coś, co jeszcze przed chwilą było ręką, by ta uformowała się ponownie, z pozostałej części cieczy i chwyciła ochroniarza trochę wyżej. Odrzucone kawałki płynnego ciała wracały do największej części. Był coraz wyżej. Trzymał w dwóch garściach ubranie na klatce piersiowej, jednak nie zmierzał w kierunku głowy ochroniarza, lecz do ręki trzymającej miskę. A odrzucone fragmenty płynnego ciała scalały się wolniej niż na początku.
Taktyka najwyraźniej działała. Musiał tylko utrzymać tempo. Dorzucając kolejne miski wroga zaczął cofać się tak by stanąć na kratce ściekowej. Liczył, że może przez nieuwagą parę kawałków wpadnie na dół.
Zauważył też, że chwyt zmierza do “uzbrojonej” ręki. Jeśli tylko zagrożona będzie “broń” planował ją przełożyć do drugiej dłoni.
 
Mike jest offline