Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2019, 22:40   #40
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Połączone siły szamanów dały radę. Zeg i Dragan zerwali krąg wokół parlamentu otwierając drogę drużynom zwiadowczym. Ekipa Olega podróżowała po umbrze sprawdzając zakamarki. Co ciekawe parlament łączył się z siecią podziemnych tuneli, które łączyły się z różnymi bunkrami i…. Osiedlami mieszkalnymi. Znaleźli miasto pod miastem. A co najciekawsze, to gdy decydowali się na wyskoczenie z umbry pod ziemią, okazywało się, że tunele istnieją też po tej stronie lustra. Moskwa miała swoją mroczną, podziemną stronę. Jednak tydzień, to stanowczo za mało, żeby móc sporządzić mapę tych terenów przy ograniczonych zasobach. Skupili się na parlamencie, który z pomocą Sonii wyrysowali bardzo dokładnie.

Na początku mieli też plan prowadzenia bardzo dokładnej obserwacji budynku z umbry. Jednak plany szybko się zmieniły, gdy zerwanie kręgu otworzyło dostęp do tajemniczych podziemi. Jedna pozostawiona osoba nie zaobserwowała niczego podejrzanego. No może poza faktem, że szponiaki z siedziby Zakonu nie natrafiając na barierę zaczęły rozlewać się po okolicy i polować na inne duchy. Ale zdaniem Zega było to zupełnie normalne. Otworzyli im w końcu nowe żerowisko.

Dragan bardzo aktywnie działał w tej części planu, co wyraźnie poprawiło mu humor. Zajęcie pomogło mu odnaleźć równowagę.

Sonia zaś skupiła się na CIA. Kozłow nie był w stanie załatwić mundurów Shinzou. Załatwił coś co w teorii miało być podobne. Nie było. Dziewczyna zbyła go, proponując, że wróci za kilka dni. Karabiny zaś były niemal identyczne. Ale Eugenia Bondar oczekiwała kompletu.

A potem zaczęła się gra. Śledziła agenta. W zasadzie poświęcała mu tyle uwagi, co ludzie Olega podziemnemu miastu. Niestety, miał on około sześciu spotkań dziennie. Każdy był podejrzany. A nie miała zasobów, żeby sprawdzić ich wszystkich. Samo śledzenie go nie posuwało sprawy do przodu.

Postanowiła poprosić o pomoc Olega i Weroniki. I to był strzał w dziesiątkę. Oleg powiedział, że może zorganizować pluskwy, ale starym zwyczajem potrzebował na to czasu. Czyli najtrudniejszego do pozyskania zasobu. Za to Weronika… wampirzyca-niewampirzyca sypała odpowiedziami niemal z rękawa. Jej zdaniem Kozłow był starym podwójnym, a nawet potrójnym agentem. Podobno z ramienia CIA zrekrutowali go w 2005 roku. Potem grupa GRU zajęła się przeciągnięciem go na stronę rosyjską. W związku z czym od 2011 roku podawał CIA tylko takie informacje, jakie GRU przepuszczało przez swoje szeregi. Był więc narzędziem rosyjskiego wywiadu. I najlepsza rewelacja ze strony Weroniki: od 2018 podobno dołączył do wielce zakonspirowanej komórki CIA. A wchodząc tam wyspowiadał się z całej swojej współpracy z GRU. GRU nadal myśli, że ma go w kieszeni. CIA pozwala im tak myśleć i samo podsyła dezinformację. Cóż, czyniło to wszystko Kozłowa najbardziej niepewnym ogniwem planu.

Oleg poruszył też struny w Bratvie. Otrzymał kontakty do ludzi w więzieniach. W kilku więzieniach. Do zaufanych worów. Ludzie ci byli zdolni poprowadzić bunt. Relatywnie rzecz biorąc byli w stanie dzięki pomocy Bratvy rozszerzyć plan i to znacznie. Więzienia nie były chronione tajemniczymi kręgami, więc w zasadzie jeden człowiek Olega mógł inicjować zamęt w jednym więzieniu.

Poza tym Bratva stała się głównym dostawcą amunicji dla broni kaliber 5.56. Okazało się, że z dnia na dzień w ręce wilkołaków wpadła praktycznie ciężarówka amunicji.

W końcu ustalili datę.
6 listopada.
Trudno było o lepszy termin. Święto narodowe. Przemówienie Cara Putina. Siły porządkowe zebrane w Moskwie. Obstawa parad. Idealny moment na wywołanie globalnego chaosu. I to wszystko z ramienia Shinzou.

Do tego czasu wszystko powinno być dopięte na ostatni guzik.

Żenia planowała postawienie Moskwy w stan gotowości. Rozwalenie leniwego status quo. Wywrócenie do góry nogami stagnacji.

Przede wszystkim zamieszki w więzieniach. Skoordynowane bunty w otaczających Moskwę placówkach koodrynowane przez ludzi bratvy od wewnątrz i ludzi Olega z zewnątrz.

Po drugie uderzenie w oligarchię - warstwę najbliżej Putina. W głowie Żenii nawoływanie do rewolucji wiązało się z dokopaniem warstwie rządzącej z bezpiecznych norek. No to w tej norki należało uderzyć. Tym razem zdalnie. Uzbrojone drony mogły być wysyłane przez zwykłych szeregowców bratvy. To dałoby im nie tylko opcję wykazania się ale i zwrócenia uwagi Pierwszej Drużyny. Wronie nie zależało na tej części za bardzo. Miała tylko być zadymą i wywołać panikę i paranoję wśród atakowanych.

Kolejno Żenia rozkminiała symbol. Ludzie lubują się w symbolach. Symbolem Moskwy był sobór. Trzeba byłoby go wykorzystać. Wrona wahała się między mega happeningiem a przekupieniem obsługi cerkwi do bicia w dzwony. Z jakiegoś powodu happening przemawiał do niej nieco mocniej.

Najwięcej planowania związane było jednak z samym uderzeniem na cara. Wrona wraz z Maksimem i Olegiem rozpatrywali wszystkie opcje. Zasilanie gmachu przez cztery niezależne generatory uruchamiające się w kilkadziesiąt sekund po odcięciu zasilania sprawiły, że brunetka skrzywiła się nieco kwaśno.
Pożar również odpadał bo zbrojony system przeciwpożarowy odcinał poszczególne sekcje na jakie podzielony był budynek. Po pierwsze Żeńka nie chciała ryzykować uwięzienia a poza tym chciała zrobić show. Odcięty pokój wypełniony płomieniami nie był spektakularny.

Cała trójka analizowała opcję przewrotu na oczach świata. Kamer. Obecnych ludzi.
Przemówienie miało odbyć się w głównej sali obrad, która mieściła jakieś czterysta osób. Fakt, że każda z osób była weryfikowana nie był dla Żenii i ekipy Olega problemem. Problemem była obstawa cara. Przy publicznych wystąpieniach towarzyszyło mu zawsze co najmniej sześciu ochroniarzy w odległości dziesięciu metrów i kolejnych dwóch bliżej. To dawało osiem osób. Prawdopodobnie ghuli, jak i sam Putin. Jednak tę informację zweryfikowała Weronika. Jedynie co trzeci ochroniarz cara był ghulem, reszta to zwykli ludzie.
“Zwykli ludzie”
Ciekawe ilu z nich zdawało sobie sprawę, jak bardzo ich zwyczajność może ulec zmianie gdyby tylko dopuszczono ich do pewnej wiedzy.

A może wykorzystać okazję i ujawnić prawdę? O wampirach, wilkołakach… oddać ludziom władzę?
Wrona mogłaby porwać Putina i go udawać…

Wrona wróciła myślami do zaplecza i sali plenarnej i jej kontroli przez szkolone psy na kwadrans przed przemówieniem.

Ostatecznie ustalenia zapadły proste:
Wnieść broń i zbroje do gmachu przed zaplanowaną mową i ukryć je.
W garniakach wmieszać się w tłum po przejściu z umbry i tuż przed akcją założyć stroje Shinzou.
Atak ma być bezczelny, szybki i skuteczny przeprowadzony wprost z trzech wejść na górze audytorium.
Odbywać się ma kilka sekund po rozpoczęciu przemowy by nie można było przerwać transmisji.

Akcję przeprowadzać miał oddział sześciu osób z czego jedna miała odciąć drogę ucieczki cara obstawiając korytarza do windy znajdujący się na dole sali za podium Putina. Reszta miała robić show i naganiać Putina w pułapkę.

Niejasne przeświadczenie Żenii brzdękało podejrzeniem związanym z Kozłowem i jego dupochronem. Coś cicho nuciło o rozłamie w samym zakonie…

Po udanym zamachu, ekipa miała wyjechać na wyższy poziom windą, którą dojeżdżał Putin. Z pewnością będzi ona obstawiana, ale tym miał zająć się Dragan. Jak i przekierowaniem systemu podglądu tak, by ktokolwiek będzi potem analizował nagrania był w stanie dokonać zbliżeń na broń i zbroje. Po wyjściu z windy cała szóstka miała wejść w ślepy punkt na ostatnim piętrze i przejść do Umbry.

Na koniec szamani mieli postawić kręgi przeciw wampirom, ghulom i wilkołakom.

Ufff….

***


5 listopada na spotkaniu Kozłow miał wreszcie sześć mundurów, których jakość zaakceptowała Żenia. Miał też broń. Stał wyprostowany z rękami z tyłu. Dumny z siebie. Z perfidnym uśmiechem.
- To jutro? - zapytał widząc, że wreszcie jakość ubioru spełniła oczekiwania terrorystki.

- Nie. - odparła Żenia spokojnie - Za tydzień. Jutro jedynie jazda próbna. Miasto w końcu będzie bez korków.

Złożyła wszystko na kupę i już miała zgarnąć cały pakiet, gdy przypomniała sobie, że ma do czynienia z człowiekiem. Pięćdziesięcio kilogramowa dziewczyna nie podniosłaby sześciu mundurów i reszty ekwipunku, nie mówiąc o niespoceniu się przy tym.

- Proszę to przetransportować do recepcji na dole. Zabiorę to stamtąd.
- Pozwolę sobie zasugerować podziemny parking pod biurowcem. Recepcja jest przeszklona. Rozumie pani, że w obliczu nadchodzących wydarzeń nie chciałbym, żeby ktokolwiek powiązał tę przesyłkę z moją osobą. - Cały czas starał się zachować zimny profesjonalizm, choć zęby szczerzy niczym w reklamie pasty wybielającej.

- Sądziłam, że pana tu nie będzie w obliczu nadchodzących wydarzeń. Awans? Wycieczka? Czy może też przyjęcie inaugurujące nową ścieżkę kariery?
- Panno Bondar, dla nas wszystkich bezpieczniej, żebyśmy się już nie widzieli. A dla pani najlepiej, żeby nic Pani nie wiedziała o moim wyjeździe do Kazachstanu - powiedział, po czym skrzywił się, jakby nagle powiedział więcej niż zamierzał.

- Pozostaje jeszcze kwestia dokumentów. - Żenia spojrzała wyczekująco.

“Co u kaduka jest teraz w Kazachstanie? Brzmi prawie jak środowisko naturalne tatarki. Ciekawe czy to znaczy, że przez GRU dogadał się z Zakonem?”
“Cholera go wie. Może gdybyś zjadła jego mózg…..” ton zmory stał się lekko rozmarzony.
Tymczasem Kozłow kiwnął głową przytakująco.
- Są w skrytce na lotnisku. Proszę zostawić swój numer telefonu. Zadzwonimy do pani gdy wszystko potwierdzimy. A paczka za godzinę będzie do odebrania na parkingu, na poziomie minus trzy.

- Kto ‘my’? - Żenia puknęła dyskretnie w słuchawkę poprawiając włosy.
- My. Instytucja, która zaufała pani na tyle, żeby finansować zabawy w przebieranki. Jeżeli liczy Pani, że w tak trywialnej rozmowie padną konkretne nazwy, to chyba nie miała pani wielu doświadczeń w działalności naszej Firmy. Widzi pani, przemysł budowlany rządzi się swoimi prawami - uśmiech zniknął mu z twarzy. Nagle Kozłow spoważniał:
- To wszystko. Życzę powodzenia.
- Do zobaczenia.

“Może i rządzi się swoimi prawami ale ja lubię te prawa łamać, panie Kozłow” podsumowała Żenia w myślach. I to ona wychodziła z gabinetu szpiega z uśmiechem na ustach.

***


Po godzinie faktycznie 6 skrzynek spakowanych, drewnianych, bez żadnych oznaczeń czekało w umówionym miejscu na parkingu podziemnym. W środku znajdowały się mundury i broń. Krótka inspekcja Szklanego Smoka wykazała 18 pluskiew po trzy w każdym mundurze.

Transport mundurów na smyczy odbywał się w ciszy. Żeńka wraz ze Smokiem i ludźmi Olega wyjechała poza miasto w okolice najbliższego lasu by tam rozbroić założone pluskwy. Poprosiła Smoka o takie rozbrojenie by ktokolwiek ich obserwował nadal miał wrażenie, że działają. Każdy z karabinków sprawdziła kilkukrotnie, rozkładając i składając czy nie zacinają się przypadkiem lub nie posiadają innych dobrodziejstw. Okazało się, że kolby karabinów miały zamontowane w sobie kolejne urządzonko. Prawdopodobnie kolejny nadajnik GPS. Dragan również te sześć sztuk przyjął i dołączył do kolekcji. Niestety, nie znalazł możliwości, żeby je wyciszyć tak jak chciała dziewczyna. Zasugerował ich pozostawienie w lesie. Bez mechanicznej ingerencji. “Uwolnione’ mundury wrzuciła na tył samochodu, który po powrocie w obręb miasta porzuciła. Razem z pluskwami i skrzyniami.


Po rozmowie z Olegiem nabrała kolejnej porcji podejrzeń co do pułkownika, który ewidentnie szukał wymówek, aby nie zdejmować Kozłowa. Nawet informacja, że jego kontakt nie działa z ramienia CIA lecz z GRU nie zmieniła zdania Tancerza Spirali. Za to szaman postanowił wyjść przed szereg. Ewidentnie wizja oczipowanych mundurów nie dawała mu spokoju. Zasugerował, że na Kozłowa może nasłać Zmorę. Nie dawało to stu procent szansy zabicia agenta, ale nie angażowało też ich własnych sił tuż przed zamachem. Oleg spojrzał krzywo na Zega widząc w tym wystąpieniu próbę podkopania autorytetu, ale nie sprzeciwił się. Decyzja należała do głównej organizatorki. Żenia skinęła głową z jednej strony. Z drugiej poprosiła o pomoc kontakt Czarnego by Weronika go przejęła jeśli zdąży i zapytała na okoliczność zamachu. I Kazachstanu. Ostrzegła też wampirzycę o upiornej przylepie.

Przygotowania trwały.

Przemówienie miało się zacząć za mniej niż 24 godziny a czasu zaczynało brakować.

Oleg, Zeg i dwójka ludzi Olega przymierzać miała mundury.
Alfa Łowców Dusz wybrał do tej roli Antona i Stiepana. Stiepan był typem łysego mięśniaka. Anton wręcz przeciwnie. Niski, czarnowłosy. Podobno miał gruzińskie pochodzenie, stąd też ksywa Gruz jakiej się dorobił w wataże.

Zamieszki miały wybuchnąć na kilka minut przed przemówieniem tak by transmisja przemówienia została przerwana albo musiała ostro konkurować z informacjami na temat zamieszek. Wcześniej ludzie bratvy mieli zacząć bombardować linie telefoniczne policji, szpitali, sił porządkowych i samą telewizję z informacjami na temat wydarzeń w więzieniach. Ludzie bratvy to miałyby być żony, kochanki, córki, kuzynki odsiadujących wyrok. Anonimowo. Chodziło o wywołanie dezinformacji.
Żenia nie po raz pierwszy zatęskniła za Wojtkiem. Ronin na pewno przydałby się jak mało kto. Właśnie tu i teraz. Farmy fake news i Tomek, stary znajomy, dziennikarz z Warszawy, dostać mieli informację od anonimowych przyjaciół i generować temat poza rosyjską kurtyną. Otrzymali informację na dzień przed akcją z jednorazowego numeru.


Cytat:
Prowadź wodzu – Ty naszym wybawcą,
Prowadź wodzu – mądre Twoje słowa,
Niech Romanow nie będzie już władcą!
Niechaj spadnie carska z tronu głowa!
***


Bratva przygotowała zdalne ładunki wybuchowe w kilku miejscach w okolicach posiadłości rosyjskich oligarchów.
Żenia dopadła jeszcze Zega z pytaniem czy jest w stanie zrobić coś widowiskowego w Soborze Wasyla. Symbol Moskwy i Rosji był ważnym punktem. Żenia kombinowała jak go wykorzystać. Wytatuowany teurg dmuchnął dymem papierosowym w jej twarz i dopytał cóż ma na myśli? Bo jeżeli śmierć wielu ludzi, to tak. Może zrobić coś widowiskowego.

“Szkoda, że nie da się nas sklonować”
“Coś mi mówi, że jeśliby się dało, to pierwsze zrobiłoby to Shinzou. A to nie napawa mnie optymizmem”

Wilkołaczka wyjaśniła, że miała na myśli raczej bardziej motywującego masy do rewolucji. Śmierć raczej mało którego ze śmiertelników pociąga. No chyba, że myśli, że po drugiej stronie odbiorą go dziesiątki dziewic. Nie, chodziło jej raczej o obłok pary i takie tam efekty specjalne.
Szaman tym razem wydmuchując dym uformował z niego kółka.
- Obłok pary. I jesteś pewna, że nie miałby zabijać? - zapytał unosząc brew.
Żenia westchnęła. Obłok pary, który zabijał sama potrafiła wyczarować. Dmuchając przez dziurkę od nosa nawet.
- Tak. Wiesz chodzi o efekt psychologiczny ‘wow’ a nie o kurwa mać’. - tłumaczyła jak mogła najprościej.
Pokiwał głową, że rozumie. Po czym powiedział spokojnie.
- Nie. Ale jakbyś zmieniła zdanie i chciała “o kurwa mać” to bym coś znalazł.

O 21:00 Weronika zadzwoniła do dziewczyny. Nie sprawiała wrażenia zadowolonej. Między wieloma przekleństwami wylewała żal na SMSa jako formę kontaktu. Żenia ryzykowała spalenie jej przykrywki. W imię jakiegoś Kozłowa. Nie dopuściła wilkołaczki do słowa i się rozłączyła.

“Hm… wampiry nie dostaja smsow w ciągu dnia?”
“Może ma okres i straciła dużo krwi. Cholera ją wie. To znajoma Czarnego. Myślałam, że samo to wystarczy, żeby zakwalifikować ją do psychopatek.”

Po półtorej godziny zadzwoniłą znowu. Jej głos był cichy. Spokojny. I niemal grobowy.

- Kozłow jest nie do ruszenia. Nie dla mnie. Ktoś od nas ma go pod parasolem.
- A co jest w Kazachstanie?
- Nie wiem - odpowiedziała wilkołaczka incognito - góry Ural? Kozy? Nigdy nie byłam.

Wszystko zdawało się być spięte poza Kozłowem i soborem.

Ostatecznie Żenia odpuściła Kozłowa. Chwilowo.
Zabrakło jej czasu.
Razem z Maksimem w nocy z piątego na szóstego listopada przetransportowała zakupioną na ostatnią chwilę Alexę i podłączyła ją do systemu dźwiękowego w soborze i zlinkowała ze swoją tymczasową komórką. W komórce na Spotify ustawiła playlistę. Przetestowała na pełnym wyciszeniu…

… i wraz z Draganem wróciła do hotelu.


***


6 listopada był wspaniałym dniem. Poza faktem, że od rana temperatura była na minusie. Koło piętnastej miał przemawiać Car.

Zeg był wyraźnie podminowany. Gdy Dragan zapytał go o co chodzi, to okazało się, że nie tylko Zmora zawiodła, ale też zdradziła, że to on ją nasłał na Kozłowa. W efekcie wytatuowany szaman palił więcej niż zwykle.

Żenia zirytowała się tym.
Nie potrzebne były jej obecnie małe przeszkody. I tak mieli sporo na głowie.

Nie miała czasu teraz martwić się komu też zdradziła cokolwiek zmora, która w teorii działała za zasłoną.
Wrona skoncentrowała się na wydawaniu rozkazów.
Pakowanie garniturów, by wtopić się w tłum ochroniarzy.
Mundury stylizowane na stroje Shinzou wraz z bronią i amunicją wniesione zostały dnia poprzedniego. Czekały ukryte w klimatyzacji, tuż przy schowku na miotły na 2 piętrze budynku. Nie zaryzykowali trzeciego piętra, gdyż tam miał przemawiać Car i wszystko było dokładniej sprawdzane niż na drugim. A samo przejście między piętrami nie powinno im zająć więcej niż 60 sekund. Przynajmniej wedle planów które przygotowali.


Zaczęło się.

Żenia kliknęła playlistę nucąc w myślach słowa pierwszego kawałka na liście.



Przed oczami odbijała się jej martwa twarz Grzesia...
Ona była jego Sosenką...

Wilkołaki szybko ruszyły do akcji. Oleg prowadził swoich ludzi. Do czasu wbicia do sali w której rozpoczęło się wystapienie używał pistoletu z tłumikiem. Czterech ochroniarzy zastrzelił, zanim ktoś zorientował się, że coś jest nie tak. Dragan oddzielił się od zespołu już piętro niżej. On miał zabezpieczyć ewentualna trasę ucieczki Cara.


Калинка, калинка, калинка моя!
В саду ягода малинка, малинка моя!


Gdy tylko sforsowali drzwi do sali parlamentu natychmiast rozległy się głośne strzały z karabinów 5.56. Stroje Shinzou nie były wygodne, ale Łowcy Dusz wiedzieli co mają zrobić. Tylko Zeg zdjął maskę i… zapalił papierosa. Jedno co zrobił, żeby go nie zauważono, to schował się za ostatnim rzędem siedzeń.

Ochroniarze Cara zareagowali natychmiast. Rzucili się w jego kierunku, żeby zasłonić go dokładnie tak jak byli szkoleni. W stronę Olega i Antona ktoś odpowiedział ogniem z broni automatycznej. Ludzie zaczęli wpadać w panikę. Ekipy telewizyjne nie wiedziały co najpierw kręcić. Czy atakujących terrorystów, czy uciekających ludzi Cara osłaniających go własnym ciałem.

Сосенушка ты зелёная
Не шуми ты надо мной
Ааааааааай!
Ай люли, люли, ай, люли, люли,
Не шуми ты надо мной

Wilkołaczka zatrzymała się na moment. Tak jak wcześniej walcząc z Shinzou tak teraz zdecydowała się przemówić do ducha swojej broni. Gruz w tym czasie zdjął strzelającego z automatu ochroniarza. Żenia wzniosła broń gotowa do strzału. Wciągnęła powietrze i poczuła drażniący dym. Pod jej stopami po całym pomieszczeniu tuż przy podłodze pełzł gaz przypominający dym papierosowy. Nie miała teraz czasu zajmować się wymysłami ich szamana. W głowie i tak obmyśliła już ochrzan za przerwę na papierosa.


Калинка, калинка, калинка моя!
В саду ягода малинка, малинка моя!


Broń zaklekotała ze śmiertelna precyzją. Dwóm najbliżej stojącym ochroniarzom serja zmieniła twarze w krwawe miazgi. Kolejny dostał w tętnicę szyjną wywołując efekt niczym z filmów Johna Woo.

Калинка, калинка, калинка моя!
В саду ягода малинка, малинка моя!

Kolejny oberwał kilka kul w klatkę piersiową. Rozrywana koszula odsłoniła kamizelkę kuloodporną, jednak seria była na tyle silna, że zaczął pluć krwią. Ochroniarze byli doskonale przećwiczeni. Nie przejmowali się śmiercią kolegów. Każdy doskonale wiedział co ma robić. Każdy doskonale wiedział gdzie skierować swoje kroki.

Ale żaden z nich nie spodziewał się, że owe kroki wprowadzą ich pod grad kul z karabinu wilkołaczki. Jeden przyjął pięć kul w rękę i nogę, pomagając Carowi przesunąć się o kilka metrów.


Красавица, душа-девица,
Полюби же ты меня,
Ай, люли, люли, aй, люли, люли,
Полюби же ты меня!


Gdy nagle karabin dziewczyny przestał klekotać Putin stał metr od drzwi. Sam. U jego stóp leżeli dwaj ochroniarze. Obaj żywi, ale żaden nie był w stanie trzymać broni. Choć, może to złe określenie… oni po prostu woleli trzymać swoje tętnice, i mieć jakąś nadzieję na przeżycie. Stalowo szary garnitur prezydenta był teraz pokryty smugami krwi. Choć on sam zdawał się nie oberwać. Z nadludzką szybkością doskoczył do drzwi, które otworzył, po to, żeby zobaczyć stojącego w nich Maksima. Ten strzelał niemal z przyłożenia. To co zobaczyła Żenia zaskoczyło ją w pierwszej chwili. Wyglądało to jak kadr żywcem wyjęty z Matrixa. Prezydent uchylił się przed kulą. Pierwszą, drugą… jednak pozostałe 28 trafiło bez pudła zmieniając twarz i korpus prezydenta w kotlet mielony.

Wszystko to trwało mniej niż trzydzieści sekund. Gdy strzały ucichły, cisza zdawała się być nieludzka. Aż do momentu gdy ludzie zaczęli kaszleć dusząc się od gęstego dymu, którego było coraz więcej, a playlista Żenii przeskoczyła do następnego kawałka zalewając plac cerkiewny łacińskim tenorem:




Cała szóstka przekroczyła ciało Putina i ruszyła w stronę windy zgodnie z planem.

Sonia Konietzko, były zwykły człowiek, córka Yurija Konietzko, Ragabash Panów Cienia z wyboru, była o kolejny krok bliżej do pomszczenia brata i przyjaciela.
 
corax jest offline