Piętro zostało oczyszczone ze strażników, więc można było pokusić się o jego opuszczenie. Awanturnicy wyszli na klatkę schodową, która nadal była pusta. Drugie piętro kusiło, aby je spenetrować, ale w perspektywie znalezienia się w śmiertelnej pułapce, pokusa nie była zbyt silna. Ruszyli schodami w dół, na wilgotny parter.
Weszli do pomieszczenia ze studnią, tego z którego przechodziło się do zbrojowni. Nadal było pusto. Czuć było swąd dymu, z płonących na zewnątrz stajni. Zajrzeli do kuchni. Stare biedaczysko nadal wisiało w swoich okowach na ścianie obok pieca, a zmutowanych służących nie było. Jedyną różnicą jaka zauważyli w stosunku do poprzedniej wizyty w kuchni, było położenie stołu. Teraz nie stał już w centralnej części pomieszczenia. Znajdujące się na nim utensylia tworzyły hałdę na środku kuchni, a sam stół, postawiony na boku blokował wyjście na zewnątrz, tworząc prowizoryczną barykadę.
- Strzelaj! – warknął czyjś głos w momencie, w którym Zingger wychylił się zza drzwi aby zlustrować kuchnię. Zza pokaźnego, grubego blatu wychyliły się dwie opancerzone sylwetki z kuszami. Berni, jak na sługę Ranalda miał sporo szczęścia. Jeden bełt skrzesał iskry na ścianie, drugi wbił się w drewno futryny nie dalej niż dłoń od jego głowy.