2054.09.09 - wczesny wieczór; środa; pogodnie; gorąc; Sioux Falls, mieszkanie Betty
- A któż to się obudził? Czyżby moja najukochańsza, śpiąca Księżniczka? - Lamia nie miała jeszcze tak dokładnego rozeznania w realu aby być pewna co ją właściwie obudziło. Delikatne i ciepłe kobiece słowa, takiż sam pieszczotliwy dotyk palców na policzku czy po prostu akurat się przebudziła a ta druga na to zareagowała. Ale gdy w końcu zogniskowała wzrok zrozumiała, że chociaż nie do końca była pewna jak to się stało ale była w domu. Tak po prostu. W domu. We własnym łóżku. Poznała po pościeli, samym łóżku no i reszcie całej reszty sypialni. Sypialni którą miała tylko dla siebie. I swoich gości. I którą obdzieliła ją właśnie tak kobieta w okularach, z ciepłym uśmiechem na twarzy co właśnie zbliżyła twarz aby pocałować usta swojej Księżniczki.
- To jak już nie śpisz to możesz wstań i spróbuj przełknąć to. Zrobiłyśmy z Amy specjalnie dla ciebie. - okularnica mówiła tak opiekuńczym i matczynym głosem, że pewnie gdyby teraz ją zobaczył i usłyszał któryś z jej szpitalnych pacjentów to pewnie nie mógłby uwierzyć w tak diametralną odmianę od “jędzy w okularach” za jaką ją zwykle brali. Teraz zaś Betty mówiła, patrzyła i całowała zupełnie jak jakaś opiekunka, matka, kochanka czy starsza siostra. Pomogła Lamii usiąść do pionu i podała jej kubek z czymś parującym. Gdy Lamia sprawdziła wzrokiem i węchem okazało się, że jest to jakiś całkiem apetycznie wyglądający bulion. Zapach trafił ją przez nozdrza prosto w żołądek i dotarło do niej jak bardzo jest głodna. Aż trudno było jej przypomnieć sobie kiedy ostatni raz jadła coś sensownego. Chyba rano w hotelu z Eve i Diane zanim się rozjechały po mieście.
Bulion okazał się idealny. Gęsty, pożywny i wlewający w umęczone ciało żywą, płynną, gorącą energię. Miał tylko jedną wadę: szybko się skończył. Ale Betty nie robiła problemów i zresztą ten jeden kubek postawił Lamię na nogi. A jakby nawet tego nie zrobił to o swoich prawach przypomniał sobie jej pęcherz więc to też dodatkowo żegnało ją z łóżka.
W końcu pojawiła się w sercu tego domu czyli w kuchni. A tam Lamię przywitały same uśmiechnięte i radosne twarze ze wspólnym “Czeeeeśććć!!!”. Był chyba komplet. Poza Betty i Amelią także Madi, Eve i Diane. Siedziały nad bulionem i różnych etapach kończenia kolacji. Były takie kochane, że nawet pomogły kumpeli przygotować kąpiel. W końcu więc po ozdrowieńczym śnie, bulionie, kąpieli i wreszcie przy wspólnej kolacji Lamia mogła wreszcie poukładać sobie co i jak. Zresztą z raźną pomocą dziewczyn bo na przemian dopowiadały coś od siebie albo po prostu pytały się jak było. Zwłaszcza Eve i Diane mogły wesprzeć ją swoimi opowieściami i odpowiedziami na pytania jej czy reszty dziewczyn.
No tak. Bo były w Mason City no tak. Spędziły tam noc. Poznały Diane i jej paczkę. A! I Chudy! I Isaac. Wilma. Gdzieś tutaj, w Sioux Falls! No i Manhattan. No tak. Tak to w Manhattanie z Chudym się tak zrobiła. Za dużo, za szybko, na zbyt pusty żołądek… Tak do tej wizyty w Manhattanie to nawet potrafiła całkiem raźno dotrzymywać kroku Diane i Eve w relacjonowaniu co się działo w Mason. No ale potem, z Chudym, w tym Manhattanie…
- Oj… - półświadomie sierżant w stanie spoczynku jęknęła, przykrywając wspomnienia i połowę twarzy zmęczoną dłonią gdy znów naszła ją fala mocno promilowych wspomnień.
- Oj, no dobrze, powiedziane. - pokiwała blondyna uśmiechając się znad talerza do swojej kumpeli.
- Ja tak powiedziałam jak bełkotałaś o tym ustnym zaliczaniu w “Manhattanie”. - fotograf roześmiała się wesoło a wraz z nią pozostałe biesiadniczki. Ale podchwyciły to słowo kluczowe więc poprosiły o więcej wyjaśnień.
- A coś było z ustnego zaliczania? - Madi zapytała niewinnym tonem niby dmuchając w ciecz w swoim kubku ale zerkając koso znad tego kubka na swoje wyjazdowe kumpele.
- Oj i to jeszcze jak! - Eve roześmiała się na całego pociągając za sobą Indiankę i resztę dziewczyn.
- No ale wtedy w “Manhattanie” to nie jestem pewna o co Lamii chodziło bo już była mocno zrobiona. Ale brzmiało interesująco. Coś właśnie o ustnym zaliczaniu i tym, że jestem jej dziwką. Bo tak żeśmy się po cichu umówiły swoją drogą jak jeszcze tam jechałyśmy. Więc całkiem ciekawie to brzmiało. Chudy też zbystrzał chociaż on już też zaczynał odpadać i nie wszystko łapał. No ale w końcu Lamia sorry ale nie dogadaliśmy się. Kto miał komu i co ustnie zaliczać. W końcu umówiliśmy się z Chudym na następny raz. - Eve streściła a z obecnych osób pewnie była jedynym trzeźwym świadkiem owych wydarzeń. Bo Lamia chociaż też tam była i pamiętała, że była to jednak właściwie tylko pamiętała początki wizyty. A potem gdy z Chudym odkręcili palnik na całego no to zrobił się mętny korowód mętnych twarzy, słów, sylwetek i wspomnień. Wszystko przemieszane i zamglone przesiąknięte na wylot mgłą niepamięci.
- A ciebie tam nie było? - Betty zapytała Indianki zerkając na nową koleżankę z jaką wróciła Lamia i blondyna do jej domu.
- Nie, w “Manhattanie” nie. Rozstałyśmy się rano, po śniadaniu i umówiłyśmy się w hotelu na lunch. Ale Lamii nawet nie było sensu wystawiać z samochodu to zjadłyśmy z Eve a potem ruszyłyśmy w drogę tutaj. - Diane wyjaśniła swoją rolę w poranno - popołudniowych manewrach w Mason. Blondyna potwierdziła jej słowa kiwaniem głowy.
- Ale dobrze, że pojechałyśmy. To oprócz tego co Lamii udało się załatwić w swoich sprawach to nie dość, że poznałyśmy Dianę i jej kolegów. Bardzo dogłębnie. I no nie wiem jak Lamia ale ja bardzo sobie chwalę te nowe barwy i smaki życia. To jeszcze umówiłyśmy się na jutro na pierwszą rozmowę o pracę! Tak! O pracę! Postanowiłyśmy z Lamią założyć spółkę! I będziemy robić filmy akcji dla dorosłych! - Eve nie wytrzymała i pochwaliła się wspólnym projektem jaki na tej wycieczce postanowiły zrealizować razem z Lamią. Gdy tylko to obwieściła pozostałe panie zaczęły klaskać, gwizdać i robić aplauz tak bardzo, że blondyna musiała przerwać swoją relację. Zresztą też widocznie sprawiało jej przyjemność dzielenie się tą przyjemnością.
- No ciekawe co jeszcze robiłyście przez ten wyjazd. A jak spędziłyście noc? - Madi zapytała patrząc kpiąco na trzy koleżanki jakie właśnie wróciły z sąsiedniego miasta.
- No miałyśmy mały budżet. To wyobraź sobie musiałyśmy spać we trzy w jednym łóżku. Strasznie się pogniotłam. Nie wiem jak dziewczyny ale no ja to chyba na samym dole byłam i mnie strasznie gniotły przez całą noc. - blondyna przybrała ton jakby zwierzała się w sekrecie i owe dziewczyny co ją tak całą noc gniotły wcale nie siedziały tuż obok na wyciągnięcie ręki.
- Ja tam nie narzekam. Było całkiem pociesznie i sympatycznie. - Indianka przybrała równie niewinną minkę jakby chodziło tylko i wyłącznie o spanie w tym wspólnym łóżku.
- Nie dziw się Eve. Ciebie naprawdę sympatycznie się gniecie. - masażystka zagrała na tą samą niewinną nutkę i oparła się na łokciu upijając łyka ze swojego kubka posyłając jej krzywy, podszyty złośliwą ironią uśmieszek.
- Oj bo ty to naprawdę świetnie gnieciesz. A w ogóle to właśnie w tej sprawie mamy z dziewczynami mały projekcik do ciebie. - blondyna posłała jej przez stół całusa i zrobiła słodkie oczka. Ale ta myśl jakby o czymś przypomniała więc masażystka która początkowo też się uśmiechnęła przybrała wyczekującą minę.
- Bo nie wiem czy wiesz ale w “Honolulu” jest taka jedna, ruda kelnerka. Zarzeka się, że strasznie by chciała dostać się do naszego prywatnego klubu i na audiencję no a do tego uwielbia brać w kuperek. To tak pomyślałyśmy z dziewczynami o tobie. Nie miała być może ochoty na coś rudego? Żaden kaszalot, Val ją w ostatnią niedzielę sprawdzała. Stopą. I Lamia mówi, że było niczego sobie. - fotograf streściła w paru, prostych słowach to co Lamia pamiętała, że rozmawiały… no może wczoraj, może dzisiaj, wcześniej, kiedyś, dawno… w Mason, na wyjeździe… Niezbyt pamiętała drugą połowę dnia. Teraz już zmierzchało. Podróży powrotnej do Sioux Falls właściwie nie pamiętała w ogóle. Tylko chyba coś jak dziewczyny pomagały jej wysiadać z samochodu i wlec się po schodach. Ktoś ją chyba rozbierał a potem łóżko. Dopiero Betty z ciepłym bulionem i jeszcze cieplejszym uśmiechem. Dopiero od tego momentu działało “tu i teraz”.
- Kuperek do przetestowania? Rudy? Mówi, że lubi? - masażystka zabujała kubkiem jakby była ciekawa co tam wewnątrz się obija o okragłe ścianki. Jakoś brzmiało tak jakby tylko upewniała się czy dobrze się z blondyną rozumieją. Ale na słuch to brzmiało jakby pytała tylko dla formalności.
- No jakoś tak to brzmiało. Lamia jest lepiej w tym zorientowana bo ona tam była na miejscu. A właśnie! Słuchajcie dziewczyny. Czy bardzo by wam było nie na rękę umówić się tutaj powiedzmy w niedzielę na obiadową porę? Myślę, że byśmy miały dla was z Lamią małą niespodziankę. No oczywiście jeśli Betty się zgodzi. - blondyna przeszła płynnie od główkowania nad słowami Sonii których osobiście jednak nie słyszała bo była zajęta współtworzeniem nagrania z trzema komandosami w pokoju hotelowym. Potem przeszła w proszący ton gdy mówiła o zaproszeniu na koniec zaś popatrzyła prosząco na gospodynię.
- A na co Betty ma się zgodzić? Jakiego rodzaju niespodziankę? - okularnica z kasztanowymi włosami zanim się zgodziła to wolała wiedzieć jednak coś więcej.
- Na seans filmowy. Udało nam się na wyjeździe coś nagrać. Ale chciałabym to poskładać w całość to w niedzielę myślę udałoby nam się puścić już pierwszy zmontowany filmik. - blondynka aż nawet troszeczkę pokraśniała z dumy i skromnie spuściła oczka na swój kubek gdy znów przez gardła jej kumpel i koleżanek rozległy się głosy aplauzu czy poklepywania po ramieniu jej albo Lamii.
- No mam całkiem miłe wspomnienia z poprzedniego seansu. Więc myślę, że nie widzę w tym większych problemów. Tylko musimy się umówić na konkretną godzinę. - gospodyni niczym dostojna władczyni, oszczędnie skinęła kasztanową głową wyrażając swoją łaskawą zgodę na użyczenia wspólnego i lubianego miejsca do oglądania tego nagrania.
- Betty jesteś super! - Eve podskoczyła na swoim miejscu ale zaraz zeskoczyła i objęła okularnicę mocno i serdecznie.
- A to jakbyśmy już i tak miały być tutaj wszystkie w tą niedzielę… To tylko na sam film? - Madi niewinnie przechyliła kubek i coś tam wygrzebywała z niego łyżeczką pytając od niechcenia. Ale jakoś zadała to pytanie na jakie chyba i tak większości z nich chodziła po głowie.
- No nie wiem. Dziewczyny mówią o wspólnym, niedzielnym oglądaniu filmów. A jeszcze coś, komuś chodzi po głowie? - Betty odwzajemniła się tym samym niewinnym tonem jakby się na kino familijne umawiały na tą niedzielę. Twarze i spojrzenia zerkały na siebie nawzajem ale dało się pod blaskiem oczu i rumieńcem policzków poznać, że chyba wszystkie mają mało czyste myśli co do tych niedzielnych planów.