Opętanie psa nie było problemem dla
Jacka. Jego siła woli z łatwością stłamsiła wolę zwierzęcia. Niestety, potem było dużo gorzej. Kontrolując swoje ciało nie musimy zastanawiać się nad każdym swoim następnym ruchem, rozumiemy to co dociera do nas za pośrednictwem zmysłów, nasz umysł nie jest też ograniczony do możliwości mózgu zwierzęcia.
Mającemu zazwyczaj dwie nogi i punkt widzenia będący kilkanaście razy wyżej Jacek padł na psyk (dosłownie). Setki zapachów zaatakowały go od razu, wszystko wyglądało dziwnie i groźnie, a układ endokrynny pompował hormony stresu wprost do jego krwi.
Zachowującego się dziwnie psa mieszczanie widzieli już wielokrotnie i wiedzieli też co należy zrobić. Dziwne zachowanie = Wścieklizna => pałką w grzbiet albo w łeb i do rzeki.
Gdy więc
koledzy Jacka dotarli na miejsce zastali już tylko truchło pieska, niewinnej ofiary zabawy Dydulskiego, spływające powoli nurtem rzeki.
Ale pewnie nie zwrócili na nie uwagi, bowiem po przejściu trasy także oni ujrzeli światło. A potem, zgodnie z sugestią Jacka, nacisnęli płytę...
***
Nadal byli w Gluckwunsch. Tylko płyta już nie świeciła. W ogóle wszystko wydawało się jakby mniej solidne i dziwnie pozbawione koloru. Tu aż prosiło się o poetycki opis otoczenia ze szczególnym uwzględnieniem jego nastrojowości, ale pominiemy go z dwóch powodów. Po pierwsze - takie rzeczy są dla
Bohaterów, a nie dla
BNów, którzy sami stanowią przedmiot opisu otoczenia, a nie podmiot. A po drugie, pominiemy ten poetycki opis dlatego, że ciężko się zachwycać zmianą otoczenia kiedy zwalisty dwumetrowy facet szarżuje na ciebie z ułamanym kawałem belki.
Tak, dobrze się domyślacie.
Strażnicy znaleźli Belkę. Choć dla uczciwości należałoby przyznać, że to Belka znalazł ich. Dla
Poszukiwaczy Przygód szaleniec z kawałem drewna stanowiłby miły, klimatyczny przerywnik ostrzegający o głównym niebezpieczeństwie czyhającym tutaj - o ryzyku utraty zdrowych zmysłów. Ale dla Strażników Belka był niebezpieczeństwem sam w sobie. Zwłaszcza, że już jego pierwszy atak posłał zamroczonego
George'a na ziemię.