- Widzę że handel poszedł pomyślnie skórami. I jak tam, przemyślałeś moją propozycję? - odezwał się Marcus po powitaniu Indianina. W poszukiwaniach był niezły, można było powiedzieć że prawie tak dobry jak czerwonoskórzy. Może też dlatego tak nieźle się obaj dogadywali, skoro pracowali w podobnym fachu. - Każdy z chęcią nabywa rzeczy przydatne. A moje skóry takie były. - odparł w swoim stylu Indianin. - Twoja propozycja polowania i trofeum wydaje się być interesująca. Ale też niesie ze sobą wielkie niebezpieczeństwo. Czegoś mi nie mówisz Marcusie. - A czegóż miałbym ci nie mówić? Federaci dają wikt, opiekę na trasie po czołg na bagnach oraz podczas jego odzyskania i przetransportowania do siebie. Potrzebują tropicieli i eskorty. - Właśnie. Zatem jak sam powiedziałeś to nie będzie tylko polowanie na bestie, ale też eskortowanie zleceniodawców. O tym właśnie nie wspomniałeś. - Naprawdę to taki problem Dziki Pazurze? - Marcus rozłożył ramiona w geście niezrozumienia. - Dodatkowe atrakcje i okazje do polowania. Niekoniecznie na zwierzynę. - Życia się nie marnuje na zbędne rzeczy, ani nie odbiera z powodu błahostek. - słowa czerwonoskórego jak często to bywało tak i teraz podniosły ciśnienie “Buźce”. Indianin naprawdę potrafił wkurzyć innych swoim podejściem do spraw. Bywał równie irytujący co przydatny ze swoimi umiejętnościami. - Jeśli miałbym skorzystać z oferty, to sam zdecydowałbym o chwili odejścia gdybym uznał że taka by zaszła sytuacja. Marcus westchnął głęboko i z rezygnacją. Mógł się tego spodziewać po Indianinie i jego podejściu do życia. - Niech będzie zatem. Przekażę twoje słowa szefowej.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |