Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2019, 04:13   #183
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 - Wykład

Kryjówka



- Jak się nawiguje w strefie. - Kari popatrzyła na Koichi przeczesując jego sylwetkę wzrokiem. Westchnęła i lekko pokręciła głową. - Klasyk. Tak samo jak mapa strefy. Albo kierunki. - powiedziała jakby przerabiała ten stereotyp po raz nie wiadomo który.

- Albo jaka jest data i godzina. Też zawsze o to pytają. - Pszczółka pokiwał swoją maską i oboje przybili żółwika gdy chyba trafił im się jakiś strefowo - stalkerski żarcik.

- Po prostu nawigujesz. Czujesz, słyszysz, widzisz. Ale na razie jesteście tu za mało aby to wyczuć. Niektórzy nigdy tego nie łapią. Po prostu trzeba mieć do tego dryg. Jak masz to masz a nie masz to zostaje słuchać tych co mają. - dziewczyna w masce oparła podeszwę buta o starą ścianę składając ręce na piersi. Mówiła jakby nie znała innego sposobu aby wyjaśnić strefowe zawiłości.

- No. Ja zawsze słucham co Fifi mówi. Fifi jest bardzo mądra. I taka kochana. Od razu ostrzegła, że macie markera. - Pszczółka zwrócił się pieszczotliwie do swojej pieszczoszki smerając ją swoim palcem. Latająca pszczoła chociaż latała wokół jego dłoni jak zwykle pszczoły latają wokół kwiatu, czasem siadała mu na dłoni czy palcach ale jakoś nie chciała odlecieć gdzieś dalej. No i jak na razie chyba nikt poza Pszczółką nie słyszał by ten insekt powiedział cokolwiek ludzkim głosem.

- Każdy ma swój sposób. Może pewnego razu wy znajdziecie swój. - dziewczyna spojrzała w dół na siedzącego obok mężczyznę i jego pszczołę. Obserwowała chwilę jak bawi się on ze swoją ulubienicą.

- To turyści Kari. Oni niewiele łapią. Sama widzisz, obrażają się na nas, że ich nieładnie traktujemy i walą fochy i zgadywanki. Nie wiedzą ile razy każdy z nas przerabiał ten schemat i dlaczego nas tak irytują. Powiedz im. I tak czekamy na Nicka. - facet siedzący pod ustawionym pod ścianą krześle nie odrywał wzroku od swojej pszczoły ale zwrócił się do swojej partnerki. Przynajmniej tak można było sądzić bo w tej dziwnej masce tylko mniej więcej można było zgadywać gdzie właściwie się patrzy w danej chwili. Stalkerka miała wzrok dość sceptyczny gdy usłyszała jego słowa. Tym samym wzrokiem obdarzyła piątkę hibernatusów. Popatrzyła na ruchome ściany z dymu jaki wypełniały pomieszczenie, gdzieś w kierunku gdzie za nimi były drzwi przez jakie wszyscy tutaj weszli. Pokręciła głową, wzruszyła ramionami i machnęła ręką.

- Aż nie wiem od czego zacząć. - burknęła wpatrzona w tą ruchomą zasłonę dymu. Trudno było zgadnąć czy mówi do siebie, Pszczółki czy hibernatusów. - Okey, może od początku. - na coś w końcu jednak się zdecydowała bo obróciła głowę na cudem ocalały living room obsadzony przez hibernatusów. - Po pierwsze wybijcie sobie z głowy ten konsumencki antropocentryzm. To zawsze albo prawie zawsze jest wasza największa wada. To wkurzające nastawienie, że “Ja”, “Ja”, “Ja” i “JA” jestem najważniejszy. Że wszystko ma być ustawione pode mnie. A ci śmieszni i wkurzający stalkerzy no to są o kant dupy potłuc. I te durne nastawienie jakby wycieczka miała się skończyć za następnym rogiem i już czekały tam tłumy wielbicieli. No to informuję was, że nikt na was nie czeka. Ani za rogiem, ani za następnym, ani na murze ani raczej za. Przykre. Dla niektórych wstrząsające. Ale takie są realia. Jesteście sami. Nikt się was nie spodziewał, nikt nie wie o waszym istnieniu więc nikt na was nie czeka. Nie będzie tłumów wielbicieli ani kwiatów rzucanych pod nogi. Po prostu ze strefy znów udało się kogoś wyrwać z dawnego świata. I tyle. - Kari zaczęła mówić szybko i zdecydowanie. Wyglądało jakby wywaliła to co najbardziej leżało jej na wątrobie nawet nie tyle w relacji tej konkretnej piątki ile wszystkich turystów.

- Nie dziwcie się. Minęło z pół wieku gdy kładliście się do swoich lodówek. Nie dość, że to kupa czasu dla zwykłego człowieka to jeszcze w międzyczasie był koniec świata. Szanse, że ktoś z waszych znajomych raz, że przetrwał kataklizm, dwa, że zdołał dotrzeć za mur a trzy, że żyje do dzisiejszego dnia są dość nikłe. Na początku jak to wszystko jeszcze było w miarę świeże to zdarzało się, że ludzie się odnajdywali. Ale to było na początku. Pierwsze kilka lat. Teraz się to już właściwie nie zdarza. - zamaskowany stalker odezwał się swoim dziwnym, zniekształconym przez maskę głosem. Mówił wolniej i spokojniej od swojej partnerki ale sens był podobny. Czas i przestrzeń zdawała się działać na niekorzyść spotkaniu znajomych twarzy nawet po wydostaniu się na właściwą stronę muru.

- Powiem wam jak to wygląda. Docieramy do muru i jedziemy dalej do miasta. Tam przekazujemy turystów w schronisku. Taka stacja co zwykle się kończy i zaczyna wyprawę do strefy. Tam się ktoś wami zajmie. Dostaniecie pokój, wikt i opierunek. Na jakiś tydzień. Potem pewnie przeniosą was w głąb, do jakiegoś miasta. Dostaniecie zasiłek i jakieś lokum. Bo lokum po całej tej ludzkości zostało od cholery. I tyle. Z rok jest zasiłek strefowy dla turystów i ten rok macie aby jakoś ogarnąć się w tym świecie. A potem już trzeba radzić sobie na własną rękę. Koniec. Tak to wygląda po drugiej stronie muru. Więc na żadne high life nie macie co liczyć. Obywatel jak każdy inny. Żadna bajka. - dziewczyna rozłożyła ręce na znak, że nie widzi tu żadnej filozofii i nie ma tu nic do ukrycia. Brzmiało jak los jakichś uchodźców w ich czasach. Państwo zapewniało jakieś minimum socjalne ale bez rewelacji. A każdy musiał już sam wymyślić sobie jak wpisać się w nowym społeczeństwie.

- Oczywiście może się okazać, że jesteście kimś istotnym. Macie rzadkie albo komuś potrzebne umiejętności. I okażecie się całkiem potrzebni. Zwykle do tego służą różne sesje z odzyskiwaczami danych z dawnego świata. To takie sito co pozwala odcecdzić co ciekawsze wiadomości i ludzi z dawnych epok. No ale to już musicie tam dotrzeć i przebić się sami. Za samą twarz i bycie szaraczkiem no to czeka was szary los szarego szaraczka. - Pszczółka znów uzupełnił odpowiedź swojej mniej zamaskowanej kumpeli. Mimo, że zdawał się swoją pszczołą zainteresowany bardziej niż czymkolwiek innym to jednak trzymał rękę na pulsie dyskusji jaka miała hibernatusom przybliżyć realia w jakich się znaleźli. Coś co dla nich było nowe i mniej nawet znane niż strefa a co dla stalkerów było zwykłą i niezbyt ciekawą codziennością o jakiej nie czuli potrzeby rozmawiać tak sami z siebie.

- Tylko z tym wszystkim jest jedno “ale”. - dziewczyna w półmasce uniosła w górę palec aby podkreślić ten punkt. - Ale to wszystko jest po tamtej stronie muru. Was to oczywiście wkurza bo traktujemy was z góry i jak dzieci. Tylko, że tutaj, w strefie, to kim jesteście, kim byliście, kim możecie jeszcze zostać nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Macie swoją wiedzę, przyzwyczajenia, nawyki i my świetnie o tym wiemy. Tylko tutaj, w strefie, to jest zbędne, mało przydatne albo szkodliwe. A wy, każdy z was, jest dla nas jak nie utrapieniem to zagrożeniem. Stąd te tradycyjne niesnaski między nami a wami. Nie konkretnie, między mną, Pszczółką, Nickiem, Abi a waszą grupką tylko całościowo. Między stalkerami a turystami. - stalkerka bez większych ceregieli przedstawiła najkrótszy skrót czegoś co wyglądało na tradycyjną niechęć między odnajdywanymi po dawnych hibernatorach a odnajdującymi.

- Więc to nic wyjątkowego. Dla nas. A wam gdyby trafili się inni stalkerzy zapewne by to wyglądało bardzo podobnie. Bo swój punkt widzenia znacie lepiej od nas a dla nas jesteście balastem jaki nam utrudnia nasze zadanie. Balastem jakiego nikt nigdy nie planuje a jednak sumienie zwykle nie pozwala po prostu go zostawić w strefie. Dlatego zwykle chociaż próbujemy doholować ten balast do muru. Ale gdy balast się uprze by udowodnić swoją wyższość, racje i pokazać nam gdzie nasze miejsce wtedy cóż… - stalker siedzący na krześle wykonał już całkiem dobrze znany hibernatusom twixowy gest dwoma palcami jaki znali choćby z gestykulacji Nicka. Stalker wzruszył ramionami jakby mówił o rzeczach oczywistych.

- Dokładnie. Bo musicie wiedzieć, że my, stalkerzy, jak wyprawiamy się do strefy, zwłaszcza głębokiej to wyprawiamy się po różne rzeczy. Czasem nawet w ciemno bo trudno jest coś tutaj konkretnie zaplanować. Ale raczej nikt nie planuje, że akurat na tej wyprawie odnajdzie jakiś schron z lodówkami i sobie obudzi jakichś turystów. Bo gdyby tak było można by coś zaplanować na taką okazję. Ale zwykle tak nie jest. Zwykle natrafiamy na coś ciekawego, dajmy na to na schron, co też nie jest jakimś standardem. A w tym schronie czasem natrafiamy na lodówki które czasem jeszcze działają i czasem jest jeszcze kogo budzić. - dziewczyna w półmasce wzięła się za wyjaśnianie kolejnego detalu ze strefowo - stalkerskiego dnia codziennego. I jak to ma się do odnajdywania hibernatusów których mieli w zwyczaju nazywać turystami.

- I dopiero wtedy tak naprawdę zaczyna się problem. Jak są lodówki i jest kogo budzić. Dopiero wtedy zaczyna się pod górkę. - zamaskowany stalker oparł się wygodniej o krzesło i ścianę. Zaczął powoli machać dłonią w górę jakby chciał podrzucić swoją pszczołę do góry. Trochę się to nawet mu udawało ale żółto - czarny insekt i tak szybko wracał w okolicę jego dłoni.

- Dokładnie. Bo to jakby ktoś z ulicy wam wcisnął dziecko czy psa do opieki jak macie całkiem inne plany na ten dzień. No sam kłopot. Masz swoje zadanie, robisz swoje, bierzesz zapasy dla siebie a tu nagle wszystko to jeśli nie szlag ci nie trafia to cholernie utrudnia. Nagle jak budzisz to masz turystów do niańczenia. Co to są żywym wabikiem dla strefowców, każdy turysta tak ma, nikt nie wie dlaczego ale tak jest. A do tego jak mówiłam wcześniej, koniecznie większość z was, chce udowodnić swoją rację i wyższość. Aha rozgryźć strefę w pięć minut bo my oczywiście po tylu wyprawach i dekadach jesteśmy zacofanymi ciemniakami co nie potrafią znaleźć prostych zależności. - stalkerka znów mówiła cierpko i szybko jakby ten fragment scenariusza też przerabiała nie wiadomo ile razy. Jak nie osobiście to widać w folklorze stalkerów musiało być mnóstwo takich historii co nakładało się na światopogląd Kari i nie wiadomo ilu jeszcze jej kolegów i koleżanek po fachu.

- Bo my, jak widzicie pewnie, chodzimy na lekko. Żadnych ciężkich bambetli. Tylko coś co można upchać po kieszeniach albo małym plecaku. I po takie rzeczy tu przychodzimy i zabieramy. No a was nijak nie da się upchnąć po kieszeniach. Więc nasz kamuflaż na was nie działa. Trzeba kombinować z kryjówkami a w trasie jesteście odkrytym wabikiem dla strefy. Nie mówiąc już gdy ktoś jest do tego markerem. Dlatego nawet gdy trafi się turysta idealny. Czyli sprawny, ogarnięty i posłuszny. To i tak dla nas jest zagrożeniem. Zwabia strefę a chyba już na tyle widzieliście by wiedzieć, że to nic dobrego. My, stalkerzy, musimy coś spieprzyć aby przykuć uwagę strefy. Źle ocenić sytuację, pomylić się, uruchomić jakiś alarm, wpaść w pułapkę, spotkać się z czymś całkiem nieznanym. Wtedy tak, nam też się to zdarza. Ale wy, wy po prostu wzywacie strefę non stop. Tylko tym, że w niej jesteście. Dlatego nie przepadamy za wami. Bo jesteście dla nas realnym zagrożeniem i utrudnieniem. Tak po prostu, tylko dlatego, że jesteście przy nas. - stalker bawiący się fruwającym insektem przedstawił kolejny element stalkerskiej filozofii jaką mieli względem hibernatusów. Rozłożył ramiona na znak, że tak po prostu jest. Stojąca przy ścianie dziewczyna pokiwała głową na znak zgody.

- I dlatego jak trafiamy na bezpańskich turystów w strefie to naturalną jest myśl, że przyczynili się do smutnego końca swoich stalkerów. A jak mataczą i nie odpowiadają na pytania to nie poprawia ich wizerunku w stalkerskich oczach. - Kari płynnie nawiązała do sytuacji pierwszego spotkania w tej improwizowanej kryjówce. I tych niejasności jakie prawie doprowadziły do jeszcze szybszego rozstania.

- I dlatego tak nas zaskoczyło, że Nick taką wycieczkę zdecydował się obudzić. No ale Nick na swój sposób jest idealistą. Macie prawdziwego farta, że akurat on na was trafił. Myślę, że niewielu z nas zdecydowałoby się na taki krok. Ja na pewno nie brałbym na swoje barki takiej zgrai. - Pszczółka pokiwał swoim hełmem i skierował swoje wizjery na siedzących dokoła hibernatusów.

- No właśnie. Stalkerzy wywodzą swoje tradycje z ekip które szukały ocalałych. Stąd takie tradycje, żeby nie zostawiać turystów na pastwę strefy. Tylko, że no cóż, wypada mierzyć siły na zamiary. Czyli w pierwszej kolejności ratownik musi myśleć o sobie. Bo jak wpadnie w tarapaty to kto uratuje ratownika? No nikt. Więc trzeba robić selekcję jak przy katastrofach. Tak się chyba to mówiło w waszych czasach. I my tutaj robimy to samo. Próbujemy was wyciągnąć z tej matni ale nie naszym kosztem. A jak już wam mówiliśmy dla nas jesteście zagrożeniem jakbyście byli napromieniowani. Po prostu szkodzicie nam samą swoją bliskością. - stalkerka dopełniła kolejny element układanki aby uświadomić hibernatusów w kolejnym aspekcie tego trójkąta stefa - stalkerzy - turyści. Po raz kolejny brzmiało to jak relacja o dość skomplikowanym podłożu do tego nacechowanym wzajemną niechęcią i brakiem zaufania.

- Swoją drogą to jest jedna z teorii, że dla strefy, każdy nieprześmiergnięty strefą wydziela właśnie jakieś promieniowanie. Emanację. Oczywiście nic co by się dało wykryć aparaturą za murem. Ale to by tłumaczyło dlaczego tak bezbłędnie wykrywa każdego turystę jaki szwenda się po strefie. Bo ze składników to za bardzo się nie różnimy. Chyba, że jest właśnie coś o czym nie wiemy ale co wie strefa. - stalker siedzący na krześle podzielił się jakąś ciekawostką. Znów brzmiało jakby to co ludzkość wiedziała o strefie pochodziło właśnie od takich stalkerów, ich obserwacji, domysłów, pomysłów. Bo w końcu reszta świata za murem i tak bazowała na tym co oni wymyślą.

- No właśnie. Bo strefa składa się ze składników. Tak naprawdę nie wiadomo z czego się ona składa skoro żaden sprzęt pomiarowy z prawdziwego zdarzenia tutaj nie działa. Ale my lubimy myśleć, że składa się ze składników. Tak to nazwaliśmy. Składniki. I te całe znanie się na strefie to umiejętność rozpoznawania z czego dany element strefy się składa. Na co reaguje. To coś jak dawniej były różne substancje chemiczne i związki. Co różne rzeczy miały różne właściwości w zależności od składu i warunków. Tutaj trochę jest podobnie. Tylko nie ma laboratoriów i całej rzeszy naukowców, internetu ani tradycji sięgającej wieki wstecz. No nie ma. Jesteśmy tylko my. I zwykle trzeba działać w locie a często po prostu zgadywać i domyślać się co jest co. Nawet jak się uda albo nie to nie wiadomo czy dlatego, że dobrze się odgadło czy po prostu miało się trochę fart lub pech. - Kari zaczęła kolejny wątek który widocznie przyszedł jej na myśl od tego co mówił jej partner. Teraz on pokiwał swoim hełmem do tego co mówiła jego partnerka. Chociaż po wizjerach hełmu można było sądzić, że ogląda jak Fifi łazi mu między palcami ręki.

- I my i wy jesteśmy zrobieni z takich samych składników. Życie, ciepło i emocje. Do tego ruch jeśli się przemieszczamy, dźwięk jeśli rozmawiamy, światło, elektryczność i różne takie w zależności od okoliczności. To ma każdy człowiek. Dlatego na przykład trudno jest zgubić hellhounda. Bo wyczuwa wszystkie te trzy składniki. Skradanie się czy bezruch nic nie daje. To działa na innych ludzi ale nie hellhoundy. Po prostu to olewa. Żywy człowiek jest dla niego wyraźny jak światełko na końcu tunelu. Dlatego bez specjalnych zabawek nie umkniemy mu. A te zabawki to właśnie to. Świeczki i pył blokują większość tych składników jakie zwykle emanuje człowiek. - Kari wzięła na tapetę konkretny przykład. Może dlatego, że był pospolity a może dlatego, że wiedziała iż z hellhoundem ta grupka hibernatusów już miała do czynienia.

- Oczywiście to nie wszystko. Bo są takie elementy strefy na które ta bariera może działać jak wabik albo w ogóle. Jak dla nas szkło. Oddziela ale widzimy co jest po drugiej stronie. A są takie na które emanacja człowieka działa odstraszająco. Ale tego jest cała masa. To jak dawniej cała fizyka, chemia, biologia. Mnóstwo powiązań i zależności. Więc w biegu nie nauczy się tego kogoś kto nie ma pojęcia o takich naukach, że one w ogóle wyewoluowały podczas gdy on czy ona spali w lodówce. A do tego nie chce nawet słuchać bo wie lepiej niż ci niedorzeczni i zabobonni stalkerzy. Dlatego zwykle nie chcemy tracić czasu i wysiłku by wam cokolwiek tłumaczyć. Tak jak w przerwie na lunch nie nauczysz kogoś matmy czy historii. I tak to się ciągnie. My nie chcemy mówić a wy słuchać. No i na to najczęściej nakłada się obopólna niechęć i brak zaufania. A do tego w strefie rzadko są okazje na pogawędki i nauki. Trzeba zdać się na doświadczenie, umiejętności i fart. Wy możecie liczyć tylko na fart. Bo doświadczenia i umiejętności po prostu nie macie. Bo w waszym świecie nie było niczego takiego. Fart czasem wystarcza. Ale naprawdę czasem. - Pszczółka też dorzucił swoje trzy grosze do tego galimatiasu. Znowu bawił się swoją pszczołą obserwując jak maszeruje ona z jednego podstawionego palca na kolejny w niekończącej się wędrówce.

- I dlatego wiemy różne rzeczy. Na przykład to, że zbliża się przetasowanie. Nie wiem gdzie polazł Nick ani kiedy i czy wróci. Ale jeśli potrwa to jeszcze trochę a jest odpowiednio daleko to może nie zdążyć tutaj wrócić nawet jeśliby próbował. A po przetasowaniu nie wiem czy udałoby mu się wrócić tutaj. Przetasowanie wszystko zmienia. Wtedy zostajemy jedynymi stalkerami jakich macie. A mówię wam otwarcie, że weźmiemy ze sobą jedną góra dwie osoby. Więcej nie ma sensu. Nie mam pojęcia po co Nick was aż tylu ciągnął ze sobą ale my nie zamierzamy popełniać tego błędu. Więc lepiej módlcie się aby Nick zdążył wrócić przed przetasowaniem. Bo nie chcę wam psuć humoru ale minęło już jedna trzecia świeczki odkąd rozbiliście ten obóz a pogoda jest ładna więc to dość długo ich już nie ma. - dziewczyna w półmasce wskazała na wypalone już dość mocno świeczki. Co prawda na oko trudno było stwierdzić ile się ich wypaliło no ale mogło być już tyle co mówiła.

- A my nie zamierzamy tutaj czekać do przetasowania bo mamy swoje sprawy do załatwienia. - zamaskowany stalker znów wyglądało, że mówi do swojej pszczółki ale widocznie jednak nie tylko do niej bo to co mówił dopełniało to co powiedziała jego partnerka.


Joe


Ciemność. Pustka. Nicość. Próżnia. Błysk! Światło! I znów ciemność… Unosił się. Chyba. Pływał? Leżał? Oddychał? Nie był pewny. Trwał w jakimś dziwnym zawieszeniu. Nie wiadomo gdzie i kiedy. Nawet nie wiedział czy śni czy to jawa. A może śmierć? Umarł? Ma oczy zamknięte? Otwarte? Nawet świadomość własnego ciała sprawiała mu kłopot. Nie był pewny czy lewituje, pływa, leży czy stoi. Wszystko się mieszało, kotłowało… Dookoła? Czy to w nim samym? W jego mózgu? Czuł coraz mniej. Zatracał się. Coraz mniej pamiętał. Tracił siły, razem z pamięcią. Rozpływał się. Jak… Jak miał na imię? Przecież jakoś go wołali prawda?

Błysk. Tak, znów coś błysnęło. A może leży na jakimś stole i to jakaś lampa mu błyska po oczach? Tego też nie był pewien. Nawet tego czy wyciągnął rękę aby to sprawdzić, czy tylko o tym pomyślał. A może nie mógł ruszać ręką? Albo wyciągnął ale nic nie poczuł? Albo nic tam nie było? Ale błysk, tak… coś było z tym błyskiem… A tak! Błysk!

Myśl ta wreszcie coś uruchomiła. Jakieś wspomnienie. Dziewczyna z irokezem. Kilka kroków przed nim. Trzyma jakaś kanciastą, zakurzoną butelkę. Cieszy się. A obok jakiś facet. Jakieś gruzowisko. Joe… Joe! Tak go wołali! Przypomniał sobie! I błysk. Błysk wszystko urwał. Bo właśnie ta dziewczyna… takie nietypowe imię miała… no ona coś do niego mówiła. A on coś chciał jej odpowiedzieć. I błysk. Wtedy błysnęło. I było jak teraz. Nie wiadomo co, jak i gdzie. A wcześniej…

Jedno wspomnienie uruchomiło kolejne. Tak wcześniej. Większa grupka. Dwójka jakiś surwiwalowców czy dziwnie ubranych przebierańców. On i ona. Mówią, że muszą po coś iść. Taki dziwny, nawet zabawny wyraz. I poszli. Zniknęli wśród jakichś bezsensownych hałd gruzów i czerwonej mgły. A Joe został z innymi. Tak chyba z pół tuzina ich było jakoś poza tamtą dwójką co poszła. A wcześniej, jeszcze wcześniej… No tak…

Kłótnia. Znaczy wcześniej pamiętał marsz. Trudny, wyczerpujący marsz bo niekończącym się osuwisku gruzów najeżonych prętami zbrojeniowymi i innymi pułapkami naturalnymi przez gruzy. Ale to pamiętał słabo. Wyraźniej pamiętał kłótnie. O kajdanki. Skut kajdankami facet był. To coś o niego poszło. I tamta inaczej ubrana dwójka poszła trochę dalej i chyba kłócili się czy co. Joe tego chyba nie słyszał. Nie był pewny czy wtedy czy teraz tak to pamięta. Ale ta dziewczyna wróciła i potem mówiła do nich. Do tej grupki z jaką był Joe. Dość długo mówiła. A na koniec rozkuła tego skutego faceta. Tak. Tak, jakoś chyba tak to było.

A wcześniej była jakaś dziura. Ognisko. Śpiwory. Sen. Kryjówka. Tak, chyba Joe też tam był i odpoczywał. I znów jakaś nerwówa. Machanie pistoletami, krzyki, awantura. Tak dość nerwowo wtedy było. Błysk. Tak, wszystko kończyło się na błysku. Po błysku nic nie był pewny mimo, że to chyba powinno być świeższe. Ale nie miał pojęcia gdzie i kiedy jest. Ani czy w ogóle jest. Ale pamięć tak, coś wracało. Nazywał się Joe, Joe Xero. I stopniowo z niepamięci napływały kolejne imiona, twarze zdarzenia. No tak. Strefa. Obudzili się w strefie. Ta dwójka stalkerów ich obudziła. A potem… No potem się trochę działo… Zaczynał przypominać sobie coraz więcej chociaż mimo wszystko pamięć pracowała jak w duszącej masie melasy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline