Podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale najwyraźniej potrzeba było do tego nieco czasu, bo Casparowi smród stale przeszkadzał. A to, że i inni nie byli zachwyceni z panoszącego się po kopalni 'cudownego' zapachu, nie było wcale pocieszające i zaklinacz miał tylko nadzieję, że ubrania nie przejdą tym 'aromatem' na stałe.
Na słowo 'koboldy' Caspar przysunął się do drzwi, usiłując zrozumieć, o czym rozmawiają nowi 'lokatorzy' kopalni. A potem rzucił wykrycie magii, chcąc się zorientować, czy mają do czynienia ze zwykłymi przeciwnikami, czy też za drzwiami kryje się coś więcej.
Magii nie było, ale z rozmowy można się było dowiedzieć co nieco.
- Niektórym nie podoba się decyzja wodza o pozostaniu w kopalni - powiedział cicho do swych towarzyszy. - Można by rzec, że się kłócą. Jedni się boją "upiora", który wykrada im zapasy, inni wyzywają tych pierwszych od tchórzy i głupków, bo żadnego upiora nie ma.
- Chyba masz rację co do ich ilości - dodał, spoglądając na Płomienia.
- Jeśli zdecydujemy się wejść i zaatakować - mówił dalej - to mogę je potraktować deszczem kolorów. To powinno oszołomić część z nich.