Hernan widząc jak gliniarze odchodzą do radiowozu, przypomniał sobie ten zjebany amerykański film. „Oszukać przeznaczenie”. Sekundy dzieliły tych pedziów, żeby sicario rozprawił się z nimi brutalnie i bezlitośnie. Po tym jak federales prawie odstrzelili im łby, nienawidził stróżów prawa jeszcze bardziej. O ile wcześniej miał do nich jakiś respekt, tak teraz, czuł, że mógłby w środku nocy wpaść na jeden z komisariatów i zostawić za sobą stos trupów w mundurach. Kto wie, może kiedyś, dla zabawy…
O Ile Mistrz pozwoli mi żyć, dodał w myślach Selcado.
Wrócił do salonu i spojrzał raz jeszcze na dwa, zamordowane przez drapieżnego krwiopijcę trupy. Po tym jak dostał sms od przystojniaczka, plany się zmieniły. Zamierzał rozprawić się z lekarką i jej bachorem, gdy ta wyruszy z domu do pracy, jednak spotkanie z chłopakami było teraz ważniejsze niż dziwka Pizarro. Wiedział gdzie mieszka i jeśli będzie miał odrobinę szczęścia, w końcu ją dopadnie. Zwłoki zaczną cuchnąć za kilkadziesiąt godzin, sicario liczył, że do tego czasu nikt ich nie znajdzie.
Pogwizdując wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi. Wsiadł do samochodu Miquality, przekręcił kluczyki w stacyjce. Ostatni raz spojrzał na pogrążony w ciemnościach dom Marrissy Hernandez.
- Wrócę tu dziwko i cię dopadnę – powiedział sam do siebie po czym ruszył w kierunku mieszkania Angelo.