Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2019, 06:39   #69
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
NOWHERE
JR, Ash, Meyes, Gilles, Guerra, Kurushima.

Ashley słuchała uważnie wprowadzenia do zadania. Choć była jakby rozproszona i jej uwaga wędrowała gdzie indziej. Obecność szkoleniowca działała na nią bardzo rozpraszająco, zdawała sobie sprawę, że jest to strasznie nie profesjonalne i starała się ukryć to jak mogła. Na szczęście jako medyk zapewne zostanie na tyłach.
- Jak to chcemy rozegrać? - spytała po wywodzie teksańczyka zwracając się do J.R.
- O to to chyba musisz spytać szeryfa - Odpowiedziała Ash Jean, spoglądając na Parkera - Jego podwórko, więc i jego plan?
- Nooo… myślałem, żeby wejść z kilku stron na raz. Granaty hukowe, rozwalić drzwi z buta i wejść do środka. Ewentualnie osłaniani przez snajperów podczas podkradania. Bo… co jest w środku to nie wiadomo. Okna zabite od wewnątrz.- wyjaśnił miejscowy “geniusz taktyki”.
Kurushima spojrzał na JR i można było odnieść wrażenie, że chce coś powiedzieć. Ale uznał, że nie chce podminowywać autorytetu pani sierżant odzywając się przed nią.
- To może od razu do nich zadzwonimy i tam wpadając przyczepimy sobie tarcze? - Jean wbiła ostre spojrzenie w szeryfa - Plan do dupy - Dodała, po czym spojrzała na Hamato - Tak?
- Nic.- odparł krótko Azjata. Ashley spojrzała zdziwiona w tamtą stronę, spodziewała się że szkoleniowiec będzie bardziej merytoryczny.
- Posłuchaj paniusiu. Ja strzelałem do bandziorów, gdy ty ssałaś maminego cyca i nie będziesz mi mówiła jak się robi takie akcje!- miejscowy szeryf oburzył się zaś na Jean.

J.R. spojrzała na Azjatę ze ściągniętymi mocno w dół brwiami, nie powiedziała jednak nic. Przeniosła ponownie wzrok na szeryfa.
- Że niby z wiekiem idzie mądrość, tak? Pfff… - Odpyskowała McAllister, szczerząc ząbki - A mamy tu chociaż jakieś tarcze-osłony dla idących w pierwszym rzędzie, według tego niby twojego planu szeryfie? I będą potrzebne granaty dymne, jeśliby nas chcieli wystrzelać już przy pojazdach.
- Jeśli mają zakładników ci zginą przy próbie takiego otwartego szturmu.- zasugerował Hamato.
- Jeśli jacyś tam są. Bo w końcu to fanatycy religijni, pewnie wszyscy uzbrojeni po zęby.- dodała Meyes.
- No.. nie mamy.- burknął szeryf.- Ale mój drugi kuzyn od strony drugiej siostry i brat zięcia są świetnymi strzelcami wyborowymi. Zajmują zawsze pierwsze miejsca na festynach.
- I pewnie robią za snajperów. Cudnie.- westchnął Guerra.
- Hej… To jest Nowhere, a nie Las Vegas. Wiesz jaki mamy budżet na policję? Tyle co kot napłakał.- burknął szeryf.-Od lat truję dupę Doris, by zwiększyła kwotę przeznaczoną na siły porządkowe i zawsze dostaję te same cholerne wymówki. Że koniunktura nieodpowiednia, że przestępczość za niska. Że ostatni koniokrad zawisł za czasów jej pradziadka.
- No dobrze już. Będziemy pracować z tym co mamy. - Odezwała się lekarka próbując opanować emocje po stronie miejscowych. - Nie mamy osłon więc będzie trzeba się skradać...chyba że ty coś zaimprowizujesz na szybko. - Ostatnie słowa powiedziała do mechanika sprawdzając czy ten nie wykwintnie teraz jak MacGuyver u przerobi im jakiś buldożer na pancerny taran.
- Na szybko niewiele się da. Chyba że gdzieś tu jest plac budowy z którego moglibyśmy zarekwirować pojazdy budowlane.- ocenił Giles i spojrzał na szeryfa.
- Nie. Nie ma.- odparł miejscowy przedstawiciel władzy.
- W ostateczności zostaje Gargulec.
- No ostatecznie można by zmieść ten cały kurnik waszym latającym potworem. - rozmarzył się szeryf, ale szybko wrócił na ziemię.-Ale tak nie można go użyć. Bo to niehumanitarne, więc jak go inaczej użyć?
- Ruchoma osłona i desant na dach lub przy wejściu. - Wyjaśniła Hansen ale popatrzyła na J.R. czy ta myśli podobnie, czy też nie chce przekombinowywać i planuje zwykły szturm.

Jean wyciągnęła z jednej z licznych kieszeni munduru cygaro, po czym je odpaliła, i kilka razy pyknęła (nie zapominając o puszczaniu dymka w kierunku szeryfa).
- Cokolwiek zaplanujemy, i tak jest do dupy - Powiedziała, rozglądając się po zebranych osobach - Debile na górze, uznali, że trzy tuziny ludzi starczą, by zająć się nieznaną liczbą psycholi… przy okazji, tuzin to dwanaście… - Dodała z szyderczym uśmiechem - Nie ma szans na żaden desant, jest nas tylko sześcioro. Na który budynek skoczymy, co z pozostałymi? Mamy się rozdzielać, pracować dwójkami? A co dwie osoby wielce zdziałają oczyszczając budynek od góry, podczas gdy pozostali spróbują dołem? Cokolwiek wykombinujemy, i tak będzie do dupy, bo jest nas za mało, i tyle. Dlatego też, szeryf będzie miał radochę, i satysfakcję, i w ogóle piał z zachwytu, zrobimy bowiem jak proponował. Wjedziemy tam pojazdami na pełnym gazie, wykopiemy drzwi z buta, i zajmiemy się kim trzeba… macie na sobie kamizelki prawda? - J.R. omiotła wymownym spojrzeniem przedstawicieli miejscowego prawa - ...może to jakieś kule zatrzyma… - Zaśmiała się nieco wrednie.
- "Gargulec" podleci jako wsparcie w tym samym momencie co my podjedziemy pod budynki, i w razie czego ostrzela okna. Zabierać ze sobą granaty dymne, gazowe, i oślepiające, no i oczywiście maski. To chyba tyle, no chyba że ktoś coś jeszcze…? - Strzepnęła popiół z cygara, przyglądając się twarzom zebranych.
Hansen nie miała nic do dodania plan był. I o ile sama uważała, że jest on bardziej ryzykowny to nie zamierzała podważać decyzji J.R.
Rozeszli się przygotować broń i granaty.

Plan był… jaki był. Szeryf i jego ludzie załadowali się do pozostałych wozów, by ruszyć z pozostałych kierunków. Była to szalona szarża. Ale też typowe dla Jean podejście do spraw. Przecież podobnie było podczas walki na drodze.
Giles prowadził. Reszta siedziała zapakowana do pojazdu. Było ciasno, ale na szczęście nie mieli na sobie pancerzy, więc udało im się zająć jeden wóz. Russell prowadził na pełnym gazie, zerkając na pozostałą ekipę. Skulił się, by nie zostać trafionym. Od niego bowiem zależało bezpieczeństwo całej ekipy. Lekko lawirował, ale… sekciarze nie otworzyli ognia. A gdy hamując uderzył zderzakiem o drzwi do budynku i wyłamał je… nie zobaczyli nikogo.
Pusta sala była ciemna…. przez zabite okna szparami wpadały strugi światła, które nadawały miejscu upiorny nastrój. No i ten zapach. Kału i krwi.
- Co do…-Giles włączył światła policyjnej bryki, która staranowali drzwi. Solidny zderzak ocalił je podczas wbijania się wozem do środka. Pozwoliły one zobaczyć sypialnię, taką jaką można było spotkać w wojskowych koszarach lata temu. Rząd pryczy po lewej, rząd pryczy po prawej. Wszystkie poszarpane i zakrwawione. I nie było widać śladu po mieszkańcach. Nie widać było żadnych ciał. Za to ściany wymazane były jakąś brunatno- czerwoną organiczną breją i zdobioną napisami





- Co tu się do cholery stało.- rzekł Guerra podsumowując to co czuli chyba niemal wszyscy.
- Zbiorowe rytualne samobójstwo? - Ash włączyła latarke przy shotgunie i zaczeła rozglądać się po pomieszczeniu. Szukała ciał, ale też nadal była czujna. Poruszała się powoli i ostrożnie.
- Możliwe.- ocenił Hamato rozglądając się bacznie.-Ale gdzie same ciała.
-Tam!- Meyes wskazała swoim pistoletem maszynowym kąt pomieszczenia.-[i]Wygląda jak klapa w podłodze.
Ashley podeszła do klapy i wycelowała w nią lufą potem spojrzała na Handsome. Wykonała mały ruch głową, to wystarczyło. Chodziło o rekonesans czy klapa nie jest zabezpieczona jakąś wybuchową niespodzianka. Mężczyzna zrozumiał bezbłędnie.
Po krótkim sprawdzeniu, okazało się że nic tam niebezpiecznego nie było. Klapa nie była zaminowana, za to była zamknięta. Niemniej dało się łatwo przestrzelić zamek. Pod nią kryło się jednak zejście do tunelu. Śmierdziało tam jeszcze gorzej niż na powierzchni.

Ustawili się w szyku. Zwiadowca na początku za nią J.R. Ashley i Giles w środku i zamykający pochód Handsome i Kurishima. Uzbrojeni w broń włączyli noktowizory w hełmach i ruszyli w korytarzem.
Zejście w dół było bardzo niebezpieczne. Musieli skorzystać z niewielkiej drabinki… i podczas schodzenia byli praktycznie bezbronni. Najgorzej czuła się Meyes, która nie dość że traciła swój największy atut, czyli snajperkę… to jeszcze ta duża broń zawadzała w ciasnym korytarzu.
- Wolałabym zostać na górze.- marudziła maskując lęk.
Korytarz wykopany i umocniony drewnianymi belkami, był wąski i niski. Ekipa szła skulona, a smród narastał. Wkrótce pojawiło się rozgałęzienie. Korytarz w prawo... i drugi w lewo.
- Rozdzielamy się? - Zapytała Ashley zwracając się do J.R. Chociaz nie widziała ze swojego miejsca dobrze zwróciła uwagę na oba ‘wejścia’ albo ‘wyjścia’ może któreś było oznakowane?
Niestety nie dostrzegła żadnych oznakowań, ale może nie były one widoczne dla oczu? Może były jak u psów… zapachowe? Bo śmierdziało tu niemiłosiernie.
- Możemy się oddalić na jakieś dwadzieścia metrów, zanim utracimy kontakt radiowy między sobą. Albo piętnaście może…-ocenił Giles.
-Ja bym wolała się trzymać razem. Mam złe przeczucia i nie lubię ciasnych pomieszczeń.- stwierdziła lekko przerażona Metyska.
- Sprawdzimy więcej terenu jak się rozdzielimy. - przypomniała oczywiste Ashley. - A ten zapach to rozkładające się mięso i kał...zapewnie ciała które najpierw osiągnęły rigor mortis a potem zwiotczały. Nie liczyłbym na żywych prędzej grób zbiorowy - głos był zadziwiająco spokojny mimo że sama Ashley wolałaby tego nie oglądać.
- Ktoś jednak przeżył… ktoś je zniósł, ktoś wysmarował ściany.- ocenił ponuro Hamato.
-Ostatni mogli zdecydować się na samobójstwo na dole po wszystkim. - Po raz kolejny głos spokojny ale już z drżącą nutą.
Ostateczna decyzja przyszła od JR. “Rozdzielamy się” zadowala. I tak Handsome, J.R i Meyes poszli jedną odnogą a Giles, Hamato i Hansen w drugą. Hamato został wyznaczony przez panią sierżant jako dowodzący, jako najbardziej doświadczony z nich wszystkich.
Plan był prosty dają sobie godzinę po czym spotykają się na górze. Chyba że uda im się na nowo nawiązać kontakt radiowy i sytuacja się zmieni. Jeśli któraś z drużyn napotka na ślepy zaułek cofa się do rozgałęzienia i podąża za resztą zespołu.
Oba zespoły życzyły sobie powodzenia i ruszyły w swoje korytarze.

Hamato szedł pierwszy, Hansen w środku, a Gilles za nimi. Podążali w ciasnym korytarzu z bronią w ręku i włączonymi latarkami przy hełmach. Robiło się gorąco i parno, ściany i podłogę pokrywał śluz i ekskrementy. Śmierdziało, ale przez tę paskudną woń przebijał się jakiś odór.
I zmierzali do jego źródła powoli tracąc kontakt z drugą grupą. Hamato co kilka minut sprawdzał łączność z panią sierżant i było coraz gorzej. Coraz częściej rozmowa się urywała… coraz więcej było zakłóceń.
- Co oni tu właściwie robili? I czemu?- zapytał cicho Russell nie oczekując chyba odpowiedzi. Niemniej Hamato miał własne zdanie.- Zbudowali schron?
- Przed czym? Te tunele są za płytko i zbyt mało stabilne na schron przeciwatomowy.- odparł Russell.
- Najwyraźniej chcieli się ukryć przed innym zagrożeniem. - odparł Azjata.
- Czasem duża piwnica to tylko piwnica - Odezwała się Ashley, nie próbując zgnoić ich teorii ale trudno było powiedzieć co panowie sobie pomyślą. Zwłaszcza Hamato, który jak był na misji, co oznaczało że było teraz jeszcze trudniej powiedzieć o czym naprawdę myśli. Znaczy wiadomo było o misji ‘obowiązek najpierw’.
- Czasami tak.- zgodził się z nią Kurishima.- Czasami…-

Korytarz rozszerzał się w komorę, na której środku leżały zwłoki. Komora ta miała kształt dużego prostopadłościanu i zawierała oprócz trupa na środku. Dwa niskie stoliki z ławkami oraz uszkodzoną żarówkę u powały. Miała pewnie służyć jako jadalnia. Z komory tej odchodziły kolejne korytarze. Po jednym na ścianę, cztery wliczając ten którym weszli.
Jako lekarce Ashley wypadało podejść do zwłok i sprawdzić przyczynę zgonu, ale Hamato powstrzymał ją ręką i mruknął pod nosem.
- Coś tu jest… nie tak.-
Ashley rozejrzała się po pomieszczeniu jak spłoszony ptaszek. Przy okazji odbezpieczyła strzelbę, na wszelki wypadek...jakby martwe ciało wstało.
Na razie się nie ruszało i wyglądało na lekko zmumifikowanego, ale dość świeżego trupa. Niemniej było coś w nim niepokojącego. Coś… z językiem wystającym z ust. Był za duży i za długi. Niestety by się bardziej przyjrzeć musiałaby podejść bliżej.
- Ma dziwny język ale może jest to reakcja na jakiś środek,...może ich otruli…- Ashley powiedziała i zaczęła zbliżać się w stronę trupa. na wszelki wypadek z lufą Benelli skierowaną w stronę trupa.
- Będziemy cię osłaniać. Ty Giles wejścia do tego pomieszczenia.- zadecydował Kurushima. A gdy Ash zbliżyła się do zwłok, trup… nagle poderwał się. Nieboszczyk miał szarawą i gnijącą skurę i długie szpony oraz długi jęzor wystający z pełnej długich zębów paszczy i… nie zdołał ani zaskoczyć, ani przerazić Ash. W porównaniu z tym co widziała na poprzedniej misji, ten przeciwnik był tylko groteskowy.
Strzeliła do groteskowego trupa. Huknęło , śrut rozerwał klatkę piersiową stwora, co jednak nie powstrzymało go. Kolejny strzał… odrzucił go tyłu i szarpnął mocno ręką Ash. Do jej strzałów dołączył ciężki pistolet Kurishima, dwie kolejne dziury i bestia upadła głośno skrzecząc. Ash strzeliła ponownie w ciało potwora. Ot tak dla pewności.
Tymczasem rozległy się skrzeki z kolejnych korytarzy. Jakby odpowiedź, na ostatnie słowa umierającego potwora.
[u]- JR. słyszysz mnie?[u]- odezwał się Hamato przez komunikator, ale odpowiedziały mu tylko statyczne zakłócenia.
Ashley przeładowała strzelbę i zaczęła celować od jednego do drugiego korytarza. Szukała celów pilnowała innych korytarzy. Wyjścia były dwa, albo zostają do połowy naboi albo się wycofają. Chwilowo sprawdzała miejsca skąd dochodziły te potworne odgłosy.
- Giles zdołasz zaminować którąś z dróg? Ja mam dwa zapalające… starczą na krótkotrwałe ściany ognia.- zadecydował Hamato szykując swojego H&K do strzału.
- Dwa crio i fosfor. - Przypomniała Ashley, owszem wiedzieli mniej więcej co kto ma ale czy pamiętali w takiej sytuacji? Trudno powiedzieć.
- Nie jestem w tym tak dobry jak Lili. - ocenił Russell podchodząc do prawego korytarza i zabierając się za mocowanie do niego granatu.- Jaki mamy plan szefie? Nie powinniśmy się już wycofywać?
-Może zdołamy się przebić przez nich. Poza tym. W ciasnym korytarzu, tylko jedna z osób będzie mogła strzel…- właśnie wtedy z lewego korytarza wyskoczyły stwory. Najpierw jeden… a potem dwa.
Ashley otworzyła ogień, celowała w głowy.
Ściana ognia rozerwała pierwszego z nich i okulawiła drugiego. Kurishima wszedł przed dziewczynę i kopniakiem odepchnął od niej potwora próbującego ją objąć szponami.
Nieumarły przewrócił się na ziemię, ale kolejny podążał wprost na Hamato i Ash.
Ashley przestąpiła w bok by nie mieć na linii ognia azjaty i wystrzeliła po raz kolejny.
- Rób co możesz Russ, osłonimy cię. - zapewniła mechanika Ash pomiędzy wystrzałami.Kolejne dwa strzały, wraz ogniem ciągłym karabinu rozwaliły kolejnego nieumarlaka. Powalonego Hamato przytrzymywał nago przy ziemi, a potem dobił strzałem w głowę.
- Już… założone. Mam nadzieję że zadziała.- mruknął Giles kończąc pułapkę.
Tymczasem z korytarza przed nimi słychać było skrzeki i wrzaski. A gdy się zbliżyły… Hamato cisnął w wejście granat zapalający. Ogień objął dwa stwory, które zaczęły wić się z bólu i stworzyły ścianę ognia która oświetliła je wszystkie tam ukryte. Kolejne cztery stwory.
- Ile miała liczyć sobie ta sekta? - Zapytała Ash nie oczekując odpowiedzi. Korzystając z chwili i odległości stworów, kolejny raz przeładowała strzelbę.
- W sumie to chyba JR. nie spytała. Ani ja.- odpowiedział Hamato posyłając serię w stronę stworów czających się za barierą ogniową.
- Nie no tak się pytam bo coś czuje że będzie cienko z amunicją… - Wspomniała z udawaną nonszalancją po czym oddała strzały w ta samą stronę co on.
Giles tymczasem podbiegł do nich sięgając po swoją spluwę. Kurishima opróżnił magazynek w kierunku stworów, dobijając część z nich.
-Jak skończy nam się amunicja… i pozostaną pistolety, wycofujemy się.- zadecydował Hamato zmieniając magazynek, podczas gdy Giles oddał strzały do kłębiących się za ogniem stworów.
Ogień dogasał, więc Ash dorzuciła fosforowego, by rozjaśnić sytuację i podpalić kolejnych. A chwilę później… nadbiegły stwory… najpierw dwa z lewego, a potem kolejne z prawego. I wtedy huknęło, zawalając korytarz. I nie tylko…
- Do tyłu! Do tyłu!- krzyknął Giles i cała trójka zaczęła się pospiesznie wycofywać, bo nie tylko zaminowany korytarz się osuwał, także zaczęła po części zapadać sama komora grożąc pogrzebaniem wszystkich, którzy w niej byli.
Wpadli do środka po kolei…. Hamato pierwszy, Ash druga Giles ostatni. Uderzyła w nich ściana pyłu, na moment całkowicie oślepiając, nawet mimo włączonych latarek.
-Wszyscy… żyją?- zapytał głos Hamato.
- Potwierdzam. Gilles? - Hansen odwróciła się do mechanika.
- Ja też…- stwierdził Russell.-I chyba spaprałem.
Rozległ się za nimi gniewny skrzek.
-I chyba coś przeżyło.- ocenił Kurishima.-Poczekamy aż pył opadnie i… wtedy zadecyduję.
- Nie spaprałeś. - Odezwała się pocieszająco do mechanika Ashley. - Sami zauważyliście że to płytki schron, pewnie był też zbudowany po taniości. - dopełniła magazynek do pełna i nasłuchiwała w ciemności póki pył nie opadł.
- Niemniej może na razie żadnych odłamkowych czy inny tego typu. Tylko ogień lub lód. - odpał Hamato. Po jakimś czasie zwrócił się do Ash.-Dobrze się spisałaś.
- Miałeś rację, to była pułapka… - odpowiedziała oczywistością. “Rany to jest dziwne, czy tak to teraz będzie wyglądać na misjach?” Spytała siebie samej, kiedy coś się działo była skupiona. Teraz znowu jej myśli krążyły gdzie indziej. - Może zacznijmy iść do reszty mogą potrzebować wsparcia. - Zaproponowała, odwracając głowę od jego twarzy.
- Wątpię… JR pewnie ma świetny ubaw, grzejąc do wszystkiego co się rusza.- odparł żartobliwie Giles, a jego słowu towarzyszył wściekły skrzek, gdzieś zza ściany opadających cząsteczek.
-Less. Pewnie im się świetnie kopało. Nie pomyśleli jednak nad tym by to solidnie umocnić.- ocenił mechanik.
- Zabezpieczamy jakoś ten korytarz...na wypadek jakby się nauczyły kopać? - Upewniła się Ashley gotowa ruszenia korytarzem.
- A myślisz że potrafią? Te pazury u ich łap… wyglądały na dość duże… a to miękka ziemia.- spekulował Hamato.-Najpierw poczekamy, aż pył opadnie, a potem ocenimy sytuację.
Po chwili milczenia spytał lekarę. Czy są te stwory?
Przy wtórze gniewnych wrzasków jednego z nich.
- Nie mam zielonego pojęcia. - odpowiedziała Ashley zastanawiając się skąd Hamato wnioskował że ona może coś wiedzieć.
Tymczasem pył opadł na tyle, by ocenić z grubsza sytuację. Dwie trzecie pomieszczenia uległo zawaleniu, zasypując korytarz z prawej (co było oczywiste), jak i ten z przodu. Jedynie korytarz z lewej strony ocalał. Ze stworów, tylko jeden… zagrzebany niemal w całości. Jedynie głowa i lewa łapa wystawała. Ale był żywy. I to on… warczał.
Ashley spojrzała na ‘stwora’ podeszła do niego i wypaliła rundę naboi unieszkodliwiając go. Nie byli w stanie, nie mieli warunków i narzędzi by zbadać to coś. Po wszystkim zawiadomią kogo trzeba i przyjadą tutaj naukowcy. Może na kolejną misje dostaną informacje z czym mają do czynienia.

Uśmierceniu stwora… towarzyszyły zgrzyty komunikacyjne i nawoływania Kurushimy.
- JR… słyszysz mnie? JR? Co tam u ciebie? JR… zgłoś się.-
Przywódca zwrócił się do Ashley i Gilesa mówiąc.
- Wygląda na to, że jesteśmy zdani na siebie. Russell, masz więcej ładunków?
-Na jedną, może dwie takie eksplozje.- potwierdził mężczyzna.
- To dobrze… ruszymy dalej. Tak daleko jak się da bez zagubienia. - zadecydował Hamato sprawdzając stan amunicji w broni.-Chciałbym poznać jakieś odpowiedzi, bo trzeba przyznać że te szkaradzieństwa… przypominają to co napotkaliśmy na poprzedniej misji.
- Tamte były ożywionymi trupami.-przypomniał Giles.
- Były nienaturalne ja te tutaj.- stwierdził Hamato ruszając przodem. Tymczasem Ash, zanim wyruszyli dalej dotknęła martwego ciała. Te było zimne. Jak zwłoki. Martwa bestia nie mogła wyziębić się tak szybko. Tę temperaturę musiała być od początku.

Jedyny wolny korytarz był równie ciasny jak tym którym szli i znacznie dłuższy. Na szczęście był też prosty i pozbawiony odnóg. Za to zaczął robić się bardziej… naturalny. Coraz mniej było umocnień, ściany robiły się coraz bardziej zaokrąglone. Russella to martwiło, lecz nie na tyle by żądać wycofania. Mimo wszystko korytarz był solidny.
- Tylko nie używajcie granatów.- zasugerował.
Co jakiś czas natykali się na kości… ludzkie… część z nich była świeża. Część stara. Wszystkie ogryzione.
W końcu dotarli na koniec owego okrągłego korytarza. I tam natknęli się na okrągłą naturalną norę olbrzymiej wielkości. Tutaj leżały porozrzucane trumny… rozwalone lub rozłupane. Leżały też kości i czaszki ludzkie. Większość zmurszała i stara. Kolejne trumny wystawały z sufitu, co sugerowało, że dotarli do pobliskiego cmentarza i jama znajdowała się pod nim.
Stwory więc jadły zwłoki… ludzkie zwłoki. I właśnie na to cała trójka żołnierzy się natknęła. Na trzy stwory pożerające kilkutygodniowego trupa. Niczym banda hien. Te trupojady były tak zajęte się jedzeniem, że nie zauważyły trójki żołnierzy.
Ash spojrzała na Hamato i Russela podnosząc granat fosforowy w cichym pytaniu.
Hamato skinął w milczeniu i wycelował broń na wypadek, gdyby granat zawiódł.
Ashley zamachnęła się i posłała im łukiem tą metalową niespodziankę. Wybuch ognia, wrzaski bólu, tarzające się w panice ciała. To był dobry rzut… ogień objął stwory swym gorącym uściskiem. Fosfor nie dawał się łatwo zgasić. Hamato otworzył ogień chcąc zabić potwory jak najszybciej… na wypadek gdyby w okolicy były stwory, które mogłyby usłyszeć wrzaski palących się żywcem bestii.
Kilka wystrzałów później i ożywieńce były martwe. Ich szczątki paliły się nadal wypełniając pomieszczenie odorem kojarzącym się z ofiarami pożarów.
-Musieli dokopać się do cmentarza pobliskiego miasteczka. Może to i dobrze że jedli trupy… a nie żywych ludzi.- ocenił Russell spoglądając w górę.
- Możliwe też że jedli siebie nawzajem.- ocenił Hamato rozglądając się po pomieszczeniu i zerkając na pobliskie korytarze, z których jeden przypominał bardziej dużą norę.- Możemy albo tutaj przebić się na górę do miasteczka, albo wracać.
- Jeśli mieli dostęp do miasteczka...na pewno chcemy zakładać że grzecznie tutaj siedziały? - Zapytała Ash sugerując by sprawdzić tunel.
- Który pierwszy?- zapytał Russell.
Hamato spojrzał na ich oboje i rzekł.- Ja sprawdzę ten ciaśniejszy, a wy.. ten drugi.. co wy na to? Spotkamy się tutaj… może za piętnaście minut. Utrzymujemy łączność radiową tak długo jak się da.
- Dobra.. - Przytaknęła do ‘dowódcy’ ale zatrzymała się w swoich krokach i rzuciła. - Uważaj na siebie.
Razem z Russelem podeszli do szerszego tunelu. Ash przygotowała broń i z bijącym sercem wkroczyła pierwsza w tunel.
- To wcale nie jest nic dobrego… czuję się jak w kiepskim odcinku scooby doo. Tam też się wszyscy rozdzielali, by wpadać na potwory i uciekać przed nimi.- marudził Russell, gdy się rozdzielili. Szedł przodem machając bronią na boki.
Korytarz którym przemierzali, śmierdział mocno i był wybrudzony ekskrementy na ścianach i suficie, co Giles interpretował jak użycie niczym zaprawy do scementowania luźnego materiału. W końcu dwójka żołnierzy dotarła do “gniazda” zbudowanego z ludzkich kości i innych odpadków. I wyłożonego skrawkami ubrań. Tutaj coś również śmierdziało. A na środku gniazda stała płyta nagrobna na podpórkach a na niej…
Nim Ash zdołała się przyjrzeć oboje usłyszeli mocno stłumiony terkot broni Hamato, odbijający się echem w korytarzu.
- Wracamy ! - Rzuciła do mechanika Ash i pchnęła go zmuszając do biegu przez korytarz. Musiał być pierwszy. Tak się ustawili.
- Hamato! Słyszysz nas?! Co u ciebie się dzieje!- odezwał Giles biegnąc korytarzem.
- Ży… szsz… w porzą… szsz… łem opó… szsz… Zlikwi… szsz… co u … szsz.- odpowiedział im Kurishima spokojnym tonem głosu.-- Zna… szsz.. coś?
Ashley odetchnęła z ulgą słysząc głos azjaty. - Znaleźliśmy coś. Komorę. Gniazdo? - odpowiedziała przez radio.
- szsz… niedokończony kor… szsz… iłem kopaczy...szsz...czek…szsz… z groba...szsz.. cie.- usłyszeli w odpowiedzi. Russell zaś zwolnił.
- Powtórz ostatnie. - Poprosiła o klaryfikacje Hansen . Też zwolniła, musiała.
- Bę…szsz... czekał… szsz...z grobami.- powtórzył Hamato.
- Chyba możemy przyjrzeć tamtej komnacie.- stwierdził Giles zerkając za siebie.
- Taaak, dobra wracajmy. - Przyznała niechętnie Hansen i zrobiła w tył zwrot. Chociaż wolała się upewnić, że Kurishima na pewno jest cały.
Wrócili więc do śmierdzącej komnaty. Ash nie pamiętała by w którymkolwiek z materiałów promocyjnych armii, było wspomnienie o takich “atrakcjach”.
Na szczęście to był koniec ich wędrówki. Z tej komory nie prowadziły żadne odnogi ii była czymś w rodzaju legowiska. Wszystko tu było brudne, poza jednym… szkaradnej [ul=http://www.puttyandpaint.com/images/uploads/artistworks/15116/cache/orcus_(2)__sized_l.jpg] figurki przedstawiającej paskudę na tronie z kości[/url], nieco obryzganej krwią.
- A to co to? - Ashley obejrzała figurkę a potem dotknęła ją palcem. Puk. - Jakaś zabawka ?
- Ciekawy rodzaj przytulanki.- mruknął Giles rozglądając się po komorze , gdy Ash wzięła ostrożnie figurkę.. Jakby się spodziewał gilotyny, albo jakiegoś głazu niczym w filmie z Indianą Jonesem.
Trzymając ją medyczka czuła, że jest wykonana z metalu. I to ciężkiego. Przez chwilę wydawało się jej że słyszy szepty… ale może to złudzenie, albo stres?
Żaden grom z jasnego nieba nie walnął, żadna pułapka się nie uruchomiła. Żadne potwory nie wyskoczyły ze ścian. Nic się nie stało.
- Słyszałeś to? - Hansen zwróciła się do Russela, ale po chwili oddaliła tą myśl. - Nieważne, chyba się przesłyszałam. - Powiedziała i odrzuciła figurkę na bok. Wróciła do rozglądania się po komnacie.
- Może to dobrze, że wywaliłaś to szkaradzieństwo. Niech się tym FBI zajmie, bo mi to wygląda na robotę dla nich.- odparł Giles i zastanowił się na głos.- Właściwie czemu ich tu nie było? Nieważne.
Po czym zwrócił się do Hamato.-Zaraz wracamy. Co u ciebie?
- Cisza i….szsz… przypuszcza...szsz… ściągnęła… Tym bardziej… odcieliśmy… rze.- odpowiedział Kurishima.
- W ogóle nie rozumiem co do nas mówi. - Powiedziała do Russela i dała znak by ruszał przodem. - Idź będę ci pilnować pleców.
- Może to ja powinienem pilnować twoich?- zaproponował Giles ruszając jednak przodem.
- Ha. Nie ma mowy. Nie dam ci się rozpraszać gapiąc się na mój tyłek. - Zażartowała Hansen, trochę okrutnie bo dobrze wiedziała że Russel się mocno spieszy.
-Eeem… nie patrzyłbym się. Słowo.- odparł zakłopotany Russell nie radzący sobie w takich sytuacjach towarzyskich.
- Wiem wiem żartowałam. - Powiedziała przepraszająco Ashley.
-Ach.. ja też…- odparł żartobliwym tonem Giles.- ... z tym nie patrzeniem.

Na szczęście obawy o bezpieczeństwo Hamato okazały się bezpodstawne. Ich dowódca siedział na starej trumnie czekając na nich spokojnie. Uśmiechnął się widząc ich całych i zdrowych. Sam zresztą też nie wydawał się szczególnie ucierpieć. Choć od razu pokazał swoją broń Gilesowi mówiąc krótko. -Zaciął się na amen. Musiałem dokończyć pistoletem.
- No to dzwonek ostatniej lekcji. Zbieramy zabawki i do domu?- Zasugerowała Ashley.
- Więcej już nie znajdziemy tutaj. Korytarz który ja zwiedziłem, był niedokończony. Natknąłem się na kopaczy i unieszkodliwiłem ich. Chyba szukali dojść do nowych trumien i zwłok.- odparł Hamato i spytał dwójkę towarzyszy.- A co wy znaleźliście ?
- Coś ala komorę-gniazdo i zabawkę. - Podsumowała Ashley.
- Ciekawostki dla badaczy z policji.- podsumował Giles.-Jak dla mnie to ta sprawa przerasta naszego szeryfa i jego zięciów.
-Żadnych kolejnych odnóg?- upewnił się Hamato.
- Żadnych.- Przyznała medyczka.
- A więc… na razie idzie nam nieźle. Żadnych rannych. Żadnych problemów.- stwierdził Hamato wstając.-Ale nie dajcie się uśpić sukcesami. Te stwory nieźle kopią. Trzymamy się blisko i jesteśmy czujni. Priorytet to nawiązanie kontaktu z JR. Jakieś pytania?*
- Nie. Chodźmy do reszty. - Hansen ruszyła pierwsza.
 
Obca jest offline