- Żaby? U mnie nie, myślisz chyba o Mousillion. My w Artois nie mamy bagien, mamy za to dostatek lasów, dziczyzną się zajadamy. A w sezonie truflami - odpowiedział krasnoludowi. Ale prawdziwie ciekawie zrobiło się po spotkaniu się z Gunterem.
- Pojedynek? Pieszo czy konno? Na kopie, na miecze? - tym razem chętnie zadawał pytania. Co prawda widzał trening pieszy, ale większość walk konnych i tak się tak kończyła po wysadzeniu z siodła, więc wolał zapytać - Turniej jakiś czy prywatnie? Nie potrzebujesz sekundantów? - dopytał licząc, że może uda się i jemu załapać na walkę. Trening to jednak nie to samo, a przecież nie wypadało mu samemu wyzywać na pojedynek ludzi na ulicach, w końcu nie byli godni. Gdyby jednak ktoś go poprosił o pomoc albo sam wyzwał, to co innego. Rycerzowi wolno się zniżyć do walki z pospólstwem w takim wypadku.