Nic nie zapowiadało tak dramatycznego zakończenia rozmowy. Przynajmniej Luiza nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Choć po chwili zastanowienia się, reakcja Swietlłany wydała jej się zupełnie uzasadniona.
- No to spłoszyliśmy dziewczynę. Być może miała coś innego na sumieniu, lub żywi wobec kapitana wątpliwa sympatią - odparła z uśmiechem Luiza.
- Może nie tyle wobec kapitana, ale i w stosunku do przedstawicieli władz - zasugerował Ernst. - No ale, w powody nie wnikając, nasz potencjalny świadek zrezygnował ze współpracy.
- Nie traktuj tego jako osobistej porażki - odpowiedziała zaczepliwie. - Mimo wszystko udało nam się uzyskać ważne informacje a dzień się jeszcze nie skończył.
- Trzeba zatopić tę klęskę w oceanie wina - z udawanym smutkiem powiedział Ernst. - Jak rozumiem, zaraz z rękawa wyciągniesz, na pocieszenie, jakiś ciekawy pomysł, prawda? - Tym razem z jego głosie zabrzmiał cień ironii.
- Na wino przyjdzie pora mój przyjacielu. Teraz czas dowiedzieć się czegoś więcej o Anastazji - odparła, delikatnie łapiąc go pod rękę.
- A gdzie, twoim zdaniem, możemy zdobyć takie informacje? - Ernst z zainteresowaniem spojrzał na Luizę. - Tylko tam, gdzie dziewczyna pracowała. I z pewnością odwiedzała różnego rodzaju miejsca, gdzie podawano różnego rodzaju trunki.
- Zawsze podziwiałam twoją zdolność łączenia przyjemnego z pożytecznym - odparła z uśmiechem i dodała: - Nie ma co zwlekać, może uśmiechnie się do nas szczęście.