Huk, trzask, wrzaski bólu...
Zza zasłony tarczy Axel zobaczył, że ich akcja (a największe zasługi trzeba było przyznać Wolfgangowi) zakończyła się całkowitym sukcesem. Zakuci w stal rycerze leżeli bezradni niczym przewrócone na grzbiety żuki.
Zwycięstwo było, jak na razie, połowiczne i Axel postanowił iść za ciosem.
Strzelił z kuszy do jednego z wojaków, a potem, z mieczem w dłoni, ruszył na dół, by dokończyć dzieła. Co prawda mądrość ludowa głosi, że nie należy kopać leżącego, lecz Axel nie zamierzał ich kopać, tylko poderżnąć gardła.