Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2019, 13:21   #125
Gortar
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Angelo, Tito, Hernan i Juan w mieszkaniu Angelo

- Kto to? - zapytał Juan słysząc dzwonek do drzwi?
- Szykujcie giwery - szepnął Angelo, chowając się za ścianą i wyciągając swoją broń zza paska. Po chwili szybkim ruchem otworzył drzwi i skierował wylot lufy w stronę przycisku dzwonka do drzwi.
Nic nie poruszyło się na klatce. Nie usłyszał żadnych kroków, Podmuchu powietrza.
Żadnych gier światła czy cienia.
I, jakby szydząc sobie z sytuacji, ujrzał, jak przycisk dzwonka zgina się, chociaż tylko on stał przy drzwiach. Mieszkanie zalała kolejna fala sygnału, że ktoś stoi przed drzwiami. Ale nie stał.
- Może to jakieś kolejne wampirze gówno. - Tito pojawił się w przedpokoju z niewielkim pistoletem gotowym do strzału. - Wiesz, jak w tych bajkach, nie wejdzie bez pozwolenia. Zaproś to coś za próg, albo każ spierdalać.
- Weź spierdalaj! - rzucił więc mocno zirytowany Angelo jako gospodarz i z mocą uderzył pięścią w przycisk dzwonka.
Dzwonek zadzwonił z nową energią.
I wtedy z góry, z piętra wyżej, doleciał ich złośliwy chichot. Na schodach, niczym z nicości, pojawił się mężczyzna, którego już niektórzy znali. Coco, czy jakoś tak. Ten sam, który pomógł Angelo i Tito w potyczce na plaży.
- Żebyście widzieli swoje miny - uśmiech szaleńca pasował do jego postawy. - A z tym zapraszaniem to bzdura, Tito. Pic na wodę, fotomontage, jak mawiają Ślimakojady.
- Znasz tego gościa Tito? - zapytał Juan mierząc do typa ze swojej beretty.
Coco tylko się uśmiechał. Samymi ustami. Oczy miał dziwne. Nieruchome i zimne. Szalone. Czekał. Wyraźnie bawił się tą sytuacją.
- Spotkaliśmy się już. - Tito pomału skinął głową nowoprzybyłemu, patrzył na niego jak saper na sieć kabelków oplatających tykającą bombę. Schował broń. Nie dlatego, że mu ufał, ale dlatego,że był niemal pewien, że pistolet na niewiele mu się zda. - senior Coco był uprzejmy odstrzelić kretyński kapelusz z połową głowy Matteo Uccoza i paru Azteków w naszej obronie. Z drugiej strony po całej tej akcji obudziliśmy się w grobach w piwnicy Xotla. Jakoś nigdy nie było okazji pogadać i podpytać o motywy.
- Jestem sicario, jak i wy. To nie motywy mną kierują, lecz rozkazy. No i chęć rozjebania wszystkiego w drobny mak. Czasami.
- Ja też czasem mam ochotę rozjebać wszystko w drobny mak – wtrącił Hernan wchodząc właśnie do mieszkania Angelo. Widząc Węży całych i zdrowych uśmiechnął się szeroko, facet z którym gadali był mu zupełnie obojętny.
- Hola amigos – przywitał się i zamknął za sobą drzwi – Minęło mnie coś ciekawego?
Angelo skinął mu tylko głową, całą uwagę skupiając na Coco. Nie mówił początkowo nic, a to znaczyło, że jego szare komórki pracują ze zdwojoną aktywnością. Dopiero po chwili odezwał się, cedząc słowa.
- Czego chcesz, Coco?
- Tak na klatce? Pogadamy w środku.
- Właź - warknął gospodarz i odsunął się od drzwi.
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline